Powrót z wakacji ma swoją cenę. Szron wykwitający nagle na iluminatorach maszyny tanich linii lotniczych oznacza nie tylko powrót do kraju wolnego od udręki upałów i bezchmurnego nieba ale również pożegnanie się ze światem spolegliwości i normalności, wiadomo, że istniejącym wyłącznie w rozmiękczonym umyśle wczasowicza na krótko uwolnionego z kieratu trzech etatów. Wschodniopruska aura przywraca ciężkawy naturalizm miejscowego życia może jeszcze skuteczniej i jeszcze szybciej niż lektura serwisów informacyjnych. Chociaż i te ostatnie posiadają moce trzeźwiące.
O nowelizacji ustawy Prawo Farmaceutyczne słyszałem dużo wcześniej ale nie wierzyłem. Ostatni komunista umarł wszak dawno temu, kastowe Indie są jednak dość daleko, a społeczeństwo stanowe wraz z klauzulowym systemem cechowym zniesione zostało w wyniku burzliwych procesów dziejowych. Obecnie nastała wolność - równość - demokracja (czy coś tam), kobiety posiadają prawo głosu, zwierząt się nie bije (a jeśli się zabija to wyłącznie humanitarnie), w obrębie gatunku ludzkiego odkryto oraz dowartościowano ok. siedmiu nowych płci, no i mamy powszechne ubezpieczenia na wszelkie możliwe okoliczności.
Jak więc to możliwe, że w obiegu demokratycznie stanowionego prawa pojawia się dziś, w XXI w., w środku cywilizowanego kontynentu, ustawa wprowadzająca wprost zasady kastowe, godne modelowego społeczeństwa stanowego, regulująca bowiem istotną sferę życia zbiorowego na zasadzie "ziemia dla ziemniaków" ? Bo przecież odtąd aptekę posiadać będzie mógł wyłącznie dyplomowany farmaceuta (czy teraz wyłącznie malarz będzie mógł mieć sklep z farbami ?) Dalej, w trosce o dobro malarzy - tfu, farmaceutów ! - każdemu z punktów aptecznych zostanie zapewnione bogate łowisko, tj. minimum trzy tysiące frajerów do golenia, czyli z miejsca ustanowiony został lokalny monopol na sprzedaż leków, plastrów, smarów i innych niezbędników starzejącego się społeczeństwa. Łowisko będzie też miało ostro zarysowane granice, co upodobnia system do podziału kraju na księstwa udzielne - żaden farmaceuta nie będzie mógł obsikać drzewa w odległości mniejszej niż pół kilometra od domeny sąsiada.
Szczyt wolnościowej, równościowej, braterskiej, czyli demokratycznej legislacji pisowskie majstry od edyktów osiągnęły jednak dopiero w zapisie stanowiącym, że wszystkie ww. postanowienia będą nieważne, jeśli tylko minister od zdrowia uzna, że tak właśnie chce. Jednym ruchem długopisu wykroić będzie on mógł dowolnemu miśkowi odrębne księstwo bez oglądania się na właśnie zadekretowane przepisy. Ponieważ nowelizacja dla pigularzy wchodzi w życie na dniach, można założyć, że pod drzwiami Konstantego już ustawiają się kolejki słusznych miśków, których jedynym marzeniem jest uczynienie narodowi dobrze.
Kolega Melchiora
Skomentuj
Komentuj jako gość