W ostatniej chwili spod obrad sejmowej Komisji Sprawiedliwości wycofano projekt rządowy zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa. Zgodnie z informacjami prasowymi kierownictwo PiS ma podobno zamiar wycofać się – przynajmniej częściowo – z tego projektu. Podobnie jak w odstawkę ma pójść projekt rozszerzenia granic warszawskiej metropolii, a także projekt ograniczenia kadencji wójtów i burmistrzów tudzież ustawa zakazująca sprzedaży pigułki „dzień po”.
Obserwując od półtora roku pracę Sejmu nie mogę powstrzymać się od pytania: po co? Po co PiS otwiera tak wiele frontów politycznego konfliktu na raz? Po co rozdrażnia kolejne grupy społeczne wpychając je – co jest naturalną konsekwencją – do obozu własnych przeciwników politycznych? Czy Jarosław Kaczyński – uchodzący za genialnego stratega – nie widzi, że to są wręcz działania dyletanckie? Nikt mądry, kto chciałby dokonać głębokich zmian w państwie nie robiłby tego w taki sposób jak prezentuje nam Prezes wszystkich prezesów i kierowana przez niego partia.
To są elementarne wytyczne politycznej strategii: nie walczyć na wiele frontów na raz, załatwiać sprawy wg hierarchii ważności, dzielić przeciwników tak by nie rzucili się na ciebie wszyscy razem, szukać sojuszników „na zewnątrz”.
Tymczasem nic w działaniach PiS-u nie wskazuje, że kierownictwo partii mającej większość w Sejmie, większość w Senacie i swojego - całkowicie potulnego prezydenta – zna te zasady. Wręcz przeciwnie wygląda na to, że nigdy o takich żądnej strategii nie słyszeli. I już nie mówię o „Sztuce wojny”- chińskiego generała Sun Tsu. Ale żeby znając historię dwu wojen światowych, nie wiedzieć jak się kończy wojna na dwa fronty?
Prezes Kaczyński i wodzostwo PiS-u gnają swoje szeregi na oślep do walki, a potem stojąc w obliczu protestów wystraszeni wycofują się. Tak było ze sprawą aborcji, tak z ustawą Szyszki (nb. całkiem niezłą) i wszystko na to wskazuje, że w przypadku wskazanych wyżej ustaw także nastąpi odwrót na „z góry upatrzone pozycje”.
W sprawach wymiaru sprawiedliwości, które mnie najbardziej zajmują, widzę te strategiczne błędy partii rządzącej bardzo wyraźnie. Tak było przy ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, gdzie kolejne projekty zmian pisane były przez polityków PiS wyraźnie na kolanie i z których wiele poszło wręcz do kosza.
W innych ustawach było kilka dobrych rozwiązań, które poprawiły m.in. takie kwestie jak jawność rozpraw, dostęp stowarzyszeń do procesu karnego, ale też było wiele propozycji, które wyraźnie były nastawione na przejęcie „ręcznej” kontroli nad sądami – poprzez hierarchicznie zorganizowaną prokuraturę, podległą bezpośrednio ministrowi Ziobrze. Młoda ekipa Ziobry, uwiedziona tym, że ma w ministerstwie pełną władzę, wyobraża sobie, że kiedy minister i jego ludzie będą osobiście kierować i kontrolować, to wyeliminują sądowe błędy, rozwlekłość, arogancję i korupcję. Tak może myśleć tylko ktoś bardzo naiwny. Naprawianie tak rozległego, ogromnego systemu musi polegać na uzdrowieniu mechanizmów, które nim rządzą, a nie na wprowadzaniu korupcjogennego i opartego na mrzonkach systemu samodzierżawia. Nigdzie bowiem na świecie takie ręczne sterowanie nie zdało egzaminu.
W swoich projektach zmian w sądownictwie PiS wyraźnie nie szuka żadnych sojuszników spoza partii i nawet nie stara się zamaskować dążenia do przejęcia właśnie przez własną partię decydującej roli np. przy obsadzie Krajowej Rady Sądownictwa. Taki „partyjny skok na sądownictwo” nie wsparty żadnym społecznym czynnikiem, nie osłonięty nawet cieniem ogólnospołecznej motywacji – a oparty jedynie na chwilowej większości w parlamencie – nie prowadzi do trwałego zwycięstwa. „Bagnetami można zdobyć władzę , ale na bagnetach długo się nie usiedzi” - zauważył Napoleon.
W naszym przypadku „bagnetami” są rozwiązania oparte tylko na chwilowej większości parlamentarnej, „smoleńskie rytuały” wykluczające jakąkolwiek dyskusję i bezustanne powtarzanie „osiem lat, osiem lat!”
Jak długo można na takim paliwie jechać?
Janusz Sanocki http://prawica.net/7272
Poseł na Sejm RP.
Dziennikarz, polityk, były burmistrz Nysy, jeden z liderów Obywatelskiego Ruchu JOW, inicjator Kongresu Protestu.
Autor Miesiąca Prawicy.net w lipcu 2013
Skomentuj
Komentuj jako gość