Być może PiS zaraził się wirusem Falandis Legis. W każdym razie casus Misiewicza pokazuje, że wirus naginania prawa, by sankcjonować bezprawie jest także obecny w ministerstwach pod ministrami „dobrej zmiany”.
Przypomnijmy: Falandyzacja prawa – stosowane w polskiej publicystyce pejoratywne określenie na niektóre próby interpretacji (wykładni) prawa bądź na usprawiedliwienie organów władzy, których postępowanie balansuje na granicy prawa. Określa się tak „naginanie” prawa, próby jego interpretacji w doraźnym interesie interpretatora.
Bo czy nie tak należy nazwać zmianę przepisu tylko po to, aby można było zatrudnić swego puppeta Misiewicza? Między bajki można włożyć peany ministra Antoniego Macierewicza i jego wicka o nadzwyczajnych talentach farmaceuty. Czyżby wydawało się im, iż wypichci im lekarstwo na wszystko?
Ja nie mam nic przeciwko otwieraniu ścieżki awansowej dla młodych ludzi, zdobywaniu praktyki przy boku ludzi doświadczonych. Każdy kto jest młody lub był młody, może potwierdzić że dwudziestokilkulatki mają "otwarte głowy" i są w stanie podjąć inicjatywy na jakie doświadczenie wieku już nie pozwala. To tak samo jak dziecko, które jeszcze się nie przewróciło, nie spadło (nomen omen) ze stołka gotowe jest podjąć każdą karkołomną próbę. Ale jest to tak długo prawdziwe jak długo eksperyment nie tyczy żywego organizmu państwowego.
Sam byłem dwudziestolatkiem, któremu swego czasu powierzono urząd, na owe czasy i na mój wiek wysoki. Niewiele było takich przypadków w Polsce. Zauważono mnie w innej pracy, komuś się to spodobało i powołano mnie na stanowisko. Także nie miałem w tym czasie ukończonych studiów wyższych (choć więcej niż średnie), ale kierunkowo zgodne z dziedziną, którą miałem kierować. Mimo wszystko, nawet wówczas zasięgnięto ekspertyzy prawnej czy do takiego mianowania może dojść. Nie trzeba było zmieniać prawa aby mnie powołać.
Dlatego ze smutkiem obserwowałem flekowanie pana Misiewicza. Widać, że to inteligentna osoba. Tylko dlaczego ci co go sponsorują zrobili mu taką krzywdę?! Zrujnowali życie jego dobroczyńcy. Zrujnowali, bo smród tej afery będzie się ciągnął za nim na wieki.
Winą za skandal nie należy jednak obarczać tych, co wyciągnęli sprawę na widok publiczny, ale tych sięgających po falandyzację prawa. Bo to nie oszczerstwa gazety o tym, co rzekomo powiedział lub nie powiedział pan Misiewicz, stanowią clou afery - choć i tu pan Macierewicz stwierdza, że część oskarżeń jest kłamstwem, to jest pytanie o resztę, która jakby kłamstwem nie jest.
Ta podmianka przepisu jakiej dokonano dla pana Misiewicza nie różni się niczym od doklejania paru sekund do taśmy z czarnej skrzynki i niczym od mianowania dwóch nieuprawnionych sędziów TK przez PO.
Zasada lekceważenia i naciągania prawa jest ta sama. We wszystkich tych przypadkach złamano prawo i winni powinni być ukarani.
Opinia publiczna powinna się dowiedzieć kto wydał polecenie zmiany przepisu na zamówienie, a ta osoba powinna mieć honor, o którego wartościach ma gębę pełną frazesów i podać się do dymisji.
Wtedy będę wiedział, że Prawo i Sprawiedliwość znaczy - prawo i sprawiedliwość.
Marek Chrapan
Szef MON: Nie słyszałem, by pan Misiewicz zmieniał regulaminy
W kuluarach czwartkowego spotkania poświęconego 40. rocznicy powstania Komitetu Obrony Robotników, dziennikarz portalu wpolityce.pl zapytał ministra Antoniego Macierewicza o sprawę zarzutów wymierzonych w Bartłomieja Misiewicza - zawieszonego rzecznika MON.
wPolityce.pl: Panie ministrze, czy jest Pan przekonany, że Bartłomiej Misiewicz oczyści się z tych medialnych i nie tylko medialnych zarzutów? Czy bierze Pan pod uwagę, że wróci do MON i na swoje stanowisko?
Antoni Macierewicz, szef MON: Mówienie o konieczności oczyszczenia z zarzutów jest skrajną nieodpowiedzialnością i dopisywaniem się do kampanii nienawiści wytoczonej przeciwko niemu. On nie musi się z niczego oczyszczać. Obecni tam na spotkaniu w Bełchatowie radni Platformy oraz posłowie PiS świadczą za jego niewinnością i dobrym, uczciwym zachowaniem. Pyta mnie Pani, czy on się oczyści, ale to Pani powinna rozmawiać z tymi posłami, radnymi i apelować do kłamców z TVN, by przeprosili pana Misiewicza. To obowiązkiem mediów jest równoważyć kłamstwo, gdy ono wyrządza szkodę człowiekowi i kłamstwu.
wPolityce.pl: - Tyle sprawa Bełchatowa, ale pozostaje choćby kwestia rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej i zmiany statutu, by Bartłomiej Misiewicz mógł tam zasiadać.
Antoni Macierewicz, szef MON: - Nie słyszałem, by pan Misiewicz zmieniał regulaminy.
wPolityce.pl: -To jasne, że nie on zmieniał.
Antoni Macierewicz, szef MON: -Jeśli nie on, to proszę pytać tych, którzy zmieniali, jakie mieli intencje.
wPolityce.pl: -To inaczej - czy po tych wszystkich doniesieniach ma Pan zaufanie do Bartłomieja Misiewicza?
Antoni Macierewicz, szef MON: - Mam zaufanie do człowieka, który został skrzywdzony i na którego została zorganizowana nagonka.
KOMENTARZ „Debaty”
Panie ministrze, kto więc zmienił ten przepis umożliwiający Bartłomiejowi Misiewiczowi wejście do rady nadzorczej PGZ? To ta osoba powinna odpowiedzieć i zostać usunięta. Czekamy.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość