Zdecydowana większość osób związanych z nauką zna bardzo dobrze jej problemy i bolączki. Część z nich jest w znacznym stopniu zdeterminowana bzdurnymi zapisami w ustawie o szkolnictwie wyższym. Zapisy te istotnie zniechęcają polskich naukowców do pracy, krępują ich rozwój, a nawet w pewnym sensie okradają z marzeń, pomysłów i chęci do pracy.
W dniu 28.12.2015 roku sprawdziłem nowe listy zawierające wykazy czasopism punktowanych za 2015 rok. Po krótkim czasie zorientowałem się, że na listach tych brakuje wielu czasopism zagranicznych, a wśród nich również tych, w których opublikowałem pięć swoich prac naukowych.
Za publikację pięciu artykułów w czasopismach zagranicznych zgodnie listą B za 2014 rok miałem przyznanych aż 36 punktów, a opublikowanie powyższych prac kosztowało wszystkich współautorów ok. 7 tys. zł. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zdecydowana większość polskich naukowców (w tym także ja) korzysta z pomocy native speakera, gdyż nie opanowaliśmy w stopniu wystarczającym języka angielskiego. Koszty tłumaczenia artykułu wielkości 20 tys. znaków to około 1,5 tys.zł. Do tego chodzą koszty publikowania w granicach od 200 nawet do 2400 USD (np. Preventive Medicine – 2400 USD, Archives of Budo to już „tylko” 1200 USD) za jeden artykuł. Przyjęcie artykułu do publikacji jest oczywiście związane nawet kilkukrotnym poprawianiem i edytowaniem tekstu, tak więc koszty ostateczne publikacji wynoszą często ok. 5 tys. zł. Należy wziąć także pod uwagę czas związany ze stworzeniem koncepcji badań, opracowaniem metod, technik, zakupem narzędzi badawczych, przeprowadzaniem badań, napisaniem i edytowaniem pracy (prawie każde czasopismo ma inny styl – APA, Van Coover itd.).
Z tego też względu wszystkie żale i emocje wylałem „na papier” kierując do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w Polsce stosowne „zażalenie”.
Jedenastego stycznia 2016 roku otrzymałem odpowiedź z MNiSW od Dyrektora Generalnego pana Marka Kucińskiego.
Jak wskazuje Pan Dyrektor, „kwestie związane z przyznawaniem punktów za publikację artykułu w określonym czasopiśmie są uregulowane „w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej jednostkom naukowym (Dz. U. z 2014 r. poz 1126)”. Zgodnie z wykazem, czasopism, „dla którego kryteria i tryb oceny czasopism naukowych oraz nie rzadziej niż raz w roku”, wykaz czasopism punktowanych składa się z następujących części:
Części A – zawierającej liczbę punktów za publikację w czasopismach naukowych posiadających współczynnik wpływu Impact Factor (IF), znajdujących się w bazie Journal Citation Report (JCR);
Część B – zawierająca liczbę punktów za publikację w czasopismach naukowych nie posiadających współczynnika wpływu (IF);
Część C – zawierająca liczbę punktów za publikację w czasopismach naukowych znajdujących się w bazie European Reference Index for the Humanities (ERIH).
Ponadto zgodnie z przepisem §14, ust. 4, za publikację w czasopiśmie naukowym przyznaje się liczbę punktów określoną w wykazie czasopism naukowych obowiązujących na koniec roku kalendarzowego, w którym ukazała się publikacja.
Jak słusznie zaznaczył jeden z aktorów w filmie Testosteron – To jakaś masakra!!!!
Według mojej skromnej opinii (choć chyba także wielu innych osób) ten ostatni zapis jest najgłupszym z jakim kiedykolwiek się spotkałem, a osoba która go wymyśliła powinna natychmiast otrzymać Anty Nobla. Być może była to grupa osób, które bardzo długo debatowały nad takim zapisem, ponieważ stworzyć coś podobnie głupiego jest bardzo trudno.
Z powyższego zapisu wynika jednoznacznie, że prawie każdy naukowiec w Polsce najpierw publikuje artykuł i wciąż nie wie czy będą mu przyznane za to jakiekolwiek punkty. Opieranie się na liście poprzedniej jest mylne i jak pokazują liczne przykłady wiele czasopism obniża IF, a niektóre wypadają z list: A, B i C na dobre. Wobec powyższego podstawowym celem MNiSW powinna być zmiana ustawy tak aby prawo nie działało wstecz (co jest sprzeczne nawet z naszą Konstytucją). Lista zatwierdzona na początku roku powinna obowiązywać do ogłoszenia następnej. Określenie „prawie każdy naukowiec” zastosowałem celowo, gdyż nie wiedząc dlaczego w takich w grupach nauk jak: humanistyczne i ścisłe, naukowiec uzyskuje cztery punkty za każdy artykuł zagraniczny nawet, jeżeli nie jest on na żadnej z list wyszczególnionych przez MNiSW. Jest to bardzo krzywdzące dla innych nauk, tym bardziej, że część z nich ma charakter typowo interdyscyplinarny. Przykładowo nauki o kulturze fizycznej mieszczą się w obszarach takich jak: historia, pedagogika, psychologia, biomechanika, fizjologia itd. Skoro każda nauka powinna być traktowana jednakowo, wyróżnianie jednych nauk względem innych jest czystą dyskryminacją.
Co więcej, czasopismo wypadające z listy A powinno znajdować się automatycznie na liście B (np. w postaci jednorocznej kwarantanny) na której są aktualnie tylko czasopisma polskie. Zanim opublikowałem swój pierwszy artykuł z IF musiałem napisać kilkanaście artykułów w pismach zagranicznych z niższym indeksem, co uważam za bardzo dobrą naukę dla każdego naukowca wypływającego na „szerokie oceany”. Dlategoograniczanie listy B tylko do czasopism polskich jest według mnie też bardzo złe z punktu zdobywania przez naukowców doświadczenia oraz doskonalenia swojego warsztatu pisarskiego, którego efektem finalnym będzie publikowanie dobrych artykułów w poważnych pismach naukowych. Często podstawą w takim przypadku jest dobra recenzja pracy, która z pewnością pojawi się wkrótce w on Line w wersji PDF, gdzie każdy będzie mógł ją przeczytać oraz ocenić.
Wracając do pisma Pana Dyrektora, wskazał on dość czytelnie, że usytuowanie przepisów regulujących przyznawanie punktów za publikację „wskazuje na cel powyższych regulacji”. Mają one służyć wyłącznie ocenie działalności poszczególnych jednostek, a nie ocenie działalności naukowej poszczególnych pracowników naukowych i ich pozycji w środowisku naukowym. Zgodnie z art. 132 ust. 2 ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz. U. 2014, poz 1198) oceny nauczycieli akademickich dokonuje podmiot wskazany w statucie uczelni, nie rzadziej niż raz na dwa lata lub na wniosek kierownika jednostki organizacyjnej, w której nauczyciel akademicki jest zatrudniony.
Pragnę zauważyć, że papier przyjmie wszystko i ma się nijak do szarej rzeczywistości. Za swoją działalność naukową, dydaktyczną i organizacyjną pracownik danej jednostki jest oceniany w postaci punktów. Ich suma z kolei stanowi, czy dany pracownik przekroczył punkt progowy i otrzyma podwyżkę np. z puli „motywacyjnej”, stanowiącej kilkaset złotych miesięcznie. Wszyscy dobrze wiemy, że punkty zbiera się głównie po to, aby w przyszłości obronić rozprawę doktorską, habilitację lub uzyskać tytuł profesora. Jeżeli naukowiec ma na swoim koncie kilkaset artykułów (w tym część po angielsku) nikt nie będzie sprawdzał ich od strony merytorycznej tylko w oparciu o sumę punktów przyznawanych za dany artykuł. Wyjątek stanowią np. „okręty flagowe” lub monografia oceniane przez recenzentów podczas habilitacji.
Nie zgadzam się również ze stwierdzeniem cyt. ”Po doświadczeniach z ubiegłych lat, kiedy na listę B zgłoszone zostały liczne czasopisma zagraniczne, niekiedy z dość egzotycznych krajów, a jakość tych czasopism nie mogła być odpowiednio zweryfikowana, zdecydowano, że lista B będzie obejmować tylko czasopisma polskie. Celem nadrzędnym tej zmiany jest wzmacnianie polskich czasopism i promowanie przede wszystkim najlepszych czasopism krajowych”.
Nie ma znaczenia, z jakiego kraju pochodzi czasopismo, jeżeli publikuje ono od dłuższego czasu wartościowe prace i jest wyszczególnione na bazach danych (np. Ebsco, Doaj, Scopus, Index Copernicus), powinno być uwzględniane dla wszystkich dziedzin nauki, a nie tylko dla tych wybranych (w postaci 4 punktów). Jakość publikowanych prac odzwierciedla się w ich cytowaniu (np. przez Thompson Reuters). Nawet, jeżeli czasopismo nie posiada IF. Jeżeli chce być na polskich listach to powinno spełnić kryteria postawione przez MNiSW i nie będzie z tym problemu. Decyzja MNiSW została więc podjęta zbyt wcześnie, gdyż prawo nie może działać wstecz, a w związku z powyższym, przed usunięciem czasopism zagranicznych z listy B, należało dać rok karencji i powiadomić wszystkich o takim zamiarze. Teraz tysiące ludzi zostało „wpuszczonych w maliny”, bo jak pisałem wcześniej najpierw naukowcy opublikowali prace, a na koniec roku dowiedzieli się, że mają za nie zero punktów. Wczoraj otrzymałem kolejne maile od osób, których wcale nie znam, są rozgoryczone i czują się oszukane tym postanowieniem MNiSW.
To jest karygodny brak trafności, rzetelności i obiektywności – kryteriów stosowanych w badaniach naukowych. Stwierdzę nawet przesadnie, ze to po prostu wciąż jeszcze nasze polskie „dziadostwo”.
Wzmacnianie polskich czasopism nie ma tu nic do rzeczy z następujących względów:
– jeżeli ktoś nie pisał artykułów to i tak nie będzie tego robił, chyba, że wszystkie uczelnie w Polsce wprowadzą elektroniczny system oceny pracowników za ich działalność (naukową, dydaktyczną i organizacyjną). Część uczelni w tym UWM w Olsztynie już od dłuższego czasu tak robi, lecz niektórzy w Polsce dalej śpią.
Czasopisma, które mają ambicje wysokiego cytowania, muszą także (a może i przede wszystkim) publikować prace zagranicznych autorów, więc liczba prac polskich naukowców w danym numerze jest ograniczona. Efektem jest bardzo długie czekanie na przyjęcie artykułu do recenzji i publikacji (Zdarzało mi się, że czekałem ponad dwa lata na recenzję w polskim czasopiśmie, która składała się z zaledwie kilku zdań). Przepisy te są ściśle określone, bo inaczej dane czasopismo traci punktu w rankingu. Dlatego nie oszukujmy się, że to dużo zmieni.
Sztuczne windowanie polskich czasopism jest też bez sensu. Jak zauważyłem część z nich podwoiła swoją punktację mimo tego, że za 2015 rok opublikowała jeden numer, a w 2014 – tylko dwa (w sumie 10 publikacji).
Ocena działalności naukowej poszczególnych naukowców odbywa się w zasadzie na sumowaniu punktów przyznanych określonej osobie za działalność naukową, dydaktyczną i organizacyjną. Punkty te generuje system elektroniczny, jeżeli takowy funkcjonuje w danej uczelni i na ich podstawie jest oceniany pracownik. Ta ocena z kolei przekłada się na sferę zarobkową pracownika. Kierownicy katedr oraz dziekani usilnie motywują nas do publikowania artykułów w czasopismach prestiżowych i posiadających najlepiej współczynnik IF (ponieważ dają najwięcej punktów). Jak sam Pan Dyrektor zaznaczył, na podstawie zdobytych przez jednostkę punktów jest ona następnie oceniana w procesie parametryzacji i w zależności od kategorii otrzymuje pieniądze z MNiSW na badania. A więc tłumacząc jak „krowie na rowie” , jak nie ma miedzi, nie robi się badań tylko człowiek siedzi”.
Ocena merytoryczna prac naukowych podczas procedury habilitacyjnej praktycznie nie istnieje, poza monografią lub cyklem artykułów poddawanych pod ocenę recenzentów. Nie widzę możliwości, aby jakiś recenzent czytał ponad 100 prac, z których część jest napisana np. po angielsku. Jest to w sumie logiczne. Jeżeli artykuł uzyskał pozytywną recenzję i ukazał się w piśmie, któremu MNiSW przyznało określoną liczbę punktów, to nie widzę sensu kwestionowania takiej pracy przez kolejne gremium naukowe.
Tak na marginesie, kuriozalnie zadziwia, że reprezentanci jednych nauk „robią” habilitację nawet z dorobkiem 19 prac (poniżej 100 punktów), a inni muszą udokumentować ponad 300 punktów oraz min. IF – 7. Mój kolega nie mógł podejść do przewodu habilitacyjnego z dorobkiem 265 pkt, a osoba posiadająca 150 pkt w tej samej dziedzinie nauk obroniła habilitację. Ustalcie, więc równe kryteria dla wszystkich i nie zsyłajcie biednego naukowca pod kolejny sąd kapturowy, który może z nim zrobić wszystko.
Jak zauważył Pan Dyrektor „częste zmiany przepisów nie sprzyjają stabilizacji działalności naukowej”. Nie mogę się również zgodzić z tą kwestią, ponieważ podstawowy problem, który pokutuje do dnia dzisiejszego, to ustawa z 2012 roku, na którą powołuje się mój interlokutor na początku swojego pisma wyjaśniającego, a więc już prawie 4 lata. Na zakończenie należy także postawić bardzo ważne pytanie:
Jakimi kryteriami przy publikowaniu artykułów mają się kierować naukowcy polscy w roku 2016?
Skoro – jak podkreśla Pan Dyrektor – „z dniem 1 stycznia 2017 r”., wprowadzone zostaną „nowe rozwiązania w zakresie oceny czasopism naukowych”, czy dzisiaj, tutaj i teraz mamy znowu publikować „na czuja”, a pod koniec roku dowiemy się, że opublikowane przez nas prace mają zero punktów?
Przedstawione powyżej problemy to tylko wierzchołek góry lodowej, dlatego MNiSW powinno wziąć się do pracy i ustalić jasne i rzetelne kryteria oceny pracy pracowników naukowych. Zbyt duże dysproporcje oceny naukowców pomiędzy różnymi dyscyplinami naukowymi nie budują odpowiedniego klimatu do pracy.
Rozwiązanie
Jeżeli MNiSW interesuje się sprawami polskich naukowców powinno bezwzględnie wprowadzić okres kadencyjny gwarantujący przyznanie punktów za opublikowane już (w 2015 roku) prace w czasopismach zagranicznych z poprzedniej listy B.
Nowe przepisy, o których mówi Pan Dyrektor nie mogą działać wstecz, bo prawo nie działa wstecz. Dlatego po uchwaleniu nowych zasad i reguł 1 stycznia 2017 roku muszą one obowiązywać do daty ustalenia nowych rozporządzeń w omawianej kwestii.
Skoro każda dziedzina nauki jest ważna, przyznawanie 4 punktów za publikację artykułu w czasopiśmie zagranicznym niebędącym na żadnej z list ministerialnych powinno dotyczyć wszystkich nauk. W innym przypadku mamy do czynienia ze swoistą dyskryminacją naukową.
Niby takie proste i logiczne, lecz ile trzeba trudu, aby zwalczyć istniejący opór materii.
Robert Podstawski
Skomentuj
Komentuj jako gość