Brytyjska para lesbijek domaga się uznania przez Polskę pełnego aktu urodzenia dziecka i skarży nasz kraj do Strasburga. Polka pochodząca z Łodzi została wspólnie ze swoją lesbijską partnerką wpisana w angielskim akcie urodzenia jako rodzic dziecka i chciała, aby Polska postąpiła tak samo. Natomiast dziewięcioletni Joseph wkrótce zmieni imię na żeńskie, bo matka szanuje jego wybór płci.
Przybywa ofiar ideologii gender
Brytyjska służba zdrowia gromadzi dane dotyczące problemów z orientacją płciową małych dzieci, które nie ukończyły jeszcze 11. roku życia. Z tych danych wynika (jak podaje "Daily Post"), że najbardziej popularne metody wychowawcze oraz edukacja seksualna gender w ciągu pięciu lat przyczyniły się do aż pięciokrotnego wzrostu liczby dzieci, u których diagnozuje się problemy z tożsamością płciową. Dzieci te uważane są za ofiary genderowskiej edukacji seksualnej.
Akt urodzenia bez określania, kto jest ojcem, a kto matką
Genderowska poprawność polityczna doprowadziła do absurdalnych rozwiązań. W urzędach stanu cywilnego w wielu krajach zaprzestano już używania w akcie urodzenia pojęć "ojciec" i "matka", a w to miejsce wprowadzono pojęcie "rodzic". Niektóre kraje dają rodzicom czas na uzupełnienie rubryki dotyczącej płci dziecka. Jeszcze inne zezwalają, aby w paszporcie zamiast określenia płci wpisać "x". Na fali owej mało naturalnej poprawności para angielskich lesbijek ubiegała się w Polsce o wydanie aktu urodzenia dziecka, który w rubrykach dotyczących ojca i matki miał zawierać dane dwóch kobiet. W Anglii nie ma z tym problemu, ale jedna z lesbijek jest z pochodzenia Polką i obydwie zapragnęły obywatelstwa polskiego dla "ich" dziecka. Dziewczynka przyszła na świat cztery lata temu w Londynie i w jej angielskim akcie urodzenia jako rodzice zostały wpisane dwie kobiety.
Polska krajem dyskryminacji środowisk LGBT
Panie odwołały się od decyzji odmawiającej przepisania dokumentu do polskiej księgi urodzeń. W odmowie wydanej przez wojewodę łódzkiego poinformowano, że w Polsce nie ma możliwości legalizacji związków partnerskich oraz że honorowany jest tradycyjny model rodziny, dlatego transkrypcja wskazanego aktu urodzenia nie jest możliwa. Odmowa rozsierdziła Katherine M. i Zofię M. do tego stopnia, że złożyły jeszcze skargi do Wojewódzkiego, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Niczego nie wskórawszy, poskarżyły się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Uważają, że polski porządek prawny narusza przepisy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Deklaracja nakazuje, między innymi, poszanowanie życia prywatnego i rodzinnego oraz zakazuje dyskryminacji obywateli.
Kobiety żalą się, że obywatelstwo polskie nabywa się, jeśli jedno z rodziców jest Polakiem, co wynika z kolei z aktu urodzenia. Brak możliwości dokonania transkrypcji aktu urodzenia dziewczynki uniemożliwia jej korzystanie z polskiego obywatelstwa. Jedna z kobiet zapowiada przed kamerami, że zamierza walczyć o uszanowanie praw córki i swoim uporem wytyczy ścieżkę dla innych par homoseksualnych. Zamierza osiągnąć cel w postaci redefinicji pojęcia rodziny w naszym kraju.
Matka zmienia synowi imię na żeńskie, bo syn wybrał sobie płeć
Walijka, Sam Hughes, twierdzi, że jest dumna ze swojego syna, który mając dwa latka samodzielnie zdecydował, że chce być dziewczynką. Deklaruje też, że imię syna zostanie wkrótce zmienione na żeńskie Ellie-Jo i od początku nowego roku szkolnego będzie chodził do szkoły jako dziewczynka. Obecnie nosi jeszcze męskie imię Joseph. Matka posuwa się dalej i mówi, że jeśli za kilka lat syn ponownie zdecyduje się na bycie chłopcem, to ona nie będzie mu robiła żadnych przeszkód.
Chłopczyk ma obecnie dziewięć lat. Matka zgodnie z aktualnymi trendami wychowawczymi "podąża za jego potrzebami" oraz "szanuje wybory syna". Nie widzi niczego dziwnego ani zdrożnego w tym, że kupuje synowi sukienki i laleczki, a nawet pozwala malować paznokcie i ogólnie - traktuje go jak dziewczynkę. Ostatnio na urodziny zakupiła dla syna blond perukę. Promująca środowiska LGBT wśród młodzieży szkolnej w Wielkiej Brytanii Elly Barnes powiedziała, że szkoła ma obowiązek uznać nowe imię syna Sam Hughes.
Na szczęście, polskie dzieci muszą nosić imiona tożsame z ich biologiczną płcią i żadne zachcianki oświeconych ideologią gender rodziców (póki co) nie są możliwe do spełnienia. Do czasu.
Nietereska, Źródła: wpolityce.pl, Daily Post, kresy.pl, pch.pl, prawnik.pl, TVN24
Skomentuj
Komentuj jako gość