Z posłów Warmii i Mazur, przeciwko przyjęciu tzw. Konwencji antyprzemocowej zagłosowała poseł PO Lidia Staroń. Z PO tylko 3 posłów zagłosowało przeciw. Stanisław Żelichowski z PSL – wstrzymał się od głosu. Za – głosowali Wojciech Penkalski (b. poseł Palikota) i Tadeusz Iwiński - SLD, „Agent Tomek" czyli niezrzeszony Tomasz Kaczmarek nie wziął udziału w głosowaniu. Posłowie PiS – głosowali przeciw.
W sumie „za" głosowało 254 posłów, przeciw było 175, a 8 wstrzymało się od głosu. Rząd, PO oraz skrajna lewica przeforsowały zgodę na dokument, mimo protestów, wątpliwości prawnych oraz niepokojów dotyczących skutków społecznych tego dokumentu.
Posłowie odrzucili poprawki zgłoszone przez PiS i Sprawiedliwą Polskę, które miały na celu niewyrażenie zgody na ratyfikację.
Przeciwnicy ratyfikacji przekonywali, że konwencja jest niepotrzebna i niebezpieczna. O przyjecie ustawy apelował m.in. minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk.
Konwencja jest potrzebna, bo pozwala na skuteczne zwalczanie zjawiska przemocy
— powiedział i dodał, że rząd zadbał o to, żeby jej postanowienia były interpretowane i stosowane zgodnie z polską konstytucją.
Poseł PiS Małgorzata Sadurska mówiła, że konwencja nakazuje ślepe zwalczanie tradycji, religii i kultury, która rzekomo determinuje, a nawet prowokuje przemoc. Pytała, czy związek mężczyzny i kobiety, wychowywanie dzieci w rodzinie są stereotypem i kto będzie o tym decydował.
Pytam was, posłowie PO, dlaczego idziecie na wojną z polska kulturą, tradycją i polska religią. Dlaczego wam to przeszkadza?
— pytała.
Marzena Wróbel (niez.) przekonywała, że konwencja zwiększy przemoc wobec kobiet, ponieważ nie chodzi w niej o przeciwdziałanie temu zjawisku, ale o „przemodelowanie ideologiczne społeczeństwa".
Dokumentu bronili posłowie rządu oraz skrajnej lewicy.
Tymczasem w kolejnym liście otwartym znane z publicznej działalności kobiety zaapelowały Sejm o odrzucenie dokumentu. Wskazują na niepokojące skutki decyzji o ratyfikacji.
My, kobiety zwracamy się do wszystkich Posłanek i Posłów na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej o głosowanie przeciwko przyjęciu tej Konwencji
— piszą sygnatariuszki. W apelu, który podpisały m.in. prof. Jadwiga Staniszkis, prof. Barbara Fedyszak-Radziejowska, aktorki Joanna Szczepkowska i Dominika Figurska, znane dziennikarki, zwracają się uwagę, że Konwencja nie wskazuje na prawdziwe źródła przemocy, jest natomiast ideologicznym eksperymentem.
Przemoc, zwłaszcza zaś przemoc wobec kobiet, jest patologią, której należy się przeciwstawiać i bezwzględnie z nią walczyć. Niestety, Konwencja Rady Europy wykorzystuje realny problem, jakim jest dramat kobiet doświadczających przemocy, by forsować radykalną ideologię walki płci, niemającą nic wspólnego z dobrem kobiet. Konwencja RE zobowiązuje państwa do pojmowania przemocy w ideologiczny sposób - jako zjawiska wynikającego z tradycji i zwyczajów. Według Konwencji to właśnie istnienie różnic w wyrażaniu kobiecości i męskości jest powodem przemocy. Konwencja służyć będzie nie walce z przemocą, ale walce z rodziną. Powinna więc być nazywana nie „konwencją antyprzemocową", ale „konwencją antyrodzinną".
Konwencja praktycznie całkowicie pomija prawdziwe przyczyny przemocy. Jak wskazują badania naukowe, przemoc pojawia się najczęściej tam, gdzie dochodzi do rozpadu więzi rodzinnych, alkoholizmu czy narkomanii. Jej pojawieniu się sprzyja również powszechna seksualizacja wizerunku kobiety i przedmiotowe traktowania kobiet w przestrzeni medialnej. W Konwencji próżno jednak szukać rozwiązań mających ograniczyć uzależnienia, wzmocnić rodzinę lub zwalczać seksualizację wizerunku kobiety. Przeprowadzone przez Unię Europejską badania pokazują, że w Polsce skala zjawiska przemocy wobec kobiet jest mniejsza niż w państwach zachodnich. W krajach takich jak Wielka Brytania, Francja czy Szwecja wskaźnik przemocy wobec kobiet jest ponad dwukrotnie wyższy niż w Polsce. Co więcej, w państwach tych przemoc jest o wiele rzadziej zgłaszana na policję.
Jesteśmy przekonane, że obiektywnie lepsza sytuacja kobiet w Polsce jest właśnie zasługą silnej pozycji rodziny i szacunku do tradycji obecnego w naszej kulturze. Tradycyjne, polskie wartości piętnują agresję i przemoc wobec kobiet. Z tymi wartościami walczy konwencja.
Nie chcemy, by odbierano nam naszą kobiecość i wynikające z niej naturalne role żony i matki w imię ideologicznego eksperymentu. W związku z powyższym apelujemy do wszystkich Posłanek i Posłów o głosowanie przeciwko ratyfikacji Konwencji antyrodzinnej.
Tak dla kobiet.
Tak dla rodziny.
Nie dla przemocy.
Nie dla konwencji.
Inicjatywa Kobiet Stop Konwencji Antyprzemocowej
prof. Jadwiga Staniszkis
dr Joanna Banasiuk
dr Paulina Bednarz-Łuczewska
dr Barbara Fedyszak - Radziejewska
Bogna Białecka
Ta konwencja to rodzaj soft power, wywierania pewnej presji, która mieści się w ramach tzw. inżynierii społecznej. Wywoływania określonych odruchów społecznych - mówi w rozmowie z portalem wPolitcye.pl Jacek Sapa, prezes Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia.
wPolityce.pl: Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej Rady Europy to pierwszy prawnie wiążący europejski instrument poświęcony tej problematyce. Na czym polega zagrożenie płynące z tego dokumentu? Na pierwszy rzut oka wygląda niewinnie, a wręcz pozytywnie: ustanawia się w nim ramy przeciwdziałania przemocy, zapewniania ochrony ofiarom i ścigania agresorów...
Jacek Sapa: W tym dokumencie za jeden z elementów prowadzących do przemocy uznano religię. Jest tam mowa o promocji „zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn". Pytanie brzmi: co to będzie oznaczać z punktu widzenia prawnego? Czy to oznacza, że ci, którzy mówią o modelu patriarchalnym wywierają na kobiety presję z pogranicza przemocy? Czy to jest model, który na kobietę nakłada obowiązki nie do pokonania? I stwarza zagrożenie przemocą? Centralną kwestią jest więc jak ten dokument będzie interpretowany. Od tej interpretacji wiele zależy, ale ponieważ zapisy Konwencji są dość bezpośrednio sformułowane, nie będzie tu moim zdaniem dużej marży manewru. Może się okazać, że w praktyce chrześcijanie, a ścisłej katolicy i kościół katolicki, zostaną pociągnięci do odpowiedzialność prawnej za promowanie tradycyjnych, czyli stereotypowych ról kobiet i mężczyzn. Jedno jest pewne: ten dokument wywoła zamieszanie i niepokój społeczny. Ci, którzy ten dokument przegłosowali będą odpowiadali za wszystkie problemy, które wynikną z niego, w relacjach społecznych.
Mimo iż Konwencja w Preambule uznaje, że mężczyźni mogą być, a dzieci są ofiarami przemocy domowej, jednocześnie wzywa, by poświęcić „szczególną uwagę kobietom — ofiarom przemocy ze względu na płeć". Co więcej Konwencja całkowicie ignoruje przemoc wobec osób starszych. Powstaje przez to wrażenie, że nie chodzi tyle o ochronę ofiar przemocy co o wprowadzenie politycznego programu „gender mainstreamingu"...
Jest to rodzaj soft power, wywierania pewnej presji, która mieści się w ramach tzw. inżynierii społecznej. Wywoływania określonych odruchów społecznych. Dlatego też ten projekt jest całkowicie oderwany od rzeczywistości. Tworzy rzeczywistość wirtualną, jakby istniała jedna grupa uprzywilejowana, która cieszy się specjalnymi prawami. W ogóle pojęcie przemocy w rodzinie należałoby przemyśleć. No bo co to oznacza? Są patologiczne zachowania w różnych obszarach i między różnymi osobami. Dlatego należy wszystkich traktować równo, szanować godność każdego człowieka, bez względu na płeć i wiek. A nie tylko wybraną grupę. Prawo do ochrony przed przemocą przysługuje wszystkim. Konwencja nie rozwiązuje więc realnych problemów, tylko tworzy dodatkowe. Całą plejadę problemów, które jak dotąd nie istniały, bo wszyscy byli równi wobec prawa.
Niemcy, Finlandia i Luksemburg wprawdzie podpisały Konwencję, ale jej do dziś nie ratyfikowały. Czechy, Irlandia, Litwa i Cypr ją całkowicie zignorowały i nie złożyły pod nią nawet podpisu. Dlaczego nam się tak śpieszyło, że musieliśmy wyjść przed szereg? Jak to wytłumaczyć?
Świadczy to o wyjątkowej głupocie klasy politycznej, która zdecydowała się na ratyfikację. Mówię to z całym głębokim przekonaniem. Nie ma żadnego innego logicznego wytłumaczenia. Jest to niszczenie tego, co we Polsce jest wartościowe: wiara, religia. Więzi rodzinne. To będzie tylko wzniecać niepokoje wewnętrzne. Należy wykorzystać wszelkie możliwości i działania, by zablokować najbardziej szkodliwe zapisy Konwencji.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
Skomentuj
Komentuj jako gość