Na Forum Żydów Polskich o wypowiedzi Noblistki, że Polacy to mordercy Żydów
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 14 grudzień 2019 19:10
Na Forum Żydów Polskich ukazał się tekst odnoszący się do słów Olgi Tokarczuk, iż Polacy byli kolonizatorami i mordercami Żydów. To jej stwierdzenie powtórzył podczas laudacji na cześć Olgi Tokarczuk Per Wästberg: „pokazuje kraj, będący ofiarą, spustoszoną przez potęgi, ale mający też swoją własną historię kolonializmu i antysemityzmu”. Pytanie, czy to ignorancja historyczna czy po prostu ofiary wojny propagandowej prowadzonej przeciwko Polsce? Poniżej tekst z Forum Żydów Polskich.
Te słowa noblistki zapamiętałem…
Istnieje zasada, że o zmarłych należy mówić dobrze, albo wcale. Całe szczęście, zasada ta nie obowiązuje wobec noblistów. Od dziś (10.10.2019) noblistką jest Olga Tokarczuk. Olga Tokarczuk przed paroma laty (2015) powiedziała w wywiadzie:
„Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów”.
Smutne, że hasła Tokarczuk podważyć aż tak łatwo: np. zaczynając od strony tego nieszczęsnego przywołania „niewolnictwa”.
Zapomina ona najwyraźniej, że właściciele niewolników, czyli pańszczyźnianych chłopów, stanowili zaledwie 10% populacji, natomiast niewolnicy, czyli ci chłopi, stanowili absolutną większość. Tak więc współcześni Polacy są w przeważającej liczbie potomkami niewolników, a nie ich właścicieli. Zarzut więc całkiem mylnie sformułowany: żadne „myśmy robili straszne rzeczy”, tylko – jeżeli już – to „z nami robiono straszne rzeczy”.
Nie wiele lepiej z innymi aspektami jej opinii, ale polemizowanie z nimi nie jest moim celem. Podstawowym zarzutem jest coś poważniejszego. Mam pretensję do pisarki o nonszalancję jej wypowiedzi i o postrzeganie historii Polski z zaściankowej perspektywy, czyli tak, jakby nie rozgrywała się ona w kontekście historii takich sąsiedzkich narodów, jak Niemcy i Rosjanie, których doświadczenia z kolonizacją, ludobójstwem oraz zniewoleniem w ich wykonaniu dają dopiero właściwe tło porównawcze. Tło dla tak bardzo ahistorycznej oceny dziejów Polski, jaką jest – ze swej natury – ocena etyczna, dokonywana wedle dzisiejszych kryteriów.
To nasi sąsiedzi robili straszne rzeczy: zniewalali Europę (Niemcy) lub pół Azji (Rosjanie). Mordowali miliony ludzi (Holokaust) i wysiedlali całe narody a inne skazywali na śmierć głodową (Ukraińców za Stalina). Prowadzili wojny religijne i siłą odbierali ludziom narodową tożsamość.
Tu nie chodzi o wypieranie przeszłości, jej idealizowanie, lub odwoływanie się do hasła „a u was biją Murzynów”, a jedynie o kontekst. Historyczny kontekst.
Ogólnie: wydawałoby się, że od Olgi Tokarczuk można oczekiwać czegoś więcej. Chociażby świadomości, że postrzeganie historii Polski ma co najmniej dwie silne tradycje w literaturze i publicystyce historycznej. Jedną – wywodzącą się z Sienkiewicza i jego literatury „ku pokrzepieniu serc”, która stawiała sobie doraźne cele propagandowe w okresie zaborów. Drugą – obecną najsilniej w twórczości Żeromskiego – której zdaniem było, jak to określił sam Żeromski, „rozdrapywanie polskich ran, aby nie zarosły bliznami podłości”.
To już było. Te dwie tradycje toczyły ze sobą ostry spór. W literaturze, ale także obok niej. Trwał on przez długie dziesięciolecia, w zasadzie przez cały XX wiek. W jego procesie zgromadził się całkiem poważny dorobek dobrze uzasadnionych argumentów. Te dwie wizje historii Polski są nadal żywe i w żywym konflikcie. Jednak występowanie z prowokacyjnymi i nie do końca przemyślanymi hasłami tak, jakby nic nie zaistniało w tej materii wcześniej, jest – niestety – podejściem dość … barbarzyńskim.
Jest sprowadzaniem tej tematyki „do parteru”. Rzucaniem jej na żer.
Polityków i demagogów. Czyli polityków…
Paweł Jędrzejewski
Dodajmy do tego jeszcze polemikę Bartosza Bartczaka z „Gościa Niedzielnego” na temat Polski jako państwa kolonialnego
Może mówiąc o polskim kolonializmie Per Westerberg miał na myśli Rzeczpospolitą Obojga Narodów? W tej konstrukcji polskimi koloniami miałyby być chyba Białoruś i Ukraina. Ale wygląda na to, że przedstawiciel Akademii Szwedzkiej nie zapoznał się dokładnie z historią naszego kraju. O Pierwszej Rzeczypospolitej trudno mówić jako o państwie kolonialnym.
Imperia kolonialne powstawały w wyniku podbojów. Tak było w wypadku Indii, które podbili Brytyjczycy czy Meksyku, który podbili Hiszpanie. Po dokonanym podboju kolonizatorzy instalowali w podbitym kraju władze kolonialne. Najwyżsi urzędnicy w brytyjskich Indiach czy hiszpańskiej Ameryce pochodzili z Europy.
Jeśli chodzi o tereny dzisiejszej Białorusi czy Ukrainy, to weszły one w skład Rzeczypospolitej dobrowolnie. Najpierw do Polski przyłączyły się województwa wołyńskie, kijowskie i bracławskie, potem, w wyniku Unii Lubelskiej, nasz kraj stworzył z Wielkim Księstwem Litewskim federację pod nazwą Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
W Pierwszej Rzeczypospolitej nie było też mowy o narzucaniu kolonialnej administracji. Władze we wschodnich województwach sprawowała miejscowa szlachta. Jeszcze w XVII w. językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego był język ruski. Co więcej, to właśnie szlachta ze wschodu często zdobywała najwyższe urzędy w całym kraju. Potomek ukraińskiej szlachty, Michał Korybut Wiśniowiecki, został nawet królem polskim.
Być może Szwedowi chodziło o los ukraińskich chłopów, który miał mu przypominać los ludów Afryki czy Azji uciskanych przez Europejczyków. Tylko, że los ukraińskiego chłopa nie różnił się mocno od losu chłopa polskiego. A upadek Pierwszej Rzeczypospolitej nic w tej materii nie zmienił. Ucisk ten miał charakter klasowy, nie narodowościowy i wynikał z feudalizmu, nie kolonializmu.
To prawda, że antagonizm między szlachtą a chłopami na Białorusi i Ukrainie zaczynał z czasem nabierać cech antagonizmu narodowego. Ale wynika to z faktu, że szlachta ruska szybko się polonizowała. Chłopi ukraińscy i białoruscy pozostawali zaś przy swoim języku i wierze. Jednak ich sytuacja niewiele się zmieniła, kiedy w miejsce Polaków władzę nad ich ziemiami przejęli bliscy im przecież kulturowo Rosjanie.
Dlaczego w czasie honorowania polskiej noblistki pojawiają się więc słowa o polskim kolonializmie? Być może próbuje się nas przekonać, że mamy taką samą odpowiedzialność za historię kolonialną jak Brytyjczycy czy Francuzi. Ale co ma z tej odpowiedzialności wynikać? Brytyjczycy i Francuzi przyjęli masy imigrantów z Pakistanu czy Algierii. Idąc tropem myślenia Pera Westerberga, może my również powinniśmy przyjąć imigrantów z „dawnych kolonii”. Tylko że Polska przyjęła w ostatnich latach wielu imigrantów z Ukrainy. Sprawa więc tak czy siak jest zamknięta.
Bartosz Bartczak
I na koniec, to I Rzeczpospolita padła ofiarą zaborców i kolonizatorów, była bezlitośnie łupiona przez Prusy, Austrię i Rosję. Na skutek wyłączenia Polski z epoki uprzemysłowienia a następnie hekatomby II wojny światowej dzisiaj jesteśmy 50 lat za Zachodnią Europą jeśli porównamy średnią pensję. I to my powinniśmy domagać się zadośćuczynienia od byłych kolonizatorów a nie biczować się jak np. Belgowie czy Niemcy, którzy wymordowali dziesiątki milionów mieszkańców Afryki.
Czytaj więcej: Na Forum Żydów Polskich o wypowiedzi Noblistki, że Polacy to mordercy Żydów
"Ruszyła analiza możliwości zatrudniania w polskiej policji osób, które nie są polskimi obywatelami".
...
"Gdy Pomorze nie pomoże, to pomoże może morze, a gdy morze nie pomoże, to pomoże może las. J...