Przed i po maju
- Szczegóły
- Opublikowano: środa, 24 czerwiec 2020 10:06
- Marek Skolimowski
Polemika. Cenię pana Adama Kowalczyka za erudycje, oczytanie i dociekliwość i dlatego z zainteresowaniem przeczytałem artykuł w majowej „Debacie” „Po maju...” o pierwszym Marszałku Polski, Józefie Piłsudskim.
Po przeczytaniu tekstu skonstatowałem, że Autor jednak zbyt surowo i jednostronnie ocenił wojskową działalność Piłsudskiego, chociaż w wielu sprawach miał sporo racji.
Józef Piłsudski, był postacią nieprzeciętną, wielowymiarową o skomplikowanej osobowości. Jako polityk był niewątpliwie mężem stanu i wizjonerem. Chociaż wielu wybitnych Polaków, jak chociażby Roman Dmowski, Ignacy Paderewski, Ignacy Daszyński czy gen. Józef Haller walnie przyczyniło się do odrodzenia Polski w 1918 r., to jednak symbolem odzyskania niepodległości pozostanie chyba już na zawsze Józef Piłsudski.
Przyszły marszałek, będąc bezkompromisowym zwolennikiem wywalczenia zbrojnie utraconej dawno temu niepodległości, potrafił zmobilizować i porwać za sobą znaczną część społeczeństwa do walki o wolność (Czyn legionowy). Zrobił to w sytuacji, gdy wielu ludzi już zdążyło „przyzwyczaić” się, że nie ma Polski, bowiem prawie 4 pokolenia Polaków żyło pod zaborami. Zdarzały się przypadki podczas Wielkiej Wojny, że gdy wojska rosyjskie pod naporem Niemców i Austriaków wycofywały się z Królestwa, to niektórzy ludzie mówili: „Nasi odchodzą” To przykre, ale tak było.
Ale to nie koniec zasług Marszałka. Będąc Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Dowódcą odrodzonego WP, w latach 1918 – 1922, potrafił utrwalić młodą Niepodległość, walcząc z wrogami, czego ukoronowaniem była zwycięska wojna z Rosją bolszewicką w 1920 r. Chociaż na to zwycięstwo zapracowało wielu, jak chociażby gen. Tadeusz Rozwadowski, to jednak niekwestionowanym dowódcą był Piłsudski. To dzięki temu, Rzeczpospolita uzyskała chyba optymalną granicę wschodnią, ze Lwowem i Wilnem. Niektórzy malkontenci domagali się granicy sprzed pierwszego rozbioru w 1772 r., ale były to nierealne mrzonki.
Po wyborze na urząd pierwszego prezydenta odrodzonej Polski – Gabriela Narutowicza, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski złożył swój urząd i formalnie wycofał się z życia politycznego.
Po przewrocie majowym w 1926 r., marszałek Piłsudski miał ogromny wpływ na rządy w Polsce i na sytuację w Wojsku Polskim. Słuchał go prezydent, premier i ministrowie, nie mówiąc już o generalicji. Ale wbrew temu, co napisał pan Kowalczyk, nie był do końca osobą „prywatną.” Dwukrotnie pełnił urząd premiera rządu, w latach 1926 – 1928 i w 1930 roku. Przez wiele lat sprawował także funkcje Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, który na wypadek wojny stawał się Naczelnym Wodzem i drugą osobą w państwie.
W celu „uzdrowienia” państwa (sanacja), Marszałek chciał rządzić Polską metodami wojskowymi. Ale państwo to nie koszary. (Przekonał się o tym także gen. Wojciech Jaruzelski 60 lat później) Mimo obsadzenia wielu stanowisk ministerialnych generałami i pułkownikami, („rządy pułkowników”) nie wszystko funkcjonowało dobrze. Ale były też chlubne wyjątki, jak chociażby płk dypl. Ignacy Matuszewski, minister skarbu, który uratował 80 ton złota Narodowego Banku Polskiego przed niemiecką grabieżą, we wrześniu 1939 r. A pomagała mu w tym żona, Halina Konopacka – mistrzyni olimpijska z Amsterdamu w rzucie dyskiem.
Adam Kowalczyk obciąża Marszałka winą za stan i kondycje polskiej armii, w latach 30-tych i tu trudno mu zaprzeczyć. Jednak analizując fakty, nie należy zapominać o szerszym kontekście. Oceniając stan polskiego wojska, patrzymy na to przez pryzmat klęski we wrześniu, 1939 roku. Nawet zagraniczni eksperci wysoko oceniali Wojsko Polskie, jako jedną z najsilniejszych i najbardziej bitnych armii europejskich. Do ocen takich skłaniały wysokie stany pokojowe (290 tys.) zorganizowane w 30 dywizjach piechoty i 40 pułkach kawalerii (w 11 brygadach), oraz znakomite wyszkolenie demonstrowane na pokazowych manewrach. A tu nagle zmobilizowana do prawie miliona żołnierzy armia polska, przegrywa kampanię wrześniową 1939 r. w ciągu miesiąca. To był szok, zwłaszcza dla społeczeństwa, karmionego sloganami, że „nie oddamy nawet guzika” Ale po 8 miesiącach zaczęto na klęskę Polski patrzeć jednak inaczej.
Okazało się, że pierwszorzędne mocarstwo europejskie, za jakie uchodziła Francja, walczyło tylko o tydzień dłużej niż Polska, W dodatku Francję wspierał ekspedycyjny korpus brytyjski. Należy zdać sobie sprawę z faktu, że w tym czasie niemiecki Wehrmacht był najsilniejszą i najbardziej sprawną armią w Europie, a największe światowe potęgi potrzebowały aż pięciu lat żeby pokonać niemiecką machinę wojenną.
Nie zmienia to jednak faktu zaniedbania polskiej armii, a mit wielkiego zwycięstwa w 1920 r., to za mało. Marszałek Piłsudski miał wszelkie możliwości, żeby postawić polskie wojsko na poziomie co najmniej zadowalającym. Niewątpliwie na morale kadry oficerskiej negatywnie wpłynął sam zamach oraz czystka po przewrocie majowym. Wielu musiało się zmierzyć z dylematem moralnym. Z armii musiało odejść wielu dobrze wyszkolonych generałów i oficerów. Ale nie należy generalizować. Przykładem może tu być płk Władysław Anders, który w 1926 r. opowiedział się po stronie rządu i prezydenta S. Wojciechowskiego a pozostał nadal w wojsku i awansował nawet do stopnia generalskiego. Ale kadra oficerska została podzielona, wyraźnie faworyzowano legionistów, a zwłaszcza wywodzących się z 1 Brygady. Nazywano ich pogardliwie „sitwą legionową”, bo nie wszyscy zasługiwali na awanse i karierę.
Na stanie wojska odbił się niewątpliwie kryzys gospodarczy z początku lat 30-tych. Chociaż budżet wojskowy był bardzo wysoki, jak na możliwości państwa (35–50% bu-dżetu państwa!) to przeznaczony był głównie na wydatki wegetacyjne.
Marszałek, który często deklarował, że sprawy obronności traktuje priorytetowo, to jednak na przeszkodzie stanęły jego cechy charakterologiczne: brak nawyku systematycznej i planowej pracy, irracjonalne uprzedzenia, a także amatorskie jedynie przygotowanie wojskowe, co powodowało lekceważenie nowoczesnych środków walki – lotnictwa i broni pancernej, a także środków do ich zwalczania.
Marszałek Edward Rydz-Śmigły wspominał, że po objęciu funkcji GISZ, w całej armii ...nie było ani jednego działka plot., ani jednego ppanca, z wyjątkiem granatów. (Od redaktora: wyjaśniam te skróty wojskowe laikom, bo autorzy często piszą własnym żargonem: działka plot. to przeciwlotnicze, a ppance – to przeciwpancerne – ale w cytaty nie ingeruję).
Piłsudski skupiał się głównie na sprawach kadrowych oraz reorganizacji naczelnych władz wojskowych. Doprowadził, do dwutorowości dowodzenia i zarządzania wojskiem. Dowodzeniem i szkoleniem zajmował się Generalny Inspektor Sił Zbrojnych i podlegli mu inspektorzy armii, którzy na wypadek wojny stawali się dowódcami armii, a GISZ – Naczelnym Wodzem. Drugi tor, to Ministerstwo Spraw Wojskowych, odpowiedzialne za budżet i administrowanie wojskiem. To dzięki Marszałkowi także, lekarze wojskowi i kapelani otrzymali etaty oficerskie.
Często krytykowano Piłsudskiego, że pozwolił na nadmierną rozbudowę kawalerii, która stanowiła 10% stanów w siłach lądowych. Jednak w warunkach polskich nie było to aż tak nieracjonalne rozwiązanie. Polska była mocno spóźniona pod względem motoryzacji. Na przykład w całym kraju było w 1939 r. tylko 7 tysięcy samochodów ciężarowych, gdy tymczasem w Niemczech było ich 383 tysiące, a w Imperium Brytyjskim ponad milion. Nie mieliśmy także wyszkolonych kierowców i mechaników. Dlatego koń stanowił stosunkowo prosty i tani środek do szybkiego transportu żołnierzy do rejonów zagrożonych Koń więc nie służył do walki, lecz do szybkiego przemieszczania wojska. W czasie kampanii wrześniowej kawaleria w zasadzie się sprawdziła, a jeżeli dochodziło już do szarży ułanów, to była ona wymuszona i często skuteczna. Przed samą wojną przystąpiono do modernizowania kawalerii, dwa pułki przesadzono na wozy bojowe, pułki kawalerii otrzymały po plutonie doskonałych 37 mm armat ppanc. (4 działa) na licencji Boforsa, a także w po szwadronie lekkich tankietek rozpoznawczych. Zresztą, w innych armiach podczas drugiej wojny też występowały brygady, a nawet dywizje kawalerii, także u Niemców. Koń był masowo używany do transportu wozów taborowych i nawet do trakcji artyleryjskiej. Tylko dwie armie podczas ostatniej wojny były całkowicie zmotoryzowane: amerykańska i brytyjska. W wojsku polskim w każdej dywizji piechoty było etatowo 7 tysięcy koni, do ciągnięcia taborów i dział. Niemieckie wojenne kroniki filmowe starały się nie filmować koni, ale nie zawsze się to im udawało, co można zobaczyć na filmach dokumentalnych. Wydawnictwa o organizacji armii niemieckiej zanotowały, że przez Wehrmacht podczas ostatniej wojny przewinęło się 5 milionów koni.
Zarzucano też Piłsudskiemu, że nakazał czynić przygotowania do wojny z ZSRR (Plan „W”). zapominając o zagrożeniu niemieckim, Ale w czasach rządów Marszałka, groźniejsza była Rosja, która rozbudowała przemysł ciężki i intensywnie się zbroiła. Traktaty zawierane z Rosją były mało wiarygodne (o czym się przekonano 17 września 1939 r.) Natomiast Niemcy ograniczone Traktatem Wersalskim, który zezwalał na utrzymywanie tylko 100-tysięcznej Reichswehry, bez ciężkiej broni, lotnictwa i marynarki, nie były wtedy groźne dla Polski. Po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r., Niemcy złagodziły kurs wobec Polski, zakończyły wojnę celną, zaprzestały ataków medialnych i zawarły z Polską układ o niestosowaniu siły w stosunkach wzajemnych (zwany paktem o nieagresji) Hitler chciał zabezpieczyć sobie tyły na wypadek wojny z „odwiecznym wrogiem” – Francją, z którą miał swoje stare porachunki z czasów Wielkiej Wojny. Dopiero po układzie monachijskim, w 1938 r. Polska zorientowała się skąd idzie zagrożenie i opracowano mocno spóźniony Plan „Z”.
Przełom w podejściu do unowocześnienia Wojska Polskiego nastąpił po przezwyciężeniu kryzysu gospodarczego i rozpoczęcia inwestycji w ramach budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP), z inicjatywy wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego. Wpływ na to miało także zaostrzenie sytuacji polityczno – militarnej w Europie.
W 1936 r. opracowano 6 – letni plan modernizacji wojska, oparty na krajowym przemyśle zbrojeniowym (brakowało dewiz), rozwijanym w COP, w dorzeczach rzek Wisły, Sanu i Dunajca. Powstały wtedy kluczowe inwestycje: elektrownia wodna w Rożnowie, huta Stalowa Wola, zakłady lotnicze Rzeszowie, zakłady opon w Dębicy, fabryka samolotów w Mielcu, karabiny maszynowe produkowano w Sanoku, a w Radomiu i Starachowicach powstała Państwowa Wytwórnia Uzbrojenia. Samochody ciężarowe produkowano w Lublinie, sprzęt łączności w Poniatowej, a proch w Pionkach. Ponadto zakupiono licencje Boforsa w Szwecji, na produkcje dział przeciwlotniczych i przeciwpancernych oraz amunicji do nich. Kilkaset tych doskonałych dział ppac. trafiło do wojska do 1939 r. Niestety, sporo tych armat musiano eksportować, bo potrzebowano dewiz. Powstawały też całkiem udane polskie konstrukcje, jak samoloty bombowe „Łoś” i „Karaś”, pistolet „Vis” czy ręczny karabin ppanc. Ur – 35. Jednak za mało było czasu i środków. Polacy ofiarnie organizowali zbiórki pieniężne na wojsko (FON), także i Francja udzieliła wreszcie kredytu, ale to nie wystarczyło. To wszystko przerastało możliwości młodego państwa, odrodzonego po 123 latach niewoli. Można także się zastanowić, czy Polska potrzebowała aż tak nowoczesnej (i drogiej) floty wojennej, skoro nie odegrała ona prawie żadnej roli w wojnie obronnej w 1939 r. i ocalała tylko dlatego, że przed wybuchem wojny odpłynęła do Wielkiej Brytanii. Chodziło chyba pewnie o to, żeby utrwalić w społeczeństwie świadomość związków Polski z morzem, o co zabiegał zawsze Piłsudski.
Oceniając działalność Marszałka Józefa Piłsudskiego na rzecz Polski i jej niepodległego bytu, nie można zapominać o jego zasługach dla Polski, szczególnie do 1922 r. Wielu jego oponentów i krytyków patrzy na Marszałka przez pryzmat zamachu na legalne władze Rzeczpospolitej, w 1926 r. Dla Piłsudskiego był to także osobisty dramat i nie zrobił tego dla osobistych korzyści. W Polsce rzeczywiście źle się działo i dlatego przewrót poparła znaczna część polskiego społeczeństwa, nawet komuniści(!). Marszałek był człowiekiem skromnym, nigdy nie pobierał pensji a gdy ze składek oficerskich zakupiono mu willę w Sulejówku, to nie chciał żadnego aktu własności na piśmie. Może dlatego Bolesław Bierut przekazał wspaniałomyślnie ten dom ambasadzie radzieckiej w Warszawie, bo nikt nie figurował jako właściciel.
W czasach rządów sanacji dochodziło do wielu nadużyć, ale Piłsudski nie za wszystko osobiście odpowiadał. Na pewno Bereza była ciemną plamą w historii sanacji. Ale zapamiętałem, jak prof. Marian M. Drozdowski powiedział, że na tle obozów jakie istniały wtedy u naszych sąsiadów: Niemiec hitlerowskich i ZSRR, Bereza „nie była jeszcze najgorsza.” Niestety, w tym czasie w wielu państwach europejskich łamano demokracje. Tak samo, nie powinno się wyłącznie winić Marszałka za zaniedbania w wojsku. W jego otoczeniu znajdowało się wielu wojskowych wysokiej rangi, jak chociażby gen. Tadeusz Kasprzycki, minister Spraw Wojskowych i to oni też są winni zaniedbań w armii. Rola elity wojskowej nie powinna się sprowadzać tylko do potakiwania i bezrefleksyjnego wykonywania poleceń. A tak często było. Marszałek doskonale rozumiał geopolitykę i to on wytyczał kierunki polskiej polityki zagranicznej. Ale Polska znajdująca się w środku Europy, między dwoma wrogimi i potężnymi sąsiadami nie miała dużego pola manewru. Mogła co najwyżej związać się i podporządkować jednemu z nich, ale tego zabronił Marszałek Piłsudski w swoim testamencie politycznym i tu miał rację.
Marek Skolimowski
Płk, absolwent Oficerskiej Szkoły Uzbrojenia w Olsztynie, Wydziału Historycznego Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. Uczestniczył w pokojowej misji ONZ na Wzgórzach Golan. Od 2000 r. pracował 14 lat w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Olsztynie
W odpowiedzi
Pan Marek Skolimowski skomentował mój artykuł oceniający skutki rządów sanacyjnych zatytułowany „Po maju...”. Czytając ten komentarz mam mieszane uczucia. Autor, niewątpliwie dobrze znający temat, zarzucił mi, że zbyt surowo i jednostronnie oceniłem wojskową działalność Józefa Piłsudskiego przyznając jednocześnie, że w wielu sprawach miałem sporo racji. Pan Skolimowski dość obszernie przywołał pominięte przeze mnie wcześniejsze zasługi Piłsudskiego. Przyznaję, że Marszałek miał wielkie zasługi wynikające z jego patriotyzmu, niezmordowanej energii i zdolności do kierowania ludźmi. Był typowym działaczem obdarzonym wielką intuicją polityczną i brakiem skrupułów. Był postacią nietuzinkową, ale…
Marszałek urodził się w 1867 r. Jego świat to szlacheckie dworki, rżenie koni powstańców styczniowych, wysłuchiwane wieczorami przy świetle świec i lampy naftowej opowieści tych co przeżyli. Wychował się w świecie bez elektryczności, bez radia, samochodu, czołgu czy samolotu. Był człowiekiem o mentalności Powstańca Styczniowego. Tak się złożyło, że za jego życia te wszystkie nowe wynalazki weszły w użycie. Wiedział o tym, ale ich znaczenia do końca nie rozumiał. Były czymś co psuło obraz jego świata, nie pasowało do niego. Był starym powstańcem, terrorystą spod Bezdan, rewolucjonistą i buntownikiem. Tacy ludzie potrafią podpalić świat, zburzyć mury więzienia by wyrwać się na wolność. Nie potrafią jednak budować nowego świata. To jest robota dla innych, dla ludzi o zupełnie innych przymiotach, innej perspektywie, innym widzeniu świata. Dlatego te same cechy, które umożliwiły mu osiąganie sukcesów w walce w niewoli i w czasie wojny jednocześnie stały się przyczyną fiaska jego rządów w czasie pokoju. W dodatku w jego cieniu wyrastały miernoty niezdolne do przeciwstawienia się, marni potakiwacze. I to było jego fiasko.
Nie winię Piłsudskiego za wrzesień 1939 r. Ta wojna nie byłą do wygrania nawet przez Napoleona. Ale można było, jak napisał bodajże gen. Jerzy Kirchmayer, wystawić lepszą drużynę na ten mecz i lepiej go rozegrać.
Pisząc swój tekst świadomie pominąłem wcześniejsze zasługi. Na ich opisanie zużyto morze atramentu. I nie byłoby w tym nic zdrożnego gdyby nie to, że wróciliśmy do kultu Marszałka zapominając o drugiej stronie medalu. Obawą napawa mnie fakt, że obecna ekipa rządząc w znacznym stopniu wzoruje się na sanacji. Została za to celnie nazwana przez Rafała Ziemkiewicza grupą rekonstrukcyjną sanacji. Historia się powtarza. Tak jak wtedy, w latach międzywojennych, tak i teraz do budowy nowej Polski potrzebni są nowi ludzie. Ci co wychowali się w niewoli nie przystają do nowych czasów. Piłsudski w pewnym momencie z bohatera zmienił się w hamulcowego przemian. Podobnie jest i teraz, dawni działacze opozycji antykomunistycznej ciągle walczą z nieboszczką komuną. A przed Polską, tak jak wtedy, stanęły nowe wyzwania wymagające nowych ludzi.
Adam Kowalczyk
"Nigdy nie krył kim był, jestem ciepłym, uczciwym człowiekiem".
https://www.youtube.com/watch?v=NQRFsIessXE&t=354s
Niestety ale pan Adamowicz jest mało wiarygodny. Opowiada jak to broni pracowników szczególnie administracji bo oni nie mają możliwo...
Mało j...