Muszę naprawić swoje przeoczenie i pogratulować kolejnego awansu działaczowi partyjnemu młodego pokolenia Łukaszowi Łukaszewskiemu, szefowi klubu radnych PO w olsztyńskiej radzie miasta. Dopiero dzięki czytelnikowi, który wkleił na forum naszego portalu link do strony Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Marszałkowskiego dowiedziałem się, że Łukaszewski w styczniu awansował ze stołka zastępcy dyrektora departamentu kultury i edukacji na stanowisko dyrektora departamentu… zdrowia.
„Co ciekawe, nie musiał on nawet brać udziału w procedurach konkursowych – podała Wyborcza Olsztyn” cytując odpowiedź zespołu prasowego urzędu marszałkowskiego:
„Informujemy, że nowy dyrektor departamentu zdrowia, spełniając wymogi określone w ustawie z dnia 21 listopada 2008 roku o pracownikach samorządowych oraz Rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 25 października 2021 roku w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych, został przeniesiony z dniem 1 stycznia 2022 roku na wolne kierownicze stanowisko urzędnicze w drodze awansu wewnętrznego - wyjaśnia zespół prasowy urzędu marszałkowskiego”.
Łukaszewski do niedawna był zastępcą dyrektora departamentu kultury i edukacji. Wcześniej to miejsce dla niego zwolnił kolega partyjny, przewodniczący Rady Miasta Olsztyna z PO Robert Szewczyk, który też doświadczył mechanizmu „awansu wewnętrznego” i awansował na stanowisko dyrektora departamentu koordynacji promocji w urzędzie marszałkowskim.
Nie wiem, jakie ma wykształcenie Robert Szewczyk, nie podaje tego na swoim profilu na FB ale ważniejsze od wykształcenia była protekcja ówczesnego rektora UWM i senatora PO Ryszarda Góreckiego. Natomiast Łukaszewski, na swoim profilu podaje, że jest absolwentem Wydziału Prawo i Administracja UWM, a także szeregu studiów podyplomowych: „zarządzanie instytucjami kultury” na: Akademia Nauk Stosowanych Wincentego Pola w Lublinie, „Zarządzanie/Logistyka” na: Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, „Master of Business of Administration - M.B.A” na: Akademia Nauk Stosowanych Wincentego Pola w Lublinie, Organizacja i zarządzanie w oświacie” na: Instytut Studiów Podyplomowych, „Zarządzanie w Służbie Zdrowia” na: Instytut Studiów Podyplomowych, . Uczył się w Szkoła Liderów. Zaczynał karierę polityczną od młodzieżówki Unii Demokratycznej. Jego pierwsza praca to asystent europarlamentarzystki Barbary Kudryckiej w Brukseli.
Łukaszewski i Szewczyk to tylko symbole awansów młodzieżowych działaczy partyjnych w partiokracjach, a w takim ustroju żyjemy w Polsce. Obok nich możemy wymienić z partii Porozumienie Gowina Marcina Czyża, który najpierw został wiceprezesem Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, a następnie wiceprezesem PARP, Piotra Duliszewskiego, który został komendantem Warmińsko-Mazurskiego Hufca OHP, czy przewodniczącego Forum Młodych PiS w Olsztynie Mateusza Szkaradzińskiego, który „wygrał konkurs” na stanowisko Dyrektora Oddziału Warmińsko-Mazurskiego Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych z siedzibą w Olsztynie (studiował „Politologię” i „National security” na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, jego jedyne doświadczenie zawodowe to stanowisko pełnomocnika wojewody warmińsko-mazurskiego).
Marcin Kuchciński pierwszą pracę zaczynał w spółce ojca, ale spółka upadła i pana Marcina pod swoje opiekuńcze skrzydła wzięła partia (PO). Najpierw był jednym z dyrektorów WM Specjalnej Strefy Ekonomicznej i olsztyńskim radnym. Jednak wyszło na jaw, że złożył nieprawdziwe oświadczenie, jako kandydat na olsztyńskiego radnego, co do swojego miejsca zamieszkania. Gdy potwierdził to sąd, partia ewakuowała go na wicemarszałka województwa. Jest szefem PO w Olsztynie.
Ich koleżanka Beata Bublewicz, gdy nie wyszło jej w biznesie, zapisała się do właściwej partii i gdy wyborcy jej nie docenili i nie wybrali ponownie do sejmu, partia zadbała o jej miękkie lądowanie. W Urzędzie Msrszałkowskim podzielono departament sportu i turystyki na dwa odrębne departamenty, jeden z nich dostała Beata Bublewicz.
Oczywiście ta lista jest niepełna. Liczę na pomoc Czytelników, którzy ją uzupełnią.
Zjawisko młodych ludzi, którzy ze swoim doświadczeniem i merytoryczną kompetencją nie zrobiliby kariery na wolnym rynku, nie mają żadnego pomysłu na życie, a chcą żyć w dobrobycie, nie wysilając się, więc zapisują się do partii, moje pokolenie poznało w PRL.
Tacy ludzie zaczynali karierę zapisując się najpierw do ZMS, a następnie do PZPR. Najbardziej mierni, za to najgorliwsi i najbardziej wierni swoim protektorom, wchodzili do zasobu kadrowego tzw. „nomenklatury partyjnej”. Od tego momentu wsiadali na karuzelę kadrową. Dzisiaj mogli być dyrektorem huty, a jutro filharmonii. Na każdym stanowisku się sprawdzali, na jakim obsadzała ich partia.
Ten mechanizm doboru kadr został w stanie nienaruszonym, przeniesiony do III RP i usankcjonowany Konstytucją RP z 1997 roku (tzw kwaśniewską, której 25-lecie niedawno hucznie obchodziła „totalna opozycja”), likwidując trójpodział władzy i wprowadzając system partiokracji. Chyba nie muszę udowadniać, jak ten system niszczy państwo.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość