Urzędnicy olsztyńskiego ratusza i pracownicy jednostek podległych miastu wyszli na ulicę. Od wielu miesięcy walczą o wyższe płace. Związkowcy olsztyńskiego ratusza wyszli na ulicę po kolejnych nieudanych rozmowach z prezydentem Olsztyna. Pracownicy domagają się godnej płacy. Zdecydowana większość zarabia od wielu lat niewiele ponad najniższą krajową.
Przed ratusz o godz. 15.30, a więc po pracy, wyszło około 200 osób (urzędnicy nie mogą prowadzić strajku w formie opuszczenia stanowisk pracy).
Mieszkańcy, którzy akurat w tym czasie wychodzili z ratusza, dołączali do związkowców. Wspólnie wołali: „Tramwajami się nie najemy! Żądamy godnej płacy”. Skandowali też: „Mamy dość”, „Prezydencie, chodź do nas”. Na transparentach mieli hasła: „Chcemy być wysłuchani, a nie ignorowani”, „Zarabiam mniej, niż myślisz”. Prezydent do protestujących nie wyszedł.
Krzysztof Tomasik, przewodniczący międzyzakładowego związku zawodowego pracowników MOPS i Zespołu Żłobków Miejskich, powiedział Gazecie Olsztyńskiej: — Kwestia podwyżek ciągle nie jest załatwiona — niektóre pensje ledwie przekraczają najniższą krajową, a te 300 zł brutto, które dostaliśmy, nie rekompensują podwyżek cen w sklepach. Chciałbym zapytać prezydenta, czy jak robi zakupy, zastanawia się, czy starczy mu do pierwszego. My za każdym razem musimy zadawać sobie to pytanie — mówił z goryczą.
Urzędnicy są gotowi pójść na kompromis i negocjować wysokość podwyżki. Kolejne spotkanie mediacyjne zaplanowano na 21 kwietnia.
Przypomnijmy, że w grudniu 2021 roku radni podnieśli sobie diety a prezydentowi i jego zastępcom pensję. Prezydentowi Piotrowi Grzymowiczowi uchwalili wynagrodzenie zasadnicze w "maksymalnej wysokości określonej dla prezydenta miasta do 300 tysięcy", czyli do kwoty brutto 20 041,5 zł. Pisaliśmy o tym TUTAJ
Skomentował to na swoim prywatnym koncie FB ostro dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury Mariusz Sieniewicz, który walczył o podwyżki dla swoich pracowników. Napisał:
"Nie może być tak, że pracownik MOK Olsztyn zapieprza po kilkanaście godzin na dobę za 2700, a za przysypianie na komisji radny bierze 3400. Dla niewtajemniczonych: w chwili, gdy wiemy, że finanse Olsztyna są w złym stanie, że na nic nie starcza pieniędzy, radni podnoszą sobie wysokość diet z 1800 zł na 3400, przewodniczący komisji wszelakich: z 2100 na 4500. To wzrosty gargantuiczne! (…). Dodatkowo: zdecydowania większość radnych to ludzie dobrze uposażeni, mający inne, podstawowe źródła dochodu. Wszak wynagrodzenie radnego nazywamy dietą, czyli rekompensatą za kilka dni w miesiącu poza głównym miejscem pracyieni w olsztyńskim ratuszu), zarobkach, które od lat stoją w miejscu, czyli topnieją z powodu inflacji".
(pw)
Skomentuj
Komentuj jako gość