Być może niektóre Państwo pamięta, że "Deb@ta" kilkukrotnie zżymała się na gnębiącą warmińską metropolię pustotę, miernotę i wtórnotę (nie jestem pewien, czy istnieje takie słowo).
Mnie osobiście szlag trafia na każdy kolejny z objawów bezrefleksyjnego kopiowania cudzych wzorów, zwłaszcza, że bardzo często pasują one do mojego miasta jak kieliszek schłodzonego wytrawnego do michy kołdunów ze skwarkami, zwłaszcza, kiedy owe wytarte do cna koncepty sprzedaje się nad Łyną jako ożywcze i oryginalne.
Tym razem mam na myśli kolorowe krowy, które rozmieszczono tu i ówdzie po Olsztynie, krowy sygnowane przez MOK, czyli naszego miejscowego rewolucjonistę. Rzecz w tym, że identyczne krowy pasły się w dumnej stolicy naszego dumnego kraju... 16 lat temu.
Oto jedna z krów wystawionych na ulicach Warszawy w 2005 roku w ramach CowParade
Tekst z wp.pl z 2005 roku pt. Kolorowe krowy paradują w Warszawie
Pamiętam to jako żywo, jestem bowiem wielbicielem pure nonsensu, lubię takie kawałki, wyglądało to fajno, ale to się może udać tylko raz. Za chwilę pan S...icz zaprezentuje się nam jako odkrywca grawitacji, wynalazca wozu bez konia albo pionier głębokiej orki. I bardzo każe nam się za to podziwiać.
"Wielobarwne figury dwóch krów i cielaka to projekt, który dyrektor MOK-u Mariusz Sieniewicz wymyślił wspólnie z Agnieszką Odrakiewicz, a wykonali go olsztyńscy artyści: Eda Yukov (Edyta Jurkowska) i Tomasz Witkowski" - poinformowała Wyborcza Olsztyn.
"Wymyślił"? Czy wziął kasę za ten "wymyślony wspólnie pomysł"? Czy nie mamy raczej tutaj do czynienia z plagiatem?
Kolega Melchiora
Zdjęcie czołówkowe: Mateusz Przyborowski/ ukiel.info
Skomentuj
Komentuj jako gość