„Pomnik wdzięczności. Mitologizacja pamięci”. Pod takim tytułem Instytut Północny im. W. Kętrzyńskiego otworzył 15 czerwca wystawę plenerową na placu X. Dunikowskiego w Olsztynie. Wystawa jest zaproszeniem do dyskusji nad kształtem stałej wystawy w tym miejscu, prezentującej wiedzę na temat zajęcia Warmii i Mazur przez Armię Czerwoną w 1945 roku.
Wystawa jest odpowiedzią na inicjatywę Stowarzyszenia „Święta Warmia”, stworzenia na placu, na którym obecnie mieści się parking, Muzeum Miejsca poświęconego genezie i historii powstania „Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej”, roli jaką pełnił w PRL, pokazaniu, jak wyglądało „wyzwolenie” czyli zdobycie Prus Wschodnich przez Armię Czerwoną oraz przypomnieniem miejsc Golgoty Narodu Polskiego, ofiary dwóch totalitaryzmów.
Z taką inicjatywą do władz Olsztyna wystąpiło Stowarzyszenie 2 lata temu. Prezydent Piotr Grzymowicz odpowiedział na nią pozytywnie i powołał Komitet, który ma doprowadzić do realizacji tego pomysłu. Do udziału w pracach Komitetu został też zaproszony Instytut Północny, w efekcie czego powstała prezentowana wystawa.
Wystawa składa się z dwóch części.
Pierwsza, przygotowana przez dra Waldemara Brendę ukazuje propagandowy mit „wyzwolenia” Prus Wschodnich przez Armię Czerwoną, a następnie budowanie kultu „wyzwolicieli” poprzez m.in. stawianie takich pomników, jak ten w centrum Olsztyna i tworzeniem panteonu lokalnych bohaterów, żołnierzy radzieckich, którzy okazali się bohaterami, li tylko na potrzeby propagandy. Ta część obrazuje, w jaki sposób ta narracja dotycząca zdobycia Prus Wschodnich przez Armię Czerwona była budowana, co było przekazywane społeczeństwu, i co do dzisiaj pokutuje w zbiorowej pamięci społecznej.
Druga część, autorstwa dra Tomasza Glinieckiego, demaskuje ten mit ukazując, jak naprawdę wyglądał pochód Armii Czerwonej przez Prusy Wschodnie, która w większości zajmowała miasta bez Wehrmachtu, tylko z ludnością cywilną, paląc je i grabiąc, a mieszkańców mordując i gwałcąc. Ta część ukazuje ogrom tych zniszczeń i skalę bestialstwa dokonującego się zimą 1945 roku.
Wystawa ma charakter multimedialny. Dzięki kodom QR można oglądać dokumentalne filmy i propagandowe kroniki filmowe z tego okresu. Z okazji wystawy Instytut Północny wydał też katalog.
Na wystawę wychowawca, nauczyciel historii z Zespołu Szkół Chemicznych i Ogólnokształcących w Olsztynie Sławomir Bojańczyk przyprowadził swoich uczniów. Przed jej otwarciem przeprowadziłem wśród nich błyskawiczną sondę, pytając, czy wiedzą, co to za pomnik?
Uczennica: Zapomniałam nazwy, nie kojarzę. Patrycja: Coś tam kiedyś słyszałam, ale zapomniałam; słyszałam, że nazywa się „szubienice”, ale dlaczego tak, szczerze, nie pamiętam, ale zaraz się wszystkiego dowiem. Mikołaj: Tak średnio wiem. Małgosia: Jeśli mam być szczera, to nie jestem do końca pewna, bo nie jestem tu zbyt często i się nie przyglądam. Wojtek: Nie mam pojęcia, kojarzy mi się z komunizmem, czołg T34 to chyba radziecki? Oliwia: Nie wiem, pamiętałam kiedyś, ale już teraz zapomniałam.
Jedynie Kuba coś wiedział: To jest Pomnik, jak to się mówi, Wdzięczności Armii Czerwonej. Został wybudowany niby ku chwale Armii Czerwonej, bo niby Armia Czerwona nas wyzwoliła , ale jak było, to wiadomo. Czy powinien ten pomnik tu stać? Nie bardzo mam wyrobione zdanie, z jednej strony to jest niby wychwalanie kogoś uznawanego za złego, ale z drugiej strony, to jednak zabytek, więc ciężko mi powiedzieć.
Zapytałem nauczyciela Sławomira Bojańczyka, czemu należy przypisać ignorancję uczniów. - Mamy bardzo mało lekcji w programie poświęconych historii regionu – tłumaczy. - Pomnik sam w sobie jest kontrowersyjny, a młodzież raczej polityką się nie interesuje.
Wystawę otworzył dyrektor Instytutu Północnego im. W. Kętrzyńskiego dr Jerzy Kiełbik, któremu towarzyszyli autorzy wystawy dr Waldemar Brenda i dr Tomasz Gliniecki. Głos zabrali też, wicewojewoda warmińsko-mazurski Sławomir Sadowski, przewodnicząca Klubu im. Lecha Kaczyńskiego prof. Małgorzata Suświłło oraz działacz PiS Antoni Górski, który prowadzi od kilku lat kampanię na rzecz usunięcia tego pomnika z przestrzeni publicznej.
Jego działania doprowadziły do ujawnienia, iż nie wiadomo, na czyj wniosek została zmieniona nazwa pomnika z „Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej” na „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej”. Nazwę pomnika zmieniono, natomiast nazwa Placu „Plac Armii Czerwonej” jeszcze istniała 2 tygodnie
Górski chciał dowieść, że wpisanie do rejestru zabytków obiektu, którego nazwa nie ma podstawy prawnej, unieważnia automatycznie ten wpis, dzięki czemu pomnik podlegałby ustawie dekomunizacyjnej i musiałby zostać usunięty. Jednak do rejestru wpisano obiekt budowlany i układ urbanistyczny (rzeźbę) i one są chronione prawem, a nie nazwa. Na tej podstawie sąd odrzucił jego wniosek. Nie powiodła się też jego próba pociągnięcia do odpowiedzialności karnej prezydenta Olsztyna za propagowanie symbolu komunizmu poprzez tolerowanie w przestrzeni publicznej pomnika zawierającego taki symbol w postaci sierpa i młota. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania.
Antoni Górski interweniował też wraz z posłem PiS Wojciechem Kossakowskim u wicepremiera, ministra kultury Piotra Glińskiego, składając petycję z podpisami miezkańców o wykreślenie pomnika z rejestru zabytków. Minister odpowiedział, iż taki wniosek musi złożyć właściciel nieruchomości, czyli prezydent miasta, a ten odmówił (ministerstwo chciało w zamian pokryć koszty przeniesienia pomnika).
Stowarzyszenie „Święta Warmia” widząc, że działania społeczników dążących do usunięcia pomnika, nie przynoszą efektu oraz bezradność władz państwowych, wyszło 2 lata temu z propozycją stworzenia Muzeum Miejsca na placu Dunikowskiego. Działacze Stowarzyszenia argumentowali, że tego wymaga polska racja stanu, zwłaszcza po akcji oddawania hołdu pod pomnikiem Armii Czerwonej przez przywiezioną z Rosji grupę „junaków Putina” z paramilitarnej organizacji. Jednak mija rok za rokiem i nic się nie zmienia...
Dlatego skorzystałem z tego, że na wystawą przybył, jako jedyny przedstawiciel władz miasta, przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Inwestycji Rady Miasta Olsztyna Łukasz Łukaszewski i zapytałem, czy zdaniem władz Olsztyna, taka wystawa powinna być tutaj na stałe?
Łukasz Łukaszewski: - Taka informacja powinna w tym miejscu funkcjonować. Jest plan uczynienia tego placu bardziej zielonym, przyjaznym dla mieszkańców, ze stałą multimedialną wystawą, bo tego tutaj brakuje, pokazania przeszłości, z czego wynika ten pomnik, kto go wykonał i na czyją cześć, żeby każdy mieszkaniec Olsztyna i przyjezdny poznał historię tego miejsca.
- Ale dlaczego ten projekt rewitalizacji placu, który powstał 10 lat temu, do tej pory nie został zrealizowany?
Łukasz Łukaszewski: - Problemem jest brak środków. Mamy problem z utrzymaniem jednostek oświatowych z powodu bardzo wysokich kosztów. Chcielibyśmy, żeby w realizacji tego projektu ktoś wsparł miasto. Skoro IPN-owi, panu wojewodzie zależy, żeby obecny stan placu się zmienił i udzieli wsparcia, to my chętnie przystąpimy do zmiany zagospodarowania tego terenu, bo koszt tego to są miliony złotych.
Po otwarciu wystawy Instytut Północny w swojej siedzibie przy ul. Partyzantów zorganizował sesję naukową, na której wystąpili autorzy wystawy dr Waldemar Brenda i dr Tomasz Gliniecki, przedstawiając jej założenia.
„Nie zastępujcie mitologizacji komunistycznej inna mitologizacją”:
W dyskusji głos zabrał m.in. historyk Robert Traba, profesor Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, w latach 2006–2018 dyrektor Centrum Badań Historycznych w Berlinie.
Robert Traba: Ten plac, to jedno z najlepszych miejsc w Polsce do opowiedzenia historii, tylko pytanie co powinniśmy opowiedzieć w tym miejscu, a propos opowieści o zbrodniach sowieckich? Czy w tym czasie można było inaczej? Znam dwa projekty na niemieckich uniwersytetach, które pokazują gwałty dokonywane przez żołnierzy armii amerykańskiej w Niemczech. Reakcje na wojnę są uniwersalne, kwestia skali i formy upamiętnienia, to nie jest nic szczególnego. Tu jeszcze dodatkowy czynnik działał. W czasie I wojny światowej hasłem trwogi, takim jak „Hannibal ante portas”, było „Kozaken kommen”.
- Mówię o tym nie po to, żeby wybielać, tylko że ten strach przed wschodnim barbarzyńcą, w tym wypadku utożsamiany z Kozakami, był bardzo mocno zakorzeniony w świadomości wschodniopruskiej. W sprawozdaniach Jakuba Prawina jest dużo informacji jak Sowieci bronią ludność przed polskimi bandami. Ten wątek udziału polskich band, nie mówię tutaj o zwykłych szabrownikach, tylko o naszych bandach, z tym się w ogóle nie uporaliśmy. Reżyser Wojciech Smarzowski pokazał (w filmie „Róża” – przypis A.Socha), to w skali takiej masowej, jako artysta.
- Mam wrażenie koledzy, że wystawa jest pod tezę. Mitologizację komunistyczną zastąpimy inną formą mitologizacji. Dlaczego nie ma na wystawie jednej planszy z takimi nazwami, mówię o styczniu 1945 roku, jak Hohenstein? W obozie w Stutthofie, jak pewnie państwo wiedzą, zginęło ponad 60 tys. Ludzi. W stalagu Hohenstein (na terenie miejscowości Królikowo pod Olsztynkiem – przypis A.Socha) zginęło ponad 50 tys. ludzi. Ja dowiedziałem się o tym pierwszy raz z tekstu dziennikarki Zofii Dudzińskiej, a najwięcej dowiedziałem się o tym od pana w Paryżu, który pokazał mi archiwum zdjęć ze stalagu, stosy trupów sowieckich żołnierzy, którzy zmarli na choroby i z głodu. Jego teza była taka, my Francuzi bardziej, wy Polacy mniej, ale byliśmy jakoś chronieni, Sowietów w stalagu nic nie chroniło. Dlaczego takiej tablicy na tej wystawie nie ma? Na trasie Olsztyn - Ostróda, w miejscowości Małe Zawady, podczas marszu śmierci jeńców z obozu Soldau 21 stycznia 1945 roku rozstrzelano ponad 100 osób, na dzień przed zajęciem Olsztyna przez Sowietów. Armia Czerwona uwolniła 230 tysięcy robotników przymusowych, chociaż uwolnione kobiety też padały ofiarą gwałtów. Takiej tablicy na wystawie nie ma.
- Waldemar Brenda powiedział, że w Prusach Wschodnich nastąpiło zderzenie dwóch totalitaryzmów, to fajna teza propagandowa. Mamy styczeń 1945 roku, istnieje porozumienie, ci totalitarni Sowieci są częścią alianckiej koalicji antyhitlerowskiej. To nie jest taran, który idzie własną drogą i niszczy wszystko, tylko to jest część koalicji. Mamy styczeń, a Jałta następuje w lutym i ta machina w styczniu niszczy Allenstein i kolejne miasta w Prusach Wschodnich. Jest to wszystko strasznie paskudne, oczywiście, ale nie zapominajmy o kontekście czasu, nie jest tak, że wszystko jest czarno-białe.
- Powiem jeszcze coś prowokacyjnego. Mija 20 lat od czasu, kiedy na scenie dialogu polsko-niemieckiego zadebiutowała pewna pani, Erica Steinbach. Przypomnijcie sobie formułę narracji o wojnie pani Steinbach, w narracji wypędzonych ta wojna zaczyna się w 1944 i 45 roku. Nie wpadajmy w pułapkę, chcąc coś zmienić, kolejnej mitologizacji.
- Ja mam taką tezę. Nie można wystawiać częściowych rachunków. Sowietów trzeba ocenić, w kontekście czasów, w których to się działo. Surowo ocenić za zbrodnie, gwałty i wszystkiego czego dokonali, ale rachunek za te zbrodnie i gwałty nie zaczyna się w 1944 i 45 roku. My, z polskiej perspektywy, w polskim interesie, ale w obiektywności narracji historycznej, nasz rachunek wojny, czy jesteśmy na Warmii i Mazurach, w Łodzi, czy Szczecinie, zaczyna się 1 września 1939 roku i od wtedy wystawmy rachunek "winien – ma".
- Taką fajną zbudowaliśmy konstrukcję dwóch totalitaryzmów, które się wspierały, potem zwalczały, a my byliśmy ich ofiarą, a ja uważam, że historia jest bardziej skomplikowana, ale nie chcę w to wnikać, należałoby zrobić na ten temat osobną konferencję. Rachunek „winien - ma” nie zaczyna się w 1945 roku, to jest moja teza. A wy panowie zaczynając tak, wpadacie naprawdę w niebezpieczne zbieżności z opowieścią sprzed 20 lat, dość skrajnych środowisk wypędzonych. Za 2 dni będzie otwarte Muzeum Wypędzonych w centrum Berlina, niedaleko ruin dworca Anhalter Bahnhof,
Dr Jerzy Kiełbik w odpowiedzi prof. Trabie przypomniał, że wystawa ma charakter czasowy i dotyczy momentu budowy pomnika, w którym skupia się wiele symboli. Dla Dunikowskiego to też było wyzwolenie, jako więżnia obozu Auschwitz, pomnik powstał z granitu mauzoleum Hindenburga, co tworzy dodatkową symbolikę i kolejny kontekst. Wystawa plenerowa obejmująca wszystkie konteksty musiałaby być zdecydowanie większa. - My tą wystawą otwieramy dyskusję na temat pomnika Dunikowskiego, jak ma wyglądać to miejsce? - poinformował dyrektor Kiełbik.
Adam Socha
KOMENTARZ
Wystawa, to bardzo dobra inicjatywa Instytutu Północnego, która może stać się impulsem do rozstrzygnięcia, co z tym miejscem nakazuje uczynić polska racja stanu? Po tym, jak wyczerpały się akcje i happeningi (m.in. pomalowanie na czerwono sierpa i młota na pomniku, dłoni czerwonoamisty-gwałciciela, czy wywieszenie banera między pylonami z napisem "Pomnik wdzięczności za zniewolenie" i zdjęciem czerwonoarmisty gwałcącego kobietę, wykonawcy tych akcji Wojciech Kozioł i Władysław Kałudziński stawali za nie przed sądem), zapadła długa cisza.
Dlatego rozczarowało mnie zdawkowe wystąpienie wicewojewody Sławomira Sadowskiego (z zawodu nauczyciela historii), gdyż sądziłem, że zajmie jakieś stanowisko w imieniu rządu w sprawie pomnika. Przypomnę, że to już jedyny w Polsce komunistyczny pomnik sławiący Armię Czerwoną.
Widać, że prezydent miasta Piotr Grzymowicz nie zrealizuje rewitalizacji placu i nie stworzy Muzeum Miejsca, zasłaniając się brakiem środków. Skoro minister kultury nie zamierza wykreślić pomnika z rejestru zabytków, to może chociaż zaproponuje prezydentowi sfinansowanie Muzeum Miejsca, według projektu wyłonionego w ogólnopolskim konkursie?
Adam Socha
PS. Informację o wystawie zamieściły także, Radio Olsztyn i TVP Olsztyn, pozostałe olsztyńskie media, w tym Wyborcza i Gazeta Olsztyńska ją przemilczały.
Zdjęcie czołówkowe, P.Getka/Radio Olsztyn, pozostałe Adam Socha
Na ten temat czytaj też: 30 lat z "Pomnikiem Wdzięczności Armii Czerwonej"
Skomentuj
Komentuj jako gość