Po „dziwnych” odpowiedziach prof. Wojciecha Maksymowicza na moje pytania dotyczące eksperymentów z użyciem martwych płodów, na które w trzeciej osobie profesor odpowiedział, że „nie pobierał komórek” (pisałem o tym TUTAJ), wysłałem jeszcze raz te pytania, ale tym razem do Rektora UWM. Poniżej moje pytania i odpowiedzi.
Uzyskane odpowiedzi, rodzą kolejne pytania. Kluczowe dotyczy stwierdzenia, że „płody były martwe”, natomiast pobrane „komórki były żywe”. Pytałem wielu lekarzy naukowców ze specjalizacją neurochirurgia i ginekologia, czy istnieje możliwość pobrania żywych tkanek z martwych płodów, odpowiedzieli kategorycznie, że NIE. Byłoby to równoznaczne z cudem wskrzeszenia, których dokonywał Jezus.
Na czym polegał ten „cud” wyjaśnił mi dr hab. ginekologii (spoza woj. warmińsko-mazurskiego):
- Żeby pobrać żywe tkanki, płód musiał być żywy – odpowiedział mi - Natomiast płód poroniony traktowany jest jako martwy. Np. na wypisie piszemy: SMNd 300g - syn martwy niedonoszony.
To dlatego prof. Maksymowicz mógł oświadczyć:
"Oświadczam, że nigdy ja, ani mój zespół nie prowadził eksperymentów na płodach, ani nie prowadził badań na żywych płodach ludzkich, ani na zwłokach płodów pochodzących z aborcji” - oświadczył poseł.
Skoro tkanki pobrano, a nie hodowano z nich linii komórkowych i nie wszczepiono ich do mózgu osób w komie, czy chorych na SLA, to co się z nimi stało?
Może zrobiono tak, jak powiedział prof. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego dla „Rzeczpospolitej (TUTAJ). Prof. Dzięciątkowski mówi o pobieraniu tkanek od płodów abortowanych, ale ciąg dalszy działań powinien być taki sam, niezależnie, czy tkanki pobieramy z płodów poronionych w sposób samoistny, czy abortowanych:
„W sterylnych, jałowych warunkach, już po terminacji ciąży (po aborcji – przypis A.Socha), jak najszybciej pobiera się fragmenty konkretnych tkanek, rozprasza się komórki z tkanek na zawiesinę pojedynczych komórek za pomocą stosownych enzymów i w warunkach laboratoryjnych rozpoczyna się ich namnażanie. Można je zamrozić w oparach ciekłego azotu i w takich warunkach mogą pozostawać praktycznie w nieskończoność. Naukowcy pozyskują je, oczywiście odpłatnie, ze specjalnych banków tkanek, a następnie prowadzą badania w warunkach in vitro”.
Prof. Dzieciątkowski dodał jeszcze jedną bardzo istotną uwagę:
„zanim jakaś cząsteczka przejdzie do etapu badań klinicznych, testów na ludziach, i nawet będzie badana na zwierzętach, musi przejść etap badań przedklinicznych na hodowlach komórkowych czy zwyczajnie nie jest toksyczna dla linii komórkowych”.
Na pozostałe pytania mam otrzymać odpowiedzi do dnia 14 czerwca 2021 r. Po przytocznych odpowiedziach Rektora prof. Jerzego Przyborowskiego musiałbym zadawać kolejne pytania, np. czy zgon płodu nastąpił jeszcze w łoni matki, czy pozamacicznie? Jednak taka zabawa w "ciuciubabkę" nie ma sensu. Dlatego wystąpiłem, w trybie dostępu do informacji publicznej o całą dokumentację Komisji Bioetycznej UWM dotyczącą tego eksperymentu, by z pomocą moich ekspertów-lekarzy ustalić prawdę na ten temat.
Odpowiadam na wpis pod tekstem, który porównuje pobranie komórek z płodu do pobrania narządów do przeszczepu. Takim samym porównaniem w wywiadach posługiwał się prof. Wojciech Maksymowicz. Każdy lekarz wie, że to analogia nieuprawniona. Po stwierdzeniu śmierci pnia mózgu, nadal utrzymywane jest krążenie w organiźmie, dlatego możemy pobrać narządy do przeszczepu, np. na pobranie serca mamy 15 minut, na nerki i wątrobę mamy więcej czasu, skórę możemy pobrać do 24 godzin. Toteż, żeby z płodu pobrać żywe komórki też musielibyśmy podtrzymać krążenie, ale wówczas płód nie byłby martwy, a pozwolenie Komisji Bioetycznej dotyczyło płodu martwego.
Nie bardzo wierzę, że dowiemy się prawdy, czy to od prokuratury, czy ministra zdrowia, gdyż sprawa ta stała się zakładnikiem polityki.
Wskazuje na to np. odebranie postępowania Prokuraturze Okręgowej w Łodzi i przekazanie jej 30 sierpnia 2020 roku do Prokuratury Regionalnej w Łodzi, mimo że prokuratur prowadzący to postępowanie bardzo szybko robił postępy w śledztwie i był bardzo zaangażowany (czekam na odpowiedż Prokuratury Generalnej, z jakiego powodu przeniesiono to śledztwo?). Z moich informacji wynika, że po przekazaniu śledztwa do Prokuratury Regionalnej, nagle ono wyhamowało.
Przypomnę, że ten szczebel prokuratury powołał minister Zbigniew Ziobro i ich szefami uczynił podporządkowanych sobie prokuratorów. Nie tylko moim zdaniem śledztwo to stało się zakładnikiem zachowania partii Jarosława Gowina, który już wydał świadectwo moralności i uczciwości prof. Maksymowiczowi, mówiąc na konwencji partii Porozumienie, że to "kryształowy człowiek". Póki jego posłowie wraz z nim będą w głosowaniach popierać projekty rządu, póty śledztwo będzie w stanie hibernacji.
Dlatego tak ważna jest tutaj rola mediów, ale rządowe nabrały wody w usta (vide wstrzymany, gotowy materiał przez szefów Wiadomości TVP1), a media związane z opozycją bronią prof. Maksymowicza, licząc że nadal będzie atakował rząd PiS.
Cóż, ja będę nadal drążył sprawę, aż do jej całkowitego wyjaśnienia, licząc na pomoc uczciwych lekarzy-naukowców i pracowników UWM, którym też zależy na prawdzie.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość