Na pierwszym spotkaniu osób zainteresowanych referendum w sprawie odwołania prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza z udziałem Czesława Jerzego Małkowskiego (2 stycznia) w sali Rady Miasta Olsztyna, głos zabrała Jolanta Jastrzębska, prowadząca Niepubliczne Przedszkole „Szesnastka” im. Ireny Kwintowej przy ul. Zamenhofa 20.
W pełnym emocji wystąpieniu powiedziała, że prezydent Grzymowicz chce ją wyrzucić z tego przedszkola, bo była „człowiekiem pana prezydenta” (Małkowskiego – przypis mój), który namówił ją w 2007 roku, by przekształciła przedszkole miejskie w niepubliczne.
Twierdziła, że od czasu powrotu Piotra Grzymowicza do ratusza jest „cięta”. Prezydent nie pozwolił jej rozbudować przedszkola, „bo nie ci projektowali, co powinni”. W grudniu 2017 roku złożyła sprawę do sądu z powodu zaniżanej dotacji i wygrała. Od tego czasu jest nękana kontrolami. Przechodzi koszmar. Przetrwała dzięki synowi, który jest jej pełnomocnikiem.
- Nie dam się wyrzucić z przedszkola, bo to nie jest przedszkole pana prezydenta Grzymowicza. Ja je prowadzę ponad 30 lat i wydaje mi się, że bardzo dobrze je prowadzę - zakończyła.
Kilku dni później, 7 stycznia, osoby zaangażowane w referendum spotkały się ponownie w restauracji chińskiej przy Dąbrowszczaków. W pewnym momencie prowadzący to spotkanie Czesław Jerzy Małkowski zaprezentował pełnomocnika: „- Pełnomocnikiem tej całej akcji referendalnej będzie Piotrek, który ma opanowane wszystkie przepisy. Poza tym jego młodość emanuje na to miasto, które trzeba odnowić, bo zestarzało się, zgnuśniało, zrobiło się wiochą...”
Głos zabrał pełnomocnik Piotr, młody mężczyzna, sympatycznie uśmiechnięty. Jego wystąpienie świadczyło o znakomitym przygotowaniu do referendum. Przedstawił na planszach plan działania.
- Wiecie państwo, co jest największym absurdem? - zapytał. - Pozwoliłem sobie przeczytać wypowiedzi z kampanii prezydenckiej pana Grzymowicza. W 2018 roku mówi, że jego priorytetem będzie kultura i ludzie. A wiecie, jak odgrodził się murem strażników miejskich od rodziców dzieci ze żłobków? My wszyscy jesteśmy tutaj po to, żeby pokazać, że miasto to my, mieszkańcy. Bo siła jest w mieszkańcach. Wierzę, że nam się to uda, że ta mała śnieżynka, bo dosłownie kilka dni temu się skrzyknęliśmy, ma szanse przerodzić się w kulę śnieżną…
- Potężną kulę, którą trzeba potoczyć… - wtrącił Małkowski.
- Wpływy do budżetu miasta wcale nie maleją – kontynuował pełnomocnik Piotr . - One rosną. Pierwszy raz w historii Olsztyna wpływy z podatku od nieruchomości mają przekroczyć 100 mln złotych. Słyszymy, że wpływy zmniejszyły się, bo zmniejszono podatki, ale z drugiej strony wszyscy zarabiają więcej, a więc wnoszą więcej do naszego wspólnego, olsztyńskiego budżetu.
WIDMO ZWROTU MILIONÓW ZANIŻONYCH DOTACJI
Dopiero po tym spotkaniu przyjaciel uświadomił mi, że pełnomocnik referendalny, to 35-letni Piotr Jastrzębski, syn dyrektorki przedszkola „Szesnastka”, student prawa. Zadzwoniłem do pani Jastrzębskiej prosząc o spotkanie oraz o wyrok w sprawie dotacji, o którym mówiła na spotkaniu 2 stycznia. Dostałem sygnaturę i po lekturze wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 30 sierpnia 2019 roku uświadomiłem sobie skalę problemu, przed którym stanął Olsztyn a wraz z nim 90% samorządów w Polsce. Sąd bowiem zasądził od gminy Olsztyn z tytułu zaniżonych dotacji na przedszkole niepubliczne „Szesnastka” za okres 2008 – 2015 astronomiczną kwotę ponad 2.600 tys. złotych (w tym 667 tys. zł odsetek i prawie 121 tys. zł kosztów sądowych).
Wszystkich przedszkoli w Olsztynie jest 88 na, w tym niepublicznych – 52. Do wszystkich typów przedszkoli uczęszcza 7402 dzieci, w tym do niepublicznych – 3 tys. dzieci. Stawka na 1 dziecko w 2010 roku wynosiła 614 zł (461 zł w niepublicznych, czyli 75%). W 2020 roku wynosi 1.062 zł (w niepublicznych 796 zł).
Jak przyznała rzecznik prasowa ratusza Marta Bartoszewicz, zwycięstwo „Szesnastki” ośmieliło właścicieli 9 innych przedszkoli, co może kosztować budżet miasta ok. 8 mln złotych plus odsetki. Średniomiesięczne zaniżenie stawki wynosiło 100-150 złotych. Jeśli wszystkie przedszkola niepubliczne poszłyby do sądu, skala roszczeń przekroczy 20 mln złotych! Dlatego prezydent Piotr Grzymowicz ostatnią nadzieję pokłada w złożonej kasacji do Sądu Najwyższego. Tak jak 350 innych samorządów pozwanych przez przedszkola niepubliczne z tego powodu.
Na wystąpienie Jolanty Jastrzębskiej z 2 stycznia a także na upublicznienie przez PAP wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku zareagował prezydent Piotr Grzymowicz zwołując 21 stycznia konferencję prasową. Co prawda nie podał nazwy placówki, której wyrok dotyczy, ale dla dziennikarzy było jasne, że chodzi o „Szesnastkę”.
Prezydent przekonywał dziennikarzy, że gmina naliczała dotacje zgodnie z posiadanymi opiniami i wykładniami regionalnych izb obrachunkowych oraz ministerstwa finansów i edukacji narodowej, a niekorzystne wyroki wynikają z nieznajomości przez sędziów zasad gospodarki finansami samorządów i być może z celowo nieprecyzyjnie napisanych przepisów ustawy o finansowaniu oświaty, żeby teraz na tym mogły zarabiać krocie kancelarie adwokackie. Prezydent liczy, że wygra kasację przed Sądem Najwyższym i wypłacone „Szesnastce” 2,6 mln zł wrócą do kasy miasta.
Prezydent Grzymowicz poinformował dziennikarzy, że w czasach, gdy prezydentem był Czesław Jerzy Małkowski, z sześcioma niepublicznymi przedszkolami zostały podpisane dziesięcioletnie umowy dzierżawy miejskich budynków zwalniając je na ten okres z czynszu. Prezydent Grzymowicz wyliczył, iż dzięki temu każde z tych przedszkoli zaoszczędziło 600 tys. złotych.
(Jolanta Jastrzębska miała przedstawić prezydentowi wyliczenie, że na remonty, podniesienie standardu obiektu, stworzenie placu zabaw, w latach 2007-16 zainwestowała 400 tys. złotych).
Kiedy dobiegły kresu te 10-letnie umowy, w nowych już nie było zwolnienia z czynszu – kontynuował prezydent Grzymowicz. - Wówczas trzy placówki (w tym „Szesnastka”), umów nie zaakceptowały. Obecnie tylko „Szesnastka” (od 2018 roku) nie ma umowy podpisanej i korzysta z miejskiego budynku bezumownie, i nie chce wydać budynku. W związku z tym miasto wystąpiło do sądu o zwrot przedszkola.
Prezydent poinformował też, iż miasto zamierza sprzedać budynki tym osobom prowadzącym przedszkola niepubliczne, które podpisały nowe umowy na dzierżawę. W tym celu zgłosi radzie miasta projekt uchwały, w sprawie zmiany miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego poprzez wpisanie dla działek, na których stoją te przedszkola, funkcji oświatowej. Po to, żeby po ich sprzedaży, nadal w tych obiektach funkcjonowały przedszkola.
(Rada przyjęła tę uchwałę. Przeciwko protestował radny Małkowski. Twierdził, że prezydentowi chodzi o to, by zastraszyć prowadzących przedszkola niepubliczne przed składaniem pozwów do sądu o zwrot zaniżonych dotacji. Kto taki pozew złoży zostanie wyeliminowany z możliwości nabycia nieruchomości na własność. Te przedszkola, które złożyły już pozew, mają kontrolę za kontrolą).
Prezydent Grzymowicz skarżył się też, że prowadzący „Szesnastkę” nie chcą poddać się kontroli w zakresie rozliczania dotacji ze środków budżetowych.
Te zarzuty powtórzył prezydent Grzymowicz na sesji Rady Miasta Olsztyna 29 stycznia, która przyjęła uchwałę o zmianie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego dla działek przedszkolnych. Dodał jedną nową informację: audyt Izby Administracji Skarbowej wykazał w jednym z przedszkoli niepublicznych w Olsztynie zarobki dyrektora 242 tys. złotych netto (20 tys. zł miesięcznie netto) za rok 2015. Prezydent nie podał numeru przedszkola, ale każdy z obecnych domyślał się, że chodzi o „Szesnastkę”. Prezydent później, na spotkaniu ze mną potwierdził, iż podana kwota nie dotyczyła „Szesnastki”. Jolanta Jastrzębska zaprzeczyła, by pobierała wynagrodzenie w wysokości 20 tys. złotych. Twierdzi, że jej pensja była dużo niższa od tej kwoty.
Dodajmy, że ustawodawca dopiero od 1 stycznia 2018 wprowadził zasadę ustalania wysokości pensji dyrektorów przedszkoli: publicznego w wysokości 250% średniej pensji nauczyciela dyplomowanego (obecnie to 15.352 zł), niepublicznego, z dotacji – 150% średniej pensji nauczyciela dyplomowanego (9.200 zł), z tym że dyrektor przedszkola niepublicznego może tę kwotę powiększyć uznaniowo z dochodu pochodzącego z czesnego.
APEL JOLANTY JASTRZĘBSKIEJ DO PREZYDENTA
Następnego dnia, po sesji, Jolanta Jastrzębska zwołała w „Szesnastce” konferencję prasową z udziałem adwokat Beaty Patolety, która ją reprezentowała przed sądami w sprawie dotacji, przedstawicielek rodziców, nauczycieli oraz pań prowadzących przedszkola niepubliczne w różnych regionach Polski, które też walczą w sądach o odzyskanie zaniżonych dotacji.
„- Uznałam, że jest taka potrzeba, żeby zorganizować konferencję prasową, bo oszczerstwa, nieprawda, kłamstwa, które wypowiada pan prezydent pod adresem przedszkola „Szesnastka” nie przystoją urzędowi prezydenta i jego urzędnikom” - powiedziała Jolanta Jastrzębska otwierając konferencję.
Przedstawiła, punkt po punkcie, gdzie prezydent miał się minąć z prawdą.
Konferencję zakończyła apelem:
- „Apeluję do pana prezydenta, żeby dał mi wreszcie spokój, żebym mogła prowadzić przedszkole - przedszkole, które, jak stwierdziły kontrole, jak twierdzą pracownicy i rodzice - jest prowadzone na wysokim poziomie”.
Wobec rozbieżności w podawanych przez obie strony faktach postanowiłem sam je zweryfikować na podstawie przede wszystkim dokumentów. W tym celu przyjąłem zaproszenie prezydenta Olsztyna na spotkanie 6 lutego z jego udziałem oraz wiceprezydent Ewy Kaliszuk, dyrektorów wydziałów, oświaty - Anidy Kingi Samoraj oraz 2 kontrolerów z tego wydziału, geodezji - Sławomira Bernata i dyrektora Zakładu Lokali i Budynków Komunalnych Zbigniewa Karpowicza. Wraz z Bogdanem Bachmurą mogliśmy prawie 3 godziny zadawać pytania. Poprosiłem też o kopie dokumentów, które były cytowane i je otrzymałem.
Spotkanie w ratuszu, fot. A.Socha
Następnie, by skonfrontować te informacje spotkałem się następnego dnia z dyrektorką „Szesnastki” Jolantą Jastrzębską i jej pełnomocnikiem, synem Piotrem. Zacząłem od zwiedzenia całego przedszkola i rozmów z przedszkolakami, którzy właśnie spożywali obiad po leżakowaniu. Dzieci były zadowolone z przedszkola i posiłków. Zarówno budynek z zewnątrz i jego otoczenie oraz wewnątrz sprawia bardzo dobre wrażenie, jako estetyczny i zadbany. Przedszkole „Szesnastka” liczy 8 oddziałów na 210 dzieci i zatrudnia 40 osób.
Dowiedziałem się, że przedszkole realizuje autorski program „Każdy wie, że w Szesnastce się zdrowo i smacznie je”, dietetyk sporządza menu a dzieci są włączane w przygotowywanie posiłków. W 2018 roku „Szesnastka” z tego tytułu otrzymała Krajowy Certyfikat Przedszkole Promujące Zdrowie, nadany przez Ministra Edukacji Narodowej. Takich nowatorskich, autorskich projektów przedszkole realizuje dużo więcej. Szczególnie wyróżnia się w edukacji matematycznej i to w skali kraju. Z uznaniem o wysokim poziomie edukacyjnym „Szesnastki” mówiły mi nawet osoby kierujące innymi przedszkolami w Olsztynie. Świadczy o tym zresztą to, że już w lutym nabór jest zamknięty a na liście rezerwowej jest 40 nazwisk, mimo że w odległości 600 metrów od „Szesnastki” jest przedszkole Miejskie nr 1 przy ul. Tczewskiej.
Olsztyński ratusz nie kwestionuje wysokiego poziomu edukacyjnego „Szesnastki”. To jest jedyna rzecz poza sporem pomiędzy „Szesnastką” a prezydentem Olsztyna.
W „Szesnastce” rodzice płacą 360 zł czesnego plus 8 zł dziennej stawki za wyżywienie, a w przedszkolu miejskim – 1 zł za każdą godzinę ponad 5 godzin bezpłatnych czyli miesięcznie 75 złotych plus za wyżywienie i zajęcia dodatkowe. Jedynie na co usłyszałem skargę rodziców, to zbyt duża liczba dzieci w oddziale 28-29 (w przedszkolach miejskich jest do 25 dzieci w oddziale) oraz, że oprócz czesnego płacą jeszcze 100 złotych rocznie na pomoce. Pani dyrektor odpowiedziała mi, że mogłaby wprowadzić limit 15 dzieci w grupie, ale wówczas czesne musiałoby być kilkakrotnie większe. U niej grupą dzieci zajmuja się dwie nauczycielki, które zmieniają się po 5 godzinach i mają do pomocy panie.
JAK POWSTAŁY W OLSZTYNIE PRZEDSZKOLA NIEPUBLICZNE?
Pomysł na ich powołanie pojawił się w czasie prezydentury Janusza Cichonia (1998–2001). Policzono wówczas, że dzięki temu budżet miasta zaoszczędzi, bowiem przedszkolom niepublicznym płaci się 75% stawki wyliczonej na ucznia przedszkola miejskiego. Ponadto miastu odpadną koszty remontów tych obiektów.
Dyrektorzy wytypowanych przedszkoli byli propozycją ich samodzielnego prowadzenia przerażeni i stawiali opór. Wobec tego zastosowano „marchewkę” - zwolnienie na 10 lat z czynszu (poza obowiązkiem odprowadzania z tego tytułu 22% VATu), a „kijem” stała się groźba odebrania przedszkola w przypadku odmowy jego przejęcia. Ostatecznie zgodę wyraziło 6 dyrektorów. Część jeszcze za prezydentury Czesława Małkowskiego, a ostatnie dwie umowy, w tym z „Szesnastką” podpisywał (po aresztowaniu prezydenta Małkowskiego) p.o. prezydenta Tomasz Głażewski.
W 2011 roku prezydent Piotr Grzymowicz sporządził Aneks do 10-letniej umowy. Aneks zobowiązywał przedszkola do uzyskiwania akceptacji planowanych remontów, ich odbioru przez ratusz oraz przedstawiania za nie faktur. Tylko na tej podstawie mogły uzyskać zwolnienie z czynszu. Trzy przedszkola Aneks podpisały, 3 odmówiły, w tym „Szesnastka”. Nie rodziło to skutków dla pani Jastrzębskiej, gdyż jej 10-letnia umowa była nie do wzruszenia a ta kończyła się w 2018 roku.
Dyrektor Jastrzębska zakwestionowała Aneks, gdyż jej zdaniem zwrot nakładów na remonty był uznaniowy. Miało się to wyrazić w słowie „mogą” w zdaniu: „Na poczet czynszu mogą być zaliczone koszty poniesionych przez dzierżawcę nakładów na remont wydzierżawionego obiektu, o ile przed ich dokonaniem dzierżawca uzyskał pisemną zgodę wydzierżawiającego na zakres i wartość czynionych nakładów”.
DYREKTOR PROSI O WIECZYSTE UŻYTKOWANIE I SPRZEDAŻ BUDYNKU
Trzy miesiące przed ANEKSEM, 5 kwietnia 2011 roku do prezydenta Grzymowicza wpłynął wniosek Jolanty Jastrzębskiej „o oddanie nieruchomości gruntowej w użytkowanie wieczyste w drodze bezprzetargowej oraz sprzedaż znajdującego się na niej przedszkola”. Prosiła o rozłożenie ceny nieruchomości na 10 rocznych lat. Jej celem była dobudowa do przedszkola żłobka. Dyrektorka argumentowała, że w Olsztynie są tylko 4 żłobki miejskie na 340 miejsc.
Prezydent odmówił. Swoją odmowę tłumaczył na spotkaniu z nami w ratuszu 6 lutego tak: - „Właściciel „Alfy” też dostał działkę w użytkowanie wieczyste dzięki poprzedniemu prezydentowi, a w 2019 roku zmieniła się ustawa i nabył ją na własność za 25% wartości”.
Zapytałem Marię Cejmer, osobę z bogatym doświadczeniem zarówno jako menadżera znającego się na finansach (prowadziła w prywatnych spółkach wielkie inwestycje), jak i samorządowca (była wiceburmistrzem Pasymia), czy propozycja pani Jastrzębskiej była uczciwa?
- Była uczciwa! - stanowczo odpowiedziała pani Cejmer. - Prezydent nie ryzykował, że działka przejdzie na własność po zmianie prawa w 2019 roku – tłumaczy pani Cejmer. - Mógł, po pierwsze, skrócić okres spłaty, a po drugie, zastrzec w umowie, że w przypadku zmiany ustawy, pani Jastrzębska zobowiązuje się do wypłacenia pełnej należności. Takich aktywnych obywateli jak pani Jastrzębska, którzy chcą inwestować, prezydent powinien wspierać. Miasto potrzebują dobrych przedszkoli i żłobków, bo rozwija się dzięki rodzinom a obecnie Olsztyn się kurczy.
Na rok przed wygaśnięciem 10-letniej umowy dzierżawy, 29 sierpnia 2017 roku dyrektorka „Szesnastki” wystosowała kolejny wniosek do prezydenta „o przedłużenie umowy dzierżawy nieruchomości na kolejny 10-letni okres lub o możliwość jej sprzedaży z obowiązkiem prowadzenia w tym miejscu przedszkola”. Wyjaśniała, że chce podnosić standard usług i w związku z tym chce rozbudować budynek (m.in. o żłobek). Nie może inwestować, gdyż w maju 2018 roku wygasa jej 10-letnia umowa. Oferowała w zamian gminie utworzenie w przyszłym roku grupy „przedszkola za złotówkę” (dla dzieci skierowanych przez miasto, za które rodzice płaciliby tak jak w przedszkolu miejskim).
- Pani Jastrzębska nie miała projektu planowanej inwestycji, pokazała mi tylko kolorowy obrazek – tłumaczył nam prezydent Grzymowicz brak zgody, na spotkaniu w ratuszu 6 lutego. - Ponadto nie powołała oddziału dla dzieci „za złotówkę”.
Pani dyrektor okazała mi Koncepcję Architektoniczną sporządzoną przez pracownię Architektoniczną Marty Kozel z Sopotu rozbudowy budynku przedszkola o żłobek wraz z salą gimnastyczną i gabinetami wspomagania rozwoju dzieci.
- Oddziału „za złotówkę” nie powołałam, gdyż nie miałam wolnych miejsc a w tym czasie w Olsztynie były 94 wolne miejsca w przedszkolach miejskich – wyjaśnia pani Jastrzębska.
JOLANTA JASTRZĘBSKA POZYWA MIASTO OLSZTYN
W tymże 2017 roku, w grudniu do Sądu Okręgowego w Olsztynie wpłynął pozew dyrektor Jastrzębskiej o odszkodowanie za zaniżaną w latach 2008-2015 dotację na łączną kwotę 2 mln zł wraz z odsetkami. Jak udało mi się ustalić, właściciele przedszkoli niepublicznych w Olsztynie już wiele lat temu odkryli, że nie uzyskują dotacji w pełnej wysokości. Kwotę wydatków na przedszkola znali z BIP-u urzędu miasta, swoimi kanałami zdobyli liczbę uczniów, mimo że była to pilnie strzeżona tajemnica wydziału edukacji. Mając te dwie wielkości, wystarczyło podzielić kwotę przez liczbę uczniów i pomnożyć przez 75% . Wynik nie zgadzał się z kwotą otrzymywanej dotacji, zamiast 75% wychodziło np. 60% na ucznia. Doszli np. do tego, że remonty traktuje się jak inwestycje, a na to nie przysługuje dotacja, nie wlicza się kosztów dokształcania nauczycieli, środków płaconych na wydzielony rachunek przez rodziców np. na dodatkowe zajęcia czy wyżywienie. Niektórzy nawet napisali w tej sprawie zapytanie do prezydenta miasta, ale odpowiedź brzmiała: „dotacja jest naliczana prawidłowo”.
Nie zadowolili się tym i poszli do ówczesnego dyrektora wydziału edukacji Mariusza Badury, by ratusz oddał im kwotę, o którą zaniżono dotację. Dyrektor miał odesłać ich do sądu. Na ten krok jako pierwsza zdecydowała się Jolanta Jastrzębska. Skorzystała z usług kancelarii adwokat Beaty Patolety z Warszawy, która specjalizowała się w odzyskiwaniu zaniżonych kwot dotacji (w zamian za wynagrodzenie w wysokości 20% netto jej wartości).
Pani Jastrzębska w rozmowie ze mną twierdzi, że zanim poszła do sądu zwracała się do urzędników i do samego prezydenta z propozycja zawarcia ugody, żeby nie narażać miasta na odsetki i koszty sądowe. Prezydent Grzymowicz, ratuszowi urzędnicy i prawnicy byli jednak przekonani o swojej racji. W ręku mieli opinię RIO, odpowiedź Ministra Finansów na interpelacje posła Macieja Orzechowskiego z 2013 roku, w którym ministerstwo stwierdziło, że do obliczania dotacji „nie powinno się brać wydatków finansowanych z opłat rodziców dzieci uczęszczających do przedszkoli publicznych (w tym na wyżywienie)”. Tym bardziej, że od 1 września 2013 roku weszła w życie nowela ustawy o systemie oświaty, która w art. 90 sprecyzowała, iż do dotacji nie wliczamy dodatkowych pieniędzy wpłacanych przez rodziców np. za wyżywienie czy zajęcia dodatkowe.
Dlatego po przegranej w Sądzie Okręgowym w Olsztynie prezydent nie zamierzał się poddać. Zamówił ekspertyzę prawną u dr. Pawła Lenio z Uniwersytetu Wrocławskiego. Gdy ten utwierdził go w przekonaniu, że ma rację, złożył apelację. Jednak Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok I instancji.
Teraz całą nadzieję prezydent Grzymowicz pokłada w kasacji Sądu Najwyższego, który przyjął do rozpatrzenia wniosek gminy Wałbrzych. Również Olsztyn wystąpił o kasację. Prezydent powołuje się też na wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 28 sierpnia 2019 roku, który rozpatrywał odwołanie gminy Osiecznica. Jednak ten sąd także uznał, że przed 2013 rokiem, należało przy obliczaniu dotacji uwzględniać opłaty rodziców na wychowanie przedszkolne i wyżywienie.
Różnica między wyrokiem tego sądu a wcześniejszymi innych sądów polega na czym innym. Otóż apelacja wrocławska wyszła od definicji dotacji i stwierdziła, że mogą być one wykorzystane wyłącznie na pokrycie bieżących wydatków przedszkola i podlegają kontroli. Natomiast właściciel przedszkola w Osiecznicy uzyskując dotacje w latach 2008 oraz 2011-2016 nie sygnalizował jakichkolwiek braków. Toteż uzyskana kwota po latach nie mogłaby zostać użyta na pokrycie wydatków bieżących przedszkola a więc zgodnie z przeznaczeniem dotacji i tym samym stanowiłaby „wzbogacenie majątku” prowadzącego placówkę. Dlatego sąd oddalił znaczną część roszczeń.
Zainspirowany tym wyrokiem prezydent Grzymowicz nie przelał zasądzonej kwoty na prywatne konto Jolanty Jastrzębskiej a na konto dotacyjne i zapowiedział, że skontroluje wydanie każdej złotówki z kwoty przyznanej przez sąd.
Dyrektorka „Szesnastki” zapytana przez dziennikarzy na zwołanej przez siebie konferencji prasowej 30 stycznia, na co wyda wygraną kwotę wyjaśniła, że w zasądzonej kwocie zwrot środków na wyżywienie stanowi tylko 25% całej kwoty, dużo pieniędzy musiała wyłożyć z własnej kieszeni na podnoszenie kwalifikacji nauczycieli. Teraz za uzyskane z tego tytułu odszkodowanie zbuduje salę sensoryczną przy Parku Centralnym. Zdaniem prezydenta dyrektorka nie może na ten cel użyć wygranej kwoty, gdyż nie są to wydatki bieżące na utrzymanie przedszkole, a tylko na taki cel można użyć środki z dotacji. Zapewne więc otwiera się pole do kolejnego sporu sądowego.
Dyrektor Jolanta Jastrzębska, fot. A.Socha
NOWE UMOWY NAJMU I DZIERŻAWY
Cofnijmy się do wiosny 2018 roku, a więc kilka miesięcy przed wpłynięciem pozwu do sądu. W tym roku kończyły się umowy dla 4 przedszkoli niepublicznych. 30 kwietnia 2018 roku wygasała 10-letnia umowa najmu dla „Bajkowego domu” oraz „Szesnastki”, 31 sierpnia kończyła się kolejna 3-letnia umowa dla „Krasnala”, a 30 września dla „Dorotki”.
Prezydent Grzymowicz na spotkaniu z nami 6 lutego stwierdził, że przedszkolom tym zaproponował przedłużenie umowy tylko na rok, gdyż kończyła się jego kadencja i nie chciał nowemu prezydentowi wiązać rąk.
Jolanta Jastrzębska twierdzi, że roczna umowa dotyczyła tylko dwóch przedszkoli, „Dorotki” i jej. Potwierdzają to sprawozdania z sesji rady miasta.
Na sesji 28 marca 2018 roku radni jednomyślnie, bez dyskusji przyjęli projekt uchwały w sprawie wyrażenia zgody na zawarcie kolejnej umowy najmu budynku na okres 3 lat dla przedszkola „Bajkowy dom”.
Zupełnie inny przebieg miało głosowanie, miesiąc później 25 kwietnia, przedłużające umowę najmu dla „Szesnastki” o 1 rok (na tej sesji prezydent Piotr Grzymowicz był nieobecny). Projekt wywołał 2-godziną burzliwą dyskusję. Przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej, radny sprawozdawca Łukasz Łukaszewski poinformował radnych, że komisja pozytywnie i jednomyślnie zaopiniowała ten projekt. Natomiast przewodnicząca Komisji Edukacji Agnieszka Jabłońska zgłosiła jednomyślny wniosek tej komisji, by umowę zawarto na co najmniej 3 lata. Wiceprzewodniczący Rady Miasta Zbigniew Dąbkowski otworzył dyskusję.
Radna Ewa Piotrkowska (PiS): W ocenie społeczeństwa, to bardzo dobre przedszkole, wręcz wiodące. Dlatego 10 lat temu władze miasta wytypowało je do przekształcenia jako jedno z najlepszych w mieście. Dlaczego teraz proponuje się umowę tylko na rok?
Dyrektor ZLiBK Zbigniew Karpowicz: To propozycja Wydziału Edukacji.
Radna Piotrkowska: Na Komisji Edukacji dyr. Badura twierdził, że to propozycja dyr. Karpowicza. Ktoś tu kłamie?
Dyr. Wydz. Edukacji Mariusz Badura tłumaczy długo i zawile. Twierdzi, że umowa na rok to nie jest restrykcja wymierzona w „Szesnastkę”, ale z jego słów wynika, że ratusz chce to przedszkole odzyskać.
Krystyna Flis (klub Demokratyczny Olsztyn): Wczoraj na spotkaniu u prezydenta twierdził pan, że ukarano „Szesnastkę” za nieprzyjęcie dzieci „za złotówkę”. Pani dyrektor przedszkola nie mogła ich przyjąć, bo wszystkie miejsca miała zajęte. Umowa na rok uniemożliwia osobie prowadzącej realizację inwestycji. Przewodniczący Zbigniew Dąbkowski (klub prezydenta): Umowa na 1 rok wystarczy.
Joanna Misiewicz (PO): Na jaki okres dzierżawy składała wniosek pani prowadząca przedszkole? Czy składała wniosek o wykup, bo przy umowie na rok nie można inwestować. Żłobki i przedszkola prywatne odciążają budżet gminy, więc likwidacja „Szesnastki” nas obciąży.
Monika Rogińska-Stanulewicz (Demokratyczny Olsztyn): Żaden bank nie da kredytu na inwestycje przy umowie na rok. Na ile lat dostały umowę inne przedszkola niepubliczne?
Nelly Antosz (Demokratyczny Olsztyn): Termin umowy do 30 kwietnia jest śmieszny. Przecież przedszkole realizuje podstawę programową od 1 września do 31 sierpnia. Pan dyrektor Badura mówi, że nie ma miejsc w miejskich przedszkolach? W przedszkolu nr 25 w tej chwili jest 12 miejsc wolnych.
Krzysztof Kacprzycki (SLD): Umową na rok postawiono tych ludzi pod ścianą, jak do rozstrzelania.
Dyr. Karpowicz: Ktoś 10 lat temu wydał decyzję, że umowa kończy się 30 kwietnia. To majątek gminny i gmina może z nim zrobić wszystko.
Jarosław Babalski (PiS): Projekt tej umowy jest skandaliczny. Przepraszam panią dyrektor tego przedszkola, że nie przeczytałem wcześniej tego projektu i na komisji gospodarki komunalnej głosowałem „za” 1 rokiem. Pytam prawnika, co się stanie, jak nie podejmiemy tej uchwały?
Przewodniczący Dąbkowski: Pani dyrektor przedszkola będzie je użytkować bezumownie.
Mirosław Gornowicz (przewodniczący klubu prezydenckiego): Nie dramatyzujmy. Przebieg współpracy z tym przedszkolem skłonił pana prezydenta, by zaproponować umowę na 1 rok.
Wiceprezydent Halina Zaborowska-Boruch: Umowa zawarta na 10 lat była dla przedszkoli bardzo korzystna. Chcieliśmy w pewnym momencie, by podpisały ANEKS w sprawie obowiązku remontowania tych obiektów. Najemcy odmówili. Proszę o przyjęcie umowy na 1 rok a w sierpniu, po naborze do przedszkoli, do tematu wrócimy.
Ewa Piotrkowska: Dyrektor Badura zarzuca „Szesnastce”, że nie stworzyła miejsc „złotówkowych”. To nie wina tego przedszkole, że miasto nie ma miejsc, tylko władz miasta.
Wiceprzewodniczący Grzegorz Smoliński (PiS): Skoro przedszkole na Wiśniowej, w fatalnym stanie, dostaje umowę na 3 lata, „Bajkowy dom” na 3 lata, to dlaczego „Szesnastka” na rok? Przy Borowej powstaje nowe przedszkole z duża liczbą miejsc, więc nie rozumiem argumentu, że chcecie zabrać „Szesnastkę”, bo brakuje miejsc? Dyr. Badura: Bo na Wiśniowej jest w fatalnym stanie technicznym. Gdybyśmy je przejęli, to na remont trzeba by wydać 15 mln zł, a przejęcie „Szesnastki” nic nas nie będzie kosztowało.
W głosowaniu przeszedł wniosek Komisji Edukacji wyznaczający czas umowy na 3 lata. Za uchwałą było 14 głosów (z klubów popierających prezydenta Grzymowicza za wnioskiem zagłosowali: Zb. Dąbkowski, D. Ciborowska, Joanna Misiewicz), 6 głosów przeciw, 1 wstrzymujący (Agnieszki Jabłońskiej).
Prezydenta Grzymowicza uratował wojewoda, który uchylił uchwałę. Uzasadnił, iż umowy najmu do 3 lat są w wyłącznej kompetencji prezydenta, powyżej tego okresu – radnych. 29 sierpnia 2018 roku prezydent zgłosił uchwałę w brzmieniu: „Wyraża się zgodę na zawarcie kolejnej umowy najmu budynku użytkowego, stanowiącego własność Gminy Olsztyn, położonego w Olsztynie przy ul. Zamenhofa 20” - bez podania nazwiska Najemcy i na jaki okres. Następnie ZLiBK wręczył dyrektor Jastrzębskiej umowę najmu na 1 rok. Dyrektor jej nie przyjęła. Zarzuciła, iż w wielu miejscach jest ona niezgodna z prawem, ale przede wszystkim chodziło jej o 1-miesięczne wypowiedzenia, z chwilą „uchwalenia miejscowego plan zagospodarowania przestrzennego lub decyzji miasta o zbyciu, zamianie, rozbiórce lub innym przeznaczeniu obiektu”. Musi mieć 3 miesiące na wypowiedzenie umów z pracownikami zatrudnionymi na czas nieokreślony. Ponadto prawo oświatowe każe zawiadomić o likwidacji placówki z półrocznym uprzedzeniem.
Dyr. ZLiBK Zbigniew Karpowicz kilkakrotnie wzywał dyrektor Jastrzębską do siebie celem podpisania tej umowy. Bezskutecznie. W końcu zażądał wydania nieruchomości, a gdy to nie poskutkowało, skierował do sądu pozew o eksmisję. Rozprawa odbędzie się w marcu tego roku.
Jak informuje mnie prezydent Grzymowicz, obecnie Jolanta Jastrzębska użytkuje obiekt bezumownie i ma płacić 12.915 złotych tytułem odszkodowania. Płaci wg stawki z umowy 10-letniej tj. ok. 5 tys. złotych i w związku z tym jej dług wyniósł na 31 stycznia 2020 roku ponad 66 tys. złotych (za dzierżawę gruntu płaci pełną kwotę).
KONTROLE
Dyrektor Jastrzębska powiedziała na konferencji 30 stycznia, że od chwili, gdy wniosła pozew w związku z zaniżaniem dotacji jest nękana kontrolami. Służby otrzymały zawiadomienie od anonima. Jednak sanepid, straż pożarna, inspekcja pracy, nadzór budowlany, kuratorium oświaty, ZUS, policja nie miały żadnych zastrzeżeń, jedynie w lutym kazano wymienić piasek w piaskownicy. Natomiast w wyniku kontroli z ratusza prezydent Piotr Grzymowicz wydał dwie ostateczne decyzje żądając zwrotu w sumie ok. 350 tys. złotych niewłaściwie wydanych z dotacji.
Na spotkaniu z nami 6 lutego prezydent Grzymowicz stwierdził, iż kontrola z ratusza została wywołana wcześniejszym audytem Izby Administracji Skarbowej z 2017 roku, która badała finanse przedszkola za 2015 rok. Sprawozdanie z tego audytu wzbudziło podejrzenie, iż dotacja lub jej część została wykorzystana niezgodnie z przeznaczeniem. Dlatego do przedszkola wkroczyli kontrolerzy z ratusza. W wyniku ich pracy prezydent zakwestionował wydanie z dotacji ok. 44 tys. złotych. Przedszkole odwołało się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Kolegium uchyliło w całości decyzję prezydenta i do zwrotu uznało kwotę ok. 19 tys. złotych (wydanych na opłacenie faktury wystawionej przez Orange – 231 zł, za zakup urządzenia kuchennego za 7,2 tys. zł i część rachunków wystawionych przez Agencję Pracy Tymczasowej na kwotę 11.360 złotych).
Kolegium nie zgodziło się z prezydentem, który zakwestionował opłacanie z dotacji prowizji Agencji z tytułu zatrudniania dla przedszkola kilku pracowników pomocy nauczyciela. Prowizja ta wyniosła 620 zł brutto, przy wynagrodzeniu w wysokości 1780 zł brutto (kwoty te podaję z uzasadnienia decyzji SKO, dyrektor Jastrzębska twierdzi, że prowizja wynosiła 200 zł brutto). Kolegium podzieliło zdanie dyrektorki przedszkola, iż zatrudnianie przez agencję jest korzystne, gdyż daje możliwość sprawdzenia przydatności pracownika do pracy z dziećmi w dłuższej perspektywie, nim zostanie zatrudniony na stałe.
Izba Administracji Skarbowej chciała też zbadać dokumenty za 2014 roku, szczególnie inspektorom zależało na sprawdzeniu, czy w przedszkolu nie było tzw. „martwych dusz”, czyli uczniów, którzy zostali zapisani, ale przez kilka miesięcy nie uczęszczali na zajęcia, a przedszkole mimo to pobierało za nich dotacje. Pełnomocnik dyrektor Piotr Jastrzębski miał odmówić wydania dokumentów i został dwukrotnie ukarany grzywną (kwotą 2,5 i 2 tys. zł).
Wobec tego prezydent ponownie skierował kontrolerów z ratusza, by zbadali jak wydawano dotację za 2014 rok. W ich wyniku podjął dwie decyzje domagając się zwrotu w sumie ok. 350 tys. zł z dotacji przekazanej na 2014 rok (kontrola zakwestionowała m.in. spłatę z dotacji pożyczek zaciągniętych przez pracowników przedszkola z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych i z Samorządowej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej, ubezpieczenie grupowe pracowników, opłacanie personelu administracyjno-księgowego i ekwiwalentów za pranie odzieży roboczej).
Kolejna kontrola z ratusza miała objąć dotację za 2016 rok, jednak kontrolerzy nie zostali dopuszczeni. Dyrektor Jastrzębska twierdzi, iż skierowania na kontrolę były nieprawidłowo wystawione. Wobec kilkakrotnego niedopuszczenia kontrolerów prezydent zawiadomił Prokuraturę Okręgową w Olsztynie 13 stycznia 2020 roku o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na przywłaszczeniu środków publicznych w kwocie 1.483.702 zł pochodzących z dotacji budżetu Olsztyna za rok 2016.
Dyrektor Jastrzębska twierdzi, że odwołała się od decyzji SKO i Główna Komisja Orzekająca w Sprawach o Naruszenie Dyscypliny Finansów Publicznych miała orzec, iż „Szesnastka” wydała dotację za 2015 rok prawidłowo. Dyrektor Jastrzębska wierzy, że podobnie zakończy się sprawa zakwestionowanych przez ratusz wydatków z dotacji za 2014 i 2016 rok.
REFERENDUM
- Po tym, jak prezydent chce pani odebrać przedszkole zdecydowała się pani, dla ratowania dorobku życia, nawet zawrzeć pakt z diabłem? - zapytałem prowokacyjnie na koniec rozmowy z dyrektor Jastrzębską.
- Z diabłem nie! - zareagowała natychmiast i stanowczo. Stwierdziła, że całe życie kierowała się sumieniem i prawem.
Zapytałem, dlaczego przyłączyła się do grupy referendalnej, której twarzą jest Czesław Jerzy Małkowski? Pani Jastrzębska poprosiła, by nie wiązać jej z Małkowskim ani z żadnym innym politykiem. W 2014 roku miał ją zaprosić na swoją listę kandydatów do rady miasta prezydent Piotr Grzymowicz. Odmówiła, gdyż nie chce mieć nic wspólnego z polityką. Tak samo by odmówiła Małkowskiemu. O pomoc w sprawie przedszkola zwracała się do radnych wszystkich partii. Była na spotkaniu klubu radnych PO, spotkała się z posłami PO Anną Wasilewską i Januszem Cichoniem. Bez rezultatu.
Również jej syn Piotr, obecnie także pełnomocnik grupy referendalnej żachnął się, gdy zapytałem, dlaczego związał się z Małkowskim? Powiedział, że działalnością społeczną interesuje się już od liceum. Został wtedy członkiem Młodzieżowego Sejmiku Samorządowego Województwa Warmińsko-Mazurskiego i dwukrotnie członkiem zarządu Sejmiku, w latach 2001 i 2003. Potwierdził, iż w 2010 roku startował z listy Piotra Grzymowicza do rady miasta, w wieku 26 lat (bez powodzenia).
Twierdzi, że impulsem, który spowodował, iż postanowił pomóc przy referendum był widok kobiet, które przyszły 29 listopada 2019 roku do prezydenta, by wręczyć petycję podpisaną przez 2 tys. rodziców przeciw planom cofnięcia przez miasto 240 złotych miesięcznej dotacji na dziecko w niepublicznych żłobkach. Strażnicy miejscy stojący przed drzwiami nie wpuścili kobiet. Powiedzieli, że prezydent ma ważne spotkanie. Czesne w prywatnych żłobkach wynosi 700–800 zł.
Adam Socha
Przedszkole od strony placu zabaw. Do dyrektorki "Szesnastki" docierały pogłoski, że działką zainteresowany jest deweloper. Fot. A.Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość