Prorektor ds. Collegium Medicum prof. Wojciech Maksymowicz złożył w piątek 7 czerwca rezygnację z funkcji i rektor natychmiast ją przyjął. Prof. Maksymowicz ogłosił swoją decyzję na konferencji prasowej.
Przypomnijmy, że wobec prof. Wojciecha Maksymowicza, prorektora UWM rozpoczęto procedurę odwołania ze stanowiska 3 czerwca, decyzją kolegium rektorskiego, na wniosek rektora prof. Ryszarda Góreckiego. Zaskoczenie było tym większe, gdyż obaj profesorowie doprowadzili do powołania medycyny w Olsztynie i przez wiele lat ściśle współpracowali.
Dwa tygodnie wcześniej prof. Maksymowicz na posiedzeniu Senatu UWM zagroził podaniem się do dymisji, po tym, jak do dymisji podała się prof. Anna Doboszyńska, dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu. Dziekan uczyniła to na znak protestu w związku z obniżeniu rangi wydziału do Szkoły Zdrowia Publicznego, a także po postawieniu przez rektora zarzutu, iż broniąc wydziału kieruje się „prywatą”. Wydział kształci pielęgniarki, położne, ratowników medycznych i dietetyków.
O wyjaśnienie tego gwałtownego konfliktu zwróciliśmy się do twórcy Collegium Medicum, prof. Wojciecha Maksymowicza. Rozmowa została przeprowadzona 4 czerwca wieczorem. Prof. Maksymowicz zastrzegł, że wywiad może się ukazać dopiero w piątek 7 czerwca.
- Przelicytował pan?
Prof. W. Maksymowicz: Dobre pytanie. Rzeczywiście postawiłem wszystko, co było tylko można postawić, aby uratować z Collegium Medicum jak najwięcej. Dla mnie dobrem najwyższym nie było trzymanie się tego stanowiska. Ono było tylko narzędziem, żeby umocnić to co zbudowaliśmy przez 12 lat, w kontekście pozycji w Polsce. Złośliwi mówią, że Collegium stworzyłem tylko po to, żeby być członkiem Konferencji Rektorów Uczelni Medycznych i żeby jeździć tam i się pokazywać. Dzięki przyjęciu nas do tego elitarnego grona, jako jedynej uczelni po 10 latach istnienia, uczestniczymy przy podejmowaniu ważnych decyzji z udziałem ministrów i dyrektorów departamentów. To jest też prestiż dla wizerunku UWM.
- Z publikacji w mediach na temat konfliktu wynika, że pan od razu trzasnął drzwiami, postawił wszystko na jedną kartę, albo – albo.
Prof. W. Maksymowicz: Na uniwersytecie o wszystkim decyduje rektor lub ewentualnie ktoś kto ma pełnomocnictwo rektora. Senat nie jest miejscem dyskusji tylko zatwierdzania decyzji rektora. Rektor na senacie zarzucił prof. Doboszyńskiej uprawianie „prywaty”. Pani profesor zasługuje na wielki szacunek, dlatego postawiłem warunek przeprosin. Zagroziłem też podaniem się do dymisji, gdyż z Collegium Medicum została tylko pusta nazwa.
- Rektor przeprosił.
Prof. W. Maksymowicz: I przeprosiny zostały przyjęte. Natomiast nie zmieniono zapisu w statucie UWM. Wzorcowo status wydziału medycyny zapisano w statucie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tam osiągnięto wspaniały kompromis. Prorektor ds. medycyny ma pełną autonomię w zatrudniania i realizacji strategii wydziału. To bardzo ważne, gdyż w nowym systemie od 1 października rektor będzie miał władzę absolutną. Będzie mógł w każdej chwili odwołać dziekana, a teraz jest procedura odwoławcza, mogę składać wyjaśnienia, odbędzie się głosowanie. Ustawa pozwala na różne rozwiązania, ale u nas przyjęto najdalej idące i ja przeciwko temu zaprotestowałem. Po doświadczeniach prawie 3 lat bycia prorektorem zobaczyłem, że w nowym statucie nie mam narzędzi do dobrego sprawowania tej funkcji. Ponieważ, w przeciwieństwie do innych prorektorów nie mam swojego wyspecjalizowanego biura, mam tylko 2 osoby na etacie sekretarskim, nie mam specjalisty od finansów, ale mam kontrolować pieniądze. Jeśli mówią mi, że mam straty, to nie jestem do końca pewien, czy tak jest w istocie i ja nie mam jak to sprawdzić.
- Władze olsztyńskiej uczelni tłumaczą swoją postawę wobec Collegium tym, że UWM i tak dokłada duże pieniądze do niego, dużo większe środki niż do innych kierunków, a sam szpital kliniczny generuje duże straty. Wydział Nauk o Zdrowiu z kategorią C nie dostanie środków.
Prof. W. Maksymowicz: Mówi się że Collegium przynosi niewielkie straty, ale były okresy, gdy medycyna przynosiła zysk. Raz był zysk, drugi raz paręset tysięcy straty. Ale 25% z naszej dotacji dajemy, jak każdy wydział, na utrzymanie UWM. My mamy duże finansowanie z ministerstwa zdrowia. Mamy dużą amortyzację z uwagi na dużą ilość sprzętu, która nie rodzi skutków finansowych. Jesteśmy blisko wyzerowania bilansu. Medycyna oddaje prawie 2 mln zł na inne wydziały za usługi zewnętrzne. Cała jedna katedra na Technologii Żywności jest utrzymywana z pieniędzy, które pozyskuje medycyna na etaty dla tych pracowników. To nie był nasz cel, by otworzyć dietetykę medyczną. To był interes Technologii. Mają świetną kadrę, ale bez medycyny studentów nie przyciągną. Powiedzieliśmy: „pomożemy wam”, a teraz studenci dietetyki obawiają się o wartość swojego dyplomu, bo nie uzyskają go na wydziale, tylko w Szkole Zdrowia Publicznego. Około 10% przychodów UWM przynosi medycyna, ale na 108 mln złotych przewidzianych na inwestycje UWM, na nas przypadało około 4 mln złotych wkładu własnego na budowę szpitala. Ministerstwo zdrowia zapłaci 37 mln złotych. To wyjątkowo korzystne proporcje. Oczywiście, w okresie startu wydziału trzeba było ponieść spore wydatki inwestycyjne. Potwierdziliśmy, że nie były to środki wydane źle.
Wszyscy nasi absolwenci w poszczególnych rocznikach (teraz mamy piąty rocznik) byli w czołówce kraju na egzaminach lekarskich. To jedyny kierunek, który podlega tak obiektywnej ocenie. Od początku musieliśmy pokonywać opór materii. Na senacie była uchwała przeciwko budowie szpitala uniwersyteckiego, musiałem ją wzruszyć. Wówczas rektor Górecki mi pomógł.
Niemal każda decyzja była kwestionowana. Po co wam oddzielna anatomia - pytano, - można ją uczyć na biologii czy weterynarii? Nie można, jeśli chcemy uzyskać wysoki poziom kształcenia lekarzy.
- A sprawa kategorii C Wydziału Nauk o Zdrowiu? To jedyny wydział na UWM z najniższą kategorią.
Prof. W. Maksymowicz: To nie wydział Nauk o Zdrowiu uzyskał kat. C, tylko Wydział Nauk Medycznych i dlatego byliśmy w kłopocie. I to nie dlatego, że najmniej publikowaliśmy. Przeciwnie, najwięcej publikacji na UWM mieliśmy my, mimo że to był najmłodszy wydział, a kryteria publikacji na medycynie są najostrzejsze. Faktem jest, że osiągnęliśmy świetny poziom dydaktyki, ale brakowało nam prac badawczych. Zauważyliśmy, że powodem jest duże zatrudnienie. Tych ludzi musieliśmy zatrudnić, żeby miał kto prowadzić zajęcia ze studentami, przecież to 6 lat studiów! Musieliśmy pozyskać miejscowych lekarzy, bardzo dobrych fachowców i nie było to łatwe, nie zależało im tak bardzo na pieniądzach u nas, zarabiali je gdzie indziej. Dlatego musieliśmy być bardzo elastyczni, żeby dla setek studentów wypełnić wymogi programowe. Niestety, zatrudnieni fachowcy nie mieli ambicji pisania prac naukowych. Nie można było ich zwolnić więc jedynym wyjściem było stworzenie nowej jednostki. Utworzyliśmy Wydział Lekarski i przenieśliśmy część kadry na Wydział Nauk o Zdrowiu, osłabiając nową strukturę na starcie. Nie był to łatwy proces, ludzie buntowali się, mieli pretensje, ale to jest trochę jak na wojnie, czasami trzeba coś poświęcić. Dzięki temu w ogóle uratowaliśmy uprawnienia nadawania stopni naukowych na medycynie. Obiecałem ludziom z Wydziału Nauk o Zdrowiu, że w kolejnym badaniu też dojdziemy do poziomu B. Ale na to trzeba czasu. Jednak od razu reszta wydziałów miała pretensje, że roczny maluch nie chodzi i nie rozwiązuje krzyżówek. To nie jest uczciwe stawianie sprawy. Trzeba było pomóc temu wydziałowi, nawet były na to w ubiegłym roku pieniądze, ale nie chciano po nie się schylić.
- W czym konkretnie miała się ta pomoc wyrazić? Przecież nikt prac naukowych za tych ludzi nie napisze?
Prof. W. Maksymowicz: Trzeba było dać WNoZ przejściową taryfę ulgową. Dano tylko do września tego roku. Do końca roku pracownicy mogą przejść na pensum dydaktyczne, ale powiedzieć to lekarzowi, który ma też inne zadania, jest trudne, gdyż pensum dydaktyczne jest większe od naukowego. To rodzi poczucie niesprawiedliwości, że medycyna jest forsowana, ale w tym jest interes nas wszystkich. Do nas studenci ustawiają się w kolejce. Jest to więc nasz wspólny interes. Jak będzie mocna medycyna, to nie będzie tych problemów. W całej Polsce tak robią, gdy mają nadmiar profesorów, wybitnych lekarzy naukowców publikujących na wydziałach lekarskich, to przesuwają ich na WNoZ. Na UWM też były przeprowadzane takie operacje, np. gdy Nauki Społeczne straciły w jakimś momencie prawo habilitacji, cały uniwersytet się tym przejmował i pomagał. To samo dotyczy Wydziału Nauk Technicznych, który też uratowano. Chciałem takiego samego zrozumienia dla nas. Przecież kształcenie pielęgniarek jest też ważne.
- Społeczeństwo o wiele bardziej potrzebuje lekarzy i pielęgniarek niż nauczycieli wychowania technicznego czy politologów, przy całym szacunku dla tych zawodów.
Prof. W. Maksymowicz: Nie chcę takiego argumentu używać, bo mam szacunek do każdego zawodu.
- Powołanie medycyny w Olsztynie, to był wasz wspólny sukces, pana i rektora. Przecież, gdy rektor poparł pana pomysł i go przez rząd przeprowadził, śmiano się do rozpuku. Co? Medycyna w Olsztynie? Prędzej kosmonautów wykształcą jak lekarzy. Udało się. Ogromny sukces i prestiż dla Olsztyna. Dlaczego teraz rektor miałby uśmiercać własne dziecko?
Prof. W. Maksymowicz: Historia zna takie przypadki. Sam poprosiłem prof. Góreckiego 7 lat temu, żeby startował do wyborów i bardzo mocno pracowałem na jego wybór.
- Wiem, że namawiano, by to pan startował.
Prof. W. Maksymowicz: Tak. Były też takie pomysły, żebym został komisarzem na UWM. Ale ja byłem lojalny i lubię być lojalny.
- To dlaczego rektor postawił na medycynie krzyżyk?
Prof. W. Maksymowicz: Nie wiem, czy będzie pan mógł to napisać?
- Ja mogę wszystko napisać, jeśli tylko pan to powie. W mediach rektor jako powód podał, że WNoZ z kategorią C odbierał szansę UWM na status jednostki badawczej, a tym samym przepadają ogromne środki.
Prof. W. Maksymowicz: Słyszał pan wypowiedź premiera Gowina w tej sprawie?
- Tak, po udziale w posiedzeniu Senatu UWM wicepremier udzielił wywiadu Radiu Olsztyn. Powiedział tam: „Profesor Maksymowicz jest wybitnym uczonym, lekarzem i autorytetem w całej Polsce. Smuci mnie ten konflikt, ponieważ jest on niezwykle cenną osobą dla olsztyńskiego środowiska naukowego. Niezależnie od tego, jakie rozwiązania statutowe zostaną przyjęte, nie jest prawdą, że to słabe wyniki naukowe Wydziału Nauk o Zdrowiu przesądzają o braku szans na uzyskanie statusu uczelni badawczej. Aby placówka mogła się o taki status ubiegać, większość jej wydziałów powinno posiadać wysokie kategorie naukowe, czyli A+ lub A. W przypadku UWM-u, takie kategorie posiada wyraźna mniejszość wydziałów”.
Prof. W. Maksymowicz: Jak pan słyszał, UWM nie ma szans na status jednostki badawczej w najbliższym czasie, więc nie o kategorię C tu chodziło. Bo gdyby to była jedyna przeszkoda do uzyskania statusu jednostki badawczej przez UWM, to bylibyśmy w stanie ją pokonać, przy zaangażowaniu dużych sił, na granicy ryzyka.
- Skoro to nie był prawdziwy powód, tylko pretekst. To co było prawdziwym powodem?
Prof. W. Maksymowicz: Sam długo się zastanawiałem, co jest powodem? Powodem powinien być wspólny interes uniwersytetu, żeby utrzymać pozycję. Naruszenie mojego zaufania do rektora nastąpiło w 2017 roku. Rektor postawił mi zadanie, które wydawało się nierealne. Rozszerzyć ofertę młodego WNoZ o jeszcze jeden kierunek, fizjoterapię. Podszedłem do tego pomysłu sceptycznie. Skąd znaleźć na to to dziesiątki milionów złotych? Okazało się Olsztyńska Szkoła Wyższa ma wszystko, majątek niebywały, sprzęt na wysokim poziomie zakupiony za środki europejskie, basen rehabilitacyjny i chce to sprzedać warszawskiej firmie Vistula. Byli krok od podpisania umowy, ale woleliby, żeby to kupił UWM. Majątek (budynki połączone ze sobą i sprzęt) przekraczał 30 mln zł i nie był zadłużony, szkoła się bilansowała. 9 października 2017 roku wysłałem mail do rektora referując w nim, iż chcą nam przekazać wszystkie budynki i całe wyposażenie, możemy spłacać w ratach. Operacja może być mało kosztowa lub w ogóle bez kosztowa dla UWM. Jeszcze tego samego dnia rektor odpisał (był w tym czasie w Kazachstanie), że popiera i poleca przystąpić do działania. Ale gdy rektor wrócił zaczęły się problemy. Rektor powołał na przewodniczącego komisji, która miała prowadzić negocjacje z OSW, prorektora, I zastępcę rektora prof. Jerzego Przyborowskiego. Prof. Przyborowski tak prowadził te negocjacje, żeby nic z tego nie wyszło. Wszędzie demonstrował negatywne nastawienie do tego projektu. Mimo że oferta była rewelacyjna. Coś co było warte ponad 30 mln złotych mogliśmy kupić za 6 mln zł rozłożone na 4 lata, 1,5 mln zł rocznie spłaty. Jakie to obciążenie dla UWM? Wysłałem kolejnego emaila do rektora, że jest duże zainteresowanie kandydatów fizjoterapią i duże zapotrzebowanie na absolwentów. Przez półtora roku możemy ten kierunek przygotować. Żeby szpital uniwersytecki spełniał warunki musi kształcić na kierunku lekarskim i na 5 innych kierunkach medycznych, dlatego uruchomienie rehabilitacji staje się koniecznością. Napisałem w mailu, że przejęcie OSW i budowa budynku Nauk Społecznych i Prawa mogłyby być największym sukcesem całej kadencji rektora Góreckiego. Deklarowałem, że się odsunę, 12 lat byłem dziekanem, później prorektorem, prowadzę pracę naukową, jestem neurochirurgiem, mam swoje lata, nie choruję na stanowiska. Przyjąłem postawę tej matki, która przed Salomonem wyparła się własnego dziecka, by je ocalić.
Poprosiłem w tym mailu rektora o umożliwienie głosowania na Senacie uchwały o kształceniu na kierunku fizjoterapii i kosmetologii. Na moich oczach zgodzono się na powołanie animaloterapii (rehabilitacja z udziałem zwierząt – przypis redakcji) a utrącono fizjoterapię, która jest normalnym kierunkiem.
- Rektor Górecki tłumaczył mediom, że prawo uniemożliwia połączenie uczelni niepublicznej z publiczną. Miał taką odpowiedź usłyszeć od wicepremiera Gowina. UWM musiałby za własne środki kupić OSW i dlatego 90 proc. Senatu wypowiedziało się na ten temat negatywnie. Poza tym UWM musiałby przejąć także kadrę i zobowiązania finansowe wobec zatrudnionych tam osób – argumentował rektor.
Prof. W. Maksymowicz: Przecież jestem doradcą premiera Gowina. Wszystko było ustalone i potwierdzone, że ministerstwo to przyjmie. Podobną operację, przejęcia niepublicznej szkoły wyższej w Sandomierzu przeprowadził wcześniej Uniwersytet im. Kochanowskiego w Kielcach. Tutaj była potrzebna decyzja strategiczna. Jestem na 100% przekonany, że nic byśmy nie dołożyli do tego jako uczelnia. Jeśli prywatnej szkole opłacała się fizjoterapia, nie mieli długu, to my mając dotację na poszukiwane kierunku, byśmy sobie nie poradzili? Tym bardziej, że mogliśmy zwiększyć liczbę studentów. Żadne ryzyko dla UWM.
- Dlaczego więc, pana zdaniem, ten projekt został utrącony?
Prof. W. Maksymowicz: Moja teza jest taka, że prorektor Przyborowski ma zostać następcą rektora i dał rektorowi gwarancję bezpieczeństwa. Rektor karmiony jest przez prorektora poczuciem leku, strachu i jakiegoś zagrożenia. Tu nie chodzi o to, że ja zagrażam rektorowi, tylko prof. Przyborowski wyraźnie poczuł z mojej strony zagrożenie, więc nie wolno dopuścić do sukcesu Collegium Medicum. Utrącono więc też 7 mln złotych, po które wystarczyło się schylić. Był projekt europejski, prowadzony przez ministerstwo zdrowia, gdzie mieliśmy pozakonkursowe pieniądze na promowanie pielęgniarstwa. Z naszej strony było niewielkie współfinansowanie, kilkuprocentowe a dotacja dawało studentkom pielęgniarstwa po 1 tys. złotych stypendium więcej. Dzwoniłem, błagałem, dają 7 milionów, wystarczy złożyć wniosek. Rektor najpierw się zgodził, ale potem doradcy rektora powiedzieli „nie wchodzimy”.
- Faktycznie, według ustawy prof. Górecki jeszcze przez rok będzie rektorem a później odbędą się wybory. Pan nie myślał o starcie?
Prof. W. Maksymowicz: Padło na mnie takie podejrzenie, że ja mogę wystartować, więc trzeba mnie ściąć. Im bardziej zaprzeczałem, że nie jestem zainteresowany, tym bardziej byłem niszczony. Cały nowy statut UWM został pod to zrobiony. Wybrano najbardziej autokratyczny zapis władzy rektora. Demokracja nie jest najlepszym systemem, ale autokracja rzadko trafia w dobre ręce, dlatego zaprotestowałem, 30% senatorów mnie poparło w głosowaniu, czyli jednak zasiałem wątpliwość.
Jaki będzie finał, procedura pana zgilotynowania została uruchomiona?
Prof. W. Maksymowicz: To już nie ma znaczenia wobec odebrania autonomii Collegium Medicum i likwidacji Wydziału Nauk o Zdrowiu. Cała Polska to zauważy, że się zwijamy. Czy można liczyć, że do szkoły, która nie ma prawa powoływania klinik, o obecne kliniki są na chwilę, przyjdą pracować ambitni ludzie? Ustawa pozwala na każde rozwiązanie, można było zapisać, że Wydział Nauk o Zdrowiu będzie funkcjonował do końca 2025 roku, chyba że wcześniej podda się ewaluacji.
- Zaraz po ogłoszeniu przez pana, iż poda się pan do dymisji, do mediów rozesłano anonimowy list. Atakowano w nim kierowników klinik. Anonim twierdził, że panuje w nich chaos organizacyjny, nie ma kto prowadzić zajęć ze studentami, kliniki są zadłużone itd.
Prof. W. Maksymowicz: To są oszczerstwa. Chodziło o zdyskredytowanie mnie.
- Wcześniej został utrącony inny pana projekt, budowy w Olsztyna szpitala klinicznego.
Prof. W. Maksymowicz: Jako uczelnia medyczna mieliśmy naturalne prawo do dotacji na ten cel. Taki szpital przyciągałby kadry, bo do dobrego miejsca pracy ludzie chcą przychodzić. My już nie mamy gdzie kształcić studentów. Dla pielęgniarek musimy szukać bazy poza Olsztynem. Miasto otrzymałoby nowoczesny szpital, w pełni wyposażony. Jak taki szpital wygląda, można pojechać do Gdańska i zobaczyć. Mogliśmy się ustawić w kolejce, ale my już w tej kolejce nie jesteśmy.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Adam Socha
KOMENTARZ
Sytuacja na UWM przypomina mi sytuację w Rosji u schyłku prezydenta Jelcyna. Jelcyn na gwałt szukał następcy, który zagwarantuje jego familii bezpieczeństwo i zachowanie majątków. Znalazł Putina, który to gwarantował. Na UWM pracuje chyba cała familia rektora.
Scheda po rektorze Ryszardzie Góreckim to ogromna degrengolada kadr, wielopokoleniowy nepotyzm. UWM rządzą rodzinne klany, sitwa nepotów i plagiatorów. Badałem to zjawisko na Wydziale Prawa i Administracji, gdzie nepotyzm przybrał monstrualne rozmiary.
Jeśli jest tak, jak mówi prof. Maksymowicz, że prof. Przyborowski tak dużo zmieni, wg recepty Lampedusy, by wszystko zostało po staremu, to patalogia na UWM urośnie do sześcianu, gdyż zgodnie z ustawą Gowina, nowy rektor dostanie władzę absolutną.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość