Przed sądem pracy w Olsztynie toczy się sprawa z powództwa b. dyrektor Miejskiego Domu Kultury Agnieszki Kołodyńskiej. B. dyrektor domaga się uznania zwolnienia za bezpodstawne i wypłacenia odszkodowania w wysokości 3-krotnego wynagrodzenia, czyli 20 tys. złotych. Ostatnio zeznawała b. pracownica działu animacji Aleksandra M. Z zeznań wynika, że to ona była tą osobą, która miała być molestowana seksualnie przez b. dyrektor. Świadek potwierdziła, iż miały miejsce wobec niej gesty i słowa o charakterze seksualnym. Świadek pracowała w MOK od marca 2014 roku do lipca 2016 roku (dyrektor została odwołana 19 maja 2017 roku).
Zdaniem świadka relacje dyrektor - podwładny nie były prawidłowe. Dyrektorka wprowadziła kumpelski styl zarządzania, wyrażający się otwartym okazywaniem swoich emocji, posługiwaniem się wulgaryzmami (w związku z tym przeklinanie w pracy stało się „kodem komunikacyjnym”). Dyrektorka starała się być dla wszystkich koleżanką, ale w momencie, gdy chciała wymusić posłuch, przeklinała, tupała nogami i krzyczała: ”Królewna jest tylko jedna!”. Gdy dzwonili do dyrektorki z ratusza, reagowała nerwowo, przy pracownikach przeklinała przełożonych. Jednak takie zachowanie „ani na grosz” nie budowało jej autorytetu jako przełożonej. Przeciwnie.
Świadek potwierdziła, że dyrektorka pozwalała sobie na wypowiedzi na tematy seksualne oraz, że zachowanie dyrektorki wobec niej miało podtekst seksualny. Np. raz w obecności wicedyrektor Agnieszka Kołodyńska zapytała, czy może ją dotknąć? Czterokrotnie zapytała o zgodę, a gdy uzyskała odpowiedź twierdzącą, chwyciła ją za tyłek. Następnego dnia rano już wszyscy pracownicy o tym mówili, prawdopodobnie wiedzieli o tym zdarzeniu od wicedyrektorki.
Dyrektorka miała też proponować świadkowi, że jak znudzi się jej z partnerem, to „zaprasza do trójkąta”, mówiła że świadek ma „fajny biust”.
Świadek zaznaczyła, że osobiście nie czuła się molestowana seksualnie. Odbierała te zachowania jako „wygłupy”. Nie reagowała, gdyż wkrótce miała odejść z pracy, liczyła dni do odejścia, natomiast pozostali pracownicy, o większej wrażliwości, byli takim zachowaniem przełożonej zniesmaczeni. Parokrotnie zareagował na to zachowanie bezpośredni przełożony świadka, kierownik działu Piotr B. prosząc „Aga, przestań!”. Piotr B. był też wrażliwy na takie zachowanie.
W momencie, gdy pełnomocnik prawna Agnieszki Kołodyńskiej zapytała świadka, czy pytała Agnieszkę Kołodyńską o jej biust i bieliznę osobistą, sędzia przerwała rozprawę i kazał mi opuścić salę ze względu na „możliwość naruszenia moralności”. Po 6 minutach wróciłem na salę rozpraw.
Świadek potwierdziła, że dyrektorka niektórych pracowników dyskryminowała, szczególnie dotyczyło to kierownika jej działu Piotra B. oraz całego działu animacji. Dyrektorka nazywała ich „grupą leniwców i nierobów”. Miała do nich pretensję, że skupiają się na organizacji koncertów, imprez rozrywkowych a nie na animacji. Byli działem, który był najbardziej obciążony pracą, był rozliczany z ogromnego budżetu a mimo to ciągle byli krytykowani. Czuli się „czarną owcą” w MOK-u. Za wszystko był winny kierownik działu Piotr B. Dostawał polecenia od zastępczyni dyrektorki mailowo, SMS-owo i za pomocą Messengera, nawet po 23.00. Kierownik nie mówił im, jak jest traktowany na zebraniach kierowników działów z dyrektorką, ale mówili im o tym inni kierownicy. Natomiast pracownicy byli świadkami, jak nagle dyrektorka odwołała mu zaplanowany urlop.
Zdaniem świadka dyskryminowana była również Maja Dzieciątek, zastępca poprzedniego dyrektora. Gdy powróciła z macierzyńskiego urlopu nie było dla niej miejsca w MOK-u, dopiero późno po południu dano jej krzesło i biurko w pomieszczeniu na parterze, ale nie dostała komputera, mimo że stały wolne. Przynosiła więc własny laptop, ale nie miała dostępu do internetu. Dopiero po tygodniu dostałą komputer. Na dole była sama. Kierownicy działów przekazali pracownikom, że nie wolną się z Mają kontaktować, bo nie życzy sobie tego pani dyrektor. Jednak świadek schodziła do niej na dół, gdyż ją szanowała i jej współczuła.
Po przesłuchaniu świadka sędzia rozpatrywała wniosek powódki, zgłoszony na kilka dni przed tą rozprawą o przesłuchanie 14 świadków, pracowników MOK-u, m.in. zastępcę dyrektora Sylwię Naruszewicz, kadrową Bogusławę G., Karola Z. - koordynatora ds. organizacji pracy, ale także Martę Andrzejczyk-Lubieniecką (obsługa prawna MOK), Bogusława Żmijewskiego – doradcę prezydenta i prezydenta Piotra Grzymowicza (by zapytać, jakie były rzeczywiste powody odwołania powódki). Sędzia wypytywała, dlaczego dopiero na tym etapie rozpoznawania sprawy zostali zgłoszeni świadkowie i to w takiej liczbie?
Po wysłuchaniu wyjaśnień sędzia zgodziła się na powołanie jako świadków Dariusza K., Sylwii Naruszewicz, Bogusławy G. i Marty Andrzejczyk-Lubienieckiej. Rozprawa odbędzie się 7 lutego.
Przypomnijmy, iż Agnieszka Kołodyńska została odwołana w atmosferze skandalu, z zarzutami mobbingowania i molestowania seksualnego pracowników. Prezydent podjął decyzję po kontroli powołanej przez siebie komisji oraz PIP. Inspekcja pracy skierowała zawiadomienie w sprawie mobbingu do prokuratury.
Prokuratura umorzyła postępowanie w grudniu 2017 roku. — Zarzuty pracowników nie znalazły potwierdzenia w materiale dowodowym lub nie stanowią mobbingu. Należy nadmienić, że w kodeksie karnym nie ma definicji mobbingu — poinformował Krzysztof Stodolny z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Relacja: Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość