W sprawie dyrektora Olsztyńskiego Teatru Lalek zwróciła się do mnie zarówno przewodnicząca Solidarności jak i liczna grupa aktorów zrzeszonych w Związku Zawodowym Aktorów Polskich oraz pracowników niezrzeszonych. Poznałem z tych relacji dwóch skrajnie różnych dyrektorów. Dla Solidarności liczącej obecnie 8 osób Andrzej Bartnikowski to ucieleśnienie zła czyli Mr Hyde, dla pozostałych pracowników (w OTL pracuje 45 osób) to uosobienie dobra czyli doktor Jekyll.
Według Solidarności dyrektor miał na życzenie aktorów spacyfikować roszczenia finansowe techników i administracji dokonując czystki. Pracę straciło 5 członków związku.
Według aktorów i niezrzeszonych w teatrze nie ma konfliktu, tylko prywatna wendeta byłej kierownik literackiej i biura obsługi widzów Małgorzaty Pietrzak, która w 2015 roku przegrała konkurs na dyrektora teatru a wcześniej stworzyła nepotyczny układ w teatrze. Po przegranej miała powołać Solidarność głównie w oparciu o krewnych i powinowatych, rodzoną siostrę – sekretarkę Iwonę Pietrzak-Rogala, swojego partnera – oświetleniowca Wiesława P., jego brata i jego partnerkę, kierowniczkę działu technicznego Małgorzatę Gontarczyk, która została przewodniczącą związku. Ta grupa miała postawić sobie za cel zniszczenie dyrektora i w ponownym konkursie w 2018 roku przejęcie teatru.
Andrzej Bartnikowski został dyrektorem OTL w listopadzie 2015 roku. W kwietniu 2017 roku w olsztyńskich mediach ukazały się artykuły o skargach związkowców na mobbing w miejskich placówka kultury: w MOKu oraz OTL. W Wyborczej Olsztyn („Mobbing w Olsztynie. Gdy podwładni mają dość...” 23.04.), czytam, że ofiarą czystki przeprowadzonej przez dyrektora padło 4 członków Solidarności. Członkowie tego związku, skupiającego pracowników administracji i techników mieli ze strachy wycofywać się z niego i stopniał on z 21 do 11 członków.
Z kolei z „Gazety Olsztyńskiej” dowiedziałem się, że artykuł w Wyborczej wywołał oburzenie 35 na 46 pracowników teatru, którzy w liście otwartym do redakcji zdementowali, iż czują się mobbingowani. Napisali, że dziennikarka dała wiarę rozgoryczonym zwolnieniem 4 pracownikom, ale nie wysłuchała drugiej strony. Wyborcza nie opublikowała tego listu. „Kontrola wykazała jedynie pewne uchybienia i wydała zalecenia – powiedział GO Marek Wójciak, okręgowy inspektor pracy”.
Jednak temat powrócił w listopadzie 2017 roku na łamy Wyborczej w artykule pt.: „Matka Polka kłopotliwa. Urodziła i szef ją zdegradował”. Autorzy opisali sprawę Małgorzaty Pietrzak, kierownik literackiej i biura obsługi widzów OTL, która po 15 latach pracy, po urodzeniu drugiego dziecka i powrocie w październiku z urlopu macierzyńskiego została najpierw zdegradowana a następnie zwolniona dyscyplinarnie, jako jedyna żywicielka rodziny, bo wcześniej dyrektor miał zwolnić jej partnera, ojca dzieci. Oboje byli członkami Solidarności.
Cytat strony z Wyborczej Olsztyn
W 2018 roku Andrzejowi Bartnikowskiemu wygasał 3-letni kontrakt i w maju prezydent ogłosił konkurs.
Wersja Solidarności czyli Mr Hyde
W czerwcu zgłosiła się do mnie przewodnicząca Solidarności przy OTL Małgorzata Gontarczyk, przesyłając mi bardzo długi i drobiazgowy opis o tym, jak dyrektor wykończył 5 członków związku, napisany przez zwolnioną Małgorzatę Pietrzak. Oto streszczenie tego obszernego listu:
W liście Małgorzaty Pietrzak czytam, że historia konfliktu w OTL sięga lat 90., kiedy w teatrze zaczęli pracę pierwsi absolwenci lalkarstwa z Białegostoku. Wtedy za dyrekcji Bohdana Głuszczaka pojawiły się pierwsze problemy zwiastujące późniejsze konflikty w teatrze. Dyrekcja Głuszczaka miała być burzliwa i przez brak porozumienia z aktorami przetrwała zaledwie sezon. Po Głuszczaku w1996 r. dyrektorem OTL został Krzysztof Rościszewski. Podczas jego kadencji również wybuchł konflikt z grupę aktorów. W rezultacie dyrektor zrezygnował z prowadzenia Teatru. Po nim w 2005 roku stanowisko objął Zbigniew Głowacki. Dyrektor ten miał faworyzować finansowo aktorów kosztem techniki i administracji – twierdzi Pietrzak. - Wojna pomiędzy Solidarnością a związkiem aktorów eskalowała. Ilość premier miała spaść z pięciu do dwóch rocznie. W końcu miało dojść do wspólnej rozmowy dyrektora i przedstawicieli obu związków i to na kilka lat uspokoiło sytuację.
Wiosną 2015 roku kiedy kończyła się kadencja Z. Głowackiego prezydent rozpisał konkurs na dyrektora. Do konkursu stanęła autorka listu.
„Miałam ponad 15-letni staż pracy na stanowisku kierowniczym, od 2005 r. byłam także kierownikiem literackim w teatrze, jestem po teatrologii, ukończyłam Zarządzanie Instytucją Kultury” - czytam w liście M. Pietrzak. Aktorzy jej nie poparli a dyrektor Głowacki miał ją odwodzić od konkursu, strasząc aktorami.
Po pierwszym posiedzeniu komisji konkursowej Jarosław Cupriak, reprezentujący związek aktorów, miał wnieść sprzeciw co do obecności w komisji przewodniczącej NSZZ Solidarność Małgorzaty Gontarczyk ze względu na rzekome powinowactwo z Małgorzatą Pietrzak (partnerzy obu pań, to bracia podlegający Gontarczyk – przypis mój). Pani Gontarczyk została usunięta z komisji. Związek NSZZ Solidarność pomimo wątpliwości co do zasadności takiej decyzji przekazał udział w komisji innej osobie. Pan Jarosław Cupriak miał zgłosić sprzeciw wobec kandydatury Małgorzty Pietrzak twierdząc, że aktorzy się z nią skonfliktują. Konkurs nie został rozstrzygnięty.
Po I konkursie związek aktorów zwołał w teatrze spotkanie, podczas którego grupa aktorów miała naciskać na nią, żeby nie kandydowała w drugim konkursie zaplanowanym na październik 2015 r. W tym czasie w teatrze trwały próby do spektaklu w reżyserii Andrzeja Bartnikowskiego i aktorzy mieli go namawiać do kandydowania. Bartnikowski zyskał również poparcie dyrektora Głowackiego.
Po przerwie wakacyjnej odbył się drugi konkurs. „Na prośbę Solidarności zostałam członkiem komisji konkursowej – czytam w liście M. Pietrzak. - Bartnikowski został wybrany przy dwóch głosach wstrzymujących się – Kornelii Kurowskiej z Fundacji Borussia i moim, gdyż Pan Bartnikowski nigdy nie zajmował stanowiska kierowniczego, nie zarządzał żadną instytucją i nie kierował ludźmi, nie miał nawet de facto wymaganych 5 lat pracy w instytucji kultury”.
Andrzej Bartnikowski objął stanowisko 16 listopada 2015 r. Zdaniem Pietrzak od momentu wyboru rozpoczął czystki wśród pracowników zrzeszonych w Solidarności, wskazanych przez aktorów. 1 grudnia 2015 r. zatrudnił jako zastępcę dyrektora ds sprzedaży i promocji Annę Ratkowską, jej zdaniem, swoją znajomą, bez uprzedniego ogłoszenia na BIP. Podjął też próbę likwidacji jej stanowiska pracy.
„22 listopada dyrektor oświadczył mi, że ma zamiar przekazania mojego stanowiska kierownika Biura Obsługi Widowni „swojej przyjaciółce” Annie Ratkowskiej i pozostawienie mi jedynie części zakresu obowiązków kierownika literackiego ze znacznie niższym wynagrodzeniem, tzn. bez udziału w premii i bez dodatku funkcyjnego, co oznaczało dla mnie degradację i znacznie pogorszenie sytuacji finansowej. Kiedy okazało się, że to posunięcie nie jest możliwe w tym momencie ze względu na złożone przeze mnie wcześniej w sekretariacie OTL dwutygodniowe zwolnienie lekarskie (złe samopoczucie w I trymestrze ciąży) dyrektor stwierdził, że „pokrzyżowałam mu plany”, a Panią Ratkowską i tak zatrudni jak się wyraził „na stanowisko efemerydę”. Mieliśmy wrócić do tej sprawy po dwóch tygodniach. Dyrektor nie czekał na mój powrót ze zwolnienia i podjął próbę pozornej likwidacji mojego stanowiska”. - czytam w liście Pietrzak.
7 grudnia 2015 r. Solidarność wyraziła opinię negatywną w związku z wykreśleniem ze struktury jej stanowiska kierownika Biura Obsługi Widowni i wprowadzenie w jego miejsce stanowiska zastępcy dyrektora ds. sprzedaży. Zdaniem związku Solidarność zakresy obu stanowisk dublowały się.
“8 grudnia 2015 r. zostaje zwolniona z pracy sekretarka Iwona Pietrzak-Rogala, z powodu braku zaufania – pisze dalej Pietrzak. - Członkowie związku mieli być kolejno wzywani na rozmowy i zastraszani. Atmosfera w pracy tego dnia staje się bardzo nerwowa. Pod koniec dnia przy biurku w pracy umiera starsza księgowa Halina W.” - czytam w liście M. Pietrzak.
Działania dyrektora zostały potraktowane przez Solidarność jako zamach na niezależność organizacji i szykanowanie jej członków. Interweniuje przedstawiciel Regionu NSZZ Solidarność w OTL. Dyrektor otrzymał wezwanie do zaprzestania szykanowania członków Związku NSZZ Solidarność oraz zaprzestania utrudniania działalności związkowej.
13 stycznia 2016 roku związki otrzymują pismo o zamiarze wypowiedzenia umowy o pracę Wiesławowi P. - oświetleniowcowi, prywatnie partnerowi Małgorzaty Pietrzak. Zarzuty dyrektora dotyczyły jego pracy na stanowisku oświetleniowca. Zarząd Związku zgodnie z radą prawnika podjął uchwałę o wciągnięciu Wiesława P. do zarządu Związku i objęcie go ochroną. Mimo to dyrektor go zwalnia. Sprawa trafia do sądu pracy (dyrektor wygrywa w II instancji – przypis mój).
Kolejną ofiarą staje się Mirosława R., plastyk ds reklamy wizualnej OTL. „Zastępca dyrektora Anna Ratkowska miała stwierdzić w rozmowie z kadrową, że idiotyzmem jest zatrudnianie matek z małymi dziećmi. Zarzucano ją zleceniami wykraczającymi poza zakres jej obowiązków” - twierdzi w liście Pietrzak.
„17 lutego 2016 roku wręczono zarządowi NSZZ Solidarność OTL pismo o zamiarze wypowiedzenia umów o pracę trzem kolejnym członkiniom związku: plastyczce Mirze R., sekretarce Iwonie Pietrzak-Rogala (siostrze Małgorzaty Pietrzak) oraz aktorce Annie Kukułowicz – czytam dalej. - 22 lutego zarząd ustosunkował się do tych zamiarów negatywnie. Mimo to Pan dyrektor nie cofnął swojej decyzji. W marcu 2016 roku doszło do spotkania przedstawicieli Regionu NSZZ Solidarność z dyrekcją i prawnikami. Poproszono dyrektora o cofnięcie wszystkich wypowiedzeń na pół roku, aby miał możliwość lepszego poznania pracowników. Andrzej Bartnikowski odmówił. 23 marca 2016 roku rozwiązał umowę o pracę z Iwoną Pietrzak-Rogala, radną Gminy Stawiguda, bez uprzedniej zgody Rady Gminy”.
7 kwietnia 2016 roku związek wystąpił ze sporem zbiorowym. Pracownicy mieli być zastraszani przez kierownictwo OTL i część osób miała zrezygnować z przynależności do związku. W chwili obecnej spór jest zawieszony ze względu na złą sytuację finansową teatru.
„Uważam, że zwolnienie z pracy wszystkich wymienionych tu osób jest pokłosiem konkursu na dyrektora OTL, w którym startowałam – ocenia Małgorzata Pietrzak – Uważam, że dyrektor celowo dyskryminuje pracowników będących członkami NSZZ Solidarność i dąży do rozbicia jedności naszego Związku, a w teatrze robiona jest czystka zgodnie z oczekiwaniami grupki aktorów dzierżącej władzę od lat 90. i eskalującej konflikt, najpierw z dyrektorami Głuszczakiem i Rościszewskim, a teraz z drugim związkiem zawodowym”.
Solidarność Warmińsko-Mazurska grozi pikietowaniem ratusza, jeśli Bartnikowski zostanie dyrektorem i konkurs zostaje unieważniony
Nie mogłem w tym momencie zająć się sprawą listu M. Pietrzak, gdyż miałem wcześniejsze zobowiązania a później zaczynałem urlop. Po powrocie z urlopu dowiedziałem się, że 6 lipca ukazał się suchy komunikat w BIP ratusza: „Komisja Konkursowa nie wyłoniła kandydata na stanowisko dyrektora Olsztyńskiego Teatru Lalek w Olsztynie”.
Dzień wcześniej 5 lipca w Wyborczej ukazał się artykuł pt.: „Jeden chętny do kierowania teatrem w Olsztynie”. Autorzy napisali, że na konkurs wpłynęła tylko oferta Bartnikowskiego i przypomnieli, że „w instytucji trwa konflikt personalny, a dyrektor pozbył się wielu wartościowych pracowników. Część z tych spraw zakończyła się przed sądem, a teatr musiał wypłacić odszkodowania”. Poinformowali też, że prezydent otrzymał protest przeciwko tej kandydaturze od Zarządu Regionu Solidarność.
Należy przypuszczać, że to Uchwała nr 2 XXVII Walnego Zjazdu Delegatów „Solidarności” w Olsztynie spowodowała unieważnienie konkursu. W uchwale czytamy, iż Walne „w pełni popiera związkowców teatru w walce z nadużyciami Dyrektora i nękaniem przez niego członków naszego Związku. WZD zobowiązuje Zarząd Regionu do wystąpienia w trybie pilnym do Prezydenta Olsztyna o zablokowanie ponownego wyboru aktualnego Dyrektora Teatru Lalek na to stanowisko w dniu 6.07.2018 r. oraz do zorganizowania akcji protestacyjnej w obronie praw pracowniczych członków naszego Związku w przypadku zasygnalizowania takiej potrzeby przez Organizację Międzyzakładową NSZZ „S” Pracowników Kultury Olszyna”.
„Gwoździem do trumny” Bartnikowskiego miał stać się wywiad z Małgorzatą Pietrzak przeprowadzony przez Ewę Mazgal, który ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej” 30 lipca, pt.: „Straciła pracę, bo urodziła dziecko?” Pietrzak opowiada o wygranym procesie wytoczonym teatrowi za zwolnienie dyscyplinarne. Sprawa zakończyła się zawarciem ugody, na mocy której dyrektor cofnął dyscyplinarkę, rozwiązał umowę za porozumieniem stron i wypłacił jej odszkodowanie.
Wersja pozostałych pracowników teatru, reżyserów i b. dyrektora czyli dr Jekyll
Po zablokowaniu wyboru Bartnikowskiego walkę w obronie dyrektora podjęła większość pracowników OTL zrzeszonych w Związku Zawodowym Aktorów Polskich oraz niezrzeszonych. Wystosowali pismo do prezydenta Olsztyna i do Zarządu Regionu Solidarności, w którym czytamy, że w teatrze nie ma żadnego konflikt a tylko przewodnicząca Solidarności M. Gontarczyk toczy „prywatną wojnę” z dyrektorem. Zaapelowali o przeprowadzenie konkursu i wyrazili dyrektorowi pełne poparcie. W piśmie do ZR „S” prosili o spotkanie się z nimi i zweryfikowanie w ten sposób informacji tylko z jednego źródła, od pani Gontarczyk. Do spotkania nie doszło.
Ja również chciałem spotkać się z przewodniczym regionu Józefem Dzikim. „Nie mam teraz czasu – odpisał mi. – A w sprawie teatru nie wypowiadam się i nic nie komentuję. Wiele na ten temat było także w mediach informacji, więc na tym etapie nie ma co podgrzewać sytuacji. Pozdrawiam”.
Na ręce prezydenta trafiły też rekomendacje dla Andrzeja Bartnikowskiego od dwóch reżyserów, którzy wystawiali w OTL spektakle i wyrażają się z najwyższym uznaniem o efektach jego pracy. Michał Derlatka z Gdańska napisał, że dyr. Bartnikowski „musiał się zmierzyć z poważnymi konfliktami w zespole narosłymi jeszcze przed rozpoczęciem przez niego kadencji. Teatr był sparaliżowany wewnętrznymi podziałami i kłótniami. Decyzje personalne były przykrym lecz nieodzownym krokiem na drodze do uzdrowienia sytuacji w teatrze i przywrócenia jego funkcjonalności. Obecnie wydaje się, że czysto ludzki ambicjonalny konflikt pomiędzy kandydatką na dyrektora sprzed czterech lat a obecnym dyrektorem podnoszony jest do rangi konfliktu z Solidarnością. Co jest czystym absurdem. Z mojej perspektywy pani Pietrzak używa Solidarności do swojej osobistej wendety oraz jako narzędzia politycznego nacisku na włodarzy Olsztyna nie patrząc na realne zasługi pana Bartnikowskiego ani na imponujące osiągnięcia teatru w ostatnim czasie”.
Helena Radzikowska z Warszawy, która reżyserowała w OTL trzy spektakle i w sumie spędziła w teatrze pół roku, poznała wszystkich pracowników i relacje międzyludzkie. „Jest to relacja oparta na wzajemnym zaufaniu, szacunku i sympatii – napisała do prezydenta. - Wielokrotnie byłam również świadkiem rozmów dyrektora z pracownikami administracyjnymi i technicznymi Teatru. Nigdy nie zaobserwowałam jakichkolwiek symptomów nieuprzejmości, złośliwości, irytacji, czy chęci wyrządzenia krzywdy. Przeciwnie – zawsze były to uwagi przekazywane w sposób kulturalny i merytoryczny (...). Pasja, intuicja, wykształcenie i doświadczenie, a także zaufanie zespołu artystycznego, które udało mu się zdobyć, predestynują Andrzeja Bartnikowskiego do pełnienia funkcji dyrektora Olsztyńskiego Teatru Lalek. Wierzę, iż dobro Teatru weźmie górę nad resentymentem i zawiścią” - zakończyła list Radzikowska.
List z poparciem dla dyrektora Bartnikowskiego wysłał prezydentowi także poprzedni dyrektor, który pracował w OTL przez 10 lat, Zbigniew Głowacki.
„Pan Bartnikowski, mając poparcie zespołu artystycznego i większości pozostałej załogi, z determinacją i konsekwencją podjął jedynie możliwe działania w celu rozwiązania problemów, które zaistniały pod koniec mojej dyrekcji – wyjaśnia w liście do prezydenta Głowacki. - Ich praprzyczyną była ambicja małej grupy, aby przyszłym dyrektorem została należąca do niej osoba. Ponieważ odpadła ona w konkursie, Pan Bartnikowski przejął „spadek” w postaci sfrustrowanych niepowodzeniem nielicznych pracowników instrumentalnie wykorzystujących Związek Zawodowy Solidarność”.
Rozmawiałem ze Zbigniewem Głowackim, który mimo że od 3 lat jest na emeryturze ciągle żyją sprawą olsztyńskiego teatru, gdyż czuje się odpowiedzialny za „minę” na jaką wsadził Andrzeja Bartnikowskiego, w postaci układu rodzinnego.
- Nic nie wskazywało, że sprawy przybiorą tak zły obrót – tłumaczy mi. - Panią Pietrzak oceniałem jako lojalnego, oddanego teatrowi pracownika. Jestem człowiekiem prostolinijnym, ufałem jej, dlatego zatrudniłem poleconego przez nią jej partnera Wiesława P. Miał tylko szkołę podstawową, ale kierownik działu Małgorzata Gontarczyk, doskonały oświetleniowiec zobowiązała się, że go wyszkoli. Zatrudniłem również na sekretarkę siostrę rodzoną pani Pietrzak. Pomyślnie przeszła okres próbny. Wszystko zaczęło się psuć, gdy półtora roku wcześniej powiedziałem, że odejdę na emeryturę. Wówczas pani Pietrzak zwróciła się do mnie o rekomendację, gdyż chce wystartować w konkursie na dyrektora. Powiedziałem, że nie powinna, nie ma predyspozycji, zwłaszcza że jest skłócona z zespołem aktorskim. Od tego momentu zaczął się na mnie atak. Powstała Solidarność, która słała na mnie skargi do prezydenta i do komisji kultury rady miasta. W internecie anonimowi autorzy oskarżali mnie o malwersacje finansowe, wypisywano o mnie nieprawdziwe historie. To się po moim odejściu przeniosło na Andrzeja Bartnikowskiego. Teatr poniesie niepowetowaną stratę, jeśli on odejdzie.
„Nie pozwolimy 3 paniom zniszczyć teatru!!!”
W środę 1 sierpnia prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz i radny prof. Mirosław Gornowicz przyjęli 17-osobową grupę pracowników teatru, reprezentujących wszystkie działy, w tym 2 członków Solidarności, którzy przekazali list poparcia załogi dla dyrektora. Zebrali już pod nim 27 podpisów. Ja spotkałem się z nimi pod ratuszem, gdy wyszli od prezydenta. Oto zapis tego spotkania.
Anna Ratkowska (z-ca dyrektora OTL): Te panie toczą walkę z dyrektorem po to, by ugrać coś dla siebie. Za sprawą tych pań, Pietrzak i Gontarczyk, pojawił się w teatrze nepotyzm, z którym dyrektor skończył i teraz ta grupa ludzi próbuje zawalczyć o to, co straciła.
Monika Grec (aktorka): Konflikt tych pań zaczął się za dyrektora Zbyszka Głowackiego. Pani Pietrzak chciała kandydować na dyrektora OTL. Zespół jej nie poparł, dyrektor Głowacki również i od tamtej pory toczy się walka. Najpierw przeciwko Zbigniewowi Głowackiego, na którego panie słały pomówienia. Minęły 3 lata, koniec kadencji dyrektora Bartnikowskiego więc pojawiła się szansa na wsadzenie swojego człowieka. Dlatego toczy się walka o stanowisko. Jest też motyw zemsty za to, że to nie pani Pietrzak została dyrektorką.
Jagna Polakowska (aktorka): Stoimy w obronie dyrektora Bartnikowskiego, bo nie zagarnia do siebie. Za 3 spektakle, które wyreżyserował nie wziął pieniędzy, nie bryluje w towarzystwie, jest spokojny, pozwolił nam się aktorsko rozwinąć. To po prostu dobry człowiek.
- Z dyrektorem Bartnikowskim zrobiliśmy w rok 7 premier! To niespotykany w teatrach rekord.
Adam Socha: Może za dużo było tych premier, może za bardzo w ilość poszliście?
Jagna Polakowska (aktorka): Nie prawda, dostaliśmy się z tymi spektaklami na 3 festiwale, za zakwalifikowanie się do finału dostaliśmy częściowy zwrot kosztów ich produkcji. To świadczy o ich wysokim poziomie. Były bardzo dobrze odebrane przez widzów.
Elżbieta Grad (aktorka): Dyrektora nie tylko popiera ta kilkunastoosobowa grupa, która była dzisiaj u pana prezydenta. Popiera większość z 45-osobowego zespołu. W tej chwili mamy zebranych pod listem poparciem dla dyrektora 27 podpisów, w tym są 2 podpisy osób z Solidarności. Podpisów będzie więcej, czekamy na powrót pozostałych osób z urlopów. Nie chcemy uczestniczyć w prywatnej wendecie trzech pań, dwóch sióstr Pietrzak i przewodniczącej Solidarności Gontarczyk. My nie chcemy, by trzy panie decydowały o naszym losie, proszę to napisać z trzema wykrzyknikami: Nie chcemy!!! Chcemy zachować świetną atmosferę w zespole i chcemy nadal pracować pod kierunkiem tego dyrektora, który pozwala nam na dialog. Nie jest agresywny. Za jego kadencji powstało wiele nowych inicjatyw. Wiele rzeczy zostało zreformowanych, bo zastał skostniałe struktury. Trzeba było je rozbić i wpuścić młodą krew.
Karolina Sadowska (aktorka): Jestem od 2 lat w zespole (po szkole wrocławskiej), nie znam całej historii konfliktu. Jestem zszokowana pomówieniami w gazetach i on line pod adresem dyrektora.
Adam Socha: Z tych artykułów wynika, że dyrektor nienawidzi kobiet karmiących...
Katarzyna Borkowska (zastępca głównej księgowej): To nieprawda. Mam 2 małych dzieci i nigdy nie miałam problemów z tego tytułu w pracy. Dyrekcja zawsze wychodzi naprzeciw matkom, zgadza się na wykonanie pracy w innych godzinach, jeśli dzieci chorują.
- Przecież nasze dzieci wychowują się w teatrze, ten teatr jest dla dzieci.
Adam Socha: Ponoć członków Solidarności dyrektor zastraszył i dlatego odeszli ze związku?
Alina Gruchała (krawcowa): Nieprawda, dyrektor nigdy nie wzywał mnie do siebie na rozmowy z powodu przynależności związkowej. Wystąpiłam z Solidarności na znak protestu, ponieważ w zarządzie związku zasiadał układ rodzinny pań Pietrzak i Gontarczyk i rodzina podejmowała decyzję sama, preparowali pisma do różnych instytucji, poza naszymi plecami. Ze mną odeszło chyba z 5 osób. Było na początku 20 osób a zostało 8. Nie mieliśmy pojęcia o tym, że takie pisma w imieniu całego związku są wysyłane na zewnątrz. Prosiłam wielokrotnie, by nas informowano. Nie doprosiłam się, więc się wypisałam. Dzisiaj nadal jest taka sama sytuacja. Zarząd związku straszy, że urządzi pikietę pod ratuszem przeciwko dyrektorowi, ale członkowie nic o tym nie wiedzą.
Adam Socha: Czy wiedziała pani, że Solidarność weszła w spór zbiorowy?
Alina Gruchała (krawcowa): Nic nie wiedzieliśmy o tym, byliśmy traktowani jak mięso armatnie. Na liście poparcia dyrektora są podpisani także członkowie Solidarności.
Adam Socha: Widzę też podpisy pracowników technicznych: 2 techników sceny, mechanizator, 2 panie krawcowe, elektroakustyk... Przedstawiano, że to konflikt pracowników technicznych z aktorami.
Agnieszka Harasimowicz (aktorka): Padło zdanie, że dyr. Bartnikowskiego popierają tylko aktorzy, tutaj na liście ma pan dowód, że popierają osoby z wszystkich działów.
Adam Socha: Dlaczego pan przyszedł dzisiaj do prezydenta?
Przemysław Reczkowski (oświetleniowiec, akustyk): Przyszedłem, bo dyrektor jest fajną osobą, dobrze się z nim współpracuje. Nie generuje konfliktów, przeciwnie, jeśli się pojawiają, to stara się je załagodzić. Mój kierownik, pani Gontarczyk, neguje wszelkie moje inicjatywy, wszystko jest złe. To jest deprymujące, zwłaszcza gdy słyszy się takie negatywne oceny od własnego kierownika.
Marek Siwicki (oświetleniowiec, akustyk): Ja pracuję od roku jako elektroakustyk i przyznam że dyrektor jest odpowiednią osobą na tym stanowisku, lepszego dyrektora nie miałem w żadnym poprzednim zakładzie pracy.
- Jest osobą uczciwą, rzetelną, szanuje wszystkich ludzi, Lubi cały zespół, ceni wszystkich pracowników. Jest dobrym reżyserem, dramaturgiem.
Alina Gruchała (krawcowa): Dyrektorowi Bartnikowskiemu, zanim przyszedł do pracy, te panie już robiły czarny pijar. Mówiły, że jest zły. Na zebranie komisji zakładowej przyszedł przedstawiciel Zarządu Regionu, który twierdził, że nowy dyrektor będzie chciał nas skonfliktować, będzie wzywał nas pojedynczo do gabinetu, będzie nas przeciwko sobie nastawiał; powiedział żebyśmy rozmowy z dyrektorem nagrywali. My nic nie mamy wspólnego z tą wojną tych pań z dyrektorem, to chciałam dzisiaj powiedzieć prezydentowi i mediom. Postanowiliśmy walczyć o nasz teatr.
- W zespole jest rodzinna atmosfera, wszyscy obchodzimy swoje urodziny, wspólnie przeżywamy radości i smutki, spotykamy się poza teatrem, bo się po prostu lubimy. Mimo wakacji i upałów potrafiliśmy się zorganizować, by zawalczyć o nasz teatr, by nie dopuścić do zniszczenia i zawłaszczenia go przez 3 panie, które uprawiały w teatrze prywatę.
- Panie Gontarczyk i Pietrzak nie miały żadnego szacunku dla dyrektorów, krzyczały na nich, a dyrektor Bartnikowski nigdy nie podniósł na pracownika głosu. Nowa sekretarka była zaskoczona zachowaniem tych pań. „Jakim prawem one krzyczą na dyrektora? I dlaczego? Przecież u was jest cudownie, radośnie, mnie się chce być z wami”.
Adam Socha: Prezydent ma trudną decyzję, gdyż też nie jest dobrze, jeżeli zespół wybiera dyrektora, bo wtedy zawsze jest ryzyko, że nie będzie dbał o interes widzów a tylko pracowników.
Jarosław Cupriak (aktor): To nie załoga wybiera dyrektora tylko jest konkurs, w komisji jest ktoś z obu związków zawodowych, są osoby z ministerstwa, z paru innych instytucji i z miasta więc nie można mówić, że to zespół wybiera dyrektora. Zespół popiera tego dyrektora, który jest, a wybiera go komisja.
- Nasz dyrektor stanął 3 lata temu do uczciwego konkursu. Oceniali go przedstawiciele różnych środowisk. I teraz też stanął, ale prezydent unieważnił konkurs, bo zgłosił się tylko Andrzej Bartnikowski.
W piątek 3 sierpnia dyrektor Wydziału Kultury i Ochrony Zabytków UM Olsztyna Gabriela Konarzewska poinformowała media, że nowy konkurs na dyrektora OTL zostanie ogłoszony 13 sierpnia.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość