Z byłym prezesem ZGOKu i specjalistą od gospodarki odpadami na temat sytuacji ZGOKu i pożaru w tym zakładzie odpadów rozmawia Adam Socha.
Jak pan odebrał wyjaśnienia prezesa ZGOKu na sesji Rady Miasta Olsztyna 4 czerwca na temat pożaru odpadów wielkogabarytowych, czy przekonały one pana?
Jerzy Zalas: Te wyjaśnienia dowodzą, że pan Bryszewski nie zna się na gospodarce odpadami komunalnymi i jest mu zupełnie obca wiedza z zakresu systemów i sposobów gospodarowania odpadami komunalnymi.
Dla każdego fachowca z branży odpadowej, po obejrzeniu filmu z wystąpienia pana Bryszewskiego na sesji, jest to oczywiste. Zacznijmy od wyjaśnienia powodu zalegania w tym magazynie 1500 ton odpadów wielkogabarytowych. Prezes Bryszewski tłumaczy to pozbywaniem się przez rodziny objęte programem Rodzina 500+ starych mebli. Jest ich tak dużo, że spółka sobie z tymi odpadami nie radzi. Takie tłumaczenie budzi śmiech. Po pierwsze, dla zakładu im więcej odpadów, tym większy zysk. Przecież gminy płacą za każdą odebraną tonę 270 złotych. Z punktu widzenia przedsiębiorcy Zarząd spółki powinien zainwestować w maszynę do rozdrabniania odpadów (rębak), która przy takiej ilości odpadów z pewnością zamortyzowałaby się w okresie do 5 lat. Pewnie bardziej opłacalna będzie forma leasingu. Poza tym spółka może również świadczyć usługi rozdrabniania odpadów na zewnątrz, może być wykorzystywana do innych technologicznych celów, np. do rozdrabniania odpadów zielonych (twardych). Być może, rozdrobnione odpady nie uległyby spaleniu.
- Dlaczego?
Jerzy Zalas: Bo każda nowa partia odpadów wielkogabarytowych od razu byłaby przeglądana przez sortowaczy, którzy wyłapywaliby materiały i substancje łatwopalne, typu kanistry z paliwem itp. Po takiej wstępnej selekcji meble od razu byłyby rozdrobnione i zagospodarowywane.
- A dlaczego spłonęło 900 ton starych mebli a płomień nie przeniósł się na 600 ton rozdrobnionych mebli?
Jerzy Zalas: Bo ogień potrzebuje tlenu. W zmielonych odpadach nie występuje migracja powietrza, a w magazynie wielkogabarytowych odpadów tworzą się kominy powietrzne. Wie pan, gospodarka odpadami wymaga znajomości wielu dyscyplin, chemii, biologii, mechaniki, transportu, budownictwa, prowadzenia biznesu itd., itp.
- Czyli do tego pożaru nie musiało dojść?
Jerzy Zalas: Nie miało prawa dojść! Płoną w Polsce te MAGAZYNY, którym kończy się 3-letni termin MAGAZYNOWANIA odpadów. Jak prezes Bryszewski może mówić radnym, że nie wie, czy był to samozapłon, skoro na zakładzie, podkreślam NOWOCZESNYM, znajduje się 50 kamer przemysłowych? Przecież wystarczy przejrzeć zapis z całej doby i jeśli nikt tam obcy się nie kręcił, to był to samozapłon. Przy takim nagromadzeniu odpadów wielkogabarytowych, których nie przejrzano, prędzej czy później dojdzie do pożaru, wystarczy, że pracownik rzuci niedopałek papierosa.
- Pan nam w dniu pożarów powiedział, że na pożarach składowisk odpadów właściciel zarabia żywą gotówkę, bo dostał kasę za ich przyjęcie i nie wydał ani złotówki na ich przetworzenie, a prezes Bryszewski powiedział na sesji radnym, że zagospodarowanie pogorzeliska więcej będzie kosztowało niż 243 tys. złotych, które zapłaciły za te odpady gminy.
Jerzy Zalas: Pan prezes opowiada bzdury. Czy betonowe podłoga magazynu się spaliła, czy mur oporowy się spalił? To tylko koszt pracy ładowarki i transportu na wysypisko. Nawet jeśli mur oporowy uległ uszkodzeniu, to wystarczy wymienić go na nowy. Proszę zwrócić uwagę, że mur oporowy wykonany jest z tzw. kostek typu lego, których montaż wymaga jedynie wózka widłowego lub ładowarki.
- Jest inny problem z tym „najnowocześniejszym zakładem w Polsce” jak jest reklamowany zakład ZGOKu przez władze miasta i spółki. ZUOK w Tracku. Kosztował 178 milionów złotych brutto, ale nie jest w stanie przerobić odpadów. Prezes i ten, i poprzedni twierdzą, że zakład został pobudowany na wydajność 95 tys. ton odpadów rocznie a musi przyjąć 133 tys. ton odpadów zmieszanych i nie jest w stanie tej nadwyżki przerobić.
Jerzy Zalas: Około 40 tys. ton odpadów więcej przy dobrej organizacji pracy nie stanowi żadnego problemu. Można np. zacząć od wstępnej selekcji już na stacjach przeładunkowych. Sprzedaż surowców wtórnych powinna pokryć koszt pracy ludzi i i być może koszty sprzętu. Poza tym sądzę, że udziałowcy spółki z pewnością zezwoliliby na jakąś modernizację czy rozbudowę zakładu w celu zwiększenia możliwości przerobowych. Tak jak mówiłem wcześniej, jeśli spółka może zwiększyć przychód, to warto rozważyć możliwość rozbudowy zakładu. W ostateczności „nowoczesny” zakład został wybudowany na potrzeby mieszkańców i regionu w celu minimalizacji ilości odpadów kierowanych do składowania lub termicznego przekształcenia.
- Zakład miał zagospodarowywać odpady komunalne a robi za pośrednika, który około 75% odpadów przekazuje innym zakładom do zagospodarowania. To taniej byłoby, gdyby wszystkie odpady od razu jechały do Novago, jak to robił Olsztyn wcześniej a ZUOK zamknąć. Novago bierze ok. 200 złotych za odbiór od ZGOKu 1 tony odpadów zmieszanych a pobiera od gmin 300 złotych za tonę.
Jerzy Zalas: Faktycznie, można wynegocjować z Novago odbiór wszystkich odpadów zmieszanych np. za 180 złotych tona. Jednak w przypadku kiedy nie powstałby zakład ZGOKu, Novago nie miałoby konkurencji, i ceny za odbiór byłyby kosmiczne.
- Zakład miał opierać się o mechaniczno-biologiczne przetwarzanie odpadów komunalnych z odzyskiem materiałowym.
Jerzy Zalas: Zacznijmy od tego, że to nie jest zakład mechaniczno-biologicznego przetwarzania i z tego co mi wiadomo Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego miał problem z wpisaniem tej instalacji do Wojewódzkiego Planu Gospodarki Odpadami jako Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK), gdyż w ZUOK-u nie ma instalacji do biologicznego przetwarzania odpadów, tj. kompostowni lub instalacji do fermentacji.
- Jak to, a biosuszenie w reaktorach?
Jerzy Zalas: Reaktory do suszenia odpadów to nie jest komponent biologicznego przetwarzania. Proces suszenia nie jest biologicznym, a fizycznym. W procesie używane są dmuchawy zasilane prądem, a nie czynniki biologiczne. Zadaniem procesu jest pozbawienie odpadów wilgotności (wody) a nie ich mineralizacja. Instalacja do biologicznego przetwarzania odpadów to kompostowanie odpadów organicznych i zielonych lub fermentacja. ZGOK nie ma kompostowni, mimo że przepisy unijne wymagają zbiórki frakcji pokuchennej i zielonej (do 2020 roku 50%). W ZGOKu frakcje organiczne zamiast do kompostowni, idą do suszarki, albo nie są przyjmowane w ogóle. Co do samego procesu tzw. „bio”-suszenia, i do tego w nieumiejętny sposób, dochodzi do zbyt dużego wysuszenia odpadów i w momencie podania ich na urządzenia przeznaczone do mechanicznej przeróbki dochodzi do znacznego zapylenia. Jest to niezależne od zawartości popiołów w odpadach.
- No tak, suszą odpady w tych bunkrach przez 2 tygodnie, więc odpady wychodzą suche jak pieprz, w hali jest gęsto od pyłu. Proces segregacji i suszenia jest zakłócany częstymi awariami, pracownicy nie wytrzymują , jest dużo absencji chorobowych i duża rotacja – ok. 100 pracowników na 150 w 2017 roku (nb. widziałem zakłady, w których odzysk odpadów jest w pełni zautomatyzowany, za ludzi robią to optoseparatory). Obecny prezes twierdzi, że to się nie zmieni, jeśli gminy zorganizują selektywnej zbiórki odpadów.
Jerzy Zalas: A po co suszyć przez 2 tygodnie i generować koszty pracy wentylatorów na prąd? Wystarczy te odpady przez kilka godzin podsuszyć, aby się nie kleiły, żeby na taśmie łatwo było wysegregować surowce wtórne i oddzielić frakcję mineralną. Odpady z Olsztyna i tak nie osiągną parametrów wilgotności, kaloryczności i zawartości chloru wymaganych przez cementownie dla RDFu.
- ZGOK z biodegradowalnych odpadów produkuje RDF. Gdyby biodegradowalne kompostować, to co później z tym kompostem robić?
Jerzy Zalas: ZGOK nie produkuje RDFu tylko podsuszone odpady. A kompost używa się do rekultywacji składowisk odpadów po ich zamknięciu.
- W 2016 roku uzyskano w ZGOKu niewielki odzysk surowców z odpadów zmieszanych – 0,69%. W 2017 roku odzysk wyniósł 1,6%. Oglądałem zakład Bioelektry w Różance. Ich technologia pozwala na 100 procentowy odzysk surowców i to w postaci czystej: czyste szkło, aluminium, PETy itd. Zostaje tylko poorganiczny humus. Bioelektra proponowała Olsztynowi zaopatrzenie w ciepło i zagospodarowanie odpadów, po najniższej w Polsce cenie i utrzymanie jej przez 10-15 lat. Chcieli zbudować zakład oraz instalację energetyczno-cieplną na biomasę na własny koszt, bez dotacji publicznych w zamian za gwarancję na dostawę odpadów. Dodam, że gmina Pasym dała zgodę Bioelektrze na postawienie u nich zakładu, ale nie wytrzymali ataku ze strony zarządu województwa i władz Olsztyna, i wycofali się. Dzisiaj burmistrz Pasymia pluje sobie w brodę, że się ugiął pod szantażem. Co pan sądzi o technologii parowej Bioelektry?
- Trudno mi jest powiedzieć czy byłoby lepiej czy gorzej. Nie ma takiej technologii, która pozwoli odzyskać 100% surowca z odpadów komunalnych zmieszanych, a to że ktoś tak deklaruje, nie świadczy o tak dużej sprawności urządzeń. Każda technologia ma swoje zalety i wady, to jest tylko kwestią oceny przez zainteresowaną stronę, czy wybiera takie czy inne rozwiązanie. Jednak do takiej oceny potrzeba specjalisty. Dziwne jest tylko to, że w przypadku Bioelektry nikt w Polsce nie jest zainteresowany tego rodzaju rozwiązaniami technologicznymi. Na pewno wypuszczając odpady z ręki czy spod kontroli gmin, narażają się one na brak wpływu na kształtowanie ceny usługi unieszkodliwiania odpadów. Wracając do 100% odzysku surowców wtórnych, to ten rodzaj odzysku również nie ma sensu, gdyż należy pamiętać o tym, że potem ktoś musi chcieć taki surowiec przejąć do dalszego przetworzenia, a to dzisiaj jest niemożliwe. Stąd nie ma potrzeby narażać się na wysokie koszty z tym związane.
- Prezes ZGOKu Marek Bryszewski napisał mi, że dzięki tej „innowacyjnej w skali Polski technologii biosuszenia” osiągamy niesamowity efekt ekologiczny. Balast przeznaczony do składowania wynosi około 7% strumienia odpadów zmieszanych i jest jednym z najniższych w porównaniu z innymi RIPOK-ami, a wyniku biosuszenia masa odpadów zmieszanych zmniejsza się o ponad 25%.
Jerzy Zalas: Panie Redaktorze, ideą powstania zakładu było przetworzenie odpadów w maksymalny sposób. Jak Pan pamięta w roku 2002 wojewoda warmińsko-mazurski dwukrotnie wydawał decyzję nakazującą zamknięcie składowiska odpadów w Łęgajnach. Mocno też protestowali mieszkańcy Łęgajn i Pani Burmistrz Barczewa. Szanse Olsztyna na znalezienie nowej lokalizacji pod budowę kwatery składowiska były niemal zerowe. Stąd powstała idea (to jest akurat mój pomysł) budowy jedynie zakładu, który zajmie się przetwarzaniem odpadów na paliwo alternatywne, z założeniem, że będzie ono wykorzystywane w miejskiej ciepłowni, która i tak w niedalekim okresie musi dostosować się do nowych norm emisyjnych, tym samym jest zobligowana zmodernizować swoją instalację. Wożenie wyprodukowanego paliwa z odpadów do najbliższej cementowni nie miało sensu. Koszty byłyby bardzo wysokie, choć prawdę mówiąc, gdyby projekt ruszył na koniec 2005 roku, cementownie zapłaciłyby za dostarczone do nich paliwo, co pozwoliłoby pokryć koszty chociażby transportu. Awaryjnie założenia projektowe przewidywały budowę uniwersalnej instalacji do naprzemiennego suszenia i kompostowania odpadów. Jednak na etapie realizacji ktoś uznał, że to nie miało sensu no i niestety teraz są tego efekty.
Dzisiaj ubolewam nad tym, że realizację projektu oddano chyba w niepowołane ręce. Oczywiście wg starej zasady co człowiek popsuł to i człowiek może naprawić. Ale stawiając piekarza przed stołem operacyjnym w szpitalu nie liczmy na to, że operacja w ogóle się rozpocznie.
- Celem władz Olsztyna jest budowa spalarni odpadów - frakcji zawierającej powyżej 6 MJ/kg za 400 mln złotych do produkcji ciepła i prądu.
Jerzy Zalas: Trzeba odróżnić spalarnie odpadów zmieszanych od spalania RDFu. Budowa spalarni odpadów zmieszanych to gigantyczny błąd Polski, za który odpowiada sekretarz stanu w ministerstwie środowiska Stanisław Gawłowski w rządzie PO. Przecież UE nakazuje gospodarkę o obiegu zamkniętym, czyli 100 procentowy odzysk surowców. Wkrótce wejdzie przepis, że za odzysk uznaje się wyłącznie odzysk materiałowy. Spalanie nie będzie odzyskiem.
W mojej ocenie, najlepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie odpadów jako paliwa alternatywnego. W przypadku Olsztyna z tych 130 tys. ton odpadów zmieszanych zostanie 40-50% RDFu, którego nie wolno składować, bo ich kaloryczność przekracza 6 MJ/kg*. Z niego już nic się nie odzyska, nikt nie kupi brudnych foliówek i kubków plastikowych, do tego można dodawać przemielone meble i materiały ubraniowe. RDF pozwoli obniżyć koszty chociażby zakupu węgla, a nowoczesne instalacje do spalania takich odpadów są dużo bezpieczniejsze niż ciepłownie węglowe. Taki model, zresztą preferowany przeze mnie od początku mojej działalności, został przyjęty przez Miasto Olsztyn w 2004 roku. Miasto będąc właścicielem takiej ciepłowni samo kreuje politykę cenową za sprzedaż ciepła, a URE tylko zatwierdza proponowaną cenę lub też nie. Oczywiście można również zadać kolejne pytanie dotyczące popiołów ze spalania RDF-u. Tu akurat warto już teraz zastanowić się nad ich dalszym wykorzystaniem np. w budownictwie przy budowie dróg. Tak przyjęta strategia działania może niemal w 90% wyeliminować konieczność budowy nowych składowisk odpadów. Jednak jak to zawsze podkreślam, osoby które realizują te założenia muszą poza wiedzą teoretyczną, którą można wyczytać w książkach, posiadać wiedzę praktyczną i wyobraźnię, dzięki czemu można wyeliminować ryzyko związane z niewłaściwym funkcjonowaniem tego rodzaju układu.
Rozmawiał Adam Socha
Jerzy Zalas z wykształcenia inżynier w zakresie zaopatrzenia w wodę oraz unieszkodliwiania ścieków i odpadów Politechniki Wrocławskiej (technolog), był prezesem ZGOKu w Olsztynie latach 2004-2006 (sam złożył rezygnację, po tym jak prezydent Cz. J. Małkowski kazał mu zamknąć składowisko w Łęgajnach, mimo iż Ministerstwo Środowiska zezwoliło na jego eksploatację do momentu wybudowania nowego zakładu ), był też prezesem ZGOKu w Kobiernikach, w PKN Orlen był odpowiedzialny za gospodarkę odpadami, zastępca dyrektora w Budimeksie – Dromeksie oddział Olsztyn odpowiedzialny za pozyskiwanie kontraktów i realizację inwestycji związanych z gospodarką wodno-ściekową i odpadową. Kontrakt dla RIPOK w Toruniu i rozbudowa sortowni w Słupsku. Był jednym z głównych podwykonawców modernizacji oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie. Pracował też dla niemieckiego koncernu śmieciowego Tönsmeier. Ostatnio budował spalarnię odpadów w Bydgoszczy jako wiceprezes spółki miejskiej Pronatura Bydgoszcz. Współzałożyciel Krajowej Izby Gospodarki Odpadami KIGO.
Startował w konkursie na prezesa ZGOKu. Komisja wybrała Marka Bryszewskiego.
*KOMENTARZ
Co jest efektem spalania odpadów odczuli mieszkańcy Olsztyna (Jarot, Pieczewa i Nagórek) 24 maja podczas pożaru. Owszem, trucizny na czele z rakotwórczymi, przewyższającymi cyjanek tysiąc razy dioksynami i furanami zatrzymują w spalarniach specjalne filtry. Jednak jest to najbardziej kosztowy element spalarni, na dodatek filtry trzeba często zmieniać. Wystarczy włączyć filtry tylko na czas pobierania próbek do badania ilości emitowanych dioksyn i furanów, by mieć papier na przestrzeganie norm. Liczne przykłady z Polski potwierdzają, że właściciele dla zysku z premedytacją łamią przepisy i zatruwają mieszkańców. Tak było w Bielsku-Białej (spalarnia odpadów medycznych). Teraz doświadczamy tego podczas pożarów odpadów w całej Polsce. Toksyczne odpady z oczyszczania spalin (zawierające m.in. dioksyny i metale ciężkie, w szczególności rtęć) trafiają bez żadnej kontroli do środowiska. Udowodnili to detektywi wynajęci przez ekologów. Sfilmowali jak popioły ze spalarni bydgoskiej trafiają do produkcji pustaków, a z krakowskiej, - na budowę stawu rekreacyjnego. Dlatego stowarzyszenie Święta Warmia jest przeciwna budowie spalarni w Olsztynie. Tym bardziej, że spalarnię w Olsztynie ma prowadzić podmiot prywatny, którego celem jest zysk i ma dostać monopol na rynek ciepła na 25-30 lat w formule PPP.
Skąd wziął się problem z RDFem?
Zakaz składowania odpadów o kaloryczności powyżej 6 MJ/kg wprowadziło Rozporządzenia ministra gospodarki. Weszło ono w życie 1 stycznia 2016 roku. Już wówczas szereg organizacji ekologicznych wystosowało do ministra list, pisząc w nim, że będzie to martwe prawo. Organizacje apelowały o anulowanie tego przepisu.
Założenia tego Rozporządzenia były czysto ideowe. Rynek odpadowy, pomimo zapowiadanego od kilku lat zakazu składowania frakcji wysokokalorycznej, nie był przygotowany do kompleksowego zagospodarowania tego odpadu.
Przepis miał dopingować rynek do odpowiednich działań i wprowadzania rozwiązań zwiększających selektywną zbiórkę odpadów. Tymczasem ilość odpadów trafiających do recyklingu się nie zwiększyła a jednocześnie radykalnie zmalała ilość składowanych odpadów. Jakim cudem? Przecież do dziś nie powstały systemowe rozwiązania unieszkodliwienia odpadów o kaloryczności z przedziału 6-15 MJ/kg – nie zainwestowano w nowe technologie przetwarzania odpadów np. w energetyce cieplnej ani nie wypromowano skutecznego sposobu zagospodarowania tej frakcji odpadów, innego niż spalanie. Cementownie przyjmują paliwa z odpadów, tzw. RDF, ale tylko o kaloryczności powyżej 21 MJ/kg.
Co się więc stało z tymi setkami tysięcy ton odpadów o kaloryczności w przedziale 6 -15 MJ/kg? – Nierealne do wyegzekwowania zakazy są obchodzone działaniami pozorowanymi, takimi jak stabilizacja frakcji energetycznej lub takie kodowanie odpadów, by nie powstawała problematyczna frakcja 19 12 12 – wskazuje Andrzej Sobolak, prezes zarządu Stowarzyszenia na rzecz recyklingu bioodpadów „Biorecykling”.
W praktyce frakcja energetyczna ląduje na składowisku z innym kodem i nikt nie jest w stanie tego skontrolować. ZGOKi, które nie mają własnych składowisk (jak Olsztyn) ogłaszały przetargi na odbiór i zagospodarowanie tych odpadów. Z reguły firmy, które je odebrały umieszczały je w magazynach. Przepis pozwala na ich składowanie przez 3 lata, właśnie teraz kończy się ten okres, dlatego w całej Polsce te odpady płoną.
W przypadku ZGOKu w Olsztynie odpady po wysuszeniu i mechanicznej obróbce o kodzie 19 12 12 oraz odpady zmieszane odbiera spółka Novago (poprzednia nazwa USKOM Mława). Część tych odpadów NOVAGO przetwarza na RDF (kod 19 12 10), który od tej spółki przyjmuje cementownia. Reszta lądują na składowisku zarejestrowanym jako "Okresowy Bioreaktor Beztlenowy" (OBB) w Kosinach Bartosowych pod Mławą. OBB to po prostu biogazownia.
Zdaniem Andrzeja Sobolaka, prezesa zarządu Stowarzyszenia na rzecz recyklingu bioodpadów „Biorecykling”, należy odejść od tego Rozporządzenia, które nie przyczynia się ani środowisku, ani idei gospodarki o obiegu zamkniętym, a wywołuje spore zamieszanie w gospodarce odpadami. Trzeba bardziej skoncentrować się nad rozwijaniem selektywnej zbiórki odpadów, w tym bioodpadów.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość