Przewodniczący Warmińsko-Mazurskiej Solidarności Józef Dziki nie był tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL. Tak orzekł Sąd Okręgowy w Gdańsku.
Wyrok potwierdził Radiu Olsztyn obrońca Józefa Dzikiego, mecenas Sławomir Trojanowski.
Sąd wydał wyrok stwierdzający, że nigdy nie był on współpracownikiem tajnych służ w PRL i w związku z tym jego oświqdczenie lustracyjne było zgodne z prawdą – powiedział pełnomocnik Dzikiego.
Józef Dziki nie ma wątpliwości, że wyrok mógł być tylko jeden.
Spodziewałem się takiego a nie innego wyroku, bo wiedziałem co robiłem. Dlatego wnosiłem o autolustrację i dlatego sprawa tak długo trwała, gdyż docierano do archiwów różnych służb, WSW, WSI i SB – powiedział Józef Dziki.
W książce pt. "Inteligentna forma internowania. Ćwiczenia i powołania do Ludowego Wojska Polskiego jako forma represji po 13 grudnia 1981 roku" pod redakcją Grzegorza Majchrzaka, wydanej przez IPN w 2016 roku pojawia się informacja, że Józef Dziki, który trafił do jednostki wojskowej w Chełmnie, miał zostać zarejestrowany jako TW ps. "Elżbieta" 5 stycznia 1983 roku przez oddział WSW Toruń spośród osób izolowanych w 9-tym Pomorskim Pułku Pontonowym.
W tej sytuacji Józef Dziki złożył wniosek do Sądu Okręgowego w Gdańsku o autolustrację swojej osoby. Wcześniej mówił, że w 2001 roku był poddawany lustracji i przez 8 kolejnych lat składał jako radny wojewódzki oświadczenia lustracyjne, które nigdy nie zostały zakwestionowane.
Na końcówce rozprawy była ikona olsztyńskiej "Solidarności" Anna Niszczak z Olsztyna, która jako pierwsza poinformowała działaczy Solidarności o tej książce. - Na rozprawie zeznawał, jako świadek, esbek, który rejestrował Józefa Dzikiego. Świadek twierdził, że rejestrował wcielonych do wojska działaczy Solidarności, żeby pomóc im szybciej wyjść z obozu. Sąd nie uznał go za wiarygodnego. On bardziej starał siebie wybielić niż coś wyjasnić - powiedziła portalowi debata.olsztyn.pl Anna Niszczak.
(pw)
Skomentuj
Komentuj jako gość