W piątkowym wydaniu Gazety Olsztyńskiej (21 października 2016 r.) ukazał się artykuł efekciarsko zatytułowany „Bank wszedł do gry o ciepło”. Jest to kolejna odsłona cynicznej manipulacji opinią publiczną i zaklinanie rzeczywistości, która coraz wyraźniej nie chce się dopasować do planów budowy gigantycznej, nieuzasadnionej społecznie i ze wszech miar szkodliwej spalarni odpadów w Olsztynie forsowanej przez władze miasta od czterech lat.
Celem propagandowego materiału jest podtrzymywanie pozytywnej atmosfery wokół projektu, który właśnie na naszych oczach dogorywa. Głównym jego przesłaniem jest informacja jakoby to sam Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) zainteresował się projektem budowy spalarni w Olsztynie i byłby w stanie sfinansować nawet 50% tego przedsięwzięcia, o ile spełni ono określone wymagania. Tyle tylko, że przedstawiciele EBI przyjechali do Olsztyna na prośbę zdesperowanego MPEC-u, który stoi w martwym punkcie od czterech lat. Albowiem już cztery lata trwają bezowocne poszukiwania źródeł finansowania dla gigantycznej, przewymiarowanej inwestycji, jaką ma być spalarnia odpadów w Olsztynie.
Przez te minione cztery lata mieszkańcy Olsztyna byli świadkami hojnego rozdawnictwa publicznych pieniędzy z kasy MPEC-u i z budżetu miasta na produkowanie różnorakich ekspertyz i opracowań uzasadniających powstanie projektu spalarni. Hojny strumień publicznej kasy szedł i nadal idzie na opłacanie kancelarii prawnych i firm doradczych, a także na organizowanie publicznych pokazów kuglarstwa przez różnej maści sztukmistrzów od śmieci, od czystego powietrza, od ciepła i od finansów. Bo czymże, jak nie sztuką iluzji były propagandowe prezentacje na koszt podatnika wmawiające mieszkańcom Olsztyna, że tylko budowa spalarni śmieci w mieście sprawi, że olsztyńskie powietrze będzie zdrowsze? I wszystkie te tęgie głowy, prawnicy i specjaliści od finansowania dużych projektów infrastrukturalnych na czele z panią Agatą Kozłowską z Instytutu Sobieskiego, ekspertem od partnerstwa publiczno-prywatnego, nie potrafili przez cztery lata, pobierając w tym czasie sowite honoraria, doradzić Prezydentowi Olsztyna i władzom MPEC-u skąd wziąć pieniądze na taki projekt? Niewiarygodne, aby wszyscy ci specjaliści nie słyszeli o Europejskim Banku Inwestycyjnym w Luksemburgu (EBI), o Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju (EBRD) w Londynie i o innych krajowych i międzynarodowych instytucjach finansowych, które przecież bardzo ochoczo sfinansowałyby taki super „pro-ekologiczny” i „pro-europejski” projekt jak olsztyńska spalarnia śmieci.
Mało tego, przecież jeszcze w 2012 r. Prezydent Olsztyna zapewniał publicznie, że projekt budowy spalarni sfinansowany zostanie niemal w całości przez partnera prywatnego, ponieważ ani miasto, ani MPEC nie dysponują środkami finansowymi na ten cel. I ramię w ramię z panią Kozłowską i Prezesem Nowakiem przekonywał w Ratuszu mieszkańców Olsztyna, że tylko partnerstwo publiczno-prywatne zapewni finansowanie gigantycznej olsztyńskiej inwestycji, bo to prywatny partner biznesowy wniesie praktycznie wszystkie potrzebne środki finansowe.
A z co zostało z tych zapewnień Prezydenta Olsztyna w 2016 r.? Jaką mamy sytuację? Okazuje się, że nie ma już w ogóle mowy o sfinansowaniu inwestycji przez „większościowego” partnera prywatnego. Przeobraził się on cichutko i bez rozgłosu w partnera „mniejszościowego”, o czym Pan Prezydent, ani MPEC już się publicznie nie chwalą.
Przypomnę, że ten partner „mniejszościowy” to jeden z pięciu uczestników zakończonego w tym roku tzw. dialogu konkurencyjnego: koreańska firma POSCO, hiszpańska Abeinsa, polsko-belgijskie konsorcjum NDI-Besix, polski Strabag i francuska Dalkia. Rozmowy MPEC-u z tymi firmami trwały 3 lata i zakończyły się w kwietniu tego roku. Do września 2016 r. wszystkie firmy miały przedstawić swoje propozycje finansowania budowy spalarni. Nadal jednak nie ma tych propozycji, a termin ich złożenia został przesunięty do końca lutego 2017 r. Dlaczego? Ano dlatego, że potencjalny partner, ten partner „mniejszościowy”, jeden z tych pięciu, czeka teraz spokojnie, aż Prezydent Olsztyna wraz z MPEC-em znajdą w końcu sami pieniądze na planowaną inwestycję. Tak, tak, nie mylicie się Państwo. W aktualnej sytuacji, to władze miasta muszą znaleźć finanse, a sytuacja robi się poważna i czasu coraz mniej.
Spotkanie Prezydenta Olsztyna z delegacją Europejskiego Banku Rozwoju to dramatyczna próba ratowania szkodliwego społecznie i gospodarczo projektu, którego żadna instytucja finansowa nie chce sfinansować. Natomiast ewentualny udział Polskiego Funduszu Rozwoju w planowanej inwestycji jest nadal tylko hipotetyczny i uwarunkowany wieloma okolicznościami. Ratusz nie pozyskał jeszcze żadnych oficjalnych rządowych deklaracji, ani gwarancji.
Artykuł zamieszczony w Gazecie Olsztyńskiej jest typowym materiałem propagandowym. Mimo zbliżającej się nieuchronnie klęski projektu budowy spalarni, kreuje Prezydenta Olsztyna na zatroskanego do ostatniej chwili dobrego promotora beznadziejnej sprawy. Przykro tylko, że Pan Prezydent wykorzystuje tę okazję do uprawiania typowej dla siebie demagogii i świadomie wprowadza w błąd tysiące mieszkańców swego miasta mówiąc, że „mieszkańcy Olsztyna za budowę elektrociepłowni nie zapłacą ani grosza”, ponieważ „miasto nie będzie uczestniczyło finansowo w tej inwestycji”. Już od co najmniej czterech lat wszyscy mieszkańcy Olsztyna, a w szczególności pracownicy spółki MPEC uczestniczą finansowo w przygotowaniu tej inwestycji. To z ich podatków finansowane są wszystkie działania władz miasta i MPEC-u związane z projektem budowy spalarni, kosztem spowolnienia innych ważnych i pilnych spraw. To mieszkańcy Olsztyna finansują zamawiane przez Ratusz i MPEC ekspertyzy, wyjazdy, prezentacje i delegacje, a nie prywatna mennica Prezydenta Grzymowicza. Wszystkie te koszty powinny zostać prędzej czy później rozliczone.
Zanim nastąpi totalna klapa projektu spalarniowego i kompromitacja jego promotorów, najwyższy czas, aby władze Olsztyna powróciły do rozmów z Michelin, czego od czterech lat domaga się Stowarzyszenie Święta Warmia.
Marianna Hołubowska
PS. Szkoda, że MPEC nie podjął negocjacji z Europejskim Bankiem Rozwoju znacznie wcześniej, co osobiście sugerowałam Prezesowi Nowakowi podczas spotkania zorganizowanego w listopadzie 2012 r. przez Radę Osiedla Podleśna. Proponowałam wówczas przede wszystkim przewymiarowanie projektu i współpracę z EBI i EBRD. Może dzisiejsza sytuacja byłaby mniej dramatyczna?
Marianna Hołubowska
Skomentuj
Komentuj jako gość