Sąd Rejonowy w Olsztynie (sędzia Krzysztof Matysiak) uznał, iż dziennikarz Mariusz Kowalewski jest winny pomówienia i zniesławienia Ryszarda Józefa Góreckiego poprzez publikację sfałszowanej sentencji wyroku rzekomo skazującego Ryszarda Józefa Góreckiego za współżycie z małoletnią. Dziennikarz przy tym twierdził, iż dokument jest autentyczny, mimo, iż wiedział, że wobec pokrzywdzonego Ryszarda Józefa Góreckiego w latach 70-tych XX wieku nie toczyły się żadne postępowania karne. Sąd wymierzył dziennikarzowi karę grzywny w wysokości 100 stawek dziennych po 40 zł każda plus nawiązka na rzecz PCK w wysokości 5 tys. złotych oraz pokryć 1/3 kosztów sądowych.
Sąd natomiast uniewinnił Mariusza Kowalewskiego od oskarżenia wyłudzenie poświadczenia nieprawdy od notariusz, która poświadczyła, iż sfałszowana sentencja wyroku jest autentyczna oraz od zarzutu posłużenia się sfałszowanym zezwoleniem na widzenie z rzekomo tymczasowo aresztowanym Ryszardem, Góreckim z dnia 17.01.1978 r. mając wiedzę, że pokrzywdzony Ryszard Górecki nigdy nie był osobą tymczasowo aresztowaną. Uzasadnienie wyroku sąd utajnił, gdyż z mocy prawa sprawy z art. 212kk toczą się z wyłączeniem jawności. Wyrok nie jest prawomocny. Oskarżycielem była Prokuratura Rejonowa w Suwałkach.
Przypomnijmy, iż cała sprawa wybuchła 7 maja 2015 roku, dokładnie w dniu, w którym Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił powództwo Piotra Obarka przeciwko Małgorzacie Chomicz o naruszenie dóbr osobistych. Tego dnia Mariusz Kowalewski czekał pod gmachem sądu. Był autorem artykułu pt. „Zniszczyć naukowca!" („Uważam Rze"), w którym wziął w obronę Piotra Obarka. Twierdził w nim, iż przeciwko Piotrowi Obarkowi, w jego opinii „wybitnemu naukowcowi i artyście” zawiązał się spisek, który sięgał samej ówczesnej minister szkolnictwa wyższego i nauki Barbary Kudryckiej. Następnie Mariusz Kowalewski wystąpił jako świadek Piotra Obarka w procesie przeciwko Małgorzacie Chomicz.
Tego samego dnia, gdy Piotr Obarek przegrał proces, Mariusz Kowalewski uruchomił własny blog zatytułowany „Dziennikarz śledczy Mariusz Kowalewski” i odpalił „bombę” - wyświetlił artykuł „Senator i wyrok” a w nim skan sentencji wyroku, z którego wynikało, iż Ryszard Józef Górecki został 20.09.1978 roku skazany przez Sąd Rejonowy w Gdańsku III Wydział Karny za współżycie z nieletnią. Na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim zawrzało, tym bardziej, że ktoś rozrzucał na jego terenie kserówki z artykułem i wyrokiem.
Wówczas, jako jedyny dziennikarz, zacząłem badać tę sprawę. Ustaliłem, iż Mariusz Kowalewski już w listopadzie 2013 roku wiedział, że kopia wyroku skazującego Ryszarda Józefa Góreckiego z 1978 roku za współżycie z nieletnią poniżej 15 roku życia, jest fałszywką. Ryszard Górecki poinformował dziennikarza, iż wyrok jest sfałszowany i natychmiast – w październiku 2014 roku - zawiadomił o tym dokumencie olsztyńską prokuraturę. W toku śledztwa okazało się, iż Mariusz Kowalewski doskonale wiedział, iż wyrok jest fałszywką, bowiem zwrócił się do Sądu Okręgowego, Prokuratury Okręgowej i Archiwum Państwowego w Gdańsku i od wszystkich tych jednostek uzyskał identyczną odpowiedź, iż pod tą sygnaturą w repertoriach figuruje sprawa innego człowieka, który był skazany za zabór auta. W marcu 2014 roku, podczas przesłuchania na prokuraturze uzyskał wgląd w dowody potwierdzające, iż taki wyrok nigdy nie został wydany. Mimo to, dwa miesiące później, 7 maja 2014 roku opublikował skan sfałszowanego wyroku na swoim blogu. „Odpala bombę”, która ma zmieść z fotela rektorskiego Ryszarda Góreckiego, na który niedawno powrócił, po przerwie. Ryszard Górecki wygrał z ubiegającym się o reelekcję Józefem Górniewiczem minimalną przewagą głosów.
Pozew o naruszenie dóbr
Osiem miesięcy wcześniej, nim prokurator sformułował akt oskarżenia wobec Mariusza Kowalewskiego, Sąd Okręgowy w Olsztynie (29.05.2015 roku) nakazał dziennikarzowi przeproszenie prof. Ryszarda Góreckiego, rektora UWM i senatora RP, za naruszenie jego dóbr osobistych.
Sąd nie miał żadnych wątpliwości, iż dziennikarz posłużył się na swoim blogu fałszywym wyrokiem. W związku z tym, że dziennikarz przed rozprawą zlikwidował swój blog, sąd nakazał mu założenie strony w internecie i opublikowanie na niej przeprosin wobec Ryszarda Góreckiego i oświadczenia. Strona ta ma wisieć w internecie przez 12 miesięcy. Ponadto sąd z uwagi na sytuację dziennikarza zasądził jedynie 1000,00zł nawiązki na rzecz domu dziecka, powód wnosił o 10.000,00zł. Dziennikarz musi zapłacić też koszty postępowania sądowego, w sumie ok. 3,5 tys. złotych. Mariusz Kowalewski do dzisiaj nie wykonał tego wyroku.
To był kolejny proces tego dziennikarza, w którym został skazany za pisanie kłamstw. Pierwszy raz przegrał z poseł Lidią Staroń, a "Rzeczpospolita" musiała zapłacić 100 tys. zł. Ta sama gazeta ma też zapłacić 25 tys. złotych za kolejny tekst Kowalewskiego o redaktorze „Forum Akademickiego” dr. hab. Marku Wrońskim.
Czy ktoś dał zlecenie na rektora?
Rektor Ryszard Górecki jest przekonany, iż Mariusz Kowalewski działał na czyjeś zlecenie. Rektor powiedział mi, że przebaczyłby Mariuszowi Kowalewskiemu gdyby ten ujawnił, na czyje zlecenie go zaatakował podsuwając sfałszowany wyrok. Sam Kowalewski w śledztwie twierdził, że sentencję wyroku znalazł w swojej skrzynce pocztowej. Swojej wrogości wobec rektora Ryszarda Góreckiego nie krył Władysław Kordan, który musiał pożegnać się z funkcją prorektora. Twierdził, iż to Górecki podrzucił Mariuszowi Kowalewskiemu dokumenty o jego rzekomej współpracy z SB, jako TW „Paweł”. Mariusz Kowalewski napisał na ten temat tekst. Otwarcie atakował rektora także, na swoim blogu, Piotr Obarek, były dziekan Wydziału Sztuki, podejrzany o popełnienie plagiatu pracy doktorskiej i habilitacyjnej, za to, że rektor zdecydował się wszcząć wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Obaj panowie stanowczo odżegnują się od związku z atakiem Mariusza Kowalewskiego na rektora.
Dziennikarz najpierw twierdził na swoim proflu na fb, że Tomasz Wróblewski, po objęciu funkcji redaktora naczelnego we Wprost, zatrudnił go w tym tygodniku ponownie. Ale od czerwca 2016 roku Kowalewski podaje na fb informacje z TVP Info, czyli został teraz dziennikarzem "dobrej zmiany" w mediach publicznych?
Komentarz osobisty
Gdy, jako jedyny dziennikarz w Olsztynie, podjąłem temat oskarżenia rektora Ryszarda Góreckiego przez Mariusza Kowalewski i ujawniłem, iż ten opublikował sfałszowaną sentencję wyroku, wówczas Mariusz Kowalewski zaczął szukać „haka” na mnie i Fundację „Debata”. Nic nie znalazł, więc na swoim blogu i fb starał się mnie zdyskredytować i pozbawić wiarygodności insynuując, że Ryszard Górecki mnie opłaca. Gdy ataki nie pomogły i dalej informowałem o sprawie sfałszowanego wyroku, Mariusz Kowalewski doniósł na mnie do prokuratury, oskarżając mnie o ujawnienie dokumentów ze śledztwa prokuratorskiego, co było kolejnym kłamstwem. Obecnie, z pisma wynajętego przez Kowalewskiego pełnomocnika prawnego, otrzymanego już po obpulikowaniu informacji o wyroku Sądu Rejonowego wynika, iż Kowalewski wypiera się pisania insynuacji na mój temat. Faktycznie, usunął ze swojego profilu na facebooku wszystkie te insynuacje. Dobre i to.
Zająłem się tym tematem, gdyż dla mnie ewidentnie w tej sprawie obecni są esbecy. To służby specjalne miały i mają dostęp do różnych dokumentów, gromadzą je i zajmują się ich fałszowaniem. Nie czyniłem tego przez wzgląd na sympatie czy antypatie do senatora Ryszarda Góreckiego. (Osobiście, w moich oczach, Ryszard Górecki stracił autorytet jako senator RP). Jednak pisałem o sprawie sfałszowanego wyroku, gdyż uważałem, że nie wolno dopuścić do tego, by do niszczenia człowieka - bez względu na to, kim on jest w życiu publicznym i jak go postrzegamy – można było używać fałszywych oskarżeń i sfałszowanych dokumentów.
Adam Socha
zdjęcie: Mariusz Kowalewski na sali sądowej, fot. A. Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość