Pożegnaliśmy dziś wspaniałego żołnierza niezłomnego, Pana Majora Czesława Sawicza, pseudonim „Horski”, żołnierza Armii Krajowej, więźnia sowieckich łagrów, jednego z ostatnich żołnierzy majora Szendzielarza „Łupaszki”, człowieka wielce zasłużonego dla naszej regionalnej społeczności.
Urodził się 10 sierpnia 1926 roku w Wapienicy w województwie wileńskim, a został ochrzczony w kościele w Powiewiórce – w tym samym, co i marszałek Józef Piłsudski. W jednym z wywiadów prasowych świętej pamięci Pan Major wspominał – nie bez goryczy, ale z właściwą dla siebie skromnością: „Przedstawiono mi oskarżenie o zdradę Ojczyzny i dostałem osiem lat łagrów. Kierowano mnie z łagru do łagru, na całej przestrzeni Związku Sowieckiego. Na koniec, po ośmiu latach, wróciłem do rodziny, która w tym czasie już mieszkała w Olsztynie. W Polsce też nie powitano mnie zbyt ciepło – w komendzie uzupełnień zostałem nazwany bandytą, ponieważ walczyłem w AK”.
A przecież Ojczyznę kochał nad życie! Opowiadał o niej, o tragicznych wydarzeniach wojennych i powojennych, szczególnie młodym Polakom – podczas licznych spotkań z dziećmi i młodzieżą. Przedstawiał im prawdziwą historię, którą współtworzył. Cieszył się, że dożył czasów, w których prawda zwyciężyła.
Każde pożegnanie, a szczególnie to ostatnie, jest bolesne – przynosi bowiem świadomość, że ten, który odszedł, od tej chwili będzie z nami tylko w sercach i pamięci.
W naszej pamięci pozostanie na zawsze!
Cześć Jego Pamięci!
fot. Kamil Olszewski
WSPOMNIENIA mjr Czesława Sawicza
Będąc w Waszym wieku, byłem harcerzem 25 Wileńskiej drużyny harcerskiej. Zaskoczyła nas wojna, przed wkroczeniem wojsk radzieckich, byłem w koszarach saperów przy ujściu Wilenki do Wilii, byłem w mundurku harcerskim. Od kapitana W.P. dostałem polecenie wynoszenia z koszar saperów broń i topienia ją w Wilence, żeby jak najmniej się dostało w ręce wroga, który pomimo paktu o nieagresję, zdradziecko napadł na naszą ojczyznę.
Tak się zaczęła moja wojna z najeźcami: „Szare Szeregi”–„Związek Walki Zbrojnej”–„Armia Krajowa”, – tułaczka po „nieludzkiej ziemi”, więzienia, łagry GUŁAGu – przymusowe zesłanie na „Syberii” – Po powrocie do wymarzonej – wyśnionej Ojczyzny dowiedziałem się, że nie byłem żołnierzem A.K. a byłem „bandytą”, ponieważ A.K. nie była armią a „Bandą”. Przez prawie 12 lat w Związku Radzieckim nikt mnie bandytą nie nazwał, „Polskij Sołdat” czy też „Polskij Legionist”, a w ojczyźnie za to, że walczyłem o Polskę niepodległą zostałem nazwany bandytą.
Wydobyta broń z Wilenki została przekazana do konspiracji Z.W.Z.
Na przełomie roku 1942/43 ppor. rez. Antoni Burzyński, ukrywający się pod nazwiskiem Nurmo, w okolicach miasteczka Kobylnik nad jeziorem Narocz przystąpił do tworzenia oddziału partyzantów polskich. Decyzję tę podjął z własnej inicjatywy, uzyskał zgodę Komendy Wileńskiego Okręgu A.K. Tak powstał pierwszy oddział zbrojny Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Ppor. Antoni Burzyński przyjął pseudonim „Kmicic”. Zaczęła się walka zbrojna z zaborcami, okupantami i kolaborantami naszej rodzinnej ziemi. Nikt nam nie dał broni do rąk, ją trzeba było zdobyć w walce z wrogami. W niewygodach, zimnie, i ciężkiej walce przeciwko totalnym wrogom. Byliśmy świadomi swojej misji, wykonania patriotycznego obowiązku wobec Boga – Ojczyzny i Narodu. Była to nierówna walka, prześladowania, więzienia – tortury, obozy koncentracyjne, łagry i Ponary. Mimo tego poświęcaliśmy wszystko – młodość – uśmiech – urodę – miłość macierzyńską – ojcowską – dziewczęcą – nawet – życie. Wszystko Tobie Ukochana Ojczyzno.
Świadomi niebezpieczeństwa, jakie nam groziło na każdym kroku i na każdym miejscu, mimo to każdy szedł bez przymusu – ochoczo – z pieśnią na ustach.
Na znojną walkę.
Oddział kilku dziesięciu żołnierzy, szybko się rozrastał. W dużym kompleksie leśnym Bonda żołnierze odpoczywali i prowadzili szkolenia wojskowe. Wcześniej już doszło do wstępnych rozmów z dowódcą działającej od dłuższego czasu silnej brygady partyzantów sowieckich pod dowództwem Fiodora Markowa, (do 1939 r. byłego nauczyciela – komunisty, starowiera ze Święcian). Z nim zostało zawarte porozumienie, by uniknąć niepotrzebnych starć. W porozumieniu z Sowietami, którzy mieli swoje bazy nad jez. Blado. „Kmicic” postanowił w pobliżu założyć stałą bazę w trudno dostępnym miejscu, na pagórku otoczonym bagnami, ok. 2 km. od baz sowieckich, z którymi było zawarte porozumienie: wspólne hasła, wizyty, przepustki dwujęzyczne dla członków konspiracji. 23.VIII. 1943 r. zaczęto planować wspólną akcję na miasteczko Miadzioł. Rano 26.VIII na Bazę sowiecką pojechał sztab „Kmicica”. Na bazie sowieckiej w ziemiance sztabowej, pochyleni nad mapami Polacy zostali zdradziecko znienacka zaskoczeni, rozbrojeni, a następnie w większości rozstrzelani, lub bestialsko zamordowani. Jeden z patroli wysłanych przed rozbrojeniem na spotkanie kilku ludzi z Wilna. Byli to „Łupaszka”, „Ronin”, „Szaszka” i „Nieczuja” skierowani przez Okręg do Brygady „Kmicica”. Ludność ostrzegała powracające patrole o rozbrojeniu bazy. Wtedy „Łupaszka” powiedział partyzantom, że jest oficerem zawodowym i zamierza dalej walczyć. Wszyscy przeszli pod jego komendę. W ciągłych walkach – Brygada szybko się rozrastała. W marcu 1944 r. z ocalałej byłej Brygady „Kmicica” i nowych ochotników, powstała duża Brygada „Śmierci” (śmierci to dlatego, że każdy żołnierz „Łupaszki” złapany przez sowietów był od razu rozstrzelany – prawdo – podobnie był to ciąg dalszy Katynia). W marcu 1944r. nastąpiła reorganizacja, 5 Brygada miała odtwarzać 4 p. uł. „Zaniemeńskich” (gdzie przed wojną służył „Łupaszka”). Dla podoficerów wprowadzono oznaki stopni, dowódcy i komendant nie nosili odznaczeń dla zachowania konspiracji. Sowieci próbowali kilkakrotnie zgładzić „Łupaszkę” wysyłając agentów w polskich mundurach. Od wiosny 1944 r. „Łupaszka” miał stałą ochronę. Napływ ochotników do brygady, która liczyła ok. 400 żołnierzy, doprowadził do stworzenia nowej 4 Brygady „NAROCZ”, dowodzonej przez „Ronina”, najbliższego współpracownika „Łupaszki”. Do końca czerwca obie brygady działały w stałej łączności z sobą. Przydzielony do II Zgrupowania „Ronin” starał się być w pobliżu „Łupaszki”, utrzymując łączność z patrolami konnymi. 4 Brygada chciała razem z 5 Br. przedzierać na WARSZAWĘ, ale nie zdążyła – i rozkaz był inny.
3 lub 4. Lipca
Wydzielona grupa z 1, 4 i 36 Brygady spotkały się na szosie POSTAWY – PODBRODZIE – NIEMENCZYN koło wsi CZARANY z niemieckim garnizonem z GŁĘBOKIEGO, który uciekał przed zbliżającym się frontem. Część Niemców przebiła się, reszta poległa lub została rozproszona. Z polskiej strony został ranny „Korsasz”, prowadzący swą kompanię do ataku.
5 lub 6 lipca SANTOKA – DRYŻULE:
Cofający się do WILNA Niemcy na autach pancernych z artylerią minowali szosę, zostali zaatakowani przez 1,4,23 i 36 Brygady, które podążały pod komendą mjr „Węgielnego” w kierunku PUNŻAN. Walka nie została rozstrzygnięta, po stronie polskiej było wielu rannych i paru zabitych, m.in. „Kolt”, „Dąb” (2), „Śwint” (2).
Założenie było takie, że Armia Krajowa wyzwoli Wilno i spotka sowietów jako gospodarze, Szybkie przesunięcie się frontu, brak dobrej łączności, spowodowało, że założenie nie zostało wykonane. Akcja „Burza – Ostra Brama” rozpoczęła się o jeden dzień wcześniej, II zgrupowanie nie zdążyło na czas. Wezwany rozkazem (otrzymanym 5.lipca ok. godz. 16:00) mjr „Węgielny pod WILNO poderwał w trybie alarmowym II Zgrupowanie, które 7 lipca pod wieczór dotarło do ZIELONYCH JEZIOR, gdzie „Węgielny” za zgodą komendanta miasta „Ludwika” podporządkował się gen. Gładyszewowi. 10 lipca zasilając ich mocno przetrzebione dywizje. Gładyszew przesunął II Zgrupowanie pod MIESZAGOŁĘ na linię frontu, walcząc po drodze z Niemcami, którzy atakowali również II Zgrupowanie lotnictwem szturmowym (4 brygada zniszczyła 1 samolot). Brygada „Ronina” bez większych strat walczyła tam do, 12 lipca kiedy Węgielny został wezwany przez gen. „Wilka” na koncentrację w rejon TAROBRYSZKI – TURGIELE
W walkach o WILNO (6-14.lipca) 5 Brygada „Łupaszki”nie brała udziału. Dnia 5 lub 6. lipca zdobyła miasteczko SUDERWA, likwidując stację nasłuchowo – nadawczą Luftwaffe, zdobyto sprzęt radiowy. W SUDERWIE 5 Brygada przebywała kilka dni. Przesunęła się do majątku PONARY nad Wilią, gdzie przeskoczył ją front (10.lipca) następnie przeprawiła się w nocy przez rzekę i odeszła w kierunku OLITY po przez TROKI – JEWIE – BUTRYMAŃCE, rozbrajając po drodze Niemców. 17 czerwca wezwany wcześniej pod WILNO „Łupaszka” – przy pełnej akceptacji wszystkich żołnierzy 5 Brygady oświadczył „niech mnie historia osądzi, dlaczego nie pójdę na defiladę do WILNA. Bo nie chcę, żeby kiedykolwiek nasi żołnierze byli wieszani na murach i bramach wileńskich”.
13.lipca KRAWCZUNY – NOWOSIOŁKI:
Posuwając się nocnym marszem (podczas ulewnego deszczu) II Zgrupowanie natknęło się nad ranem na opuszczające WILNO około 4000 Zgrupowanie niemieckie pod dowództwem komendanta obrony Wilna (a od 27 lipca wojennego komendanta WARSZAWY) gen. Stahela. Polskie Brygady 1, „Juranda” jako pierwsza przystąpiła do walki, zginął dowódca brygady Czesław Grąbczewski „Jrand”, zastąpiły ją 4, 23 i 36 z marszu zaatakowały Niemców, doskonale uzbrojonych w ciężką broń maszynową i wspieranych z za Willi z miejscowości WAKA przez grupę płk. Tolsdorfa. Brygada „Ronina” zapędziła się na otwartą przestrzeń nad Wilię skąd wyszło bardzo silne kontrnatarcie pułku spadochroniarzy niemieckich. W krwawej walce Brygada nie dała się okrążyć i w głębi lasu w starych okopach z przed pierwszej wojny św. stworzyła linię obrony. Po kilku godzinnej zaciętej walce Niemcy dobijając rannych partyzantów wycofali się za Wilię. Brygada straciła kilkudziesięciu zabitych, było wielu rannych natomiast straty niemieckie szacuje się na ok. 1000 zabitych, rannych, ujętych i rozproszonych.
14 lipca JEROZOLIMKA koło WILNA:
Pogrzeb poległych.
Pochowano ich nad Wilią w lasku koło KALWARII WILEŃSKIEJ (później zmarłych, których groby po wojnie wielokrotnie profanowano, przeniesiono na cmentarz kościelny w JEROZOLIMCE, gdzie na zbiorowej mogile figurował napis, że polegli „Sowieccy grażdanie w walce z Niemcami”; w miejscu pierwotnej mogiły do dziś są na drzewach wyryte napisy (A.K. P.W.). Rannych odesłano do szpitali partyzanckich w NOWEJ WILEJCE, majątku. KALIN i szpitala św. Jakuba w Wilnie.
14 lub 15 lipca TURGIELE – TABORYSZKI:
Koncentracja
Wizytując II Zgrupowanie gen. „Wilk” awansował „Ronina” na kapitana i wysunął do krzyża „Virtuti Militari”, każąc przygotować wnioski do odznaczeń i awansów. 4 Brygada miała wejść w skład odnowionego 86 p.p. pod dowództwem mjr „Węgielnego.
17.lipca po aresztowaniu w BOGUSZACH dowództwo A.K. „Ronina” z innymi oficerami. 17 lipca. około godz. 18:00, 4 Brygada nocnym marszem skierowała się w kierunku PUSZCZY RUDNICKIEJ, w pobliżu, której 18 lipca rano została przez Sowietów otoczona, rozbrojona i internowana, w Miednikach Królewskich.
Jedynie kawaleria „Ola” brawurową szarżą przedarła się do puszczy. Ocalało sporo partyzantów, m.in. pod dowództwem „Korsarza”, niewielki oddział walczył z Sowietami do amnestii w maju 1945, kiedy „Korsarz” się ujawnił (innych aresztowano) bądź internując w KAŁUDZE, bądź skazując na wieloletni pobyt w łagrach. 27 lipca 1944 r. z Miednik kolumną piątkami przeprowadzono nas na stację kolejową Kiena.
Naszych przodków pędzono na sybir piechotą. Nas chyba z większym „poważaniem” wieziono pociągami – w wagonach bydlęcych, dosłownie nawet nie oczyszczonych po transporcie bydła na front.
Zaczęto nas ładować do wagonów jak przysłowiowe „śledzie do beczek”, o leżeniu, człowiek mógł tylko pomarzyć, siedzieć na zmianę, też nie każdy miał gdzie. Od 27 lipca do 4 sierpnia musieliśmy na zmianę trochę stać, trochę siedzieć. Drzwi wagonów zamknięto, okienka zadrutowano drutem kolczastym i tak zaczęła się podróż w głąb Z.S.R.R. W drodze karmili nas soloną, suszoną rybą i sucharami. Pić nie dawano. Przeważnie raz na dobę pociąg stawał w polu nad jakimś bagnem. Wówczas otwierano po jednym wagonie pod ścisłym konwojem, można było się załatwić i cedząc przez koszulę napić się wody z bagna, która się ruszała od larw komarów. Na wagonach były napisy: Zdrajcy Ojczyzny – Pracownicy niemieccy, którzy, wydawali Niemcom i mordowali obywateli radzieckich. Na stacjach obrzucano wagony kamieniami.
Zesłaniec „Sybiru” Marian Jonkajtys napisał pieśń „Bo Wolność krzyżami się mierzy”. Ta pieśń stała się Hymnem Sybiraków.
Tak nas 4 sierpnia 1944 r. o godzinie 4 rano przywieźli do Kaługi. Na dworcu w Kałudze grała orkiestra dęta „Krakowiaka”. Żartowaliśmy, że tak nas witają. Żołnierze radzieccy bez broni otwierają wagony. Konwojentów z wojsk NKWD nie było. Żołnierze ustawili nas w kolumnę i z orkiestrą doprowadzili do koszar, gdzie można było poruszać się swobodnie. Nie mogliśmy zrozumieć, co się dzieje? Rano dowiedzieliśmy się, że jesteśmy wcieleni do 361 zapasowego pułku piechoty Czerwonej Armii. Mimo to, myśmy się uważali za Internowanych Żołnierzy Armii Krajowej.
Internowani w Kałudze byli szkoleni i ćwiczeni na żołnierzy sowieckich, których przygotowywano, jak się teraz okazało na front japoński. W październiku 1944 r. internowani żołnierze Armii Krajowej, odmówili złożenia przysięgi na wierność Stalinowi, zostali przemundorowani w stare łatane mundury i wysłani za Moskwę miejscowość Sieredniaki do wyrąbu lasu.
Wrócili do PRL w początku 1946. W roku 1945, dowódca II kompanii IV Brygady Feliks Salmanowicz „Zagończyk” uciekł z KAŁUGI, przedostał się do Polski i walczył pod dow. „Łupaszki” do wiosny 1946 r. aresztowany w GDAŃSKU został rozstrzelany przez UB. Razem z 17 letnią Danutę Siedzikównę „Inkę” sanitariuszkę „Łupaszki”. „Inkę” dobił z pistoletu człowiek w polskim mundurze wojskowym. Wcześniej została poraniona serią z pepeszy. Przed serią z pepeszy krzyknęła: „Niech żyje Polska”. Upadła ranna, podniosła się i krzyknęła: „Niech żyje „Łupaszka”. Wtedy polski oficer, rzekomo Polak dobił ją strzałem z pistoletu. Prowadzący egzekucję polski prokurator, odczytanie wyroku zakończył okrzykiem: „Po zdrajcach narodu agnia!” Tak opisuje rozstrzelanie „Inki” obecny przy tym ks. Marian Prusak. Ich miejsca pochówku nieznane. Obecnie mają symboliczne mogiły w Gdańsku. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” walczył do końca kwietnia 1948 r. rozstrzelany 8 lutego 1951 r. miejsce pochówku nieznane. 30 czerwca 2008 r. w Warszawie na Powązkach odbył się symboliczny pogrzeb mjr. „Łupaszki”. Ja Czesław Sawicz ps. „Horski” Żołnierz Armii Krajowej V Wileńskiej Brygady „Śmierci”, Łupaszki”. W marcu 1944 r. po reorganizacji brygady przeniesiony do IV Wileńskiej Brygady „Narocz”. „Ronina”, gdzie walczyłem tu na tej ziemi. W Kałudze, zaocznie osądzony na osiem lat,
po odbyciu 8 lat „Gułagu” i 3,5 roku przymusowego zesłania w Syberii. W grudniu 1955 r. nie mogąc powrócić na ziemię ojczystą, przyjechałem na „ziemie odzyskane” do Polski. Mieszkam w Olsztynie już 58 lat lecz nadal czuję się Wilnianinem.
Kpt. Czesław Sawicz
.
Skomentuj
Komentuj jako gość