Na „problem śmieciowy" w Olsztynie należy spojrzeć z perspektywy 2005 roku, gdy „jakieś siły" z determinacją godną lepszej sprawy, zaczęły przeć w kierunku „prywatyzacji MPEC" poprzez jego sprzedaż spółce „widmo" za 40 mln PLN czyli za niecałe 10% jego wartości (po odliczeniu umorzenia środków trwałych, a więc zdyskontowaną wartością odtworzeniową).
Ta operacja dzięki uporowi kilku osób się nie powiodła. MPEC jako spółka komunalna ocalał. W 2006 roku przyszedł „nowy atak" i dotyczył on likwidacji składowiska olsztyńskich odpadów w Łęgajnach. Akcja została przeprowadzona rozmyślnie i co najważniejsze, skutecznie. Z dniem 1 maja 2007 roku wjazd śmieciarek na składowisko w Łęgajnach został wstrzymany a olsztyńskie odpady powędrowały „do Mławy". Napisałem w cudzysłowiu bowiem Ratuszowi jak ognia unikali wymienienia nazwy spółki (USKOM), która tak ochoczo niosła „pomoc" mieszkańcom Olsztyna. Co ciekawe, Olsztyn zapłacił za 63 tys. ton odpadów z opcją podwyższenia tej kwoty, jeśli odpadów będzie więcej. Kwestii obniżenia zawartej w umowie kwoty w przypadku gdy odpadów będzie mniej, nie poruszano. Niektórzy radni oceniali strumień wywiezionych do mławskiej spółki odpadów na 55 tys. ton. (w 2015 roku Olsztyn wytworzył 52 tys. ton odpadów). Z Olsztyna, z kieszeni mieszkańców do USKOM wytransferowano, jak obliczył prezes SM "Pojezierze", 8 milionów złotych. Problem ten mocno „dziwił" oficerów CBŚ którzy sprawę badali. Nadmienić trzeba, że CBŚ badało sprawę, jako zlecenie prokuratury i ta ostatecznie decydowała o wynikach śledztwa, które zostało umorzone.
Olsztyn unika jak ognia (okrutnego żywiołu) posiadania własnego składowiska odpadów usytuowanego w bezpiecznym dla otoczenia miejscu i przynoszącemu obniżkę kosztów unieszkodliwiania odpadów wytwarzanych w Olsztynie w wysokości CO NAJMNIEN 100 PLN/Mg. Analizę tego (niecodziennego) postępowania pominę.
W okresie 2007-08 pojawiła się „potrzeba" budowy własnego zakładu unieszkodliwiania odpadów komunalnych. Jak poinformowano opinię publiczną „Unia nakazała" budowę zakładu obsługującego 40 gmin i odbierającego 150 tys. Mg odpadów zmieszanych. Jak „nakazano" tak zaplanowano zrobić. Trzy samorządy (przewidujące rozwój sytuacji) zrejterowały. Zostało 37 gmin z Olsztynem na czele (45,19 % udziałów w spółce).
Podjęto działania niepospolite, min. polegające na przewozie mas objętościowych na odległościach ponad 100 km i odwozie przetrząśnietej masy odpadów z Olsztyna do Wysieki /k Bartoszyc. To musi kosztować. Wybudowano (buduje się) zakład w Tracku, którego koszty wyniosą około 180 mln PLN, podczas gdy w regionie działają zakłady wybudowane za 26 mln PLN obsługujące ponad 20 gmin (np. Rudna k/Ostródy). Kolejna rozrzutność także kosztuje. Rzucano kasiorką dalej, najprawdopodobniej na zasadzie „ja dam tobie, a ty dasz mnie" (zob. powtórna rekultywacja już raz zrekultywowanego składowiska w Łęgajnach, na które powtórnie wydano 9 mln PLN).
Od 1 lipca 2010 roku samodzielnie funkcjonuje „ZGOK Team" gdzie 10 osobowa grupa zarabia średnio 2 razy więcej niż pracownicy innych spółek komunalnych i może poszczycić się zorganizowaniem policzalnych na palcach dwu dłoni przetargów ogłoszonych w trybie „zaprojektuj i wybuduj", gdzie sam trud myślenia przerzucono na Wykonawcę. Taka zabawa w zarządzanie też kosztuje. O tych wszystkich (niewymienionych także) sprawach Wspólnicy powinni być informowani przez swoich przedstawicieli w Radzie Nadzorczej.
Przypomnijmy ważny zapis KSH; ART. 219. Par.1." Rada nadzorcza sprawuje stały nadzór nad działalnością spółki we wszystkich dziedzinach jej działalności" i dalej w par. 5 tegoż artykułu: „Każdy członek rady nadzorczej może samodzielnie wykonywać prawo nadzory, CHYBA ŻE UMOWA SPÓŁKI STANOWI INACZEJ. I oczywiście umowa spółki w paragrafie 21 ust. 2 mówi: „Wyłączone jest samodzielne wykonywanie prawa nadzoru przez Członka Rady Nadzorczej" (pisownia oryg.) Koniec. Kropka. Jest oczywistym, że członkowie rady nadzorczej ZGOK niczym nie mogą być rozgrzeszeni, mieli inne narzędzia, którymi mogli bronić swoich mocodawców przed ich „skrojeniem".
Dzisiaj głosowanie nad ceną przyjęcia w kwocie 350 PLN/Mg odpadów zmieszanych „na bramie" ZUOK w Tracku jest bez znaczenia, czy zostanie ta cena utrzymana czy obniżona. Dlaczego? Wspólnicy mają prawo do korzystania z równej dywidendy w przypadku osiągniecia zysków i równocześnie są zobowiązani do solidarnego pokrycia strat. Krawcy (specjaliści od skrojenia Wspólników) jednak dla pewności ten zapis powtórzyli w umowie spółki, i tak w paragrafie 13 ust. 3 Umowy spółki napisali: „Wspólnicy są zobowiązani do wniesienia DOPŁAT, w szczególności: pkt 2 tegoż paragrafu: „na pokrycie STRATY wykazanej w sprawozdaniu finansowym jeśli środki funduszu zapasowego nie wystarczą na jej pokrycie" Koniec. Kropka.
Nadmienić trzeba, że Fundusz Zapasowy jest tworzony z odpisów zysku netto, którego dotychczas nawet w śladowej wielkości żadne oko uczonego (nawet wyposażonego w szkiełko) nie dostrzegło. Czyli mówiąc językiem młodzieżowym: choćbyś się obrócił nawet 100 razy doooopa zawsze zostanie z tyłu. Nieprawdaż, szanowni Wspólnicy?
Wywalczenie „składki" w wysokości 90 PLN/Mg (350-260 PLN) na ten czas niczego nie załatwia. W odpowiednim czasie trzeba będzie beknąć (dalej język młodzieży). Jedynym wyjściem jest dopilnowanie obniżki planowanych w ZUOK kosztów, w tym jednostkowych. Technologia, godna nieuka organizacja projektu, prawdopodobne kłopoty ze zbyciem wyprodukowanego RDF mogą ten koszt powiększyć zamiast pomniejszyć.
Sprawa „współudziału" w budowie „wielkiego misia" czyli spalarni-elektrociepłowni wydłuża łańcuch w procesie unieszkodliwiana odpadów komunalnych z Regionu Centralnego (ZUOK). Owe wydłużenie procesu unieszkodliwiana może okazać się operacją niezwykle kosztowną (nawet niewykonalną albo niedokończoną). Nic w tej kwestii nie jest na ten czas jasne (środki unijne, technologie, koszty projektu, udział właścicielski miasta Olsztyna). Kosztowny artykuł w "G.O." z dnia 30 czerwca 2015 roku gdzie zaprezentowano bełkot prezesa MPEC moje obawy jeszcze powiększa. Spolegliwość Wspólników ZGOK jest zatem trudna do zrozumienia. Powinni pamiętać, że to oni zakomunikują swoim wyborcom nowinę o nowych cenach za odbiór odpadów z ich posesji i i może zaistnieć sytuacja gdy innego „Kozłowskiego" znaleźć się nie da.
XXXX
Skomentuj
Komentuj jako gość