Prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym „Pro Patria" Władysław Kałudziński został skierowany przez prokurator w Braniewie Weronikę Olender na przymusowe badanie psychiatryczne, w związku ze "znieważeniem pomnika" gen. Czerniachowskiego w Pieniężnie. - Pani prokurator z Braniewa stosuje sowieckie metody – komentuje tę decyzję Wojciech Kozioł, wobec którego też prokurator prowadzi śledztwo w tej samej sprawie. - Tam też inaczej myślących zamykano w psychuszkach.
- Dlaczego 22 kwietnia pojechaliście do Pieniężna, by zniszczyć pomnik gen. Czerniachowskiego? Dlaczego właśnie Wy, więźniowie polityczni w latach 80., dzisiaj już dziadkowie?
Wojciech Kozioł: - Przyznaję, że byłem tam rok wcześniej, po tym jak w „Debacie" ukazał się artykuł o tym, że Rada Miasta Pieniężna podjęła uchwałę domagającą się usunięcia tego obiektu, a burmistrz pan Kazimierz Kiejdo wyraził wolę wykonania tej uchwały. Pojechałem tam i rozmawiałem z burmistrzem. Obiecał, że doprowadzi do usunięcia tego obiektu. Zapytałem, czy możemy w czymś pomóc? „Nie, poradzimy sobie". Na drogę powrotną podarował mi 2 słoiki miodu i wróciłem uspokojony. Jednak po powrocie, ze zdumieniem obejrzałem w telewizji manifestację pod tym obiektem, podczas której doszło do przepychanek pomiędzy użytecznymi idiotami, a być może i agentami Moskwy, którzy tam przybyli jako kombatanci Ludowego Wojska Polskiego, przywiezieni autobusem, z biało-czerwoną flagą i przepychali się z protestującymi przeciwko oddawaniu hołdu zbrodniarzowi, mordercy Polaków. Mieli tam też dojechać motocykliści na czele z gubernatorem obwodu kaliningradzkiego. Wtedy zrozumiałem, że ten obiekt musi jak najszybciej zniknąć, by nie mógł być pretekstem do awantur i zadym politycznych wszczynanych przez Moskwę, żeby pokazywać światu, jak pomniki bohaterów Związku Radzieckiego są w Polsce prześladowane. Zaznaczam, że jestem za pielęgnacją i otoczeniem szacunkiem cmentarzy żołnierzy radzieckich i będę protestował, gdyby ktoś chciał takie miejsca bezcześcić. Jedna nie dotyczy to symboli władzy sowieckiej. Wtedy postanowiłem, że trzeba doprowadzić przynajmniej do tego, by ten obiekt stał się bezużytecznym betonem. Chciałem zdążyć przed 9 maja, by ubiec zapowiadany rajd motocyklowy Nocnych Wilków z Kaliningradu do Pieniężna. Żeby pozbawić ten obiekt jakichkolwiek oznak, że jest komuś poświęcony, postanowiłem skuć napisy. Pomoc zadeklarował mi Władek Kałudziński, z własnej i nieprzymuszonej woli. Wypożyczyłem narzędzia, załadowałem na przyczepkę i pojechaliśmy.
- Jaka to była pora dnia, czy jakiś patrol policji się tam kręcił?
Wojciech Kozioł: - Była 13, było pusto. Postawiliśmy 10-metrową drabinę. Okazała się za krótka i okazało się, że nie mieliśmy odpowiednich narzędzi. Gdyby nie pomoc Władka, to bym został zatrzymany po wykonaniu 1/3 roboty. Władek, prawie 70-letni, odsunął mnie i przejął główną pracę, kucia młotem. Nie ukrywam, praca była ciężka i niebezpieczna. Litery i cyfry leciały na nas. W momencie gdy skuliśmy napis i przymierzaliśmy się do odkucia popiersia gen. Czerniachowskiego, około 14.30 nadjechał patrol policji. Pytają: „Co wy tu robicie?". „A to panowie nie widzą? Lepiej dla was i dla nas, jeśli po prostu odjedziecie stąd". Jeden nawet się skłaniał do tego, ale drugi połączył się z szefową posterunku w Pieniężnie. No to już wiedziałem, że będzie niedobrze...
- Szefową jest ta funkcjonariuszka, która zatrzymała wydawcę portalu express.olsztyn Piotra Nieczyperowicza, gdy rok temu wracał z happeningu pod pomnikiem i na żądanie okazania legitymacji przez Bogusława Owoca odpowiedziała, że zostawiła w toalecie. Po zamieszczeniu filmu z tego zatrzymania Piotr Niczyperowicz został oskarżony o znieważenie funkcjonariuszki, (tu również oskarża prokurator Weronika Olender), mimo że nie powiedział ani jednego słowa. Domyślam się więc, że ucieszyła się, że Was złapano na gorącym uczynku?
Wojciech Kozioł: - Szefowa komisariatu przyjechała natychmiast prywatnym autem, porobiła komórką zdjęcia i wówczas skojarzyłem, że widziałem ją na filmie z zatrzymania Piotra Niczyperowicza. Zabrano nas na posterunek. Dano nam do zrozumienia, że nocleg, kolację i śniadanie mamy zapewnione w areszcie w Braniewie. Czekaliśmy kilka godzin na przybycie policji kryminalnej z Braniewa.
Władysław Kałudziński: - Jadąc na akcję ustaliliśmy, że jeśli nas zatrzymają, to nie składamy zeznań, nic nie podpisujemy. Policjanci byli dosyć uprzejmi, było im przykro, za wyjątkiem szefowej posterunku. Powiedziałem, że państwo polskie jest niewydolne, po 25 latach nie uporało się z symbolami komunistycznymi. Powinny one były dawno zniknąć z przestrzeni publicznej, należało je albo oddać Rosji, albo zgromadzić w jednym miejscu, w muzeum totalitaryzmu, zbrodni komunistycznych, a nie składać pod nimi wieńce i oddawać im hołd. Jeśli Rosjanie składają, to pół biedy, ale nie do przyjęcia jest udział w tych hołdach przedstawicieli polskiej administracji.
Wojciech Kozioł: - Przyjechał naczelnik wydziału kryminalnego i jego zastępca, był wyraźnie zażenowany sytuacją, miał ważniejsze sprawy na głowie, to był piątek, ciągle odbierał telefony. Policjant, który mnie przesłuchiwał przyznał, że państwo polskie powinno ten temat z pomnikami posowieckimi załatwić jednym aktem prawa, tak jak na Litwie, a nam po 25 latach ciągną się takie ogony, brak dekomunizacji, desowietyzacji przestrzeni publicznej.
- Jednak po zatrzymaniu nie chcieliście, żeby o tym pisać. Dlaczego teraz zmieniliście zdanie?
Wojciech Kozioł: - Byłem przeciwny upublicznianiu tej sprawy, przed wyrokiem, gdyż to co zrobiliśmy, nakazywało nam sumienie i nie jest to powód do dumy, że musimy wyręczać niewydolne państwo, które nie jest w stanie pomóc burmistrzowi w takiej prostej sprawie. Wojewoda z PSL, która to partia, by najchętniej zaopatrzyła rosyjską armię operującą na Krymie i w Ukrainie w polską tuszonkę, nie kiwnął palcem, by burmistrzowi pomóc. Milczeliśmy do momentu, gdy Władek dostał skierowania na badania psychiatryczne. Tutaj pani prokurator przekroczyła jakąś granicę, mnie to przypomniało praktyki sowieckie kierowania krytyków systemu do psychuszek. Zabolało mnie bardzo to postanowienie pani prokurator. Przecież pani prokurator do dzisiaj nie widziała nas na oczy, więc na jakiej podstawie podjęła taką decyzję? Chce upokorzyć Władka? Pokazaliśmy to postanowienie wielu prawnikom, w tym byłemu prokuratorowi generalnemu Stefanowi Śnieżce, byli tym zdumieni, nie widzą podstaw.
Po naszym zatrzymaniu 22 kwietnia, ukazał się na ten temat artykuł w „Gazecie Olsztyńskiej", która zacytowała prokuratora. Ta wypowiedź dawała nadzieję że prokurator umorzy śledztwo, bo ma taką możliwość, ale teraz widzimy, że pani prokurator dąży do procesu.
- Ale dlaczego nakaz dostał Władysław, a Ty, Wojciechu, nie?
Wojciech Kozioł: - Ja nie dostaję żadnych pism, tylko Władek a to z prokuratury, a to z sądu, tak jakbym w tej sprawie nie istniał, dziwne. Władek dostał nawet adwokata z urzędu mimo że o to nie wnosił.
Władysław Kałudziński: - Być może pani prokurator dała takie postanowienie, gdyż przeczytała, że od lat, od czasu ciężkiego pobicia w 1982 roku w obozie internowania w Kwidzynie, leczę się u neurologa?
- A może pani prokurator daje szansę uniknięcia kary, jeśli okaże się, że to był czyn osoby niepoczytalnej?
Władysław Kałudziński: - Że przyjechało dwóch wariatów? Nigdy na to nie pójdę. Jeszcze głowa mi na tyle dobrze pracuje, że potrafię odróżnić dobro od zła. To nie była spontaniczna akcja, od wielu miesięcy o tym dyskutowaliśmy.
Wojciech Kozioł: - Byliśmy tak samo niepoczytalni i nieświadomi swoich czynów, jak w czasie karnawału Solidarności 10 milionów Polaków, i tak niepoczytalni, gdy protestowaliśmy przeciwko stanowi wojennemu. Władek za kolportaż ulotek został na rok internowany i bestialsko pobity w obozie internowania w Kwidzyniu, został inwalidą. Ja zostałem zatrzymany za to, że nie poczytalnie spacerowałem po Starym Mieście w Olsztynie w porze Dziennika Telewizyjnego i przesiedziałem w Zakładzie Karnym w Iławie kilka miesięcy, za rozpowszechnianie wrogich poglądów wobec WRON. Po 25 latach tak zwanej wolnej Polski jesteśmy nadal niepoczytalni, bo nie zgadzamy się na obecność sowieckich pomników, bo to symbol zniewolenia naszego państwa i narodu.
- W protokole zatrzymania czytam, że zostaliście zatrzymani pod zarzutem „znieważenia pomnika".
Wojciech Kozioł: - Mamy zarzut z art. 228 par. 1 i 2 kk i 230 kpk, śledztwo przeciwko Wojciechowi K. i Władysławowi K., którzy znieważyli pomnik gen. Czerniachowskiego poprzez usunięcia napisu.
- Czy zgadzacie się z tym oskarżeniem, że „znieważyliście pomnik"?
Wojciech Kozioł: - Nie zgadzamy się i nigdy nie zgodzimy się z takim uzasadnieniem. Znane jest pismo ministra Kunerta z Rady Pamięci, który w piśmie do wojewody Mariana Podziewskiego i burmistrza Kazimierza Kiejdo stwierdził, że istnienie tego pomnika jest niezgodne z interesem państwa polskiego, czyli uchwała rady miasta Pieniężna i decyzja burmistrza była działaniem w interesie państwa polskiego. Byłem świadkiem usunięcia podobnego pomnika z centrum Ciechocinka, w ciągu jednego dnia. Wyborcy przypomnieli tamtejszemu burmistrzowi, że 7 lat wcześniej składał taką obietnicę i rozebrał. Mam nadzieje, że burmistrzowi Pieniężna nie zabierze to 7 lat i nie będzie takiej przepychanki jak w Warszawie z pomnikiem 4 śpiących, bo poseł SLD Kalisz nie chciał stracić takiego fajnego miejsca, pod którym umawiał się na randki.
- Może Wam ktoś zarzucić, że wyręczacie mieszkańców Pieniężna, a w Olsztynie też w centrum stoi pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej?
Wojciech Kozioł: - Użyteczni idioci, bo nie chcę powiedzieć, że agenci, wpisali ten obiekt do rejestru zabytków. Mam nadzieje że tylko na chwile zamknęli tym drogę do usunięcia tych ohydnych szubienic, w moim poczuciu piękna one się nie mieszczą.
- Czy to nie jest paradoksem, że Wy, którzy przeciwstawiliście się systemowi komunistycznemu i zapłaciliście za to wysoką cenę, dzisiaj niby w wolnej i niepodległej Polsce zostaliście zmuszeni do takiego niebezpiecznego wyczynu?
Wojciech Kozioł: - No właśnie, żyjemy w niby wolnym i niepodległym kraju, w którym ciągle dochodzi do takich skandali, jak ten w moim mieście, w którym komendant wojewódzki policji pochował z honorami siepacza stanu wojennego, gen. Dudka, ostatniego szefa SB w Olsztynie, a zwierzchnicy i minister nie zareagowali, wojewoda Podziewski „palił głupa", miejscowi politycy z tytułami profesora zamietli sprawę pod dywan.
Byłem oburzony, gdy dowiedziałem się, że prezydent Komorowski wraz z ambasadorem rosyjskim wybiera się do Osowa, by odsłonić pomnik poświęcony bolszewickim najeźdźcom 1920 roku. Na szczęście w przeddzień tej imprezy, taki zwykły „niepoczytalny" obywatel, jak my, zdemolował ten pomnik hańby, z wystającymi z ziemi bolszewickimi bagnetami. Do tego pomnika wybudowano nawet drogę asfaltową, by głowa państwa polskiego mogła złożyć hołd bolszewikom, ramię w ramię z ambasadorem Rosji.
Ogranicza się naukę historii, polityka historyczna państwa nie istnieje. Jedynie jest realizowana oddolnie przez młodzież oddającą hołd Żołnierzom Wyklętym. Państwo powinno to wspomagać, tak jak Rosja i Niemcy, które stawiają politykę historyczną na 1 miejscu. Niemcy, po 70 latach wbili w głowy światu termin „polskie obozy zagłady". Wczoraj oglądałem film francuski, sprzed 2 lat, o Holocauście - mapa Polski i informacja, że Żydzi zostali wywiezieni do „polskich obozów koncentracyjnych". Dla Rosji II wojna światowa zaczęła się dopiero w 1941 roku, a my już od 2 lata byliśmy pod okupacją. Dzisiaj za ten brak własnej polityki historycznej płacimy. Dlatego Barack Obama powiedział o "polskich obozach zagłady", a szef FBI uczynił nas współsprawcą zagłady Żydów.
Chcemy, żeby wreszcie wojewoda ze starostą przestali lawirować i pomogli burmistrzowi usunąć ten obiekt, chcemy, żeby na koszt państwa zniknęły te obiekty w całym kraju, oraz komuniści z nazw ulic i placów. Chcemy, by na 100 rocznicę Bitwy nad Wisłą stanął w Warszawie Łuk Triumfalny, bo do dzisiaj w Polsce ta największa bitwa i najważniejsza dla losów świata w XX wieku nie została upamiętniona.
- A co byś odpowiedział, temu oficerowi LWP, który pod pomnikiem gen. Czerniachowskiego nazwał Was „szowinistami i podżegaczami wojennymi"?
Wojciech Kozioł: - Nie odpowiem tym samym, z uwagi na wiek tego człowieka. Ojciec mojej koleżanki z liceum walczył pod Lenino, został tam ranny, był człowiekiem z wypranym przez sowiety mózgiem. Pokazywał mi odłamki wyjęte brzucha, to były odłamki sowieckiej artylerii, która zamiast pokryć Niemców, rozstrzelała polskich żołnierzy. Ale był tak ogłupiony, że gdy Kanada pokonała w hokeja Rosję, to płakał, bo „nasi przegrali". Człowiek wywieziony na Syberię, poniewierany, wróciła tylko część rodziny, a on został przekręcony, stał się janczarem. Dlatego słowa tego oficera LWP wzbudzają tylko moją litość i współczucie, bo ci ludzi zostali tak zastraszeni, że będą wierni Moskwie do końca swoich dni, tak jak gen. Jaruzelski pochowany z honorami z udziałem dwóch biskupów i prezydenta państwa. Myślę, że to też przyczyniło się do porażki Komorowskiego, wtedy wielu ludzi zrozumiało, czyim prezydentem jest Komorowski. To był ostatni akt tej władzy, mam nadzieje, że już więcej takich pochówków sowieckich generałów w polskich mundurach nie będzie.
To ludzie potwornie zastraszeni, przerobieni na janczarów, oni nie myślą po polsku, a ci młodzi działacze, którzy tam z nimi pod ten pomnik jeżdżą, to prowokatorzy i agenci, bo żaden Polak nie może się tak zachowywać, żaden, zwłaszcza w obliczu tego, co się dzieje na Ukrainie. Jak wiesz jestem z historykiem z wykształcenia i znam Rosję. Mamy do czynienia z agresywnym państwem, które nadal realizuje swoją politykę historyczną m.in. za pomocą takich pomników pozostawionych w Polsce. Rosja jest taka sama od Iwana Grożnego i Piotra Wielkiego. Wiem, że w Rosji nic się nie zmieni, a po Putinie może być jeszcze gorzej.
- To może ich nie drażnić i nie ruszać tych pomników?
Wojciech Kozioł: - Możemy je jeszcze ozłocić, ale zostawmy to chłopakom z PSL, jak dostaną kontrakty na tuszonkę do armii czerwonej, to tak zrobią, ale nie wolno nam do tego dopuścić!
- Pojechałeś niszczyć obiekt w Pieniężnie w przeddzień swoich imienin? Przypadek?
Wojciech Kozioł: - Nie ukrywam, że zrobiłem sobie prezent imieninowy. A jeśli burmistrz Kiejdo będzie potrzebował pomocy, to nadal może na nas liczyć.
Rozmawiał Adam Socha
Władysław Kałudziński, ur. 28 VII 1947 w Nowej Rudzie k. Kolna. Ukończył Technikum Samochodowe w Olsztynie (1969).
1964-1965 w ZMS, 1968-1980 w PZPR. 1980-1982 pracownik przedsiębiorstwa Polmozbyt w Olsztynie.
Od IX 1980 w „S"; członek KZ w Polmozbycie, w 1981 członek Prezydium KZ delegowany do kontaktów z ZR.
Po 13 XII 1981 zaangażowany w pomoc rodzinom internowanych i więzionych, kolporter wydawnictw podziemnych, m.in. ulotek, znaczków poczt podziemnych, drukarz „Rezonansu". W V 1982 internowany w Ośr. Odosobnienia w Iławie, nast. Kwidzynie, tam 14 VIII 1982 brutalnie pobity, następnie aresztowany, od IX 1982 przetrzymywany w AŚ w Elblągu, 23 V 1983 skazany wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Elblągu na 1 rok więzienia za napaść na funkcjonariuszy Służby Więziennej, w wyniku uchylenia aresztu zwolniony tego samego dnia do czasu uprawomocnienia się wyroku; zwolniony z pracy; od 1983 na rencie (w wyniku pobicia). Od 1983 uczestnik Mszy za Ojczyznę i Tygodni Kultury Chrześcijańskiej. 31 VIII 1988 zatrzymany, skazany przez kolegium ds. wykroczeń na karę grzywny, zwrot kosztów postępowania oraz nawiązkę.
W 1998 współzałożyciel, następnie prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Warmińsko-Mazurskiego Pro Patria.
Współautor publikacji: Kwidzyn. W niewoli brata mego (Olsztyn 2004), Iława. Internowani (Olsztyn 2006).
1982-1984 rozpracowywany przez p. V RUSW w Olsztynie w ramach SOS, zdjęto z ewidencji 9 XI 1984.
(Encyklopedia Solidarności)
Skomentuj
Komentuj jako gość