Czy jest jeszcze możliwa zmiana systemu gospodarki odpadami w Olsztynie, na system proponowany przez Bioelektrę? Z takim pytaniem Stowarzyszenie „Święta Warmia" zwróciła się do prezydenta Piotra Grzymowicza i poprosiła o przedyskutowanie propozycji Bielektry w gronie fachowców. Do takiego spotkania doszło w piątek 17 kwietnia, w ratuszu.
Stowarzyszenie reprezentowali: prezes Bogdan Bachmura, Marianna Hołubowska – przewodnicząca sekcji „Ciepło", Marek Przybysz - członek Stowarzyszenia "Święta Warmia" (członek Rady Nadzorczej spółki MPEC), i prezes Ogólnopolskiej Gospodarczej Izby Recyklingu Jerzy Ziaja i Adam Socha - dziennikarz zajmujący się tą tematyką od 2009 roku.
Władze miasta reprezentowali: prezydent Piotr Grzymowicz, wiceprezydent Bogusław Szwedowicz, prezes spółki ZKOG Adam Sierzputowski, prezes spółki OZK Rafał Targoński, prezes spółki MPEC Konrad Nowak i specjalista ds. ochrony środowiska spółki MPEC, dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miasta Zdzisław Zdanowski, doradca prezydenta ds. Energetyki Karol Więckowski, doradca medialny prezydenta Bogumił Żmijewski, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich Aneta Szpaderska, Wójt Gminy Dywity Jacek Szydło.
Obecna też była Ewa Domaradzka, właścicielka firmy AKME V. Media, która zajmuje się promocją programów unijnych w mediach.
Po 3-godzinnej debacie strona społeczna dowiedziała się, iż władze miasta nie odstąpią od przyjętego modelu, głównie z tego powodu, że trzeba by zwracać Komisji Europejskiej 116 milionów złotych dotacji oraz, że technologia Bioelektry nie jest do końca sprawdzona.
Dowiedzieliśmy się też, że sama spalarnia na 100 tysięcy ton odpadu RDF może kosztować około 400 milionów złotych (wraz z ZUOK w Tracku, to koszt rzędu 550 milionów złotych) oraz, że jest policzony koszt dla wariantu II - spalarni na 75 tysięcy ton (prezes MPEC nie podał wartości inwestycji i kosztu eksploatacji). Za miesiąc będą wyliczone koszty dla wariantu III - przy założeniu spalania 60 tys. ton odpadów. Ta trzecia wersja – na 60 tys. Mg – jest najbezpieczniejsza dla Olsztyna, gdyż zmniejsza do minimum ryzyko braku odpowiedniej ilości odpadów do spalania. Obecnie bowiem zakłada się, że z odpadów pochodzących z 37 gmin, które są udziałowcami spółki ZGOK, Zakład Unieszkodliwiania Odpadów w Tracku będzie w stanie wyprodukować 45 tysięcy tysięcy ton RDF (w 2014 roku Olsztyński Zakład Komunalny odebrał 48 tys. Mg odpadów zmieszanych). Ale i bez wyliczeń MPEC-u wiadomo, że koszt budowy spalarni to 3-4 tys. złotych w przeliczeniu na tonę odpadów, czyli 60 000 ton x 3-4 tys. zł = 180-240 milionów złotych, więc III wariant były też najtańszy.
Jeśli rzeczywiście, jak podaje prezes ZGOK Adam Sierzputowski, kaloryczność RDF-u, który będzie produkowany w Tracku wyniesie co najmniej 16 MJ/kg, to ta ilość RDF wystarczyłaby do produkcji ciepła potrzebnego Olsztynowi, po zamknięciu kotłowni MPEC-u. Ale, należy dodać, jak wyliczyli eksperci, spalarnie opłaca się budować w lokalizacjach zapewniających stałe dostawy odpadów rzędu 100-120 tys. ton odpadów rocznie. Dlatego resort środowiska zapowiedział blokowanie samorządom dostępu do środków publicznych (w tym unijnych) na budowę kolejnych spalarni w Polsce (obecnie w budowie jest 6 spalarni), z uwagi na to, że pozostałe nie będą miały czym palić.
Reprezentaci ratusza
W debacie zderzyły się dwie filozofie podejścia do gospodarki odpadami. Główna różnica polega na tym, że model wprowadzony w Olsztynie zakłada, że mieszkańcy będą sami dokładnie selekcjonować odpady w swoich kuchniach, natomiast resztę się spali. Natomiast model Bioelektry eliminuje segregację odpadów przez mieszkańców (poza segregowaniem makulatury i odpadów niebezpiecznych, jak baterie), w 100% odzyskuje czyste surowce wtórne i do spalania zostaje tylko biomasa.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski przyznał, że model zbudowany w Olsztynie spełnia normy unijne tylko do 2020 roku, a więc tylko na 5 lat. Jeśli Komisja Europejska rzeczywiście wprowadzi w życie cel dla gospodarki odpadami: „zero waste" na składowiskach, a konkretnie odzysk surowców z odpadów będzie musiał wynieść do 2020 roku – 60%, a do do 2030 roku – 70% i 80% opakowań oraz tylko do 5% odpadów będzie mogło wylądować na składowisku, to wszystkie te wyśrubowane normy spełnia tylko technologia Bioelektry. Ten cel Unii Europejskiej oznacza też, iż trzeba będzie zamykać spalarnie, gdyż priorytetem będzie odzyskiwanie surowców wtórnych z odpadów, a nie ich spalanie.
Przedstawiam relację z debaty w ratuszu.
CO POWSTAJE W TRACKU?
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia" Bogdan Bachmura:
- Naszą uwagę zwróciła technologia Bioelektry, jako alternatywa do budowy spalarni odpadów na RDF. Zorganizowaliśmy wyjazd do zakładu Bioelektry. Do Różanki pojechali ludzie z różnych środowisk, z rad osiedli, spółdzielni mieszkaniowych, organizacji społecznych. W drodze powrotnej uczestnicy wycieczki byli pod ogromnym wrażeniem, tego co zobaczyli i pytali, dlaczego nie możemy tej technologii zastosować w Olsztynie, która pozwala na całkowity odzysk surowców wtórnych w stanie czystym i uwalnia mieszkańców od konieczności segregowania odpadów w ciasnych kuchniach (poza papierem i bateriami). Chcielibyśmy od Państwa usłyszeć, dlaczego oferta Bioelektry jest nie do przyjęcia?
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski:
- Bo decyzje zostały podjęte w 2010 roku. Musimy zrealizować to, do czego się zobowiązaliśmy wobec 37 gmin oraz co zostało zatwierdzone przez Komisję Europejską o przyznaniu dofinansowaniu. Zmiana technologii pociągnęłaby za sobą konieczność zwrotu 116 milionów złotych dofinansowania z Komisji Europejskiej. Ponadto są to pieniądze 37 gmin i jest to kredyt z WFOŚiGW – 57 milionów złotych. Dzisiaj rozmowa na temat tego, która technologia jest lepsza, jest bezprzedmiotowa. Za 5 lat, gdy minie okres eksploatacji zakupionej przez ZGOK technologii biosuszenia, wynikający z umowy z KE, można będzie rozmawiać o implantacji technologii Bioelektry.
Prezes OGIR Jerzy Ziaja:
- Przyznaję, że to również dzięki mnie jest realizowany projekt ZGOK-u. Z mojej inicjatywy w grudniu 2009 roku, zwiedziliśmy z zarządem spółki ZGOK, z panem prezydentem Grzymowiczem zakład w Osnabruck i wówczas zapadła decyzja budowy w Olsztynie zakładu na mechaniczno-biologiczne przetwarzania odpadów w technologii biosuszenia i produkcja paliwa alternatywnego (RDF). W 2010 roku na podstawie danych z firmy Herhof został przygotowany wniosek i raport oddziaływania na środowiska. W 2011 roku odbyły rozmowy z Jaspersem (ocenia dla Komisji Europejskiej wnioski o dofinansowanie kosztownych inwestycji – przypis A. Socha). Jaspers zakwestionował technologię kompostowania odpadów, stosowaną w Polsce, gdyż po ich stabilizacji odpady i tak trafiają na składowisko. Przekonałem wówczas przedstawicieli Jaspers, że to nie będzie tradycyjna technologia a przede wszystkim produkcja paliwa alternatywnego (RDF). Wówczas Jaspers domagał się gwarancji, że Olsztyn będzie miał gdzie spalić ten RDF, że nie trafi on na składowisko. Najpierw proponowałem spalanie w cementowniach, ale to wymaga odpadów o kaloryczności co najmniej 18 MJ/kg i wilgotności poniżej 20%. Jaspers miał obawy, czy takie parametry uzyskamy. Wówczas prezydent Olsztyna zgłosił propozycję budowy spalarni na RDF i dzięki temu Jaspers dał zielone światło na dofinansowanie tego projektu.
Jednak spółka ZGOK zmieniła wybraną pierwotnie technologię z biosuszenia na stabilizację i pomimo że wydłużony został proces technologiczny z 7 na 14 dni, pan prezydent nie wykonał nowego raportu oddziaływania na środowisko, Trudno powiedzieć, jaka tam w ZUOK w Tracku będzie technologia, bowiem w pozwoleniu na budowę, nie ma na ten temat informacji. Gdy pytałem o to wykonawcę (firmę Control Process z Krakowa – przypis A.Socha), to wykonawca odpowiadał: „my tego nie wiemy". Następna kwestia, to sam przetarg na budowę ZUOK w Tracku, który może zostać zakwestionowany przez Komisję Europejską. Przetarg został ogłoszony na zaprojektowanie i wybudowanie zakładu na technologie MBS (wg standardów żółtego FIDIC-a).
Wpłynęła tylko 1 oferta na 30 milionów euro. Cały ciężar zezwoleń i kredytowania miał ponosić wykonawca. Wówczas ten koszt z 30 mln euro koszt rósł do 40 mln, bo przez 1,5 roku wykonawca musiałby finansować samodzielnie inwestycję. Dlatego firma oferująca technologię Herhofa zaproponowała negocjacje. Zarząd ZGOK tę propozycje odrzucił i przyjął najtańszą ofertę 157 milionów złotych, ale bez technologii produkcji paliwa, a więc nie zgodnie z umową podpisaną przez ZGOK z Komisją Europejską na dofinansowanie technologi, która będzie produkowała paliwo.
Najpierw ZGOK wybrał najtańszą ofertę, za 120 milionów złotych, a po roku okazuje się, że jednak paliwo trzeba będzie produkować i ZGOK ogłasza następny przetarg, na linię do produkcji RDF i wartość inwestycji rośnie do 180 milionów złotych. Jesteśmy bardzo źle postrzegani w UE za malwersacje przy organizowanie przetargów i korzystaniu ze środków UE.
Dzisiaj prezes ZGOK mówi, że przez 5 lat będzie się starał utrzymać ten projekt. Znam wiele zakładów w Polsce, które podobnie funkcjonują i czekają aż upłynie 5 lat, a potem będą kombinować coś innego. Tylko że wówczas może Komisja Europejska zażądać zwrotu dotacji wraz odsetkami za 5 lat. W tej chwili czeka to prawdopodobnie 2 zakłady w Polsce, jeden to Gdańsk.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Jeśli pan mówi o malwersacjach, to powinien pan zawiadomić prokuraturę! Zrealizowaliśmy 60 projektów ze środków unijnych i nikt nam dotąd malwersacji nie zarzucił i wszystkie zrealizowaliśmy zgodnie z wcześniej przyjętymi decyzjami środowiskowymi. Każdy duży przetarg podlega kontroli Urzędu zamówień Publicznych i do przetargu ZGOK-u nie było żadnych zastrzeżeń.
Prezes Jerzy Ziaja: - Powiedziałem to w stosunku do tego, co się dzieje w Polsce. W Unii Europejskiej żółty FIDIC oznacza „zaprojektuj i zbuduj" a a już w polskim wydaniu, tylko zbuduj.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Ja pana podziwiam za odwagę. Niech pan od początku do końca przedstawił swoja rolę w tym projekcie, może zrozumiemy, dlaczego tak pan się mija z prawdą. Wszystko co pan powiedział to nie prawda!
Prezes Jerzy Ziaja: - Co jest nieprawdą? Nie było wyjazdu do Osnabruck, z prezesami ZGOKU, panem Ryszardem Szymańskim i panem Aleksandrem Sochą.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Nie prawda jest, że ja nieprawidłowy przetarg przeprowadziłem. Czy to pan jest sędzia w tej sprawie i pan wydaje wyroki, czy UZP? Jaka była pana rola w tym projekcie?
Prezes Jerzy Ziaja: - Moją rolę było znalezienie najlepszej dostępnej technologii, która nie będzie produkowała ustabilizowanych odpadów na składowisko, nie będzie przestarzałą technologią z lat 90. ubiegłego wieku. Znalezienie technologii, która będzie produkowała paliwo i zielona energię.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - I to właśnie robimy! To jest ta sama techno,logia,która pan proponował, jedyna różnica, że proces biosuszenia trwa nie 7 a 14 dni
Prezes Jerzy Ziaja: - Skoro proces został wydłużony do 14 dni, to powinien być zrobiony nowy raport oddziaływania na środowisko. Inaczej to nie jest biosuszenie, tylko stabilizacja odpadów.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - To jest biosuszenie. Jak zakład zacznie funkcjonować, zobaczymy, kto miał rację.
ILE BĘDZIE KOSZTOWAŁA SPALARNIA?
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Chciałem się odnieść do informacji w artykule pana Adama Sochy, w miesięczniku „Debata", że cały system będzie kosztował 700 milionów złotych. To nie prawda. Panie prezesie, ile będzie kosztować spalarnia?
Prezes MPEC Konrad Nowak: - Spalarnia razem z kosztem budowy ZUOK w Tracku będzie kosztować 550 milionów złotych.
Adam Socha: - Na stronie internetowej ZGOK-u podana jest koszt projektu: budowa ZUOK i drogi dojazdowej do niego - 266 mln złotych. Do tej kwoty dodałem średni koszt budowy spalarni odpadów wyliczony przez Instytut Sobieskiego – 500 milionów złotych.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - 266 milionów złotych to jest koszt razem z rekultywacją wysypisk i budową stacji przeładunkowych. Koszt budowy ZUOK i drogi dojazdowej, to 157 milionów złotych.
Adam Socha: - To też nie jest prawda. Sam prezes ZGOK-u potwierdził „Debacie", że ZGOK ogłosił przetarg na dodatkowe urządzenia na kwotę 21 milionów złotych i to jest kwota, którą będzie musiał w całości pokryć budżet miasta, a więc nie 157 mln a 178 mln złotych.
Zobaczymy przy końcowym rozliczeniu, jaka to jest kwota.
Ale w tej chwili skupmy się na tym, czy technologia Bioelektry jest dla Olsztyna alternatywą, która rozwiązuje nam problem zagospodarowania odpadów nie na 5, a na kilkadziesiąt lat i czy w związku z tym nie warto negocjować z Komisją Europejską sprawę dotacji.
reprezentanci Stowarzyszenia "Święta Warmia"
DLACZEGO NIE BIOELEKTRA?
Bogdan Bachmura: - Czy gdyby dopiero dzisiaj panowie podejmowali decyzje, co do wyboru technologii, to czy wybralibyście technologię Bioelektry? A jeśli nie, to dlaczego?
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Czy technologia Bioelektry funkcjonuje gdziekolwiek poza Różanką?
Prezes Jerzy Ziaja: - Nie, bo to pierwszy zakład, który został zbudowany ze środków prywatnych. Kilka lat temu negatywnie opiniowaliśmy, jako Izba, wniosek Bioelektry, gdyż firma nie mogła wówczas przedstawić żadnych danych dotyczących finalnego produktu czyli biomasy, zawartości w niej metali ciężkich i co się z tą biomasą stanie. Pierwszy ich sterylizator pracował w Łodzi, ale nie w skali przemysłowej. Teraz mają 6 autoklawów i odbierają odpady z Olsztyna, oprócz cieplnej sterylizacji jest mechaniczna część separacji surowców, potrzebna do uzyskania sprawozdania z poziomu odzysku surowców wtórnych. Jeżeli Olsztyn nie ma zorganizowanej głębokiej, selektywnej zbiórki surowców, to olsztyńska instalacja tych efektów ekologicznych nie uzyska, co instalacja Bioelektry, tak samo jak inne instalacje wybudowane w Polsce za środki publiczne, które nie uzyskają wymaganego efektu ekologicznego i będą musiały zwracać Komisji Europejskiej dotacje wraz z odsetkami. A w przypadku Bioelektry ryzykuje tylko prywatny przedsiębiorca. ZGOK może żądać odszkodowań, gdyby nie były wypełnione przez Bioelektrę obowiązki odzysku surowców.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - A jeśli Bioelektrze ta inwestycja nie wyjdzie, to jakie poniesie konsekwencje? My, jako samorząd odpowiadamy, by cały proces przeprowadzić w sposób bezpieczny, szczególnie w formule Partnerstwa Publiczno-Prywatnego, musimy identyfikować nasze ryzyka, tak jak i partner prywatny. Czy pan wie, ile odpadów przerabia Różanka?
Prezes Jerzy Ziaja: - Wydajność przerobu wynosi 48 tys. ton odpadów rocznie.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Od czerwca do marca dostarczyliśmy do Różanki 17.538 ton odpadów, oni z tego zagospodarowali 4959 ton, pozostałe 12578 ton trafiło do USKOM-u. W czerwu 2014 roku odebrali 1068 ton, w lipcu, sierpniu i wrześniu – 0 ton, w październiku - 188 ton, w listopadzie - 644 tok, grudniu - 819 ton, styczniu 2015 roku - 972 ton, w lutym – 800 ton, w marcu - 447 ton. Łącznie 4959 ton.
Prezes Jerzy Ziaja: - Z tego co wiem, to jesienią 2014 roku były dostarczone do zakładu Bioelektry 3 dodatkowe sterylizatory.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Skoro powiększyli wydajność, to dlaczego odpady nie poszły do nich, tylko do USKOM-u, czy nie dlatego, że Bioelektra nie była w stanie ich przerobić?
Prezes Jerzy Ziaja: - W tej chwili instalacja jest kompletna i w pełni wydajna – jest 6 autoklawów, które mogą pracować 24 godziny na dobę, do jednego autoklawu wchodzi 3 tysiące kg odpadów, jeden cykl trwa 3 godziny. Dziennie 6 autoklawów przerabia 160 ton odpadów, w skali roku daje to wydajność 48 tysięcy Mg.
Bogdan Bachmura: - Panie prezydencie, jak na pana zaproszenie przedstawiciele Bioelektry prezentowali swoją technologię w ratuszu, dlaczego pan o to nie zapytał, z czego wynika, że tak mało odpadów przerabiają (Przetarg na odbiór odpadów z OZK wygrało konsorcjum firm USKOM i Bioelektra, zakłady te znajdują się na tej samej działce w Różance, Bioelektra dzierżawi hale od USKOM-u, firmy te dzielą się odpadami z Olsztyna – przypis A. Socha).
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Wówczas nie miałem tych danych.
Bogdan Bachmura: - Byłem w Bioelektrze i zadałem to pytanie, główny technolog odpowiedział mi, że zakład przerabia dziennie 160 ton odpadów. Po to prosiliśmy, by z nami ktoś do Różanki pojechał od pana i te pytania zadał. Dzisiaj nie byłoby tych wątpliwości, które pan prezydent teraz zgłasza. Docierały też do nas plotki z ratusza o awaryjności autoklawów. Walorem Bioelektry jest, to, że gdy pada jeden autoklaw, to pozostałe 5 pracuje nadal. To jest sytuacja dla przedsiębiorcy niezwykle komfortowa.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Jest planowany wyjazd we wtorek 21 kwietnia. Przypomnę jednak, że jesteśmy na etapie kończenia inwestycji z określoną technologią. I teraz mamy rozpocząć nowy eksperyment i zrezygnować ze środków unijnych?! Jest tu z nami wójt gminy Dywity, z którym wspólnie na walnych zgromadzeniach spółki ZGOK podejmowaliśmy decyzje. Mamy dzisiaj efekt kilku lat pracy, przygotowań i podjętych decyzji wywalić w powietrze i zmienić technologię, nie wiedząc do końca, jakie ryzyka mam ponieść.?! Bioelektra prowadzi rozmowy na całym świecie, ale zakład funkcjonuje tylko w Różance. Wysłałem pismo do ENEA i do tej pory nie mam odpowiedzi. Rozmawiałem też z prezydentem Gdańska, który powiedział Bioelektrze, proszę bardzo wchodzić do miasta, ale na własne ryzyko, bo Gdańsk będzie budował spalarnię. Nie możemy dzisiaj w ciemno pójść w inny projekt. Pierwszy raz rozmawiałem z Bioelektrą, jeszcze gdy prezesem ZGOK był pan Aleksander Socha, do niego ich skierowałem. „Jeśli macie lepszą technologię, to przedstawcie prezesowi ZGOK-u. Otrzymałem odpowiedź prezesa Sochy, że przenoszą sterylizator z Łodzi i szukają miejsca na zastosowanie swojej technologii, która nie była sprawdzona jeszcze w skali przemysłowej. Potem dalej byli zainteresowani wzięciem udziału w naszym projekcie, też powiedziałem: idźcie do prezesa Sochy, jeśli macie tak wyjątkowe rozwiązanie, ale oferty nie złożyli, bo nie byli w stanie. Dzisiaj ich oferta też nie jest poparta dokumentami potwierdzającymi, że to najlepsza technologia na świecie. Nie twierdze, że opinie są wyssane z palca, że są rozmowy z różnymi miastami świata, ale poza start-upem w Różance nigdzie ich zakład nie zaistniał. Na tym etapie wszystko można obiecać, że zbudują za własne środki i utrzymają cenę za odbiór odpadów przez 15 lat. Ale to nie jest wcale takie łatwe, proste i szybkie. Gdybyśmy 3 lata temu przystąpili do rozmów, to inaczej byśmy podeszli. A teraz jesteśmy na finiszu, a nam się proponuje pójście w przestrzeń z wieloma ryzykami i niewiadomym finałem, to są zbyt ogromne ryzyka. Jako prezydent nie jestem w stanie takiej decyzji podjąć, tylko dlatego, że ktoś mówi, że mam fajną instalację.
Wiceprezydent Bogusław Szwedowicz: - My nie przeszkadzamy, niech ta technologia zdobędzie referencje. Jest zasada w inwestycjach, a sporo ich realizowałem, w Niemczech ściśle realizowana, 3 razy więcej czasu musi być na przygotowanie niż na realizację inwestycji.
Ewa Domaradzka: - Mam pytanie do wójta gminy Dywity, czy spółka ZGOK może odejść od realizowanego projektu?
Wójt Gminy Dywity Jacek Szydło: - Nie ma takiej możliwości.
CZY BĘDZIE CZYM PALIĆ W OLSZTYŃSKIEJ SPALARNI?
Adam Socha: - Wróćmy zatem do instalacji ZGOK-u w Tracku. Czy ona zapewni nam wypełnienie norm unijnych: 60% odzysku surowców do 2020 roku, a do 2030 roku – 70% odzysku surowców i 80% opakowań oraz nie więcej niż 5% odpadów na składowisku? Bez wypełnienia tych norm grożą samorządom wysokie kary.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Na razie mamy pewne wykonanie wskaźników do 2020 roku. Jeśli chodzi o kierunek, jaki wyznacza UE, to jest rewolucja. Nasza technologia nie jest budowana po to, by osiągnąć określony poziom odzysku opakowań. To jest system odrębnej selektywnej zbiórki odpadów budowanej przez gminy, w tej instalacji dołożymy odzysk do tego, co odzyskają wcześniej gminy. Ta instalacja nie jest budowana pod odzysk. Ona jedynie eliminuje kompostowanie, które zastosowano w instalacjach w naszym województwie i z czym będą problemy, co z tym kompostem zrobić. U nas tego problemu nie będzie, gdyż on znajdzie się w paliwie, na linii do odpadów zmieszanych częściowo odzyskamy metal i szkło, przez separatory PCV, którego nie chcemy zostawiać w paliwie, gdyż zawiera chlor i cementownie nie przyjmą paliwa z chlorem. Ta instalacja nie była budowana pod kątem maksymalizacji odzysku.
Adam Socha: - Ale taki właśnie cel stawia sobie komisja Europejska: „zero waste" na składowisku.
Prezes Adam Sierzputowski: - To dobry cel, ale jak mówił prezes Ziaja, nasza instalacja budowana jest po to, by wyodrębnić z odpadów paliwo, z dużą zawartością węgla, Nie możemy wszystkich celów naraz realizować. Mówię wójtom: „nikt was nie zwolni z odzysku i selektywnej zbiórki, to muszą zrobić gminy, a nie ta instalacja w Tracku.
Adam Socha: - Pan prezydent mówił o ryzykach związanych z Bioelektrą. Ale po stronie olsztyńskiego systemu też mamy ryzyka. O pierwszym powiedzieliśmy, po 2020 roku ZUOK w Tracku nie będzie w stanie wypełnić norm odzysku i ograniczyć odpady na składowisko do 5% (będzie produkował 20% na składowisko), więc znów będziemy szukać rozwiązań. O drugim ryzyku powiedzieli eksperci wynajęci przez MPEC: spalarnia musi mieć zapewniony stały strumień odpadów o stałych parametrach. Tej gwarancji nie mamy, gdyż z 37 gmin mamy mieć 45 tys. ton paliwa rocznie, a spalarnia ma być na 100 tysięcy ton. Jeśli tych odpadów nie będzie, to albo gmina będzie płacić operatorowi spalarni olbrzymie odszkodowania za przestoje, albo będzie importować z Polski odpady, co pociągnie olbrzymie koszty (w tej sytuacji są Niemcy i Skandynawia, które importują odpady).
Prezes Adam Sierzputowski: - Ma pan ma rację. To jest problem. Przy założonych wskaźnikach UE, jeśli zostaną przez KE zatwierdzone, ilość paliwa na rynku będzie się zmniejszać we wszystkich instalacjach, z tym, że u nas stosunkowo mało, gdyż u nas odpady biodegradowalne też idą do paliwa. Założyliśmy ostrożnie produkcje paliwa na poziomie 45 tys. tom rocznie. Jest problem utrzymania tego wolumenu i dlatego trwają dalej rozmowy, dla jakiego potencjału budować spalarnię, czy dla całego województwa, czy tylko dla 37 gmin? Bioelektra też proponuje spalanie w takiej samej instalacji, maksymalnie ograniczającymi emisję, bo co z odpadów powstaje, nadal jest odpadem, a nie biomasą.
CZY MIESZKAŃCY WYTRZYMAJĄ SKOKOWY WZROST PODATKU ŚMIECIOWEGO?
Adam Socha: - Jest jeszcze jedno ryzyko, pan prezes wyliczył podatek podatek śmieciowy, po uruchomieniu ZUOK w Tracku na 18,81 złotych. Ale ten podatek pójdzie jeszcze w górę, po zbudowaniu spalarni. Eksperci twierdzą, że przy spalarni cena za przyjecie odpadów na bramie nie wyniesie 350 zł za tonę, jak pan wyliczył, ale co najmniej 500 złotych. Czy pana zdaniem w 36 gminach ten poziom podatku będzie społecznie akceptowalny?
Prezes Adam Sierzputowski: - Wymieniając tę kwotę podatku, odnosiłem się wyłącznie do Olsztyna, w innych gminach start jest bardzo różny, zwłaszcza przed wyborami, gdy kandydaci na wójtów i burmistrzów obiecywali zmniejszenie podatku po wygranych wyborach.
Adam Socha: - I po wyborach np. rada miejska Pisza zmniejszyła podatek.
Prezes Adam Sierzputowski: - Stawki w 2015 roku będą się miały nijak do roku 2016, jeśli nie zostaną przez UE prolongowane terminy zakazujące składowania odpadów o wielu kodach na składowiskach, w tym zawierające węgiel. Nie tylko w naszym rejonie centralnym, ale jak zabronią składowania frakcji z węglem i nakażą utylizację kompostu, to wszędzie podniosą cenę, i ci co dzisiaj obniżają podatek robią to z populizmu. Nie da się uniknąć wzrostu cen, jeśli tylko 5 % odpadów resztkowych ma trafiać na składowisko. Tego za darmo się nie zrobi. Mogłem ludzi nie straszyć tą ceną 350 zł za tonę, ale to byłoby nieuczciwe. Po roku zobaczymy, ale na dzisiaj taka cena wychodzi.
Prezes Jerzy Ziaja: - W takim zakładzie, jak w Tracku, w Niemczech, cena odpadów na bramie wynosi 85 euro czyli około 350 zł, taka sama ma być cena odpadów w ZUOK w Tracku – 350 złotych za tonę odpadów. Tylko, że średni zarobek w Niemczech jest 4 razy wyższy od zarobku w Polsce.
JAKIEJ MOCY SPALARNIA?
Marianna Hołubowska:- Instalacja w Tracku jest budowana po to, żeby dostarczyć paliwa dla elektrociepłowni. Jaka jest na dzisiaj koncepcja budowy nowego źródła ciepła dla Olsztyna, jaka jest przewidywana moc i na jakie paliwo?
Prezydent Piotr Grzymowicz: - Pierwsza koncepcja budowy spalarni odpadów zmieszanych powstała w 2009 roku, ale wycofaliśmy się z tego projektu i dopiero później, gdy Michelin ogłosił, że chce zamknąć kotłownię, wróciliśmy do tej koncepcji. Ale już wówczas były głosy mieszkańców, wykorzystajmy to paliwo z odpadów. Będziemy się starali o środki unijne na budowę spalarni.
Prezes MPEC Karol Nowak: - Byłem początkowo sceptyczny wobec spalarni, ale nie kto inny, a prezes Ziaja nas woził i pokazywał, że to są bezpieczne rozwiązania, że te technologie można wykorzystać. I przekonałem się do tego kierunku. Co do zapotrzebowania na ciepło w Olsztynie. W tej chwili produkujemy 250 MW ciepła, po zamknięciu kotłowni przez Michelin będzie deficyt 90 MW, z tego 50-60 MW potrzeba w okresie najniższych temperatur zimą, w tak zwanych okresach szczytowych, 2 maksymalnie 3 tygodnie w roku. Na tak krótki czas możemy uruchamiać generatory na olej czy gaz. Natomiast w sposób ciągły musimy produkować dodatkowo 20-30 MW ciepła i paliwem do jego produkcji mają być odpady z frakcją energetyczną. Potwierdzam, że jest ryzyko utrzymania stałych dostaw tych 100 tysięcy odpadów przez następne 15 lat. Dlatego zrobiliśmy wyliczenia na spalanie 85 tysięcy ton odpadów rocznie. A obecnie chcemy wyliczyć koszty dla 60 tysięcy ton RDF.
Członek Rady Nadzorczej spółki MPEC Marek Przybysz: - Słucham tego, co panowie mówicie i ciarki mi przechodzą po plecach. Pamiętam spotkanie w Hotelu Park, na których MPEC zaprosił różnych wróżbitów z tytułami naukowymi z całej Polski. Ci wróżbici powiedzieli nam jednoznacznie, że najlepszy będzie dla Olsztyna kombinat na gaz, przy państwa aprobacie, EC w Kortowie ma być zredukowana do ciepłowni szczytowej, pracującej kilka tygodni w okresie zimy. Teraz słyszymy, że odstąpiliście od tego projektu i że EC w Kortowie zostaje. Teraz inni wróżbici mówią, że najlepsze rozwiązanie to spalarnia odpadów. Mam pytanie, czy budowa spalarni jest już przesądzona? Cały czas powołujecie się na ekspertów. Zleceniodawca otrzymuje od eksperta taki wniosek, za jaki zapłaci. Czy to źródło na 90 MW pracujące w formule szczytowej, to już przesądzone, że tam będzie moduł do spalania RDF?
Prezes MPEC Konrad Nowak: - Głównym naszym ekspertem był prof. Wielgosiński od spalania odpadów, więc nie był głównym tematem spotkania w Hotelu Park kombinat na gaz. Wówczas już poważnie rozważaliśmy implementację instalacji do spalania paliwa alternatywnego. To samo źródło może pracować i w podstawie, i w szczycie. Będzie pracować w podstawie i będą kotły pracujące w szczycie. To jest najzwyklejsza technologia.
Pewne założenia przyjmujemy na 15 lat do przodu. Pod uwagę bierzemy różnego rodzaju paliwa, które są sprawdzone, jak gaz, węgiel, ale również spalanie odpadów. Widziałem w Niemczech spalarnie odpadów, ale nigdzie na świecie nie widziałem spalarni, która spala to, co produkuje Bioelektra. Wytworzyli w Różance od 1 stycznia 2015 roku, gdy uzyskali pełną zdolność produkcyjną, tylko 1000 ton paliwa, przez pierwszy kwartał. Paliwo to ma niską kaloryczność, zawiera powyżej 30% frakcji mineralnej.
Prezes Jerzy Ziaja: - Ale ta frakcja mineralna pochodzi z popiołów i żużli wrzucanych do kontenerów przez gospodarstwa domowe, więc to nie jest wina Bioelektry, tylko braku selekcji u źródła.
Prezes MPEC Karol Nowak: - Spalarnia dla biomasy Bioelektry też będzie musiała mieć taką samą instalację oczyszczania spalin, bo normy emisyjne są znacząco niższe niż dla węgla. Mogą zaoszczędzić na linii podawania paliwa, my też to planujemy, na linii odbioru żużli i popiołu, być może dlatego, że jest mniej elementów w biomasie, można oszczędzić na oczyszczaniu spalin, ale tego nie wiemy. Wytworzyli 1000 ton paliwa od lutego. Czy na takiej bazie możemy budować w Olsztynie system zaopatrzenia w ciepło?
CZY NAUCZYMY LUDZI SEGREGACJI W KUCHNI?
Adam Socha: - Filozofia systemu ZGOKU- to jest spalanie odpadów, a Bioelektry - maksymalny odzysk surowców wtórnych. Bioelektra uważa za głupotę spalanie odpadów, bo to grube pieniądze zawarte w surowcach.
Prezes MPEC Karol Nowak: - System w Olsztynie polega na tym, że u nas odzysk surowców wtórnych odbywa się u źródła, czyli to mieszkańcy segregują.
Adam Socha: - Którzy mieszkańcy? Pojedźmy i zobaczmy co mieszkańcy bloków wyrzucają do kontenerów.
Prezes MPEC Karol Nowak: - Nauczmy ludzi segregować u źródła, jak w Szwecji, po co ktoś ma na tym zarabiać? Zarobi gmina, jak nauczymy ludzi, jak w Szwecji. A jak oddamy odpady zmieszane Bioelektrze, to Bioelektra zarobi, a nie gmina.
Bogdan Bachmura: - Spółka, panie prezesie, zarobi i podatki odprowadzi, na tym polega gospodarka kapitalistyczna. Pan prezesie, proponuje pan gospodarkę socjalistyczną i palenie pieniędzmi dla uzyskania ciepła. Te 350 złotych za tonę, którą gmina pobierze na bramie ZGOK-u, to za to ludzie zapłacą, a Bioelektrze zapłacą 220 złotych za tonę.
Zdzisław Zdanowski, Dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miasta: - Świadomość ekologiczna w społeczeństwie rośnie. Musimy wymuszać od firm transportowych dodatkowe pojemniki i częstszy odbiór surowców, bo mieszkańcy w to wchodzą, bez względu na kłopoty w mieszkaniach.
Adam Socha: - Ten medal ma dwie strony: Sam pan dyrektor powiedział, przy segregacji przez mieszkańców trzeba będzie więcej pojemników, więcej kursów po odbiór odpadów, więc te pojazdy po osiedlach będą ciągle krążyć, a to są koszty i nas zatruwać spalinami,
Zdzisław Zdanowski, Dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miasta: - Te pojazdy muszą mieć silniki co najmniej Euro 5, niskoemisyjne. Selekcja u źródła została przetestowana w Skandynawii i działa. Nie możemy tego zarzucić.
Bogdan Bachmura: - Państwo budujecie całą koncepcję na fikcji, którą przedstawił pan prezes Nowak. Budujecie system oparty na uświadamianiu ludzi, po szwedzku, ja mogę wiele rzeczy wymienić, do czego się Szwedzi i Niemcy dali wychować, a Grecy, Włosi i Polacy nie dali, bo każdy naród ma swój charakter. Od Wielkiej Rewolucji Francuskiej trwa utopijna wiara, że wychowa się lepszego człowieka. Jestem mieszkańcem Jarot, podpisałem kwitek, że segreguję, wszyscy taki kwitek podpisali i co, segregują? To jest budowanie fikcji, bo to nie tylko sprawa wychowania, ale i warunków. Jak pan sobie wyobraża segregowanie na różne frakcje w ciasnej kuchni? Prezes Okulicz powiedział mi, że u niego też ludzie podpisali, że będą segregować, a wyrzucają, jak leci., bo w ciasnych kuchniach nie ma miejsca na segregację. Prezesi spółdzielni wiedzą o tym jak jest, wszyscy przymykają oczy. Dlatego właśnie optujemy za Bioelektrą, bo ich system nie jest oparty na fikcji, zabierają śmieci, takie jakie wyrzucamy do kontenera i i je oczyszczają i odzyskują surowce. I robią to najtaniej. Mówimy o innej filozofii, wy mówicie o spalaniu naszymi pieniędzmi, bo odpady to są częściowo nasze pieniądze i produkowaniu ciepła naszymi pieniędzmi i uzyskiwaniu w ten sposób ciepła, a Bioelektra mówi o odzyskiwaniu pieniędzy z odpadów, bo spalanie odpadów, to tak jakby palić pieniędzmi dla uzyskania ciepła. Tych systemów nie można porównywać.
Ewa Domaradzka: - Jak elektrociepłownia spala węgiel, to płaci za węgiel, jak spala gaz, to płaci za gaz, a jak spala odpady, to ile płaci?
Prezes MPEC Karol Nowak: - Nic nie płaci za odpady.
Ewa Domaradzka: - Czy to znaczy, że ciepło produkowane z odpadów będzie tańsze?
Prezes MPEC Karol Nowak: - Cena ciepła z odpadów, według naszych założeń, nie może być wyższa od ceny przy spalaniu węglem, bo inaczej tego ciepła nikt nie kupi.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Bioelektra nie odzyskuje makulatury, więc nie możemy mówić, że wszystko odzyskuje. Papier idzie do biomasy, która będzie spalona w spalarni, więc nie szafujmy, że spalamy w spalarni pieniędzmi.
Adam Socha: - Odzyskuje plastyk, którego tona kosztuje 800-1200 złotych.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - A ile tona makulatura kosztuje?
Bogdan Bachmura: - Moja firma produkuje dużo makulatury i muszę prosić na kolanach, żeby ktoś zechciał to zabrać, więc niech pan nie mówi, że makulatura kosztuje, bo nie kosztuje. Kosztuje zabranie makulatury.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Są środki unijne na edukację ekologiczną. Złożyłem prezesowi spółdzielni propozycję, że zakupimy pojemniczki dostosowane do małych kuchni w blokach, Albo trafimy z selektywną zbiórką do tych małych kuchni, albo tej zbiórki nie będzie, tu się z panem zgadzam. W paru mieszkaniach promocyjnie wprowadzimy i będziemy badać. Wcześniej zbadamy, ile z selektywnej zbiórki wywoziliśmy, a ile będziemy wywozić po wprowadzimy pojemniczków, chcemy zbadać, czy to jest prawidłowa ścieżka. Jeśli okaże się, że jest znaczny przyrost odzysku surowców, to trzeba w to pójść, a jeśli nie wiele to zmieni, to znaczy, że ma pan rację.
Adam Socha: - Tylko, że takie badania powinny były zostać przeprowadzone przez ZGOK już w 2009 roku, bo to wówczas wybierano kierunek gospodarki odpadami.
CZY BĘDZIE REFERENDUM?
Marek Przybysz: - Pytam, czy będą konsultacje społeczne na temat budowy modułu do spalania śmieci? Żebyśmy za jakiś czas znów nie usłyszeli, że wybaczcie, ale już jesteśmy na etapie realizacji i już niczego nie da się cofnąć.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - To jest nasz obowiązek
Prezes MPEC Karol Nowak: - Oczywiście, w momencie, gdy będzie zatwierdzana decyzja muszą być konsultacje, to jest wymóg prawny.
Adam Socha: - Opinia mieszkańców w konsultacjach społecznych, nie jest wiążąca dla prezydenta, czy panie prezydencie nie będzie dla pana bezpieczniej ogłosić referendum w sprawie budowy spalarni? Może się okazać, że przeciwników budowy spalarni jest garstka?
Ewa Domaradzka: - Żeby móc w referendum odpowiedzieć tak lub nie, to trzeba znać szczegóły. Trzeba zorganizować debatę społeczną, podczas której mieszkańcy mogliby się zapoznać z różnymi systemami.
Prezydent Piotr Grzymowicz: - My jeszcze nie zakończyliśmy procesu przygotowywania nowego źródła ciepła. To musi być przekazane mieszkańcom, gdy będzie gotowy projekt. Dzisiaj nad tym pracujemy. Prezes Nowak powiedział o trzech wariantach, pracujemy też nad innymi projektami, więc referendum byłoby przedwczesne, bo bierzemy różne rozwiązania pod uwagę. W przeciągu półrocza będziemy w stanie wyjść do mieszkańców z pełną wiedzą, gdy sami będziemy mieli przekonanie, co do wyboru źródła ciepła.
Adam Socha: - Wiceprezydent Szwedowicz powiedział portalowi wnp.pl, że już we wrześniu zostanie wyłoniony wykonawca, a budowa spalarni ruszy na początku 2016 roku.
Prezes MPEC Karol Nowak: - We wrześniu zostanie podjęta decyzja, czy zostanie ogłoszona specyfikacja na przetarg. We wrześniu przedstawimy władzom miasta naszą koncepcję, program funkcjonalno-użytkowy, treść specyfikacji i na tej podstawie zostanie podjęta decyzja, czy te 5 podmiotów zostanie zaproszonych do złożenia oferty. Podmioty będą miały na to 4 miesiące, z nich zostanie wyłoniona ta, która spełnia wymagania i mieści się w kwocie.
TRZY PROSTE PYTANIA
Bogdan Bachmura: - Mam trzy proste pytania, żebym wyszedł z tego spotkania, jako Świadomy obywatel. Na początek, po wizycie w spalarni we Wiedniu, okazało się, że powstaje odpad pospalarniowy, toksyczne żużle, które wożone są do nieczynnych kopalni soli w b. NRD.
Prezes MPEC Karol Nowak: - Nawet w naszej EC w Kortowie powstają gazy, emitujące do powietrza i popioły. Przy spalaniu odpadów zmieszanych powstaje dużo odpadów niebezpiecznych (ok. 30% żużli – przy. A. Socha), przy spalaniu RDF – jest tego odpadu niebezpiecznego dużo mniej (ok. 10% żużlu – przypis A.Socha). Są technologie zestalania takich popiołów w bloczki betonowe, nie wypłukiwane, i wówczas może to iść na składowisko i taka kwatera jest w Bartoszycach.
Bogdan Bachmura: - Czy taka instalacja, która ma być w ZGOK-u gdzieś na świecie pracuje?
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Całe przygotowanie tej inwestycji opierało się o technologię Verhofa, a potem Vecoplanu. Budujemy to samo, co działa w wielu instalacjach w Niemczech, tylko z ta różnicą, że proces biosuszenia nie trwa 7 dni, a 14.
Adam Socha: - Pytanie jest precyzyjne, gdzie na świecie jest taka instalacje, w której biosuszenie trwa 14 dni.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - W Osnabruck trwa ten proces 7 dni, u nas będzie trwał 14, to jedyna różnica.
Adam Socha: - Czyli nie może pan wskazać działającej na świecie instalacji, w której biosuszenie trwa 14 dni?
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Pan zmierza do swojej tezy, którą przedstawiał pan prezes Ziaja.
Bogdan Bachmura: - A dlaczego 14 dni, a nie 7?
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Sądzę, że ze względu na ostrożność Eggersmana. To wszystkie te same urządzenia, które są w Osnabruck, tylko proces jest wydłużony. Czy potrzebnie, to się przekonany w trakcie użytkowania. Może się okazać , że już po 7 dniach będą parametry jak w Osnabruck. Nikt w ciągu 14 dni stabilizacji nie przeprowadzi i to nie jest stabilizacja (kompostowanie, któremu towarzyszy produkcja odorów – przypis A. Socha)
Bogdan Bachmura: - I ostatnie pytanie, czy po 5 latach możemy wyrzucić urządzenia do biosuszenia z zakładu w Tracku i w to miejsce wstawić autoklawy Bioelektry, bez ryzyka zwrotu dotacji unijnej? Oczywiście, gdy Bioelektra potwierdzi wszystkie swoje zalety.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Okres umowy z Komisja Europejską opiewa na 5 lat, więc uważam, że po 5 latach można zmienić technologię. Gdy we wtorek 21 kwietnia obejrzę zakład Bioelektry, wtedy stwierdzę, czy w nasze 14 komór wejdą autoklawy, bo cała reszta się niczym nie różni.
Bogdan Bachmura: - Rozumiemy, w jakiej jesteście państwo sytuacji, ale to co proponuje Bioelektra, to jest rewolucja, bo nie trzeba segregować śmieci, pomijając aspekt finansowy, że chcą postawić zakład za własne środki.
Prezes ZGOK Adam Sierzputowski: - Czy to znaczy, że wszystko, co do tej pory wypracowaliśmy, mamy przekreślić?
Opracował Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość