W Olsztynie od kilku tygodni uwaga wielu mieszkańców zwrócona jest na sytuację w Radzie Miasta. Liczne doniesienia prasowe i radiowe sugerują, że aż siedmiu z dwudziestu pięciu radnych znalazło się w Radzie Miasta Olsztyna z naruszeniem zasad demokracji. Z tych siedmiu czterej to radni z partii od lat rządzącej Olsztynem i Polską.
Przytaczane przez media informacje wskazują na to, że to nie gmina Olsztyn była w dniu 16 listopada 2014 r miejscem zamieszkania wielu radnych, zatem posiadane przez nich mandaty powinny być już dawno wygaszone ( 16 listopada 2014 r miały miejsce wybory samorządowe, w których bierne prawo wyborcze przysługiwało tylko zamieszkałym na terenie gminy Olsztyn).
Mieszkańcy miasta byli przekonani, ze kierując się poszanowaniem prawa i etyką radni, którzy zdobyli mandaty z naruszeniem kodeksu wyborczego, zrezygnują na najbliższej sesji z nienależnie uzyskanego mandatu. Niestety nic takiego na VII sesji Rady Miasta , się nie stało. W koalicji sprawującej od lat władzę w Olsztynie zwyciężyło przekonanie, że radni nie powinni być oceniani pod kątem norm społecznych czy etycznych. Jeśli radny oświadcza, że większość czasu spędza w Olsztynie, a potem tylko śpi razem z rodziną w innej gminie, to jego miejscem zamieszkania jest na pewno Olsztyn i nic nikomu do tego! Oświadczenia w ww. kwestii złożyli na sesji wszyscy radni, twierdząc zgodnie, że są mieszkańcami Olsztyna. Jest jednak jeszcze jeden czynnik wpływający, jak przypuszczam, na permisywne podejście do kwestii miejsca zamieszkania. Czynnikiem tym jest zapewne przekonanie rządzących miastem, że ciągle w Polsce prawo jest jak pajęczyna, bąk się przebije a na muchę wina, Przeświadczenie to podpowiedziało niektórym, aby napisać w oświadczeniach, że są i byli 16 listopada 2014 r mieszkańcami Olsztyna.
Czy złożone na ostatniej sesji przez radnych oświadczenia zamykają sprawę? Jestem przekonany, że nie. Już pochyla się nad nimi wojewoda. Potem prawdopodobnie uczyni to prokurator, a w końcu sprawę rozstrzygnie niezawisły sąd. Zajmie to rok, może dwa. Sprawa zostanie rozstrzygnięta, a winni ewentualnej nieuczciwości wyborczej zostaną skazani.
Jest jednak jeszcze jeden czynnik zmuszający nas do śledzenia z uwagą tej sprawy. W Olsztynie realizowane są i mają być realizowane, za setki milionów złotych, gigantyczne inwestycje. Wśród nich wysoce kontrowersyjna spalarnia śmieci. To ostatnie przedsięwzięcie jest projektem prezydenta Piotra Grzymowicza i na tym właśnie projekcie kładzie się cieniem koalicyjny permisywizm. Jeśli w sprawie tak błahej jak miejsce zamieszkania radnych prezydent nie jest w stanie zająć jasnego stanowiska ( nie wyobrażam sobie, aby nie miał wiedzy o tym gdzie mieszkali i mieszkają jego radni w rozumieniu artykułu 25 i 28 kodeksu cywilnego), to jak może zarządzać odpowiedzialnie miastem i zadłużać nas na setki milionów złotych?
Marek Nowacki
Skomentuj
Komentuj jako gość