Czy część radnych Olsztyna straci mandat, z tego powodu, że mieszka poza gminą Olsztyn? Zgodnie z ordynacją wyborczą prawo wyboru do danej rady mają tylko te osoby, które „STALE zamieszkują na obszarze działania tej rady". Zdaniem posła Jerzego Szmita w przypadku kilkorga radnych Rady Miasta Olsztyna mogło dojść do złamania tego prawa.
Dlatego poseł przygotowuje pismo do przewodniczącej rady Haliny Ciunel o sprawdzenie wszystkich radnych, gdzie faktycznie mieszkają.
O sprawie wie już przewodnicząca Halina Ciunel i jest mocno zaniepokojona całą sytuacją. - Jak tylko wpłynie do mnie takie zawiadomienie, zlecę prawnikom zbadanie sprawy – powiedziała przewodnicząca „Deb@cie".
Kandydujący do rady miasta po raz kolejny musieli znać ten przepis ordynacji wyborczej, gdyż wcześniej badano pod tym kątem sytuację prawną dwóch radnych: Marcina Kuchcińskiego, który w 2010 roku przeprowadził się do Dywit i radnego Ireneusza Nalazka, który wyprowadził się do gminy Stawiguda. O kłopotach tych radnych, z tym związanych, informowały w swoim czasie olsztyńskie media.
Z analizy oświadczeń majątkowych obecnych radnych wynika, iż problem ten może dotyczyć 3 radnych PO: przewodniczącej komisji rewizyjnej Joanny Misiewicz – ma dom w Kieźlinach, przewodniczącego komisji inwestycji i rozwoju Roberta Szewczyka – dom w gminie Jonkowo i Marcina Kuchcińskiego – dom w Dywitach, z Klubu Małkowskiego dotyczy to wiceprzewodniczącej rady Moniki Rogińskiej-Stanulewicz – dom w gminie Purda i z Klubu Grzymowicza – przewodniczącej komisji edukacji Agnieszki Jabłońskiej – dom w Spręcowie. Natomiast Tomasz Głażewski, radny PO, stanowczo mnie zapewnił, iż nie ma domu w osiedlu Tęczowy Las w gminie Stawiguda, a mieszkanie w Olsztynie.
Udało nam się dodzwonić do kilku radnych z tej listy. Radny Robert Szewczyk zaprzeczył, iż mieszka poza Olsztynem. - Od zawsze ja i moja rodzina mieszkamy w Gutkowie – powiedział „Deb@cie" radny Szewczyk. - A dom w gminie Jonkowo należał do moich rodziców, teraz mieszka w nim mama.
Radny Marcin Kuchciński „Deb@cie" powiedział, że cała jego aktywność zawodowa i żony związana jest z Olsztynem, dzieci chodzą do olsztyńskich szkół. - Jestem też wpisany do rejestru wyborców w Olsztynie – twierdzi radny Kuchciński. - Zatwierdziła to Państwowa Komisja Wyborcza.
Jednak Trybunał Konstytucyjny wypowiedział się na temat charakteru wpisu do rejestru wyborców. W wyroku z dnia 20 lutego 2006 roku (sygn. akt K 9/05) podkreślił, że okoliczność wpisania do rejestru wyborców w gminie stanowi jedynie czynność formalną. Nie warunkuje przynależności do wspólnoty samorządowej.
Sprawą bardzo poruszona jest przewodnicząca komisji edukacji Agnieszka Jabłońska, gdyż to jej pierwsze doświadczenie samorządowe w życiu. - Czuję smutek, że ktoś ucieka się do takich pretekstów, by burzyć pracę rady – powiedziała radna Jabłońska. - Jako dyrektorka Zespołu Placówek Edukacyjnych w Olsztynie rozsławiam Olsztyn poza granicami Polski, więc jeśli stracę z takiego powodu mandat, to będzie mi przykro, ale nie będę cierpiała na brak zajęć.
Poseł Jerzy Szmit potwierdził „Deb@cie", iż bada tę sprawę i jeśli uzyska potwierdzenie, że ordynacja wyborcza została złamana, to wówczas złoży wniosek na ręce przewodniczącej rady miasta o zbadanie faktycznego miejsca zamieszkania wszystkich olsztyńskich radnych. W przypadku stwierdzenia, że dany radny nie mieszka w Olsztynie, rada miasta powinna podjąć uchwałę o wygaszeniu jego mandatu. W przypadku uchylania się od podjęcia takiej uchwały, do akcji powinien wkroczyć wojewoda i wyręczyć w tym radę.
Takie przypadki już miały w kraju miejsce.
„Deb@ta" dotarła do prawomocnego orzeczenia Naczelnego Sadu Administracyjnego, który zatwierdził wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Kielcach z 22 listopada 2012 roku w sprawie wygaszenia mandatu radnego. Radnym bowiem może być, w świetle art. 7 ust. 1 w zw. z art. 5 ust. 1 Ordynacji wyborczej do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw, jedynie osoba, która stale zamieszkuje na obszarze działania danej rady przez cały czas trwania kadencji tej rady. Fakt stałego zamieszkiwania ocenia się według przepisów Kodeksu cywilnego. Natomiast zameldowanie w lokalu jest czynnością ewidencyjną (materialno-techniczną). Radny faktycznie miał dom w innej gminie, a w gminie Włoszczowa, w której miał mandat, był tylko zameldowany.
Na nic się zdało jego tłumaczenie, że jest wraz z żoną właścicielem dwóch domów, oddalonych od siebie o niespełna 2 km. Dom w M. oddalony jest od granicy gminy Włoszczowa o około jeden metr, przed 1975 rokiem należał do wsi C., powiat Włoszczowa
W dalszej części skargi autor wskazał na swoje więzi z C. od urodzenia, tj. chrzest w tamtejszej parafii, ukończenie tamtejszej szkoły podstawowej, znajomość ze wszystkimi mieszkańcami wsi, fakt otrzymania największej liczby głosów w całym okręgu wyborczym, uczestnictwo w uroczystościach społeczno-patriotycznych w C. i Włoszczowej, członkostwo w Stowarzyszeniu Rozwoju Ziemi Włoszczowskiej. Z gminą S. wiąże go tylko to, że budynek, którego jest właścicielem leży na jej terenie, oraz to, że do tej gminy odprowadza 15% podatku gruntowego (resztę do gminy Włoszczowa).
Również w innym wyroku z dnia 9 kwietnia 2013 roku (sygn. II OSK 479/13) Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że aktywność zawodowa radnego w danej miejscowości czy też figurowanie na liście wyborców nie przesądza o jego biernym prawie wyborczym do rady powiatu. Sprawa dotyczyła radnego z K., woj. śląskie, który pracował w gminie K. jako lekarz i był w tej miejscowości zameldowany. Jednak mieszkał wraz z rodziną w innej gminie i w niej skupiała się jego aktywność życiowa.
Fakt zameldowania w danej gminie pozostaje bez znaczenia – stwierdził NSA. - Tylko miejsce zamieszkania gwarantuje bierne prawo wyborcze.
Adam Jerzy Socha
Na zdjęciu, od prawej radny Robert Szewczyk i Marcin Kuchciński, fot. A. Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość