Z umowy jaką Urząd Miasta Olsztyna zawarł z Agorą na organizację Olsztyn Green Festival wynika, że budżet miasta poniesie wszystkie koszty, a cały zysk zgarnie Agora. - Panie prezydencie, czy pan się nie obawia się, że przyjdzie po pana prokurator i CBA? - zapytał radny Mariusz Korpoliński na sesji 30 lipca, składając w sprawie umowy z Agorą interpelację. Prezydent milczał.
Przypomnijmy, że to radny Mariusz Korpoliński rok temu zaczął propagować ideę organizacji w Olsztynie festiwalu o randze międzynarodowej, który wypromowałby miasto nad Łyną. Jednak prezydent Piotr Grzymowicz sprowadził tę ideę do jeszcze jednego festynu, jakich wiele odbywa się latem od morza do Tatr. Najbardziej zaskakujące było coś innego: oddanie organizacji spółce Agora (wydawca m.in. Gazety Wyborczej") i jeszcze zapłacenie jej za to 200 tys. zł. Festiwal poprzedzi 5 września otwarcie Galerii Warmińskiej, jednego z dwóch sponsorów imprezy w dniach 6-7 września.
Jedna z firm – STX JAMBOREE - której ofertę miasto odrzuciło rozważa wystąpienie na drogę prawną w związku z kradzieżą nazwy festiwalu.
NA TEN TEMAT CZYTAJ TUTAJ
Interpelacja radnego Mariusza Korpolińskiego złożona na sesji 30 lipca:
Po miesiącu oczekiwań otrzymałem od Pana Prezydenta umowę z Agorą dotyczącą organizacji dużej imprezy w Olsztynie. Na zrobienie ksero 4 stron urzędnicy Grzymowicza potrzebowali aż 30 dni. Punkt drugi umowy to jawna kpina i niebywały skandal. Okazało się bowiem, że poza deklarowaną wcześniej kwotą 200.000 złotych miasto po cichu wsparło wydawcę Gazety Wyborczej dodatkowymi środkami. Bez mrugnięcia okiem przejmie na siebie wiele obowiązków, które zwyczajowo w takich sytuacjach pozostają po stronie organizatora. Tak oto podatnicy zapłacą za udostępnienie terenu, sprzątanie przed, w trakcie i po imprezie, ochronę całego festiwalu, opiekę medyczną, prąd, miejskie powierzchnie reklamowe, ubezpieczenie imprezy, a nawet toalety. To wedle bardzo szacunkowych kosztów usługi za ponad 100.000 zł. Nie za bardzo wiadomo skąd pochodzą te środki. Rada Miasta wydała zgodę na 200.000 zł, tymczasem wynagrodzenie z miejskiej kasy wzrosło de facto do grubo ponad 300.000 zł.
Prezydent niczym wprawiony kelner podał również hojnych sponsorów na tacy. Podpisali oni umowy z Agorą, a nie gminą i ten zgrabny zabieg nie pozwoli nam na poznanie tych kwot, jak się domyślam stanowią one tajemnicę handlową. Prawdopodobnie sponsorzy przekażą organizatorowi blisko 600.000 złotych, choć zaznaczam, że jest to wiadomość nieoficjalna. Tak oto Agora zainkasuje za festiwal kwotę około 900.000 zł. Za co? Za koncerty tylko polskich, choć na pewno ciekawych artystów w przedwyborczym terminie, za organizację czegoś, co szumnie nazywamy festiwalem. Tym samym między bajki można włożyć zapewnienia Pana Żmijewskiego - doradcy prezydenta, że oferta Agory była najtańszą, a usłyszałem takie słowa na konferencji prasowej. Oczywiście cieszyłby mnie taki obrót spraw, gdybyśmy otrzymali za te pieniądze spektakularne wydarzenie, wszak o wysoki budżet bardzo zabiegałem. Okazuje się w ostatecznym rozrachunku, że to absolutnie nieadekwatna kwota do rozmiaru imprezy. Nawet nie chcę pytać o wpływy z biletów, które mogą stanowić dodatkowy zastrzyk finansowy organizatora. Lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na Olsztyńskie Lato Artystyczne. Nawet Pan Marek Marcinkowski lepiej rozporządzałby tymi pieniędzmi.
Przykładowo ostródzki festiwal reggae dotowany jest z publicznych środków na kwotę mniejszą o ponad połowę. Pozwala to mimo wszystko na produkcję 4-dniowej imprezy z wielotysięczną publicznością i realizację telewizji ogólnopolskiej. Na scenie prezentować będą się zagraniczne gwiazdy z różnych stron świata. Olsztyński festiwal to zaprzeczenie idei i naszych marzeń, to kosmicznie "przebudżetowane" wydarzenie i nie łudźmy się, że tłumnie przyjadą na nie fani z całego kraju. Oficjalnie tak duże środki zostaną przeznaczone na reklamę Green Festivalu. Sęk w tym, że głównej mierze w mediach Agory - Radiu Złote Przeboje, kinach Helios, Gazecie Wyborczej. Tak oto pieniądze zostaną na koncie organizatora.
Sprawy etyki nie mają przy tej aferze już żadnego znaczenia. Prezydent anektował ten festiwal niczym Rosja Krym i rozwija sprawy po swojemu. Zawłaszczono nazwę festiwalu firmie STX Jamboree. Przykłady można by mnożyć.
Podczas tej imprezy na pewno znajdę czas, by zobaczyć kilka koncertów, wystąpią artyści, których szanuję i cenię. To jedyna satysfakcja, która pozwala zachować mi odrobinę ciepłych myśli na temat tego wydarzenia. Podziwiam odwagę prezydenta. Przecież w CBA, czy prokuraturze również pracują fani muzyki, którzy znają się na planowaniu kosztorysów festiwali. Nie zdziwię się, jeśli zainteresują się tym tematem nie tylko od strony muzycznej.
Mariusz Korpoliński
UMOWA OLSZTYNA Z AGORĄ
Czytaj też na ten temat:
Skomentuj
Komentuj jako gość