Sympozjum „10 lat ochrony zabytków Olsztyna" (11.04) wypełniły referaty na temat sukcesów samorządu w ratowaniu zabytków. Panie prezydencie, społecznicy czekają na II części Sympozjum: jak uratować te zabytki, które za chwilę mogą zniknąć z krajobrazu miasta.
Do wygłoszenia referatów nie tylko nie zaproszono społeczników, ale w tych, wygłoszonych, nawet słowem urzędnicy nie zająknęli się o roli społeczników w uratowaniu wielu zabytków Olsztyna.
Jak wyjaśnił Piotr Grzymowicz na swoim blogu w zaproszeniu na Sympozjum:
„Dziesięcioletnia cezura nie jest przypadkowa. W 2004 roku Gmina Olsztyn przyjęła od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków finansowe, administracyjne i merytoryczne obowiązki związane z ochroną zabytków naszego miasta i efekty wypełniania tych obowiązków będzie można obejrzeć podczas sympozjum".
Nie trudno skojarzyć, iż Sympozjum było jakąś formą odpowiedzi na odebranie w styczniu br. przez wojewodę odpowiedzialności za zabytki Olsztyna prezydentowi miasta w reakcji na brak zgody Biura MKZ na styropianizację Osiedla Kompozytorów.
Po tak głośnym skandalu, jak sprawa Osiedla Kompozytorów, nie odniesienie się do tej sprawy w ramach Sympozjum, było zmarnowaniem 3 godzin, jakie spędziliśmy w kamienicy Naujacka 11 kwietnia. Tym bardziej, że na sali była obecna wojewódzka konserwator zabytków Barbara Zalewska, a to rzadkie szczęście móc zobaczyć w miejscu publicznym panią konserwator.
W programie Sympozjum nie przewidziano miejsca na referat (y), w których przedstawiono by ten problem i inne problemy z jakimi borykają się konserwatorzy i miłośnicy zabytków Olsztyna. I nie mam tu na myśli problemów natury technicznej, a politycznej i prawnej. Taki referat mógł stać się punktem wyjścia do bardzo potrzebnej, uczciwej i otwartej dyskusji na temat nie tylko sukcesów, ale i porażek. Nikt nie odmawia prawa prezydentowi do pochwalenia się sukcesami na polu ochrony zabytków. Prezydent zresztą przypomina je na swoim blogu:
"W ciągu tych 10 lat uratowano wiele obiektów przed kompletną dewastacją, a wielu innym przywrócono dawny blask, że wymienię tylko wieżę ciśnień przy ul. Żołnierskiej, kamienicę Naujacka, budynek magistratu przy ul. Wyzwolenia czy tartak Raphaelsohnów. Było to możliwe dzięki mocnemu wsparciu środkami unijnymi, ale też i samo miasto nie szczędziło pieniędzy, wspierając chociażby tylko w 2012 roku blisko półmilionową kwotą prace konserwatorskie, restauratorskie oraz roboty budowlane na północnym odcinku muru obronnego olsztyńskiego zamku. (...) Udało się nam wygospodarować środki na wsparcie wspólnot mieszkaniowych, decydujących się na odrestaurowanie lub remont swoich budynków. W ciągu 10 lat wydano na ten cel ponad 7,5 mln zł, dzięki czemu odrestaurowano m.in. ponad 20 elewacji, wykonano remonty zabezpieczające w ponad 50 zabytkach oraz dofinansowano prace konserwatorskie i restauratorskie klatek schodowych, stolarki okiennej i drzwiowej oraz zabytków ruchomych.".
Szkoda tylko, Panie Prezydencie, że w referatach na Sympozjum pominięto całkowitym milczeniem rolę społeczników w ochronie zabytków i pomoc, której udzielają od lat służbom konserwatorskim. Dobrym przykładem była prelekcja gospodarza konferencji, pani dyrektor Marii Dzieciątek. Dzieje rewitalizacji Tartaku Raphaelsohnów zaczęły się według niej dopiero w roku 2009. Pominięty został okres 3 lat walki o zachowanie obiektu i tym samym wkład wielu osób i organizacji społecznych, które doprowadziły do jego wpisania do rejestru zabytków, a potem stworzyły dla niego program funkcjonalno-użytkowy. Wydaje się, że trzeba wciąż o tym przypominać, bo takiej wiedzy nie posiadają dziś nawet użytkownicy obiektu. Prezentacja wyglądała zresztą tak, jakby prelegentka nie wiedziała dokładnie, co przygotowany przez nią materiał zawiera (czy to na pewno była prelekcja jej autorstwa?). W pewnym momencie pojawiła się plansza, gdzie nadzorowi społecznemu przydzielono pierwszoplanową rolę w ochronie zabytków (!) Plansza ta została od razu przez prelegentkę przerzucona dalej. Bez udziału społeczników nie byłoby przecież wielu obiektów pokazywanych na wystawie, która towarzyszyła prelekcji - nie tylko Tartaku Raphaelsohnów, ale i willi przy Leśnej, warzelni przy al. Wojska Polskiego, koszarowca przy ul. Kasprowicza. Miasto i służby konserwatorskie na Sympozjum chwalili się nimi i słusznie! Ale dlaczego pominięto rolę społeczników? Mógł Pan, Panie Prezydencie naprawić ten ewidentny błąd (a może premedytację), podległych urzędników i podziękować społecznikom. Nie wiem, czy w ogóle do tych społeczników zostało wysłane zaproszenie, bo na sali ich nie widziałem (poza Rafałem Bętkowskim).
Zarówno Miejska Konserwator Zabytków Anna Juszczyszyn, jak i prezydent mogli też skorzystać z okazji, by odnieść się do zarzutów społeczników, miłośników zabytków, podnoszonych w mediach. Przypomnę tę listę:
- Tartak Raphaelsohnów znajdował się przed oknami biura MKZ, obiekt przez całe lata zamieniał się w coraz większą ruinę, dopiero interwencja społeczników pozwoliła przełamać impas i uratować zabytek;
- Przebudowa biurowca z lat 30. - jedynego takiego w Olsztynie - przy Knosały na siedzibę hotelu Wileńskiego. Obiekt znajdował się obok wejścia do poprzedniej siedziby MKZ (a ten wydał zgodę na całkowitą zmianę sylwetki, po której biurowiec przestał praktycznie istnieć);
- Atelier Pfeifela (Skłodowskiej-Curie 12); zgoda na przebudowę niszczącą najcenniejsze wartości obiektu i zmieniającą całkowicie jego sylwetkę i bryłę;
- Zgoda na wyburzenie Kamienicy Starków przy Pieniężnego 2;
- Dwór w Tracku; poza dokumentacją, nie zrobiono niczego, by zapobiec przekształceniu się obiektu w kompletną ruinę; obiekt jest własnością miasta;
- Kino "Awangarda" - całkowita obojętność wobec zniszczenia obiektu przez nowego właściciela; obiekt ważny dla tożsamości miasta;
- Młyn zamkowy - akceptacja dla projektu architektonicznego niszczącego zabytkowe mury młynów zamkowych;
- Koszary przy Artyleryjskiej.
- Dopuszczenie do kompletnej ruiny, a potem sprzedaż spalonych stajni oficerskich w Koszarach Dragonów, (na ten temat czytaj tekst „Masakra w koszarach"
- Koszary przy Jagiellońskiej - taka sama obojętność.
- Zabytkowa komorę Shonea przy al. Wojska Polskiego, z którą miasto nie potrafi, a może nie chce sobie poradzić. Obiekt, na którego zabezpieczenie wydano olbrzymie pieniądze jest zalany przez wodę i zamknięty na głucho, nawet przez zamontowane w chodniku szybki nie można niczego zobaczyć.
- Zgoda na rozbiórkę przedwojennego warsztatu przy koszarach na Jagiellońskiej, który chciało zagospodarować jedno ze stowarzyszeń.
- Rozbiórka wartowni koszar przy Artyleryjskiej.
- Ruiny kamienicy obok luksusowego hotelu od lat zdobiące ul. Dąbrowszczaków,
- Ruiny przy Okopowej.
- Pokryte nalotami soli odrestaurowane mury miejskie,
- Relikty fortyfikacji odkrywanych przez archeologów, na które miasto nie ma pomysłu.
Panie prezydencie, prosi się o zorganizowanie II części Sympozjum już tylko poświęconej dyskusji, na temat nauki, jaką wyciągnęliśmy z porażek, by uniknąć ich w przyszłości oraz jakie są najpilniejsze zadania, którym obiektom, obszarom grozi największe niebezpieczeństwo zniknięcia z krajobrazu miasta i jak temu zapobiec. Tym bardziej, że napisał Pan na swoim blogu:
„W Strategii Rozwoju Olsztyna zapisana jest potrzeba budowania tożsamości miasta. Ta tożsamość to także nasze materialne zasoby dziedzictwa kulturowego. Będziemy je odkrywać, eksponować, wpisywać w historię. Cegła po cegle".
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość