Determinacja pana prezydenta w działaniu wbrew woli mieszkańców Olsztyna jest wielka. Spotkanie na temat przebiegu trasy tramwajowej w Ratuszu 08 kwietnia było kolejnym tego dowodem.
O spotkaniu zorganizowanym przez prezydenta Piotra Grzymowicza na temat przebiegu planowanej linii tramwajowej w Olsztynie dowiedziałam się tzw. pocztą pantoflową na parę godzin przed tym wydarzeniem. Mimo, iż sprawdziłam ogłoszenia na oficjalnym portalu miasta, na stronie platformy konsultacji społecznych i w lokalnej prasie, próżno było tam szukać jakiegokolwiek zawiadomienia. O dziwo, znalazłam je na portalu o Olsztynie prowadzonym przez prywatną agencję reklamową.
Po raz kolejny prezydent Olsztyna udowadnia jak bardzo zależy mu na udziale mieszkańców miasta w dyskusji o kluczowych, miejskich inwestycjach. Ale zdaje się, że nie o merytoryczną dyskusję panu prezydentowi chodziło, tylko o poprawienie statystyk co do ilości spotkań na temat projektu wprowadzenia komunikacji tramwajowej w mieście. Od 2011 r. było ich ponoć 30.
Firma Progreg S.A. z Krakowa, która przejęła po hiszpańskim FCC Construccion zadanie projektowania torowiska zaprezentowała podczas godzinnego pokazu odcinek po odcinku planowaną trasę tramwajową, udzielając przy tym sporo informacji dodatkowej, np. o lokalizacji tzw. zintegrowanych przystanków, ścieżek rowerowych, czy też o drobnych poprawkach w stosunku do tego, co zamierzali zrobić Hiszpanie. I tu trzeba wyraźnie podkreślić, że firma Progreg była zobligowana przejąć projekt od Hiszpanów i trzymać się ściśle wytycznych i wskazówek Ratusza. Toteż dla przekonanych do tramwajowych planów pana prezydenta prezentacja ta nie wniosła niczego nowego, bo przecież planowana trasa tramwajowa znana była już od dawna. Pojawiły się jedynie drobne zmiany „kosmetyczne" wynikające z tego, że Hiszpanie mieli wykonać wszystko jak najmniejszym kosztem, czego wymagał od nich główny wykonawca.
Trasa tramwaju proponowana przez FRO
Natomiast nieprzekonani do projektu pana prezydenta mieli się z pyszna, bo do kogóż mieli się zwrócić ze swoimi uwagami, wnioskami, postulatami? Do firmy, która w sposób profesjonalny zaprezentowała, to co zamierza zgodnie z przejętym po Hiszpanach projektem wykonać? Chyba nie.
Inżynier Juliusz Jasiński z firmy Progreg starał się dyplomatycznie odpowiedzieć na parę niewygodnych dla pana prezydenta i jego urzędników pytań. Bo przecież nie mógł inaczej.
I tak, nie rozwinął wątku o zajezdni tramwajowej, o co dwukrotnie prosił radny Krzysztof Kacprzycki (SLD) mówiąc tylko, że linia techniczna od dworca do zajezdni będzie dwutorowa i pozbawiona przystanków, ale docelowo, ma być ona ponoć przedłużona i wtedy przystanki powstaną.
Na pytanie przewodniczącego Rady Miasta Olsztyna (PO) Jana Tandyraka, czy przeprowadzono wstępne analizy potencjalnych zagrożeń komunikacyjnych w kontekście spowolnienia ruchu w alei Marszałka Piłsudskiego padła odpowiedź, że ta problematyka nie wchodzi w zakres projektowania linii tramwajowej przez firmę Progreg.
Z kolei przedstawicielka stowarzyszenia Świętej Warmii dopytywała po co wprowadza się ścieżki rowerowe na wszystkich głównych arteriach miasta równolegle do torowiska (ulice Sikorskiego, Tuwima, Żołnierska, Piłsudskiego) i do ruchu kołowego, gdyż już teraz, wiele istniejących ścieżek rowerowych świeci pustkami. Odpowiedź była również wymijająca ze wskazaniem, iż firma Progreg nie odpowiada za planowanie przebiegu ścieżek rowerowych w Olsztynie.
A na pytanie dlaczego torowisko przy dworcu ma być oddalone o 150 metrów od wejścia, podczas gdy powinno być jak najbliżej, inżynier Jasiński nie zdążył nawet odpowiedzieć, gdyż w słowo weszła mu pani Lucyna Onych, pełnomocnik prezydenta do spraw projektu tramwajowego.
Wyjaśniła ona, że torowisko zostało zaplanowane w takiej odległości, aby za dwa lat nic już nie zmieniać, bo zgodnie z przyjętym w listopadzie 2013 r. miejscowym planem zagospodarowania dla obszaru dworca olsztyńskiego, wejście do dworca znajdzie się blisko trasy tramwajowej (sic!).
Ratuszowi projektanci wiedzą z pewnością, że chociaż wejście do dworca, w nowym kompleksie handlowo-usługowym, który ma powstać na miejscu dworca, może znaleźć się bliżej torów tramwajowych, to jednak perony kolejowe pozostaną w dalszym ciągu na swoim miejscu, co oznacza, że pasażer z bagażami będzie musiał przebrnąć 150 metrów przez tunel lub kładkę kompleksu handlowo-usługowego, aby się do tramwaju dostać.
Najciekawsze jest zaś to, że miejscowy plan zagospodarowania dla terenu wokół dworca został przyjęty dopiero w listopadzie 2013 r., a torowisko zostało przecież zaprojektowane znacznie wcześniej. Gdzie tu logika i rachunek ekonomiczny?
Wydaje się, iż prezydent Piotr Grzymowicz po raz kolejny zastosował znaną taktykę: skutecznie skierować uwagę uczestników spotkania na kwestie typowo techniczne, aby uciec od sedna sprawy, jakim jest sama zasadność wprowadzenia komunikacji tramwajowej w naszym mieście i niechęć większości mieszkańców do tego absurdalnego planu.
Tymczasem ekonomiczne uzasadnienie powrotu do tramwajów w Olsztynie pozostaje nadal nieznane, tak jak nieznane są do końca wszelkie dodatkowe koszty, jak choćby koszt budowy nowej zajezdni autobusowej. Należy przypomnieć raz jeszcze, że to nie mieszkańcy Olsztyna wyszli z inicjatywą wprowadzenia tramwajów w mieście, tylko pan prezydent. Mieszkańcy Olsztyna, choć wielu z nich ma sentyment do tego środka komunikacji, nie życzą sobie tej absurdalnej i kosztownej inwestycji, której wartość ma wynieść 420 mln zł. Pan prezydent powtarza w wielu miejscach, że budżet miasta jest napięty, a angażuje nas w kolosalne, nikomu nie potrzebne przedsięwzięcia, tak jak projekt tramwajowy, czy kombinat elektrociepłowniczy za 700 mln zł. Mieszkańcy mają dość brzydkiego, rozkopanego miasta tracącego z dnia na dzień resztki swojej tożsamości i z przerażeniem patrzą na sukcesywne wycinki drzew, które stanowiły jeszcze niedawno o jego uroku. Nie godzą się na linię tramwajową, która nie obsługuje ani osiedli mieszkaniowych, ani miasteczka uniwersyteckiego. Protestują przeciwko wbudowaniu torowiska w ulicę Kościuszki i z niedowierzaniem patrzą na kolejny nonsens jakim ma być zajezdnia tramwajowa w miejscu zajezdni MPK i codzienne wielokilometrowe puste przebiegi, za które ktoś będzie musiał zapłacić.
Jak powiedział niedawno niemiecki ekspert od komunikacji tramwajowej, to Francja jest specjalistą w tej dziedzinie Europie. Rodzi się pytanie, czy pan prezydent i jego podwładni o tym wiedzieli przygotowując swój własny projekt. Czy zaprosili fachowców z francuskich firm do współpracy? Skoro według eksperta na planowanie torowiska potrzeba co najmniej 6 lat, to dlaczego nasi lokalni specjaliści z Ratusza uznali, że mogą to zrobić w czasie dwa razy krótszym? Nadal nie znamy ekonomicznej analizy porównawczej między projektem tramwajowym, a projektem wprowadzenia autobusów na gaz, ekologicznych i znacznie tańszych w eksploatacji. Nie znamy także analizy zagrożeń komunikacyjnych dla miasta w przypadku przyjęcia projektu tramwajowego połączonego dodatkowo z planem spowolnienia ruchu w Śródmieściu.
Wiemy natomiast jedno: determinacja pana prezydenta w działaniu wbrew woli mieszkańców jest wielka.
Marianna Hołubowska
Skomentuj
Komentuj jako gość