Sędzia Wojciech Wacław przychylił się do wniosku Piotra Obarka i nie skieruje pracy przez niego złożonej jako dowód, do ekspertyzy. Na rozprawie 16 stycznia Obarek vs. Chomicz sąd przesłuchał trzech świadków Piotra Obarka na okoliczność spisku zawiązanego w celu zniszczenia naukowca i artysty.
Zeznawali:
- dziennikarz śledczy Mariusz Kowalewski, autor artykułu „Zniszczyć naukowca!" („Uważam Rze"), w którym sugerował, iż przeciwko Piotrowi Obarkowi, wybitnemu naukowcowi i artyście zawiązał się spisek, który sięgał samej minister szkolnictwa wyższego i nauki,
- Mateusz Obarek, grafik prowadzący firmę reklamową Gravite i RedComm, starszy syn powoda.
- Maciej Rytczak, przedsiębiorca z branży reklamowej, współpracujący z firmą reklamową Mateusza Obarka,
Szczególnie sensacyjne okazały się zeznania byłego dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta w Olsztynie Macieja Rytczaka, który w okresie od 1 marca do 31 maja 2012 roku był, jak to określił „ekspertem ds. promocji międzynarodowej" resortu nauki i szkolnictwa wyższego. W tym czasie miał wykryć spisek przeciwko Piotrowi Obarkowi, ojcu swego kolegi i wspólnika w interesach Mateusza Obarka. Imperatyw moralny Immanuela Kanta („Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie") – jak zeznał – nakazał mu przekazać Piotrowi Obarkowi prywatne mejle adresowane do zastępcy dyrektora gabinetu pani minister.(sa)
Stenogram rozprawy.
Sędzia Wojciech Wacław otwierając rozprawę, ogłosił, że świadkowie będą słuchani na okoliczność tezy dowodowej, że mamy do czynienia ze spiskiem zawiązanym w ministerstwie nauki i szkolnictwa wyższego, który miał na celu zniszczenie wybitnego naukowca i artysty Piotra Obarka, dziekana Wydziału Sztuki UWM.
Jako pierwszy zeznawał dziennikarz śledczy Mariusz Kowalewski.
Sędzia: - Co świadkowi wiadomo w tej sprawie, czy świadek kontaktował się telefoniczne spotykał z Adolfem Gwozdkiem, w związku z pracą powoda?
M.K.: - spotykałem się z osobami, które miały coś wspólnego z tą pracą.
Sędzia: - Z praca powoda?
M.K.: - Z osobami, które badały to „coś", ten plik kartek, który trafił do Centralnej Komisji, jako praca powoda, spotykałem się w związku z przygotowywanym artykułem do tygodnika „Uważam Rze". Wcześniej, jeszcze jako dziennikarz „Gazety Wyborczej" w Olsztynie pisałem wraz z kolegą Marcinem Wojciechowskim artykuł o plagiacie pracy habilitacyjnej prodziekana jednego wydziałów UWM. Wykonaliśmy benedyktyńską pracę przeglądając w bibliotece prace magisterskie i zaznaczając skopiowane przez prodziekana fragmenty. Prodziekan się przyznał. Napisaliśmy o tym artykuł. Dlatego w tej sprawie zdziwiło mnie to, że CK nie mając oryginału z ASP, tylko na podstawie ksero od anonima, wdrożyła postępowanie. To było kuriozum.
Sędzia: - Czy uczynił pan jakieś ustalenia?
M.K.: - Na portalu „Debaty" obejrzałem rzekomą pracę Piotra Obarka, którą „Debacie przekazała prof. Chomicz. Zadzwoniłem więc do pana Adolfa Gwozdka. Powiedział, że to nie jest rozmowa na telefon, że on został w coś wrobiony i umówił się ze mną pod sklepem „Społem" przy Al. Przyjaciół na Likusach w Olsztynie. Rozmawialiśmy w jego aucie. Zapytałem, czy rzeczywiście był w posiadaniu oryginału pracy powoda? Odparł, że być może otrzymał ją od Piotra Obarka, ale być może to ASP przysłało tę pracę na UWM, bo podobno był taki zwyczaj. Zapytałem, jak to możliwe, żeby ASP wysłało pracę, którą musi mieć w swoim archiwum? Prof. Gwozdek nie potrafił tego wytłumaczyć. Pytałem następnie, w jaki sposób ta praca trafiła dalej? Prof. powiedział, że odchodząc na emeryturę zabrał wszystkie dokumenty ze swojego gabinetu.
(Sędzia dyktuje zeznania protokólantce, na to świadek pyta, proszę sądu, czy moje zeznanie nie jest nagrywane? Sędzia: - jest, spisane będą czyny i rozmowy).
M.K. - Prof. Gwozdek powiedział dalej, że spakował dokumenty i pojechał do Kortowa, tam znalazł robotników, którzy palili ognisko i zapytał, czy spalą te dokumenty. Robotnicy powiedzieli, że mogą to zrobić, ale później, jednak profesor chciał przy tym być, więc nie doszło do spalenia i przekazał tę pracę w bliżej nieokreślonym czasie prof. Chomicz.
Jadąc autem z prof. Gwozdkiem (prowadził prof. Gwozdek – przyp. Adam Socha), na swoim smartfonie wyświetliłem ze strony www.debata.olsztyn.pl zamieszczoną tam pracę i pokazałem profesorowi stronę tytułową. Profesor odparł, że nie czytał tej pracy, ale to co widzi, to nie jest ta praca, bo tamta miała okładkę. Zapytałem, to jak wyglądała tamta praca? Profesor raz mówił, że okładka była brązowa, raz że niebieska. Zapytałem następnie, o co chodzi z tym rzekomym plagiatem? Gwozdek na to, że był konflikt o wystawę w Rzymie, której autorstwo miała sobie przypisać prof. Chomicz, a autorem był prof. Obarek. Gdy już się rozstawałem z prof. Gwozdkiem powiedział jeszcze: „Ja też mogłem być profesorem belwederskim, ale mnie też załatwiono, jak prof. Obarka". Nie rozwijał tej myśli.
Po tym, jak prof. Gwozdek powiedział, jako świadek na rozprawie, że rozpoznaje pierwszą stronę pracy (złożonej jako dowód przez prof. Chomicz – przyp. Adam Socha), zadzwoniłem i zapytałem, dlaczego zmienił zdanie? Prof. Gwozdek na to odparł: „Nie żądajcie ode mnie abym potwierdził to, co okazał mi sąd w postaci kserówek, bo nie mogę tego zrobić". I rzucił słuchawkę. Ja tę rozmowę nagrałem. Jeszcze wysłałem SMS-a z zapytaniem, ale nie odpowiedział.
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obarka): - Czy świadek kontaktował się z innymi osobami w tej sprawie.
M.K.:- Szukaliśmy tej pracy na ASP, rozmawiałem przez facebooka z Adamem Sochą.
Piotr Brzozowski (pełnomocnik prof. M. Chomicz): - Czy prof. Gwozdek wiedział, że był przez pana nagrywany?
M.K. - Nie.
P.B: - Czy autoryzował pan wypowiedzi prof. Gwozdka użyte w artykule?
M.K.: - Nie.
P.B.: - czy prof. Gwozdek wiedział, co mu pan w aucie pokazuje, czy to był plik kartek, czy obraz na smartfonie?
M.K. - Obraz, ale mój smartfon ma bardzo wysoką rozdzielczość.
P.B.: - Dlaczego prof. Gwozdek chciał, żeby dokumenty zostały spalone przy nim?
M.K.: - No bo to były dokumenty, których nie można wyrzucić na śmietnik.
P.B. - Kiedy pan zajął się tym tematem?
M.K.: - Marzec-kwiecień 2013 roku, wcześniej znałem te sprawę tylko ze słyszenia.
P.B.: - A z pracą zapoznał się pan tylko na portalu „Debaty"?
M.K. - I na portalu, i byłem w CK, rozmawiałem z dyr. Korczalą. Dyr. Korczala powiedział mi, że otrzymali plik skserowanych kartek. Zapytałem, dlaczego na takiej podstawie wszczęli procedurę, przecież to urąga wszelkim zasadom.
Piotr Brzozowski: - Art 75 kpa mówi, że dowodem jest wszystko, także kserówki.
M.K.: - Dyr. Korczala nie był mi w stanie tego wyjaśnić.
P.B.:- Oprócz portalu www.debata.olsztyn.pl, czy fizycznie spotkał się pan z jakimś jeszcze egzemplarzem tej pracy?
M.K. - Z drugim egzemplarz spotkałem się na blogu Piotra Obarka. Dla mnie najważniejsze było, czy ta praca jest w ASP, tam jej szukałem, bo tam musi być, a skoro jej nie było, a sam autor wywiesił ją na blogu, to wystarczy.
(Na blogu Piotra Obarka nie ma i nie było jego pracy doktorskiej – uwaga Adama Sochy).
P.B:- Czy przygotowując artykuł spotkał się pan z panem Piotrem Obarkiem?
M.K.: - Wysłałem mejla do Piotra Obarka.
P.B.: - A czy z treści artykułu pana wynikało, że ta praca przedstawiona CK jest sfałszowana, sfabrykowana?
M.K.: - Wynikało, że nie jest oryginalna.
P.B.: - A co miało być oryginałem?
M.K.: - Że są to tylko kserówki.
P.B.: - Nigdy pan nie widział pracy, którą dysponuje pan Piotr Obarek?
M.K.: - Tylko na blogu Piotra Obarka widziałem tę pracę.
P.B. - Jest pan dziennikarzem śledczym, wykonuje pan super publikacje dla „Rz", dla tygodnika „Uważam Rze", „Gazety Wyborczej", dla „Wprost" i nie chciał pan poznać fizycznie oryginału pracy Piotra Obarka?!
M.K.: - To nie było przedmiotem mojego artykułu.
P.B.: - Co pan wie na temat „spisku" zawiązanego w ministerstwie nauki i szkolnictwa wyższego z udziałem pozwanej Chomicz, z udziałem dyrektora CK Piotra Korczali, ewentualnie innych osób, spisku mającym na celu uniemożliwienie powodowi uzyskania tytułu profesora?
M.K: - To co wiem na ten temat przedstawiłem w artykule.
P.B. - To proszę to przedstawić.
M.K.: - Od tamtego czasu zamieściłem wiele artykułów, więc nie pamiętam.
P.B.: - Proszę sądu, proszę zobowiązać świadka do odpowiedzi.
M.K. - Fakty były takie, że mieliśmy korespondencję mejlowa pomiędzy prof. Chomicz a Markiem Wrońskim*, ta korespondencja była w ministerstwie, trafiła do pani Hrycko, dyrektora czy zastępcy dyr. gabinetu ministra. Pani Chomicz odpisywała panu Wrońskiemu*, że to ona była autorem anonimu, że być może pracę z ASP wyniósł prof. Strent.
P.B.: - Jeśli świadek uważa, że to co opisał, to jest super news i wielka sprawa, to powinien pamiętać okoliczności (spisku) i jest w stanie je przedstawić sądowi, zeznaje przecież pod przysięgą.
Sędzia: - Czy świadek zna okoliczności świadczące o spisku, czy też opisał tylko pewne opinie? Co zostało tam zawarte w artykule świadka?
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obarka): - Ta teza dowodowa dotyczy innego świadka, pana Rytczaka.
P.B. - Na tę okoliczność ta teza została zmodyfikowana przez sąd na początku rozprawy. Juz mieliśmy kilku świadków powoda w tym postępowaniu, którzy nic nie wiedzieli o tych okolicznościach, nie mieli znaczenia dla sprawy, a byli słuchani, więc nie słuchajmy takich świadków, którzy nie znają okoliczności. Jeśli strona powodowa stawia tezę, że pani pozwana zawiązała spisek z kimkolwiek, by doprowadzić do pozbawienia powoda stanowiska, dopuściła się naruszenia dóbr i państwo domagają się z tego tytułu zapłaty (30 tys. zł – przyp. Adam Socha), więc albo to wykazujemy, albo nie i nie słuchamy takich świadków.
Sędzia: - Czy świadek zna, wie, że pozwana uczestniczyła w spisku, czy świadek zna fakty, że porozumiała się z kimś, by naruszyć dobra powoda, czy to są tylko świadka domysły, oceny, opinie.
M.K.: - Prof. Chomicz w mejlu przyznaje się, że jest tym anonimem, że wysłała tę prace, że kontaktowała się z prof. Strentem, z akt prokuratury wynika, że kontaktowali się bardzo często, pan prof. Strent w rozmowie telefonicznej mówił mi, że nie kontaktował się z prof. Chomicz, potem pani Chomicz przyznała, że kontaktowała się.
P.B.: - Czy pan wszedł w sposób bezprawny w połączenia telefoniczne prof. Chomicz, czy też uzyskał tę wiedzę nielegalnie od organów ścigania?
M.K.: - Ja działam tylko zgodnie z prawem..
Zeznanie Mateusza Obarka.
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obarka): - Czy rozmawiał pan kiedykolwiek z dyr CK Piotrem Korczalą w sprawie postępowania.
M.O. - Byłem świadkiem spotkania, na którym był mój ojciec, był przewodniczący CK pan Kaczorek, a później dołączył do spotkania pan Piotr Korczala.
- Kiedy to było?
M.O. - W kwietniu 2012 roku.
- Z czyjej inicjatywy to spotkanie?
M.O.: - Z inicjatywy mojego ojca, bo rozpętała się burza w mediach, a organ CK nie zawiadomił ojca, że wpłynął anonim, więc ojciec zatelefonował do przewodniczącego CK, by ustalić, o co chodzi.
- Czy na tym spotkaniu okazano pracę?
M.O. - Pytaliśmy o akta tej sprawy, na jakiej podstawie zawieszono ojcu profesurę, gdy poprosiliśmy o akta, pan Kaczorek poprosił do biura pana Korczalę. Jeszcze raz poprosiliśmy o akta. Dyr. Korczala przyniósł plik luźnych kartek, skserowany tekst i anonimowe pismo przewodnie. Pytamy, na jakiej podstawie, jakich procedur wdrożono postępowanie? Ani pan przewodniczący , ani dyrektor nie potrafili odpowiedzieć. Mówili: „My nie oskarżamy pana o plagiat, my musimy to sprawdzić, dlatego zawiesiliśmy postępowanie profesorskie". Na tym piśmie przewodnim, było że wpłynęło zawiadomienie 26 stycznia 2012 roku, więc organ miał co najmniej 3 miesiące na zapoznanie się z dokumentami. Była korektorem korekta sygnatury i daty na tym anonimie.
Ojciec przejrzał pracę i powiedział, że to nie jest wykład, którego bronił w 1996 roku. Na twarzach obu panów pojawiła się konsternacja. I pan Korczala zaproponował: „to może złoży pan oświadczenie, że to nie jest pana praca". Z uwagi na to, że to spotkanie nie było protokołowane ojciec zażądał, żeby te dokumenty skserować i opieczętować, to wtedy takie oświadczenie złoży. Ale Korczala powiedział, że ksero jest zepsute, więc ojciec nie złożył oświadczenia na piśmie. Po tym spotkaniu ojciec pisemnie prosił o przysłanie mu dokumentów, wielokrotnie dzwonił w tej sprawie, ale bez odzewu. Wówczas wnieśliśmy skargę na CK do WSA, ale tam nie było tego głównego dowodu, tej skserowanej pracy.
Pan Korczala kłamał, że nie ma akt, bo po zaskarżeniu tej decyzji CK do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie okazało się, że od stycznia były prowadzone akta, że były ekspertyzy. Moim zdaniem, ze te dokumenty nawet mogły być preparowane.
Sędzia: - A pan zapoznawał się z tymi aktami?
M.O.: - Tak, i było tam dużo nieścisłości. Dla nas było to dziwne, że organ centralny wszczyna procedurę na podstawie anonimu i niszczy komuś życie.
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obara): - Ojciec zaprzeczył, że to jego praca? I czy to zostało zaprotokołowane?
M.O.: - Zaprzeczył ustnie, że to nie jest jego wykład. Protokołowane spotkanie nie było.
- Czy pan Korczala następnie poprosił o złożenie oświadczenia pisemnego?
M.O.: - Zaproponował, no może by pan złożył oświadczenie na piśmie. Ojciec na to, że jeżeli Korczala zrobi kopię tych dokumentów i wręczy mu na dowód, to wtedy złoży.
Piotr Brzozowski (pełnomocnik M. Chomicz): - Czy zna pan wyrok WSA?
M.O.: - Sąd odrzucił skargę, bo na to nie służy skarga, ale my wnieślismy, żeby uzyskać dostęp do akt CK.
- A był pan pełnomocnikiem w tym postępowaniu?
M.O.: - Nie.
- To jak pan się zapoznał?
M.O. - Normalnie, poszedłem do biblioteki w sądzie, wypisałem sygnaturę, pokazałem dowód i dostałem akta.
- To jest niedopuszczalne. Jak wracaliście z ojcem do domu, o czym rozmawialiście, czy ojciec mówił: „kurcze, szkoda, że nie dysponuję oryginałem pracy, bo bym przedstawił w CK i byłoby po sprawie".
M.O. - W tamtym czasie ojciec nie miał tej pracy.
- Ale czy ojciec mówił o tym?
M.O.- Nie, nie mówił.
- Ale czy pan jako syn, nie powiedział: ojciec, weź pokaż tę pracę i zakończ sprawę?
(P. Obarek się śmieje)
M.O. - Nie mógł jej znaleźć.
- A to powiedział panu, że nie może jej znaleźć?
M.O.: - Cały czas mówił, że nie ma tej pracy, bo mu zaginęła, powtarzał, że dla artystów, to dokument poboczny, nie przywiązywał do niego wagi.
_- A jak powiedział, że może jest w pracowni, to czy nie powiedział pan ojcu: „pójdźmy, poszukajmy, to jest bardzo ważny dowód".
M.O. - Ojciec szukał tej pracy
- Gdzie?
M.O. - Nooo, wszędzie, ogólnie wszędzie, ja nie byłem przy tym.
- Ale tłumaczył, że szuka?
M.O. - Tak. Nie da się tego poukładać, bo to była dla nas sytuacja szokująca, wybory dziekańskie, atak medialny, trzeba było opanować przepisy prawne, to na jednego człowieka duży ciężar.
- A kiedy pan się dowiedział, że ojciec odnalazł pracę?
M.O. - Nie pamiętam tego, w dwutysięcznym...(długa cisza), dokładnie nie pamiętam, mogę strzelać, nie wiem, może kwiecień maj zeszłego roku, nie szukałem razem z ojcem, dlatego też nie jestem w stanie tego powiedzieć, bo bym skłamał.
- A jak wyglądała rozmowa z ojcem po odnalezieniu przez niego pracy, czy zadzwonił, powiedział: „mam pracy", a pan przybył do niego?
M.O.: - Powiedział, że znalazł w piwnicy, że była w kopercie.
- Jakiego koloru?
M.O.: - Szarej!
- Przejrzał pan tę pracę
M.O. -Tak.
- Jak wyglądała?
M.O. - Była oprawiona w brązowo-wiśniowej okładce.
- A przeglądał pan pracę na portalu Debaty?
M.O. - Na Debacie była opublikowana tylko jakaś część.
- Przeglądał pan ją?
M.O. - Tę część? Tak.
- Skonfrontował pan z pracą znalezioną przez ojca?
M.O. - CK przesłała tę pracę od anonima do ASP, prokuratura ją skserowała, ojciec miał te dokumenty, dla mnie różni się ta praca wysłana przez anonima od pracy ojca, ale nie analizowałem ich pod względem merytorycznym.
Piotr Brzozowski: - A ojciec nie pokazał panu: tu się różni, tu się różni?
M.O. - Ja od razu wiedziałem, że się różnią, bo tamta to było ksero, nie oprawiona, a druga była oprawiona, a ojciec mówił że się różni treściowo, ale nie analizowałem tego. Na Debacie był tekst elektroniczny, później jakieś skany, te wersje elektroniczne były cztery.
- Jak to cztery wersje, zmieniały się?
M.O. - Pan Adam Socha ciągle podmieniał.
- Pan analizował je?
M.O. - Byłem przy dyskusji pełnomocników naszych, którzy analizowali wydruki.
- To co pan widział na oczy, ta różnica, to była okładka?
M.O.: - Jeśli ojciec mówi, że to nie jest moja praca, to koniec kropka, Ja ojcu wierzę.
Zeznanie Macieja Rytczaka:
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obarka): - Czy zna pan pana Obarka i panią Chomicz?
M.R. - Pani Chomicz nie znam. Pan Obarka znam, byłem m.in. dyrektorem Wydziału Kultury UM w Olsztynie i przy różnych okazjach współpracowaliśmy, kontaktowałem się wielokrotnie. Byliśmy członkami zespołu ds. kultury powoływanego przez uniwersytet i urząd miasta.
- A potem pan pracował w ministerstwie nauki i szkolnictwa wyższego, w jakim okresie?
M.R.: - Od 1 marca do 31 maja 2012 roku.
- Czym się pan zajmował?
M.R. - Byłem ekspertem do spraw promocji międzynarodowej.
- Zeznawał pan w charakterze świadka na policji w Olsztynie 13 lutego 2013 roku i powoływał się pan na korespondencję z 26 maja 2012 roku pomiędzy prof. Chomicz i panem Wrońskim a pana szefową. Jak pan wszedł w posiadanie tej korespondencji, co było jej treścią?
M.R. - Moje stanowisko było afiliowane przy biurze ministra, więc miałem kontakt służbowy m.in. z zastępcą dyrektora gabinetu ministra. W czasie jednego ze spotkań rutynowych z Agnieszką Stefaniak-Hrycko*, odebrała telefon i położyła na biurku ksero jednego z artykułów pana Marka Wrońskiego*, z Forum Akademickiego. Jeden z wątków artykułu dotyczył rzekomego plagiatu prof. Obarka. Powiedziałem wtedy pani wicedyrektor, że moim miastem rodzinnym jest Olsztyn, i że tę sprawę znam, i że niektóre środowiska oceniają, że nie jest to sprawa taka oczywista, jak mogłyby wskazywać stwierdzenia w tym artykule Marka Wrońskiego. Po tej rozmowie, kilka dni później dostałem mejla od Agnieszki Hrycko*, który jest w aktach sprawy. Nie wiem, z jakiego powodu mi tego mejla przesłała, z adnotacja swoją. Ten mejl w swojej treści poruszył mnie mocno, więc udałem się do Agnieszki z propozycją, że być może warto dołączyć tę korespondencję do sprawy, którą prowadził m.in. Zespół ds. Dobrych Praktyk Akademickich, a wiedząc że Agnieszka jako wicedyrektor odpowiada za koordynację prac Zespołu, który podlega ministerstwu, więc wydawało mi się, że fakty zawarte w mejlu są tak oczywiste, że otwierają nowy rozdział, więc sądziłem, że Agnieszka uczyni to bez wahania. Mimo wielokrotnych prób apelowania do niej, by dać człowiekowi oskarżonemu o plagiat szansę dojścia do prawdy w kontekście tego co jest w mediach, a co jest w mejlu, Agnieszka nie chciała tego zrobić. Wysłałem jej dwa mejle w tej sprawie. Są w aktach sprawy. Trwało to około miesiąca. Wobec jej niechęci postanowiłem dać szansę temu człowiekowi, bo na moich oczach odbywa się egzekucja medialna, i przekazałem mu te mejle. Ta cała historia budziła mój niesmak. Zrobiłem to z tej racji, że blisko Olsztyna leży Królewiec i tam jest grób Immanuela Kanta, który sformułował imperatyw moralny „Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie". To właśnie to prawo moralne kazało mi przekazać te mejle.
Wystosowałem też pismo do pani minister, w którym dość kategorycznie wyraziłem swój sprzeciw do takich praktyk. Po piśmie zostałem wezwany na rozmowę przez Agnieszkę Hrycko i dyrektor generalną gabinetu Anię Paradowską i dowiedziałem się, że postąpiłem nieetycznie, odparłem, że widocznie nasze kodeksy się różnią i rozstałem się z ministerstwem.
Sędzia: - Czego dotyczyły te mejle, czy kserokopie?
M.R.: - To nie były kserokopie, Agnieszka przesłała mi tego mejla. To była historia korespondencji mejlowej pomiędzy panią prof. Chomicz a panem dr. Wrońskim. Wydawało mi się, że te mejle powinny zostać włączone do akt sprawy zarzutów czynionych powodowi, gdyż ich treść rzucała nowe światło na tę sprawę.
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obarka): - A czy toczyło się w sprawie pana Obarka jakieś postępowanie?
M.R.: - Dowiedziałem się, że ma być wdrożone postępowanie w sprawie pracy powoda.
- A kim był pan Wroński w ministerstwie?
M.R. - Członkiem Zespół ds. Dobrych Praktyk Akademickich.
- Czyli kontaktował się z ministerstwem?
M.R. - Z łącznikiem pomiędzy ministerstwem a Zespołem, bo zastępca dyrektora gabinetu ministra był takim łącznikiem. Czytałem artykuł pana Wrońskiego wiosną 2012 roku, to analiza poświęcona pracy pana Obarka, mocno kategoryczne, przesądzające sprawę. Poprzez czystą dedukcję porównałem treść mejli (między porf. Chomicz a M. Wrońskim – przyp. Adam Socha), z tym artykułem w Forum Akademickim i doszedłem wniosku, że coś nie gra.
- Na policji użył pan sformułowań, że mejle mogą być dowodem na intrygę w ministerstwie.
M.R. - Wystarczy przeczytać tego mejla, dialog dwóch osób, w które uwikłane są jeszcze inne osoby.
Sędzia: - O jakim wydźwięku?
M.R. - Że te osoby trochę knują.*
P. Brzozowski (pełnomocnik M. Chomicz): - Ja rozumiem imperatyw moralny, Kant, Królewiec, Niebo gwiaździste nade mną, sąsiedztwo Olsztyna, ale jak treść mejli mogła przyczynić się do pomocy panu Obarkowi w tym postępowaniu? Co z tego mejla miało by takiego wynikać, że pomogło by w postępowaniu administracyjnym dotyczącym wznowienia przewodu doktorskiego?
M.R. - To był element logiczny, bo ja nie jestem prawnikiem, Czytałem artykuły w miesięczniku "Debata", "GW", że anonimowo zostało złożone doniesienie o popełnieniu plagiatu, że nie wiadomo kto to zrobił, padają mocne słowa pod adresem pana Obarka. W momencie gdy widzi się mejla, z którego wynika, kto jest autorem anonimu, że ta osoba się nie ujawniła, bo musiałaby płacić odszkodowania, ubolewa do Marka Wrońskiego, że prof. Strent nie doniósł tej pracy do CK, to co państwo byście pomyśleli? Dajcie człowiekowi tego mejla, bo to nie są żarty, bo to jest osoba publiczna, żeby mogła się bronić, swojego dobrego imienia. Ja nie wiedziałem wtedy, czy prof. Obarek wie, kto za tym stoi.
Piotr Brzozowski: - W jakich okolicznościach pani dyrektor gabinety ministra wysłała panu korespondencję pomiędzy dwiema osobami a urzędnikiem wysokiego szczebla? Czy pan się nie zastanowił, że ta kobieta miała mało rozumu wysyłając panu cudzą, prywatną korespondencję ? Co zdaniem pana nią powodowało, bo naruszyła tajemnicę korespondencji, nie zdziwiło to pana?
M.R. - Zdziwiło.
Sędzia: - To nie jest naruszenie tajemnicy korespondencji, może, ale nie musi, proszę nie sugerować świadkowi. Jak ktoś do mnie wysłał list, a ja komuś pokażę, to jest udostępnienie a nie naruszenie tajemnicy korespondencji.
Piotr Brzozowski: - W świetle prawa karnego, art. 267 kk., to jest naruszenie tajemniocy korespondencji. Musiał mieć pan świadomość, że przesyłając mejle, korespondencję, która nie była do pana skierowana, ujawnia pan tę korespondencję?
M.R. - Gdyby pan dostał mejla, że pana sąsiadowi spalono samochód, a sąsiad nie wie, kto spalił.
- Gdzie tu jest Kant? Imperatyw moralny? A czy pani wicedyrektor Agnieszka Hrycko brała udział w jakiejś intrydze?
M.R.: - Nie.
P.B.: - A minister Kudrycka?
M.R.:- Trudno jest mi powiedzieć, czy brała...
P.B.: - Ale miała informację od pana, że ma pan mejle?
M.R.: - Wysłałem pismo, ale decyzję o zakończeniu współpracy przekazał mi pani dyrektor generalna ministerstwa Anna Paradowska, nie wiem, na jakim szczeblu ta decyzja zapadła.
P.B: - Ale czy ta intryga mogła sięgać tak daleko, do ministra?
Sędzia: - Za daleko posunięte wnioski.
P.B. - Czy minister Kudrycka wiedziała, że pan chce tego mejla przesłać powodowi?
M.R. - Nie wiem, moja bezpośrednią przełożoną była pani Hrycko i pani Paradowska i trzymałem się drogi służbowej.
P.B.: - Ani dyr. Hrycko, ani minister Kudrycka pana zdaniem nie posiadały imperatywu moralnego, by powiadomić powoda, tylko pan posiadał?
M.R. - Mogę to subiektywne oceniać, ale brak reakcji potwierdza tezy zawarte w pana pytaniu. Uznały panie, że nie muszą powiadomić.
P.B. - A może nie przekazały, bo nie miały takiego związku z powodem, jak pan?
M.R. - Proszę powiedzieć, a jaki to jest związek?
P.B. - Taki związek, że się znacie z powodem.
Sędzia: - Wkraczamy w sferę ocen.
Małgorzata Necel-Gizowska (pełnomocnik Piotra Obarka): - W pana ocenie za co pan został zwolniony, czy za, że przekazał mejle panu Obarkowi, czy za to, że pan napisał skargę do pani minister?
M.R. - To nie było zwolnienie, tylko rozstanie, bo to była umowa cywilno-prawna. W rozmowie dano mi do zrozumienia, że moje postępowanie było nieetyczne, uśmiechnęliśmy się do siebie i rozstaliśmy werbalnie.
Sędzia zamknął przesłuchanie świadków i poinformował, że ekspertyza dowodu prof. Chomicz zacznie się w trzeciej dekadzie lutego (w KWP w Olsztynie). Natomiast sąd przychylił się do wniosku powoda, który nie zgodził się na ekspertyzę jego dowodu.
Piotr Brzozowski wniósł, żeby strona powodowa wyraziła zgodę na poddanie ekspertyzie chociaż ostatniej strony dowodu Piotra Obarka, tam, gdzie jest jego podpis. Na poprzednim posiedzeniu sądu pozwana zaprzeczyła, by ostatnia strona pracy złożonej przez powoda mogła pochodzić z 1996 roku i by podpis był z roku 1996. Rolą powoda jest wykazać prawdziwość dowodu. Ten dokument nie zostanie zniszczony, jeśli ekspertyzie zostanie poddana tylko ta ostatnia strona z podpisem.
Strona powodowa kategorycznie odrzuciła poddanie ekspertyzie nawet ostatniej strony z podpisem. I wniosła o zwrot pracy. (Jednak na razie praca ta pozostanie w aktach sprawy – poinformował mnie sędzia).
Sędzia zwrócił się jeszcze do Piotra Brzozowskiego: - Ta ekspertyza będzie pewnie podważana.
Sędzia jeszcze raz zaapelował o zawarcie ugody oraz wyznaczył kolejną rozprawę na 26 lutego. Na te rozprawę ma być wezwany na przesłuchanie dyrektor CK Piotr Korczala.
Notował i robił zdjęcia: Adam Socha
* Zadzwoniłem 17.01. do dr hab. n. med. Marka Wrońskiego, redaktora „Forum Akademickiego", demaskatora plagiatorów w nauce polskiej, członka Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich przy ministerstwie nauki i szkolnictwa wyższego, z prośbą o wyjaśnienie, jak mejle do niego od prof. M. Chomicz trafiły na biuro z-cy dyr. Biura Ministra Nauki Szkolnictwa Wyższego Agnieszki Stefaniak-Hrycko. Oto wyjaśnienie Marka Wrońskiego:
- Pani dyrektor otrzymała tę korespondencję na swoją skrzynkę mejlową przez moją fatalną pomyłkę. Wysyłałem te mejle mojej uczennicy, też o imieniu Agnieszka, którą przygotowuję do przejęcia po mnie problematyki plagiatów. I w mojej komputerowej książce adresowej wybrałem nie tę Agnieszkę. Gdy się zorientowałem, natychmiast powiadomiłem o tej pomyłce panią dyrektor. Ze zdziwieniem dowiedziałem się, że tę korespondencję przejął jakiś człowiek i przekazał panu Obarkowi. Pani dyrektor Hrycko tłumaczyła mi się wówczas, że moje wydrukowane mejle zobaczył na jej biurku ten człowiek i zabrał. Zwróciłem się do ministra, z zapytaniem kim był ten człowiek, który posłużył się moją prywatną korespondencją? Do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi i dopiero teraz z pana relacji sądowej dowiaduję się, kto to był.
Dzwoniłem też 17.01. kilkakrotnie do zastępcy dyrektora Gabinetu Ministra Agnieszki Stefaniak-Hrycko, ale była nieuchwytna. Wysłałem jej zapytanie i czekam na odpowiedź. Oto pytania.
Sz. Pani
Agnieszka Stefaniak-Hrycko
Biuro Ministra Nauki i szkolnictwa Wyższego w Warszawie
Uprzejmie proszę o zapoznanie się z tymi zeznaniami i odniesienie się do nich w trybie Ustawy o dostępie do informacji publicznej i ustawy Prawo prasowe, zwłaszcza do kwestii:
1. Czy rzeczywiście przesłała pani mejlem panu Maciejowi Rytczakowi korespondencję mejlową pomiędzy panem Markiem Wrońskim a panią Małgorzatą Chomicz?
2. Jak pani weszła w posiadanie tej korespondencji?
3. Jeśli wysłała pani tę korespondencję mejlem panu M. Rytczakowi, to dlaczego pani to zrobiła?
4. Czy rzeczywiście pan Maciej Rytczak naciskał na panią, by te mejle ujawnić panu Piotrowi Obarkowi?
5. Czy rzeczywiście pan Maciej Rytczak napisał skargę w tej sprawie do pani minister Barbary Kudryckiej?
6. Czy rzeczywiście miała miejsce rozmowa z udziałem pani, pani Anny Paradowskiej i pana Macieja Rytczaka, na którym otrzymał on zarzut działania nieetycznego?
Na czym to działanie nieetyczne polegało?
7. Czy brała pani udział w spisku, który zdaniem pana Macieja Rytczaka mógł mieć miejsce w ministerstwie nauki w celu zniszczenia kariery pana Piotra Obarka?
Czy słyszała pani o takim spisku, a jeśli tak, to kto w nim uczestniczył, czy pan Marek Wroński, czy pani minister Barbara Kudrycka?
8. W jaki sposób pan Maciej Rytczak otrzymał zlecenie na promocję resortu, czy w trybie konkursu, czy polecenia przez kogoś – przez kogo?
Z poważaniem
Adam Socha, dziennikarz
Odpowiedź pani Agnieszka Stefaniak-Hrycko otrzymałem 3 lutego 2014r.
Szanowny Panie Redaktorze,
w odpowiedzi na Pana pytania postawione w korespondencji mailowej z 17 stycznia 2014 r., poniżej przekazuję odpowiedzi:
Ad 1.
Potwierdzam, że przekazałam p. Maciejowi Rytczakowi jedną wiadomość e-mailową, obejmująca min. korespondencję pomiędzy dr. M. Wrońskim a p. M. Chomicz.
Powyższego maila otrzymałam od dr. Marka Wrońskiego.
Korespondencja ta była skierowana do mnie („Agnieszko"), ale dotyczyła aspektów zupełnie mi nieznanych. Jednakże jako osoba odpowiedzialna wówczas za obsługę Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich, którego dr Wroński był członkiem, zakładałam, że oczekuje on odpowiedzi na przesłany mail. Dlatego też starałam się uzyskać szerszą wiedzę dotyczącą sprawy. Kilka dni wcześniej p. Maciej Rytczak sygnalizował, że sprawa jest mu dobrze znana. Przekazując do niego e-mail, zastrzegłam, że sprawa ma charakter wewnętrzny i nie może być udostępniana dalej. Tym bardziej, że później okazało się, że e-mail dr. Wrońskiego był przesłany do mnie omyłkowo i w związku z tym stanowił korespondencję prywatną, o czym również p. Rytczak został poinformowany.
P. Maciej Rytczak kilkakrotnie proponował przekazanie korespondencji e-mailowej, o której mowa do Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich.
P. Maciej Rytczak wystosował do minister Barbary Kudryckiej pismo datowane na 28 czerwca 2012 r., którego przedmiotem było przede wszystkim rozwiązanie z nim umowy cywilno-prawnej.
Przedmiotem wspomnianej rozmowy było wyjaśnienie okoliczności związanych z przekazaniem wewnętrznej korespondencji osobom nieuprawnionym i rozwiązania z p. Rytczakiem umowy cywilno-prawnej. Bezpośrednią przyczyną rozwiązania umowy była utrata zaufania, w związku z ujawnieniem przez p. Rytczaka osobom postronnym informacji, co do których przekazywania nie był on uprawniony.
W momencie zawierania umowy z p. Rytczakiem MNISW nie miało wiedzy o jego jakichkolwiek kontaktach z p. Obarkiem.
Trudno komentować doniesienia Pana Redaktora o rzekomym spisku. Nie posiadam też wiedzy o jego istnieniu.
Ad 2.
Pan Maciej Rytczak realizował w MNiSW w ramach umowy cywilno- prawnej zadania dotyczące zwłaszcza wdrożenia planu promocji szkolnictwa wyższego za granicą, w tym:
zakresu organizacji udziału MNiSW w sześciu zagranicznych targach promujących szkolnictwo wyższe
weryfikacji i aktualizacji strony www dotyczącej szkolnictwa wyższego
wykonywania czynności związanych z organizacją szkoleń z zakresu promocji, upowszechniania nauki i szkolnictwa wyższego dla rzeczników szkół wyższych oraz pracowników biur promocji.
Wcześniejsze doświadczenia zawodowe p. Rytczaka wskazywały, że jest odpowiednim kandydatem do realizacji powyższych zadań.
Agnieszka Stefaniak-Hrycko
https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/olsztyn/3091-jak-swiadkowie-piotra-obarka-wykryli-spisek-najnowsze-kafelek.html#sigProIdeaccd1cba9
(na zdj. grobowiec Kanta w Królewcu (obecnie Kaliningrad)
Skomentuj
Komentuj jako gość