Apolinary Rybicki urodził się w 1913r. w Chraponi pow. Sierpc. Po ukończeniu szkoły powszechnej próbował uczyć się w gimnazjum w Mławie. W stopniu kaprala zakończył służbę wojskową w 32 pp w Modlinie, następnie pracował jako instruktor Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Zmobilizowany do WP w 1939r., przeszedł w kampanii wrześniowej szlak bojowy zapoczątkowany walkami w rejonie Działdowa; dalej bitwa pod Mławą, obrona Modlina i wreszcie Lublin, gdzie pod koniec września na krótko trafił do niemieckiej niewoli.
Gdy wrócił na północne Mazowsze, został aresztowany przez hitlerowskie władze okupacyjne. W listopadzie 1939 r. Niemcy zatrzymywali osoby, które mogły się przyczynić do patriotycznych demonstracji z okazji Święta Niepodległości. Wraz z innymi, na 6 tygodni do mławskiego więzienia trafił Apolinary Rybicki.
Po raz drugi wpadł w ręce niemieckiej żandarmerii w 1940 r. Próbował wtedy przejść granicę między wcielonym do Rzeszy Mazowszem a Generalną Gubernią. Jest możliwe, że ta wyprawa była związana z jakimś zadaniem konspiracyjnym, dla którego przykrywką był cel handlowy. Tak czy inaczej Rybickiego wysłano do hitlerowskiego obozu przejściowego w Działdowie, gdzie przez 7 miesięcy oczekiwał na decyzję o wysłaniu do Olsztyna na roboty przymusowe. Pracował tam do 1943 r. Gdy wreszcie otrzymał przepustkę umożliwiającą czasowy powrót do domu, już do przymusowej pracy nie wrócił.
*
Ukrywał się w powiatach Mława i Sierpc. Niewiele wiemy o tym okresie jego życia. W nielicznych publikacjach, gdzie wymienia się Rybickiego, podawana jest jego przynależność do AK lub NSZ. On sam w zeznaniach składanych przed UB w 1947 r. o tym mówił: „W czasie ukrywania się w domu po ucieczce z Olsztyna dowiedziałem się od brata swego (...) że jest on członkiem organizacji podziemnej pod nazwą „Bataliony Chłopskie”, przy czym otrzymałem od brata swego, jak i od znajomego swego – Makowskiego Józefa zam. we wsi Wróblewo gm. Szreńsk, który przychodził do nas, prasę podziemną wydawaną przez org.[anizację] BCh-a. Prasę tę otrzymywałem od w/w przez okres sześciu tygodni, mimo że nie byłem członkiem tej organizacji(...)”.
W rzeczywistości wymieniony w zeznaniu Józef Makowski „Środa” był bliskim krewnym Rybickich. Ten przedwojenny nauczyciel należał do najaktywniejszych działaczy ruchu ludowego na północnym Mazowszu. W początkach 1940 r. współtworzył Chłopską Organizację Wolności „Racławice” w pow. Mława, współpracującą ze Związkiem Walki Zbrojnej, później wspierającą podziemne Stronnictwo Ludowe „Roch” i jego wojskowe ramię - Bataliony Chłopskie. Makowski kierował „Rochem” w powiecie mławskim. W 1943 r., zagrożony wsypą został przez władze mazowieckiej konspiracji przeniesiony do powiatu sierpeckiego, gdzie również przejął kierownictwo nad SL „Roch”.
Można więc przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że „Środa” miał zaufanie do młodego, dynamicznego krewniaka, nie obciążonego rodziną, której musiałby zapewnić utrzymanie, w dodatku z doświadczeniem bojowym i ukrywającego się przed Niemcami. Propozycja wstąpienia do konspiracji w takich okolicznościach wydaje się niemal pewna, o ile nie nastąpiła już wcześniej (w okresie 1939-1940 r.), w nieznanych nam bliżej okolicznościach i do innej organizacji. Tak, czy inaczej, sprawa jest trudna do zweryfikowania, bo ani sam Apolinary Rybicki – w organizacji miał używać pseudonimu „Szczur” - nie był zainteresowany, aby w zeznaniach składanych w 1947 r. przed ubekami podawać szczegóły ze swej przeszłości, ani autorzy wydawanych w okresie PRL opracowań i wspomnień (dość szczegółowo opowiadających o ruchu ludowym na północnym Mazowszu), nie mogli chwalić się współpracą z kimś, kto przez „ludową demokrację” został skazany na śmierć.
Nie powinniśmy też wykluczać kontaktów z kilkoma organizacjami jednocześnie. W pow. Sierpc wiele osób wspierało zarówno AK, jak i Bataliony Chłopskie. Sam Józef Makowski „Środa” w swym liście do autora podkreślał bliskość obu organizacji, choć nie ukrywał tendencji niektórych kolegów „bechowców” do współpracy z komunistyczną Armią Ludową.
Pod koniec 1943r. Apolinary Rybicki przeniósł się do brata w Budach Milewskich (pow. Sierpc). Prawdopodobnie był wtedy łącznikiem między dowództwami SL i BCh w sąsiednich powiatach. Tam doczekał nadejścia Armii Czerwonej.
*
Sowieci wkroczyli na północne Mazowsze w styczniu 1945 r. Tu również, podobnie jak wcześniej w tzw. „Polsce Lubelskiej”, żołnierze AK i NSZ byli narażeni na aresztowania. Do ZSRR wywieziono m.in. komendanta Obwodu AK Sierpc Anastazego Kołodziejskiego „Gromka”, który podczas okupacji ukrywał się w pobliskiej wsi Szumanie. Aresztowano też dowódcę placówki AK Leona Ziółkowskiego „Lisa” i wielu innych. Nieco tylko łagodniej traktowano żołnierzy Batalionów Chłopskich, którzy mogli się powoływać na współpracę z partyzantką komunistyczną.
Nie wiemy, co w tym czasie robił Rybicki. Na pewno wkrótce po wkroczeniu Sowietów wrócił do pow. Mława, gdzie wstąpił do ujawnionego Stronnictwa Ludowego. Jednym z organizatorów stronnictwa był Józef Makowski - II wiceprezes Zarządu Powiatowego SL w Mławie. Kilka miesięcy później niemal całe mławskie środowisko ludowców przeszło do Polskiego Stronnictwa Ludowego, dostrzegając w partii Stanisława Mikołajczyka jedyną realną siłę, zdolną na drodze legalnej przeciwstawić się komunizacji kraju. I wtedy zaczęły się wobec nich represje.
Zanim jednak do tego doszło, Apolinary Rybicki wystarał się o zaświadczenie o przynależności do BCh. Jak twierdził w zeznaniach, uczynił to, by znaleźć lepszą pracę. Można jednak przypuszczać, że jeśli rzeczywiście otrzymany dokument był fikcyjny, to Rybicki chciał w ten sposób ukryć swoją prawdziwą przynależność z lat okupacji. Znane są bowiem przykłady wydawania takich zaświadczeń byłym żołnierzom AK, aby uchronić ich przed represjami.
W takiej sytuacji nie należy wykluczać, że Rybicki w dalszym ciągu utrzymywał kontakty z konspiracją poakowską i to ona skierowała go do Olsztyna, żeby na ochotnika zgłosił się do pracy z Milicji Obywatelskiej. Takie próby przeniknięcia do aparatu wroga nie należały wówczas do rzadkości. Dawni żołnierze AK z północnego Mazowsza trafiają do milicji w Działdowie, Brodnicy, Nowym Mieście Lubawskim, Nidzicy. W ten sposób przynajmniej na krótki czas usiłowano oddziaływać na poczynania uzurpatorskiej władzy.
*
W maju 1945 r. Rybicki podjął służbę w olsztyńskiej MO. Dla Komendy Wojewódzkiej, każdy taki „nabytek” wydawał się szczególnie cenny. Toteż po trzech miesiącach A. Rybicki został skierowany do Centrum Wyszkolenia MO w Słupsku. Otrzymał wtedy bardzo pozytywną charakterystykę służbową: „Demokrata, zachowanie b. dobre, wyszkolenie wojskowe fachowe b. dobre, zdyscyplinowany, karny obowiązkowy, posiada zdolności wojskowe, nadaje się na stanowisko kierownika Służby Zewnętrznej”.
W maju 1946 r. objął funkcję Komendanta Powiatowego MO w Biskupcu Reszelskim. Trafił tam akurat w czasie, gdy w Polsce nasilała się walka polityczna w związku ze zbliżającym się tzw. referendum ludowym.
Właściwie określenie „walka polityczna” nie oddaje rzeczywistości tamtych lat. Jedyną legalną i realną siłą opozycyjną było Polskie Stronnictwo Ludowe, w sposób bezwzględny niszczone przez aparat terroru. Główną siłą zwalczającą legalną opozycję i podziemie był oczywiście Urząd Bezpieczeństwa, ale i Milicja Obywatelska odegrała swoją rolę w niszczeniu oporu wobec rządzącej PPR.
Zapewne Apolinary Rybicki, silne powiązany z ruchem ludowym, a być może utrzymujący także związki z konspiracją, musiał przeciwstawiać się represjom. Być może był świadkiem wydarzeń z udziałem funkcjonariuszy, które nie powinny były wyjść na jaw? Toteż stosunkowo szybko jego przełożeni zapomnieli o wcześniejszej korzystnej opinii. Zastąpiły ją określenia typu: „skryty”, „niezupełnie pewny”, „podejrzany o kontakt z PSL”. Dla kogoś takiego nie było miejsca w „ludowej” Milicji. Atmosfera wokół komendanta powiatowego gęstniała. Pojawiły się oskarżenia o pijaństwo, o malwersacje. Wezwania do raportu. Żmudne pisanie życiorysów, wyjaśnień. Wobec groźby aresztowania Apolinary Rybicki postanowił uciekać.
Wrócił w rodzinne strony. Ukrywał się w powiecie mławskim, potem u brata w Budach Milewskich. W listopadzie 1946 r. spotkał się z nim kontakt Leon Ziółkowski „Lis”. Znali się prawdopodobnie jeszcze z okresu okupacji, gdy „Lis” należał do AK. W styczniu 1945 r. uciekł z transportu na Wschód i wstąpił do Ruchu Oporu Armii Krajowej. Była to konspiracyjna organizacja, walcząca z aparatem komunistycznej władzy na północnym Mazowszu. „Lis” był komendantem rejonu III, podlegał pod obwód Sierpc („Mewa”) ROAK. Rybicki przyjął pseudonim „Leszek” i został zastępcą komendanta rejonu. Opiekował się też magazynem broni.
*
Kilka tygodni później nastąpiła wpadka. 3 stycznia 1947 r. ubowcy z Sierpca aresztowali „Leszka” i z innym partyzantem, Kazimierzem Dyksińskim „Kruczkiem”, postawili przed sądem. Zadziwia tempo, w jakim ci dwaj konspiratorzy zostali przez Wojskowy Sąd Rejonowy zostali skazani na karę śmierci! Pokazowa rozprawa odbywała się 5 dni po aresztowaniu (!). Może chodziło o surowy przykład, by odstraszyć tamtejszą społeczność od wspierania partyzantki. Ale to jeszcze nie był koniec.
ROAK dysponował własnymi ludźmi w sierpeckiej milicji. „W milicji pracował Korzeniewski – wspominał Jerzy Ostrowski, przed sześćdziesięciu laty członek podziemnej siatki. Ale był porządnym człowiekiem. Pomógł w ucieczce z więzienia Rybickiemu i Dyksińskiemu, za co [ubecy] wysłali go do Warszawy i tam wykończyli...”
Wyobraźmy sobie tę scenę...W noc po rozprawie „Leszek” i „Kruczek” trafiają do celi w sierpeckim UB, w której jakaś życzliwa dłoń umieściła prymitywne narzędzia. Prymitywne, lecz wystarczające do wyważenia prętów w oknie. Przecisnęli się przez wąskie okienko w chwili, gdy wartownik zniknął z pola widzenia. Nie mieli butów, które pewnie zabrali ubowcy. Styczniowy mróz szczypał stopy, ale „Leszek” został przez Dyksińskiego doprowadzony do bezpiecznej kwatery. Nie chciał już konspirować.
Po wyleczeniu odmrożeń przeniósł się do pow. Mława. Następne miesiące upłynęły na poszukiwaniach. Na Pomorzu próbował znaleźć możliwości wyjazdu na Zachód. W Międzyzdrojach umówił się z rybakiem na przerzut do Szwecji. Wróci tylko po żonę i pieniądze. Nie udało się. 30 maja 1947 r. został aresztowany przez UB ze Świnoujścia. Znowu śledztwo, prowadzone przez WUBP w Warszawie. I skandaliczna decyzja Prokuratury o wstrzymaniu prośby do Prezydenta B. Bieruta o ułaskawienie!
W historii Apolinarego Rybickiego „Szczura” „Leszka” mnożą się znaki zapytania. Pierwszy z nich to przynależność do podziemia w latach wojny. Drugi, to przyczyny wstąpienia, a potem ucieczki z Milicji Obywatelskiej. Przecież nie mogły to być pijaństwo czy malwersacje. W tamtych czasach za gorsze rzeczy milicjanci na Warmii i Mazurach nie ponosili konsekwencji. Może więc jednak - konspiracja? Albo wyraźne opowiedzenie się za PSL? A takiej zdrady władza ludowa darować nie mogła. I oto człowiek, któremu nie postawiono żadnego istotnego zarzutu – przecież nawet nie uczestniczył w działaniach bojowych, likwidacjach, rekwizycjach – w pośpiechu otrzymuje najwyższy wymiar kary. Udana ucieczka z sierpeckiego aresztu to druga szansa. Choćby na łagodniejsze potraktowanie z chwilą schwytania, bo w międzyczasie komuniści ogłosili amnestię. I wtedy odręczny zapis wice prokuratora: „wyrażam opinię, że skazany Rybicki nie zasługuje na akt łaski”... Dlaczego?
Waldemar Brenda
Skomentuj
Komentuj jako gość