No to komu by tu przykręcić śrubkę ?! No aż się o to proszą drobni przedsiębiorcy. Taki „drobiazg” nie weźmie przecież kilofa i nie pojedzie wraz z podobnie uzbrojoną gromadą towarzyszy pracy demonstrować pod Sejm. Nie wysypie też zboża na tory blokując w ten sposób trasę międzynarodowych ekspresów. On po prostu w cichości pracuje sobie w domu przy komputerze, chcąc w ten sposób utrzymać rodzinę- czytaj tekst Łukasza Czarneckiego- Pacyńskiego
Zniszczyć kułaka – wg relacji z lat pięćdziesiątych ówczesna władza również pod takim hasłem walczyła o prawa ludu pracującego, czytaj: niszczyła przejawy samodzielności i inicjatywy nawet drobnych posiadaczy ziemskich. Jak podaje Wikipedia: „według klasyfikacji urzędowej chłopi zostali podzieleni na biedniaków, średniaków i kułaków. Biedniak był pozytywny, średniak średni, a kułak – godny napiętnowania. Piętnowany był m.in. przy pomocy artykułów prasowych, reportaży radiowych, utworów literackich, plakatów. Na rysunkach był przeważnie osobnikiem o złośliwym wyrazie twarzy, ubranym "po pańsku" (marynarka, kamizelka, często widoczny łańcuszek do zegarka kieszonkowego). W reportażach opisywany był jako osobnik, który chowa zboże, nie chcąc podzielić się z innymi, potrzebującymi.
Kułaków należało „rozkułaczyć”, czyli odebrać im majątki. Preferowaną formą własności rolnej była przecież własność państwowa (PGR) lub spółdzielcza, które powstawały w wyniku kolektywizacji. Zresztą również średniacy byli pod lupą i należało ich pilnować, „neutralizować” – aby nie stali się kułakami. Ataki na kułaków skończyły się w Polsce w końcu lat 50-tych, a w latach 70-tych władze partyjne i państwowe zaczęły wręcz promować dobrze gospodarujących i przedsiębiorczych rolników.”
W dzisiejszych czasach dobrze prosperujący gospodarz tworzy podstawy bytu polskiej wsi. Wygląda jednak na to, że państwo – czyżby siłą rozpędu ? – wciąż odczuwa potrzebę gnębienia jakiegoś wroga. Kułakom pozwala się żyć i pracować w miarę spokojnie. Ba – korzystają oni nawet z preferencyjnych kredytów czy z bardzo niskich stawek opłat na ubezpieczeni e społeczne.
No to komu by tu przykręcić śrubkę ?! No aż się o to proszą drobni przedsiębiorcy. Taki „drobiazg” nie weźmie przecież kilofa i nie pojedzie wraz z podobnie uzbrojoną gromadą towarzyszy pracy demonstrować pod Sejm. Nie wysypie też zboża na tory blokując w ten sposób trasę międzynarodowych ekspresów. On po prostu w cichości pracuje sobie w domu przy komputerze, chcąc w ten sposób utrzymać rodzinę.
No ale czy naprawdę liczy na to, że państwo tak łatwo zrezygnuje z utrzymywania go w ryzach ? I kto będzie utrzymywał ogromną liczbę państwowych urzędników, skoro górnicy z kilofami pod Sejmem a rolnicy ze zbożem w garści na torach walczą o swoje prawa ?
Tak więc otwierając jednoosobową firmę mały przedsiębiorca podpisuje jednocześnie zobowiązanie do pokrywania ogromnych składek na tak zwane „ubezpieczenie społeczne”. Piszę:” tak zwane” ponieważ cóż to za ubezpieczenie, które kosztuje jak przysłowiowe zboże a efektów jego nie widać. No bo do lekarza i tak trzeba pójść prywatnie. Nie ma przecież czasu czekać kilka miesięcy w kolejce do „ubezpieczeniowego” specjalisty. A kiedy już ten lekarz da zwolnienie, to i tak drobny przedsiębiorca będzie musiał pracować, ponieważ Zakład Ubezpieczeń Społecznych uznaje prawo do zwolnienia dopiero powyżej 30 dni. A niemałe składki ZUS zapłacić przecież trzeba. Ich brak naraża drobnego przedsiębiorcę na interwencję komornika.
Żeby tego uniknąć drobny przedsiębiorca jest zmuszony iść do pracy. No ale ma jeszcze jakąś szansę, bo jeżeli nie odleżawszy na czas grypy rozchoruje się poważniej, nie daj Bóg zahaczy po drodze o szpital, to już „uskrobie” sobie te 30 dni i ZUS mu je łaskawie zaliczy.
Gdyby taki „drobiazg” został na garnuszku opieki społecznej – (eh, znowu ten przymiotnik sugerujący korzystanie z dobrodziejstw powszechnie dostępnej opieki państwa) czyli obciążał nasz wspólny budżet – nikomu by to nie wadziło. Jeśli jednak spróbuje samodzielności – to zaraz mu pokażą gdzie jego miejsce.
Podczas rewolucji październikowej była mowa, że każdy Polak to kułak i kapitalista, zasługujący na potępienie i zniszczenie. A teraz ? Czy drobny przedsiębiorca stanowi zagrożenie dla współczesnego państwa ? Czy nie leży w interesie tegoż państwa, by jego obywatele stanowili elitę światłych i energicznych działaczy gospodarczych i dużego i całkiem niedużego szczeb-la ?
Konieczne jest otoczenie opieką państwa także drobnych przedsiębiorców. Toż przecież kilka prostych zabiegów wystarczy, by prowadzenie własnej działalności było naprawdę szansą na polepszenie bytu rodziny. A zdrowa i dobrze funkcjonująca rodzina to podstawa dobrej kondycja państwa. Tak więc proponuję składki na ZUS naliczać od rzeczywistego dochodu małego przedsiębiorcy a nie od tzw. średniej krajowej. Przy okazji właściciel jednoosobowej firmy płaci składkę podwójnie: najpierw za siebie jako właściciela firmy a potem tenże właściciel płaci składkę za swojego pracownika – czyli za samego siebie. Ot logika godna Machiavellego.
Żeby uniknąć kolejek szalonych do specjalistów wystarczyłoby dać prawo do pójścia do dowolnego, wybranego przez siebie lekarza, któremu wtedy zapłaci za jego pracę NFZ. Tyle mówiono podczas przygotowań do planowanej w latach 90-tych reformy służby zdrowia, że „pieniądze powinny pójść za pacjentem”. To znaczy, że to pacjent wybiera lekarza a nie jest zmuszony czekać w kolejce do tego, którego mu „urzędowo” przydzielono.
Od niedawna składki na ZUS dla początkujących przedsiębiorców zmniejszono o połowę. Ale po jakich walkach to się stało. I oczywiście do tych zmniejszonych opłat mają prawo tylko ci, którzy od co najmniej pięciu lat nie prowadzili żadnej działalności gospodarczej.
Dlaczego państwo chroni wyłącznie tych, którzy sobie nie radzą ? No oczywiście, że ich chronić trzeba. Ale przy okazji zniechęca tych, którzy próbują sobie jednak radzić ?
Skomentuj
Komentuj jako gość