Nowoczesny tradycjonalista, asceta otwarty na technologiczne nowinki i przemiany cywilizacyjne, introwertyk kochany przez ludzi i lubiany przez media - dr Paweł Milcarek tłumaczy fenomen Piusa XII.
Fronda.pl: Po ogłoszeniu dekretu o heroiczności cnót papieża Piusa XII ksiądz prof. Waldemar Chrostowski powiedział nam, że protesty części środowisk żydowskich wobec wyniesienia go na ołtarze nie powinny nas specjalnie zajmować. Beatyfikacje są bowiem wewnętrzną sprawą Kościoła. Spróbujmy się zastanowić na czym polega świętość Piusa XII.
Paweł Milcarek: Można czasem odnieść wrażenie, że papieży Kościół wynosi na ołtarze za jakieś szczególne osiągnięcia w zarządzaniu Kościołem albo zasługi teologiczne. Oczywiście, ma to znaczenie, ale nie najważniejsze. Przy beatyfikacjach i kanonizacjach chodzi o osobistą świętość człowieka, heroizm jego wiary i stopień wierności Chrystusowi.
Jeśli ktoś świątobliwy lub po prostu święty jest papieżem, to oczywiście będzie się to jakoś przejawiało również w tej jego misji. Każdy następca św. Piotra jest namiestnikiem Chrystusa. Sama misja jednak nie uświęca. Byli przecież nie-święci papieże i wcale nie było ich mało.
Święty oznacza także inność. Czym Pius XII różni się od innych, nie świętych papieży, i na czym polega heroizm jego wiary? Dodać chyba też trzeba: heroizm Eugenio Pacellego, potem ks. Pacellego…
Proroctwo Malachiasza nazywa Piusa XII określeniem „Pastor Angelicus”. Wydaje mi się, że bardzo dobrze pasuje to do jego wewnętrznej dyscypliny i ascezy, anielskiej gotowości do pójścia tam, gdzie się jest posłanym, na jedno skinienie. Eugenio Pacelli, potem Pius XII wielokrotnie przełamywał swoje doświadczenia. Nabierał siły, by iść tam, gdzie go Łaska Boża prowadzi. Od młodego wieku przejmował się sprawami Chrystusa, ale nie był to żaden sentymentalizm, lecz mocne poczucie służby.
Patrząc na fotografie Piusa XII odnoszę wrażenie, że był to człowiek sformalizowany, nawet wręcz sztywny, introwertyk. Ponadto był dyplomatą, który chyba za bardzo w swoim kapłaństwie nie miał do czynienia z duszpasterstwem.
Owszem, Eugenio Pacelli był introwertykiem, to nie ulega wątpliwości. Jednak nie unikał przy tym ludzi. Był też najbardziej rozpoznawalnym papieżem, aż do czasów Jana XXIII. Chętnie korzystał z radia. To jego jako pierwszego z papieży pokazano w telewizji.
Przełamywał swoją osobowość i swój charakter. A to chyba jest podstawą do świętości. Nigdy nie zajmował się też duszpasterstwem, ale gdy został biskupem Rzymu, wykazał się niezwykłym wręcz wyczuleniem na sprawy duszpasterskie.
Zmienił na przykład zwyczaj, że Mszę św. odprawiano tylko przed południem – pozwolił na Msze wieczorne, aby można w nich uczestniczyć także po powrocie z pracy, czy szkoły. Z tych samych względów duszpasterskich, reagując na zmiany rytmu życia, skrócił – do trzech godzin – post eucharystyczny (wcześniej obowiązywał od północy dnia, w którym było się na Mszy).
Hagiografowie powtarzają, że często cechą świętego jest bardzo często trudny charakter. Ludzie żyjący wokół świętego czasami mają go zwyczajnie dość.
I w przypadku Piusa XII też można coś takiego zaobserwować. Łaska bazuje na naturze, a każdy święty jest człowiekiem. Eugenio Pacelli z trudem przyjmował krytyczne uwagi. Świadectwo temu dawali jego doradcy. Wiedzieli, że trudno mu było słuchać i na przekazanie jakichś uwag czekali do momentu pozostania z nim sam na sam. A i tak wcale nie było łatwiej. Pius XII był perfekcjonistą, takim jest trudniej.
Ale od krytyki przecież nie da się uciec. Zwłaszcza, gdy robi się rzeczy, które w danym czasie są nowością. A Pius XII pozwalał sobie na, nazwijmy to, eksperymenty w działalności pasterskiej.
Pasją tego papieża jako nauczyciela wiary była nauka o Kościele – eklezjologia. Wydobył naukę o Kościele ze sztywnych ram jurydycznych – i poprowadził ją ku naprawdę teologicznemu pojęciu mistycznego Ciała Chrystusa. Na tym tle późniejsze akcentowanie wyłącznie aspektu „communio”, wspólnoty, musi wyglądać na pewne zawężenie.
Zdefiniowanie Kościoła właśnie jako „ciała mistycznego” dało potężny impuls kształtowania bardziej świadomych, bardziej osobistych postaw katolickich. Jeśli bycie w Kościele to zawsze osobista więź, zjednoczenie, solidarność z Głową Kościoła - Chrystusem, to równocześnie pogłębia to samą tożsamość kościelną, ale i – można rzec – „uspołecznia” świętość. Nie jest ona jakąś szlachetną sprawą „na boku”, lecz właśnie wewnątrz Kościoła. Pobożność nie oznacza już tylko indywidualnego przeżycia, ale wprowadza we wspólnotę, w Ciało Chrystusa.
Te rozważania eklezjologiczne doprowadziły Go do śmiałej tezy: wiek XX będzie czasem świeckich w Kościele.
Tak. Używał jeszcze przy tym charakterystycznej dla tego czasu nomenklatury militarnej mówiąc, że to świeccy właśnie maszerują w pierwszych szeregach Kościoła. Wspierał przy tym Akcję Katolicką, kongresy inteligencji katolickiej odbywające się w Wiecznym Mieście.
Pius XII wykazywał się również odważnym podejściem do ewangelizacji. To on konsekrował przecież pierwszych biskupów pochodzących z Afryki.
Papież doskonale zdawał sobie sprawę, jak zmienia się świat pod względem kulturowym. Świat się rozszerzył i wobec takiej rzeczywistości stanęło chrześcijaństwo, które chce wchodzić w życie ludzkie.
Ówczesne zamierzenia Piusa XII świetnie może zilustrować to, co na jego polecenie robił np. w Afryce abp Marcel Lefebvre: jako wikariusz apostolski, potem nuncjusz, dbał już nie tylko o chrystianizację ludności afrykańskiej, ale też – z powodzeniem – o tworzenie hierarchii złożonej z miejscowych księży. W tym czasie mianowano pierwszych czarnoskórych biskupów.
Wspomniał Pan wcześniej o II Soborze Watykańskim. Czasami badacze wskazują Piusa XII jako prekursora tego soboru powszechnego. Czy to nie jest zbyt śmiała teza?
Wymagałaby pewnego zniuansowania. Wiadomo, że Pius XII nie zdecydował się na zwołanie soboru, chociaż taką myśl rozważał. Nie jestem też pewien, czy wszystkie wypowiedzi Vaticanum II zyskałyby jego entuzjazm. Natomiast jest faktem – rzadko przypominanym – że nauczanie Piusa XII było drugim najczęściej cytowanym źródłem w dokumentach soborowych. Zaraz po Piśmie Świętym.
Poza wspomnianą już eklezjologią Ciała mistycznego innym owocem nauczania Piusa XII, świetnie nadającym się do zainspirowania Soboru, może być jego nauka o liturgii, wyłożona w encyklice Mediator Dei.
Pius XII kładł nacisk na to, aby liturgii nie pojmować tylko jako zespołu ceremonii towarzyszących życiu chrześcijańskiemu – lecz jako dzieło Boże, będące społeczną modlitwą Kościoła. Bardzo dużo tracimy, jeśli nie czytamy soborowej konstytucji o liturgii razem z encykliką Mediator Dei. A przecież, gdy ojcowie soborowi przyjmowali tę konstytucję, to mieli za sobą reformy Piusa XII, to one stanowiły dla nich realny punkt odniesienia w myśli o tym, jak powinna wyglądać modyfikacja kultu Bożego.
Na soborze niebanalną rolę odgrywali tacy teologowie jak Henri de Lubac, Jean Danielou, Yves Congar. Oni między innymi byli architektami tzw. nowej teologii, wobec której Pius XII w encyklice Humani Generis zajął ostrożne stanowisko.
Był to niezwykle ciekawy czas pod względem fermentu intelektualnego w Kościele. Nowa teologia, o której Pan mówi, ścierała się z klasyczną, tomistyczną szkołą rzymską, której sztandarową postacią był o. Reginald Garrigou Lagrange. Do przedstawicieli nowej teologii dodałbym jeszcze Teilharda de Chardin, Hansa Ursa von Balthasara, Josepha Ratzingera, zmarłego niedawno Edwarda Schilleebeckxa i Hansa Künga.
Niektórzy encyklikę papieża odczytywali jako krytykę głównie de Lubaca i de Chardina...
Ale ważne, żeby ten dokument Piusa XII osadzić we właściwym kontekście. „Nowa teologia” – podobnie jak i ruch liturgiczny – nie była czymś jednorodnym: obok rozsądnych i umiarkowanych tendencji do głębszych retrospekcji źródłowych (bardziej z epoki Ojców niż późnej scholastyki), bywał tam też resentyment zwrócony przeciw oficjalnemu tomizmowi. Papież zareagował na to ostatnie, przestrzegał przed zbyt lekkomyślnym rezygnowaniem ze średniowiecznej teologii. Zasadność jego wątpliwości można zobaczyć, jeśli zaobserwujemy np. co głosił później Hans Küng, który wpadł nawet w herezje.
Obok przestrogi przed pochopnym odrzucaniem tomizmu encyklika dotyczy „pewnych fałszywych poglądów zagrażających podstawom nauki katolickiej”.
Przede wszystkim papież skrytykował poglądy, które w jego opinii prowadzą do relatywizmu. Wymienił pragmatyzm, skrajny ewolucjonizm, historycyzm, egzystencjalizm. Była to ze strony Głowy Kościoła troska o Tradycję. Ponadto papież określił relację miedzy rozumem a wiarą, wskazując na ich komplementarność.
I dochodzimy do pewnego paradoksu, bo papież, który stopował nową teologię dał zielone światło dla nowoczesnej krytyki tekstu biblijnego. Temu tematowi poświęcił encyklikę Divino afflante spiritu.
Ten paradoks można nazwać mądrością i otwartością papieża. Zauważmy, że w nowej teologii nie wylał on przysłowiowego dziecka z kąpielą. A jeśli chodzi o nauki biblijne to ciekawe, że soborowa konstytucja Dei Verbum jest pod pewnymi względami bardziej konserwatywna niż encyklika Piusa XII.
W swojej encyklice „biblijnej” Pius XII przedstawiał, jak zmienia się wiedza o Biblii pod wpływem odkryć archeologicznych, a także rozwoju nauki. Podkreślił też jak wielką rolę odgrywają języki oryginalne w interpretacji tekstu Pisma Świętego. Bo od Soboru Trydenckiego katolickie przekłady Biblii opierały się na Wulgacie, a więc łacińskim tłumaczeniu używanym w liturgii. Owocem tej encykliki jest też w jakiś sposób nasza Biblia Tysiąclecia, przełożona już z języków oryginalnych.
Dotykając polskiego tematu warto też zauważyć, że Kościół przyjął jednocześnie dekrety o heroiczności cnót Piusa XII oraz Jana Pawła II. Polak był bohaterem tzw. tajemnic fatimskich związanych z portugalskimi objawieniami maryjnymi. A same objawienia zatwierdził właśnie włoski papież.
Maryjność mocno odznaczała się w pontyfikacie Piusa XII. Wiadomo, że jemu zawdzięczamy ostatni pod względem historycznym dogmat – prawdę o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny. Było to uwieńczenie pracy wielu teologów. Ogłosił też święto Maryi Królowej. Chociaż wydaję się ono być mało dostrzegalne w roku liturgicznym, to warto zauważyć, że odpowiada ono piątej chwalebnej tajemnicy różańcowej – Ukoronowanie Maryi na Królową Nieba i Ziemi.
I na koniec może zaktualizujmy nauczanie Piusa XII. W Polsce toczy się debata bioetyczna. Eugenio Pacelli bardzo często zabierał głos w tych sprawach. Bardzo często jest cytowany w instrukcji Kongregacji Nauki Wiary Donum Vitae – o szacunku dla rodzącego się życia i godności w jego przekazywaniu.
Pius XII kategorycznie sprzeciwiał się sztucznemu zapłodnieniu. Czasy, w których stał na czele Kościoła były czasem rozkwitu eugeniki. Prace nad „ulepszaniem rasy przedstawiano jako jedną z szans nowoczesności. A papież wskazywał na jej destrukcyjne skutki dla ludzkości i wołał o poszanowanie godności człowieka. Jego głos był profetyczny, ale był to głos wołającego na puszczy. Czym później okazała się eugenika, to już powszechnie wiadomo.
Rozmawiał Mariusz Majewski
www.fronda.pl
Czytaj również wywiad z żydowskim historykiem, który broni Piusa XII-ego
Czytaj tekst Łukasza Adamskiego i Magdaleny Żuraw "Papież Hitlera?"
Skomentuj
Komentuj jako gość