Łukasz Adamski
2x2=6, czyli czerwony naszym panem.
Bóg stworzył człowieka jako istotę posiadająca rozum i wolną wolę. Dla każdego wierzącego katolika jest to oczywiste jak to, że 2x2=4. Niestety, socjaliści (nie ważne czy pobożni, czy bezbożni), sprawujący nad nami władzę w Europie ( i niestety od niedawna w USA), wmówili nam, że 2x2= 6.
Najsmutniejsze jest to, że jak potulne barany wierzymy im nie widząc, że wpędzamy się w coraz większą niewolę. Zaraz po upadku komuny byliśmy cudownie rozwijającą się gospodarką, Zachód patrzył na wstającą z kolan Polskę z uwielbieniem. Teraz zamykamy listę państw przyjaznych dla przedsiębiorców. Nasz kraj jest zbiurokratyzowany do granic możliwości, z politykami nie widzącymi nic poza końcem swojego długiego od łgarstw nosa.
„Ludziom, którzy uwierzyli w swoje „prawa socjalne” i w to, że pieniądze się na ich realizację muszą znaleźć, a jeśli pan dziedzic twierdzi, że cały folwark przez to zbankrutuje i pójdzie na wykup, to jego zmartwienie- takim ludziom wyperswadować, że trzeba skończyć z socjalizmem, jest równie trudno, jak grubasowi z programu Jerry’ego Springera, że jeśli będzie żarł na obiad codziennie cztery wielkie pizze, kojfnie przed czterdziestką. Trudno także dlatego, że elity, które powinny się o przyszłość Polski troszczyć, po części same są głupie, by sformułować narodowe interesy, i gotowe wierzyć, że Państwo Polskie istnieje przede wszystkim po to właśnie, aby być dla polactwa zarazem niańką i dojną krową- a po części interesuje je tylko napchania własnej kabzy”. – pisze Rafał Ziemkiewicz.
Ta sama banda złodziei wymyśla co chwilę jakiś nowe nakazy i zakazy by zgnoić obywatela ( przepraszam za słownictwo). Helena Keller napisała: „ Ludzie nie lubią myśleć. Jeżeli ktoś myśli, musi dojść do wniosków. Wnioski nie zawsze są przyjemne”.
Nasze powszechne zniewolenie, za które na dodatek sami płacimy, objawia się na każdym kroku. Zacznijmy od najprostszego przykładu: ubezpieczenia zdrowotne. „A ty znów swoje Adamski? Przecież bez ubezpieczeń wszyscy byśmy poumierali!” A niby dlaczego?- odpowiadam. Jakbyś drogi czytelniku zareagował, gdyby ktoś Ci powiedział: - „Słuchaj, dawaj mi miesięcznie 100 zł. Ja będę je zbierał i gdy np. popsuje ci się telewizor będę go ZA DARMO naprawiał” I nie ważne, że naprawa wyniesie 50 zł., czy nawet 200. Wyrzuciłbyś szanowny czytelniku takiego cwaniaczka za drzwi. Dlaczego więc postępujemy inaczej w przypadku służby zdrowia?
Jeżeli psuje nam się telewizor, idziemy do serwisu i decydujemy czy opłaca się nam go naprawić, czy nie. To samo powinno dotyczyć choroby. Gdybyśmy odkładali pieniądze, które pod przymusem państwo nam zabiera, na czarną godzinę, np. do banku - to na pewno starczyłoby nam na lekarza i na leki. W końcu ile razy w roku chorujemy? No tak, powie socjalista - ale obywatel jest nieprzezorny i jak zachoruje to może umrzeć! I co z tego?
Ta sama nieprzezorność powoduje, że palimy papierosy, pijemy wódkę, skaczemy na bungee czy jeździmy po dziurawych drogach! I jakoś nikt nam tego nie zabrania robić, mimo że możemy być narażeni na śmierć! Aha, no tak - akcyza…. Polityk nie powie nam wprost- a skąd mielibyśmy na utrzymywanie zbędnych etatów dla naszych kumpli?! Dokładnie to samo się tyczy emerytury.
Większość obywateli cały czas wierzy, że zabierane im przez państwa pieniądze czekają na nich, gdy będą starzy. Proszę spróbować wytłumaczyć przeciętnemu Kowalskiemu, że może on w przyszłości nie mieć emerytury, bo mamy mały przyrost naturalny. Popuka się najwyżej w głowę.
Przewodniczący Rady nadzorczej ZUS Robert Gwiazdowski pisze: „Wasze pieniążki, które co miesiąc pod przymusem i groźbą kary pozbawienia wolności, są Wam pobierane pod mylącą nazwą „składki ubezpieczeniowej” są po prostu ordynarnym podatkiem celowym, przeznaczanym prawie w całości nie na Wasze przyszłe emerytury, tylko na wypłatę świadczeń dla aktualnie je otrzymujących emerytów i rencistów. W związku z tym w ZUS-ie nie ma w ogóle żadnych pieniędzy. Nie ma ich też w OFE. Nie mogą one inwestować za granicą. Nie mogą też kupować nieruchomości w Polsce. Dlatego na wzroście cen polskich nieruchomości zarabiają emeryci holenderscy i niemieccy, bo ich fundusze emerytalne mogą inwestować bezpośrednio w nieruchomości w Polsce i właśnie to robią”.
My jednak wciąż wybieramy tych samych polityków, którzy karmią nas pustymi sloganami o sprawiedliwości społecznej, państwie solidarnym itp. Nasz największy boski atrybut, czyli wolna wola jest systematycznie niszczona i tłamszona przez „przedstawicieli ludu”. Wielki filozof, pochodzący z Południowej Ameryki, Nicolás Gómez Avila, pisał: „Ludzie dużo częściej uderzaliby się młotkiem w palec, gdyby ból występował po roku”. Ludzie bez zastanowienia głosują na szarlatanów obiecujących dodruk pieniędzy, płacę minimalną na poziomie 2 tysięcy złotych czy opiekę od kołyski aż po grób. Ciekawe czy ci sami ludzie tak chętnie kupują na kredyt drogie samochody, jedzą posiłki w drogich restauracjach i uczą swoje dzieci zapożyczania się bez opamiętania u swoich zamożniejszych kolegów z klasy? Nie? A jaka jest różnica miedzy bankructwem państwa a domowego budżetu?
Bardzo często media trąbią o tym, że w USA prawie połowa obywateli nie jest ubezpieczona i to samo stanie się u nas po liberalizacji rynku. I bardzo dobrze! Amerykańska gospodarka jest najsilniejsza na świecie właśnie dzięki temu, że obywatele inwestują zaoszczędzone pieniądze. Jeżeli ktoś chce, może bez problemu wykupić ubezpieczenie na wolnym rynku. Jeżeli obywatel woli inwestować pieniądze w rozwój firmy, którą zostawi swoim dzieciom by te w przyszłości go utrzymywały - z jakiej racji mamy mu tego zabronić?!
A co zrobić z osobą, która jest śmiertelnie chora i chce przeżyć swoje ostatnie dni intensywnie i bez uporczywej terapii? Po co ma płacić na emeryturę, której i tak nie dożyje? Odpowiedź jest prosta - wielki brat wie lepiej kiedy człowiek ma odejść do „Domu Pana”. W „postępowym świecie” to urzędnik decyduje kiedy można zamordować dziecko i staruszka. Nowomowa nawet ten proceder humanitarnie nazwała - aborcją i eutanazją - czyli prawami człowieka! (sic!) Równocześnie w opozycji do (jak nazwał go trafnie prof. Michał Wojciechowski) ustroju biurokratycznego, pod swoje skrzydła zaprasza nas „alternatywny” porządek świata.
Może Tony Soprano?
Kiedy byłem na Sycylii w każdym miasteczku czułem się niezwykle bezpiecznie. Nie bałem się wyjść wieczorem na spacer. No, może trzymałem się z dala od dzielnic murzyńskich i arabskich. Czy chronili mnie karabinierzy albo policja? Nie! Organizacją, która dbała bym zostawiał w restauracjach i hotelach euro, była Cosa Nostra.
Niemal wszystkie punkty gastronomiczne opłacają haracz zorganizowanym grupom przestępczym. W rozmowach z Włochami z Południa uderzyła mnie jedna rzecz - otóż płacąc mafii czują się oni bezpieczni. Jaka bowiem jest różnica miedzy płaceniem daniny Donowi czy aparatowi skarbowemu? W większości przypadków żadna. Opłacanie gangsterów jest nawet bardziej opłacalne. Kiedy bowiem jakiś chuligan napadnie właściciela knajpy albo zdemoluje mu lokal, istnieje niemal 100% szansa, że „rodzina” go złapie i wymierzy sprawiedliwość. Jeśli tego nie zrobi, obywatel może ( wolny rynek) „ubezpieczyć” się u konkurencyjnego gangu.
Wiemy przecież jaka jest skuteczność działania monopolistycznej policji. Włoskie państwo przeżarte ( chyba mocniej niż Polska) korupcją i eurosocjalizmem, doprowadziło do tego, że Włosi o wiele mniej boją się mafii niż swojej biurokracji. Doszło do tego, że gdy Włoch wychodzi ze sklepu, restauracji czy nawet od fryzjera, musi mieć ze sobą rachunek, bo w każdej chwili specjalne oddziały policji skarbowej mogą go skontrolować na ulicy. Nawet najgorsze zbiry nie stosują tak faszystowskiej metody.
Nie inaczej jest w naszym kraju. Większość biznesmenów opłaca różne agencje ochrony, które są w większości powiązane ze światem przestępczym. Po co więc płacimy podatki na policję? Po to, by wlepiały nam mandaty za złe parkowanie, przymusową jazdę w pasach, czy brak działającego migacza?
Nie twierdzę, że mafia jest organizacją porządną i szlachetną. Jestem daleki od promowania mitologicznego wizerunku Cosa Nostry z „Ojca Chrzestnego”. Uważam tylko, że nie ma różnicy między jej działaniami, a państwowym wyzyskiem. Mafia przynajmniej nie zabiera człowiekowi połowy dochodów, bo wiedziałaby, że doprowadzi to do bankructwa jej ofiary. Państwo nie ma takiego dylematu, bo oficjalnie zabiera na redystrybucję i ma poparcie nierobów. Socjalista tym rożni się od normalnego człowieka, że nie ma zasad. Nie ma co się więc dziwić, że złamał podstawową: volenti non sit iniuria – „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Na tym polega problem dzisiejszego świata - brak w nim zasad.
Janusz Korwin- Mikke pisze: „Dekalog nie jest tu zresztą kluczowy (cywilizacje na ogół przestrzegają większości zasad Dekalogu, choć o Mojżeszu nie słyszały...). Chodzi o dziesiątki, a może i setki, Zasad, ułatwiających życie. Obiektywnie jest np. kompletnie obojętne, czy przez drzwi pierwsza przechodzi kobieta, czy mężczyzna, starszy, czy młodszy. Jednak grupa, w której przestrzega się JAKICHŚ Zasad w tym względzie przejdzie przez drzwi znacznie sprawniej, niż kupa prymitywów.”
Grupy przestępcze ( te prawdziwe, nie rzezimieszki) przestrzegają przynajmniej jakiegoś kodeksu. Człowiek robiąc z nimi interesy wie przynajmniej czego się spodziewać. Nasze prawo jest pełne luk i pułapek, które bardzo trudno przedsiębiorcy ominąć. Nie wie on nigdy „na czym stoi” i za błahą rzecz może podpaść „skarbówce”. I co za różnica czy dostanie kilka lat więzienia czy kilku bandytów połamie mu nogi. Z połamanymi nogami może przynajmniej odrobić straty…w więzieniu raczej nie.
Dopóty, dopóki nie zdamy sobie sprawy, że co kilka lat wybieramy do Sejmu rożnego rodzaju Janosików, Robin Hoodów czy innych łotrów, nie mamy co liczyć na ucieczkę z „Animal Farm”. Czy ludzie naprawdę tego nie dostrzegają? Co to za świat gdy normalny człowiek woli być pod kuratelą mafii niż własnego rządu? Oj, głupie pytanie – wiadomo, socjalistyczny.
Skomentuj
Komentuj jako gość