Selim Chazbijewicz
Mógłby ktoś zapytać – po co Polska angażuje się dzisiaj w stosunki z Gruzją, po co wspiera jej aspiracje. Po pierwsze, Gruzja leży na tyle daleko od Polski, że jakiekolwiek bezpośrednie relacje mogą być utrudnione, po drugie narażamy się mimo wszystko potężnej Rosji. Z Gruzji nie importujemy również w zasadzie żadnych ważnych surowców. Po co więc nam Gruzja ?
Z wielu powodów. Wzmacnianie i podtrzymywanie relacji polsko- gruzińskich to nawiązanie do kierunków polityki zagranicznej drugiej Rzeczypospolitej z lat 1918-1939. Zwłaszcza pierwszy okres niepodległości, tzn. lata dwudzieste, obfitował w te relacje. Na samym początku, tj. w latach 1917-1920 Gruzja i Polska były w podobnej sytuacji, to znaczy po ogłoszeniu niepodległości musiały jej bronić przed bolszewicką inwazją. Polsce to się udało, natomiast Gruzji nie.
Rząd gruziński, składający się w większości z mieńszewików i socjalistów rewolucjonistów ( eserów) był więc w zasadzie lewicowy nawet w porównaniu z pierwszym polskim rządem złożonym z członków Polskiej Partii Socjalistycznej, łącznie z Piłsudskim. Na czele gruzińskiej egzekutywy stał prezydent Noe Żordania. Niepodległość wiązano z reformami społecznymi i gospodarczymi w kierunku interwencjonizmu państwowego. Bądź co bądź, byli to socjaliści. Niestety, Gruzini nie mieli tyle szczęścia co Polacy. Stali się częścią sowieckiego imperium. Gruzinem był Soso Dżugaszwili, znany póżniej jako Józef Stalin. Sprawy Gruzji interesowały go osobiście do końca życia. Od 1935 roku sekretarzem partii gruzińskiej był Ławrientij Beria, późniejszy szef NKWD, bezpośredni decydent mordu w Katyniu i ludobójstwa sowieckiego w latach 1938-1953, w okresie rządów Stalina, kiedy to Beria był szefem NKWD i ministrem spraw wewnętrznych ZSRS.
Gruzja przeżywała zarówno okupację sowiecką, jak i rosyjską, ponieważ Stalin, mimo swego gruzińskiego pochodzenia, lansował rosyjski nacjonalizm, który uważał za warunek siły sowieckiego imperium. Można wręcz mówić o narodowym komunizmie okresu stalinowskiego. Niszczono gruzińską inteligencję i narodową tradycję, niszczono gruzińską cerkiew, zabytki, rusyfikowano język. Polityczna emigracja gruzińska w latach 1920 - 1939 skupiała się w dużej mierze w Polsce. Już w roku 1917 na północnym i w południowym Kaukazie zaczęły powstawać z zesłańców i osiedleńców polskie jednostki wojskowe, które dążyły do powrotu do kraju. Ułatwiał im to m.in. rząd gruziński, powstałej formalnie 26 maja 1918 roku, Demokratycznej Republiki Gruzińskiej.
W lutym 1920 roku, na polecenie naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego, została wysłana na Kaukaz polska misja polityczna na czele z Tytusem Filipowiczem. Misja ta wysłana była do państw zakaukaskich, tj. Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Po przyjeździe polskiej misji do Tyflisu – jak wtedy nazywano Tbilisi, stolicę Gruzji, został opracowany plan sojuszu wojskowego z Gruzją. Polska uznaje niepodległość Gruzji 29 stycznia 1920 roku. W wojsku polskim w okresie od 1920 do 1939 służyli, zwłaszcza w kawalerii, Gruzini jako tzw. oficerowie kontraktowi, zatrudniani przez polską armię. Gruzini współpracują również z wydziałem II Sztabu Głównego WP, czyli z wywiadem i kontrwywiadem Rzeczypospolitej. W ramach tego podejmowane są różne działania związane emigracją gruzińską, zarówno w Polsce, jak i w Europie, celem rozbicia sowieckiej struktury państwowej. Józef Piłsudski, jeszcze przed rokiem 1914, w ramach wypracowywanych przez siebie politycznych koncepcji, zwłaszcza polityki wschodniej przyszłej Polski, doszedł do wniosku, że największym zagrożeniem dla niepodległości i suwerenności Rzeczypospolitej jest i będzie Rosja , bez względu na rodzaj panującego tam ustroju.
Żywotnym więc interesem politycznym Polski jest istnienie słabej i najlepiej rozczłonkowanej Rosji. Aby to osiągnąć musi Polska wspierać aspiracje niepodległościowe wszystkich nierosyjskich narodów, które pragną oderwać się od Rosji. Stąd wsparcie dla Gruzinów i Czeczenów. Tak wyglądała polska polityka w okresie Drugiej Rzeczypospolitej. Nazywana była „polityką prometejską”. Symbolem dla niej był Prometeusz, według mitologii greckiej Tytan skazany przez Zeusa na karę za pomoc ludziom. Kara ta polegała na przykuciu go do skał Kaukazu, gdzie sęp codziennie wyjadał mu wątrobę, która stale odrastała. Polityka prometejska - to pomoc dla narodów uwięzionych przez Rosję, misja Polski w jej własnym, dobrze pojętym interesie.
Po raz drugi Gruzja odrodziła się w roku 1991, kiedy to rozpadł się Związek Sowiecki. Dla Rosji Gruzja jest kluczem do opanowania Kaukazu i Zakaukazia. Współcześnie usadowienie się Rosji w Gruzji oznacza również opanowanie strategiczne Azerbejdżanu i odcięcie Europy, w tym Polski od złóż ropy na Morzu Kaspijskim. Tradycyjnie ekspansja rosyjska poszłaby w kierunku Turcji, co zresztą miało już miejsce w latach 1945 – 1949, będąc jedną z przyczyn powstania NATO, którego Turcja była członkiem założycielem. Wiązało się to z początkami tzw. polityki powstrzymywania – oczywiście ekspansji sowieckiej, polityki zainicjowanej przez ówczesnego prezydenta USA Harry’ego Trumana. Współcześnie mamy do czynienia z polityczną ekspansją rosyjską, próbą odbudowania stref wpływu po dawnym Związku Sowieckim.
Warto też podkreślić rolę Lecha Kaczyńskiego w ostatnich posunięciach politycznych i dyplomatycznych, które według rosyjskich, niezależnych ośrodków opinii publicznej uniemożliwiły interwencję zbrojną Rosji w Gruzji. Interwencja ta ponoć była zaplanowana tuż po objęciu urzędu prezydenta Rosji przez Miedwiediewa na 8 lub 9 maja br. Nie doszło do niej głównie dzięki konsekwentnemu wspieraniu rządu Gruzji przez Łotwę, Estonię, Litwę i właśnie Polskę. Warto przypomnieć, że w obchodach rocznicy niepodległości Gruzji brał udział tylko Lech Kaczyński jako jedyny gość z zagranicy. Zagrożenie było naprawdę duże. Destabilizacja polityczna na Kaukazie mogłaby doprowadzić do poważnych problemów politycznych również w Europie. Na pewno wzmogłaby się ekspansja Rosji w Europie, w tym jej nacisk na Polskę. Europa Zachodnia, tj. Francja i Niemcy jak zwykle na to by nie zareagowały. USA są w przededniu wyborów. Zajęcie Gruzji przez Rosję to odcięcie Azerbejdżanu i Armenii od jakichkolwiek wpływów europejskich. Konsekwencją byłby coraz ściślejszy sojusz Rosji z Iranem. Oznaczałoby to także oskrzydlenie Ukrainy, która byłaby następną ofiarą Rosji. Potem byłaby nasza kolejka. Dlatego to Gruzja, chociaż odległa, jest ważna dla Polski i angażowanie się w utrzymanie jej niepodległości nie jest kaprysem prezydenta Kaczyńskiego, a ma dla nas kluczowe strategiczno – polityczne znaczenie. Szkoda tylko, że ta prawda i sytuacja przeszła u nas w praktyce bez echa, a media poświęcały w tym czasie więcej uwagi „seks aferze” niż potencjalnemu, strategicznemu zagrożeniu kraju. A może to nie był przypadek ? Trzeba mieć nadzieję, że jednak tak.
Selim Chazbijewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość