*
Urodził się w 1913 r. w powiecie Starachowice. Ukończył Seminarium Nauczycielskie w Solcu nad Wisłą. Podczas służby wojskowej (1934 r.) przeszedł kurs szkoły podchorążych. W latach trzydziestych pracował jako instruktor hufców junackich przy WP.
Rok 1939 wyznaczył nowy etap w jego życiu - kto wie, czy nie aż nazbyt typowy dla całego pokolenia młodzieży, wychowanej w II Rzeczypospolitej. Kampania wrześniowa, w której bronił przepraw przez Wisłę w rejonie Sandomierza, potem dramat wojennej klęski, powrót do domu i gorączkowe poszukiwania kontaktów z rodzącą się konspiracją...
Do Związku Walki Zbrojnej Antoni Krupa został zaprzysiężony już jesienią 1939 r. w Solcu nad Wisłą, przez tamtejszego nauczyciela Jana Wnuka. Jednak dopiero w styczniu 1940 r. włączył się czynnie w prace organizacyjne, gdy komendant Obwodu ZWZ Sandomierz (Okręg Radomsko – Kielecki ZWZ kryptonim „Jodła”), Henryk Zieliński „Babinicz” powierzył mu zorganizowanie siatki w „dziewiczej” jeszcze części powiatu opatowskiego. Awansowany do stopnia podporucznika „Witold” objął kierownictwo rejonu Ożarów (Obwód ZWZ Opatów) i energicznie zabrał się do pracy, szczególne znaczenie przywiązując do werbunku zaufanych osób i zbierania broni. Chodziło tu zarówno o przygotowanie stosownych zasobów na potrzeby rozbudowywanej organizacji, jak i zabezpieczenie terenu przez ewentualnym bandytyzmem. Już rok później dysponował tajnymi magazynami, zawierającymi 100 karabinów i 6 ręcznych karabinów maszynowych. Jak na warunki konspiracyjne stanowiło to nie byle jaki zapas.
**
W późniejszym okresie nastąpiła reorganizacja obwodu. Antoni Krupa został komendantem Podobwodu AK Ćmielów (krypt. „Wierzba”, „300”) i jednocześnie objął referat zrzutów powietrznych w Komendzie Obwodu. Kilkakrotne odbierał zrzuty broni i zaopatrzenia. W jednej z takich akcji brał udział nawet przedstawiciel Komendy Głównej AK, który miał odebrać przesyłkę pieniężną. Od 1942 r. „Witold” uczestniczył także w działaniach o charakterze dywersyjnym, co według niektórych opracowań wiązało się ze sprawowaną przez niego funkcją szefa obwodowego Kedywu. Dysponował oddziałem dywersyjnym liczącym od 20 do 40 żołnierzy.
We wrześniu 1942r. dowodzona przez niego grupa dywersyjna rozbroiła niemieckich wartowników w Kępie Wałowskiej. W czerwcu 1944r. rozbito niemiecki oddział strzegący budowy umocnień w rejonie Ciszycy Górnej. Jeden ze bliskich współpracowników „Witolda” – por. Jan Pękalski „Borowy” tak wspominał tamte czasy: (...)byliśmy pełni podziwu dla naszego najbliższego sąsiada, por. Antoniego Krupy (...). Był on typem sienkiewiczowskiego Skrzetuskiego – wspaniała postać w konspiracji, świetny organizator i doskonały dowódca. Był on pierwszym komendantem Podobwodu „300”.
Szczególne nasilenie walk w Okręgu AK „Jodła” wiązało się z realizacją planu „Burza”. Już wcześniej planowano, że z chwilą antyniemieckiego powstania, okręg zmobilizuje znaczne siły zbrojne. Zawiązkiem odtwarzanych jednostek miały być operujące w terenie oddziały partyzanckie i dywersyjne. W sierpniu 1944r. oddział por. „Witolda” jako 8 kompania wszedł w skład III batalionu 2 pułku piechoty Legionów AK. Kompania liczyła około 350 żołnierzy i otrzymała zadanie uchwycenia w odpowiedniej chwili przeprawy mostowej na Wiśle w rejonie Annopola. W czasie „Burzy” Antoni Krupa przejściowo dowodził też I batalionem 3 pp Legionów AK. Działania odbywały się w strefie przyfrontowej, toteż dochodziło do współdziałania z innymi formacjami konspiracyjnymi, m.in. z Armią Ludową i sowieckimi spadochroniarzami. Walki z Niemcami trwały do początków stycznia 1945r., gdy „Witold” i „Borowy” doprowadzili swoich ludzi w okolice Ćmielowa. Tam nastąpiła demobilizacja kompanii...
Po kilkunastu dniach na froncie wschodnim Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę styczniową...
***
Jeszcze w 1938 r. Antoni Krupa poznał Marię Wrażeń. W ostatnich dniach grudnia 1943 r. zawarli związek małżeński, a 1 lutego 1945 r. przyszła na świat ich córka Barbara. Trzy tygodnie później Antoni Krupa został aresztowany przez NKWD. Podobno nie traktowali go źle. Powoływał się na współpracę z sowieckimi partyzantami i po kilku tygodniach wrócił do domu. Ale już wiedział, co się dzieje z żołnierzami konspiracji na terenach „wyzwolonych”, dlatego też postanowił przenieść się na Ziemie Odzyskane. Nie można jednak wykluczyć, że powodem wyjazdu była nie tylko obawa przed represjami.
W Olsztyńskie w tym czasie wyjechało kilku oficerów rozwiązanego Okręgu AK Radomsko - Kieleckiego. Czy była to tylko zmiana adresu, czy wykonywanie nowego konspiracyjnego zadania? Na wiosnę 1945 r. do Olsztyna przybył m.in. por. Stanisław Szwarc „Roman” (w czasie wojny w Obwodzie AK Sandomierz), skierowany tu przez płk. Ludwika Muzyczkę „Benedykta”, w latach okupacji odpowiedzialnego za przygotowanie planów przejmowania Prus Wschodnich z chwilą klęski Niemiec. Jest więc możliwe, że w nowej sytuacji politycznej, L. Muzyczka podejmował próby przeniesienia konspiracji na Ziemie Odzyskane.
Jednym z jego emisariuszy miał być „Roman”, który właśnie w Olsztynie współpracował z Antonim Krupą „Witoldem” (znalazł pracę w centrali węglowej, gdzie zatrudnił kilku innych żołnierzy AK, dawnych podkomendnych), Mieczysławem Gajewskim (urzędnikiem Urzędu Ziemskiego w Węgorzewie), Wacławem Wychowańskim „Smutnym” (zatrudnionym w Starostwie Powiatowym w Węgorzewie). Otrzymał również kontakt na dwóch oficerów AK z Obwodu Radzymin – byłego szefa Kedywu ppor. Kajetana Fijałkowskiego „Rafała” i mjr. Edwarda Nowaka „Joga”. Wszyscy byli dość dobrze ulokowani w strukturach administracji, tworząc sieć wywiadowczą obejmującą m.in. Olsztyn, Węgorzewo, Mrągowo. Wychowański, Krupa i Gajewski co kilka tygodni przekazywali meldunki Szwarcowi, a ten składał raporty „Jogowi”. Jest wielce prawdopodobne, że ta komórka wywiadowcza miała powiązania z Obszarem Zachodnim Delegatury Sił Zbrojnych, a od września 1945 r. ze Zrzeszeniem „Wolność i Niezawisłość”. Gdy jednak na jesieni 1945 r. ich bezpośredni kontakt z „górą”- mjr Edward Nowak „Jog” - wyjechał na Zachód, możliwości przekazywania informacji zaczęły się kurczyć, aż wreszcie ustały zupełnie.
I to był zapewne koniec konspiracyjnej aktywności Antoniego Krupy. Zerwane kontakty i komunistyczny terror najprawdopodobniej sprawiły, że postanowił wyłączyć się z polityki. Ściągnął do Olsztyna żonę i córkę. Olsztyn, piękne niegdyś(...) miasto, został w znacznej części spalony (...) po zajęciu go przez Rosjan – zapamiętała Maria Krupa. Żołnierze, upijając się, zostawiali niedopałki w mieszkaniach, rozniecali ogień gdzie popadło, aby się ogrzać, i nie likwidując go, odchodzili.
Zamieszkaliśmy w pięknej willi ocalałej przed pożarem, wraz z repatriantami z Wileńskiego i Grodzieńskiego. W Olsztynie mieszkaliśmy cztery lata. Żyliśmy w zgodzie, zaczynaliśmy się powoli dorabiać, mimo że nie pracowałam, gdyż przyszła na świat druga córka, Halinka. Byliśmy jeszcze obydwoje młodzi, bez specjalnych wymagań, cieszyliśmy się tym, co mieliśmy. A jednak i tej radości było za dużo.
****
W listopadzie 1949 r. Antoni Krupa został aresztowany i przewieziony do Kielc. Tam przez trzy lata przebywał w więzieniu w oczekiwaniu na proces (!). W tym czasie utrudniano mu widzenia z żoną. Przez ten czas nie mogłam się z nim widzieć, ani korespondować. Jedyną łącznością były nędzne paczki, które mu podawałam, cebula i papierosy – żywności nie przyjmowali. Wiedziałam, ze w piwnicach, w których siedzieli, było bardzo zimno, wobec tego pisałam prośby do przeróżnych dygnitarzy o zezwolenie na podanie ciepłej bielizny. Kilka razy udało mi się podać.
Dopiero w marcu 1952 r. „Witoldowi” przedstawiono akt oskarżenia, w którym znalazły się zarzuty likwidacji partyzantów Gwardii Ludowej w 1943 r. (!) Rozprawa zakończyła się wyrokiem dożywotniego wiezienia (po śmierci Stalina złagodzonym do 15 lat pozbawienia wolności). Początkowo wyrok odbywał w Kielcach, potem we Wronkach, Goleniowie k. Szczecina. W końcu trafił do pracy w kopalniach Knurów i Mysłowice. Tam zastał go przełom październikowy 1956 r. W grudniu został wreszcie zwolniony... pod dozór milicyjny.
W 1958 r. Sąd Wojewódzki w Kielcach uniewinnił Antoniego Krupę z zarzutu zabójstwa pięciu współpracowników GL. Prawdopodobnie to wydarzenie było powodem, że były komendant Podobwodu AK „300” zaczął spisywać okupacyjne wspomnienia. Kto wie, czy w ten sposób nie chciał ostatecznie udowodnić, czym naprawdę zajmował się podczas okupacji? Doprowadził je do roku 1944 r. - zostały niedawno opublikowane przez Jana Krupę, w książce opowiadającej o losach porucznika „Witolda”. Sam bohater publikacji nie doczekał.
W 1968r. otrzymał informację o przyznaniu mu przez „polski Londyn” Krzyża Armii Krajowej. Wkrótce potem poważnie zachorował. Zmarł w 1972 r. Córka Barbara zapamiętała, że jego pogrzeb był manifestacją patriotyzmu i polskości.
Waldemar Brenda
Skomentuj
Komentuj jako gość