Rewelacje sezonu ogórkowego
„Z okazyi budowy nowego mostu przez Łynę przy starym zamku otworzono także drzwi do podziemnych ganków tego zamku, aby się przekonać o budowie i wytrzymałości tychże. Jeden z ganków prowadzi pod Łyną do Lasu Miejskiego i kończy się w lesie przy tak zwanym »zaklętym zamku«, gdzie wedle podania ludu stać miał dawniej zamek krzyżacki »Senklitten«. Ganek jest 6-7 km długi. Drugi ganek prowadzi przez Łynę i ulicą Górno-Kościelną pod wielki ołtarz w kościele św. Jakuba, który to kościół razem z zamkiem został budowany. Oba te ganki są pod względem budowy bardzo mocne i przetrwać mogą podług zdań rzeczoznawców jeszcze setki lat. W gankach urządzone są w kilku miejscach obszerne izby, w których zapewne Krzyżacy zbierali się na tajne narady”
„Gazeta Olsztyńska” nr 91, 4.08.1904 (pisownia oryginalna).
Prasowe doniesienia, powtórzone przez „Olsztyńską” za gazetami niemieckimi w sierpniu 1904 r., wywołać musiały spory oddźwięk, tym bardziej, że opisy w nich zawarte były dość szczegółowe i wyglądały na wiarygodne. Zwróciły także uwagę służb konserwatorskich.
Dethlefsen dementuje
Głos w sprawie postanowił zabrać sam konserwator prowincjonalny Prus Wschodnich, Richard Dethlefsen. W opublikowanym w Królewcu sprawozdaniu z działalności za rok 1904 odniósł się do sensacyjnych wieści powtarzanych przez prasę, stwierdzając, że były one całkowicie bezpodstawne i w rzeczywistości nie odnaleziono najmniejszych śladów podziemnych korytarzy. Łatwo wykryć w tym wypadku źródło plotek. Przygotowując wykop pod przyczółek mostowy ekipa budowlana natrafiła po stronie zamku na piwnice stojącego tu niegdyś budynku bramnego. Wzięto je zapewne za wejścia do podziemnych chodników, być może nawet za jedną z owych podziemnych „izb”, wzmiankowanych przez „Gazetę”. Resztę dopisała wyobraźnia.
Wedle rysunku Wünscha, przedstawiającego Olsztyn około roku 1800, wjazd na zamek od strony Łyny zamykał rozebrany potem budynek bramny. Piwnice po nim nie zostały całkowicie zasypane. W okresie powojennym młodzi poszukiwacze skarbów do ich pozostałości potrafili przecisnąć się przez wąski otwór w bruku przy murze dzisiejszego pubu „Sowa”.
Różdżkarz na tropie tajemnic
W latach 20. dokonano w obrębie zamku ważnych odkryć. W roku 1925 podczas prac restauracyjnych w skrzydle południowym odsłonięto liczne, pokryte sadzą przewody kominowe, które Wünsch zidentyfikował jako kominy działających tu w dawnych wiekach kuchni, piekarni i browaru (dziś zaliczyć do nich powinniśmy również kuźnię). Cztery lata później podczas prac instalacyjnych odnaleziono fundamenty północno-zachodniej baszty zewnętrznego systemu obronnego. Nadradcy budowlanemu Bruno Schulzemu odkrycia te podsunęły myśl wykorzystania zdolności różdżkarskich, które posiadał jego najstarszy syn, inżynier budowy maszyn H.O. Schulze
H. Trunz, Mit der Wünschelrute in die Frühzeit Allensteins, Allensteiner Heimatbrief Nr.219, 1995. Możliwy błąd historyka - księgi adresowe z przełomu lat 20./30. wśród mieszkańców Olsztyna z tytułem inżyniera wymieniają jedynie dr inż. Arno-Alexandra Schulzego..
Z pomocą różdżki bez trudu wykrył Schulze jun. fundamenty baszty, odnalezionej nieco wcześniej obok młyna zamkowego, co zdawało się w pełni potwierdzać skuteczność metody. W trakcie kolejnych badań radiesteta skupił uwagę na resztkach pozostałych baszt. Doszedł on do wniosku, że łupinowa baszta w pobliżu mostu zamkowego posiada fundament na planie koła o zewnętrznej średnicy 13, 20 m. Takie same wymiary określił dla wieży narożnej, której resztki murów widać obok magazynu solnego.
Baszta, której być nie powinno
Zaskakująco wypadła ekspertyza baszty stojącej w pobliżu północno – wschodniego narożnika zamku. Ma ona ok. 8 metrów średnicy zewnętrznej i mury sięgające 1, 80 m grubości. Różdżka wykazała tu obecność fundamentów wieży znacznie większej - o grubości murów aż 4 m i średnicy 15, 50 m – a więc wymiarach analogicznych do baszty północno - zachodniej. Jeszcze większą niespodzianką okazało się odnalezienie przez Schulzego jun. wieży południowo – wschodniej, której istnienia nikt się nie spodziewał. Jej fundamenty wedle wskazań stalowej różdżki znajdować się miały w fosie, tuż obok południowego skraju grobli zamkowej, około 30 m od ściany kaplicy św. Anny.
Zewnętrzny system obronny oparty był więc wg Schulzego o cztery masywne narożne wieże, połączone ze sobą murami, których grubość badacz szacował na 1,80 - 2,20 metra. Co ciekawe, przebieg murów łączących baszty po stronie południowej i wschodniej nie był według niego równoległy do linii ścian olsztyńskiej warowni.
Ziemia pełna tuneli
Najbardziej frapującym wynikiem poszukiwań było niewątpliwie odkrycie przez inż. Schulzego całej sieci podziemnych korytarzy, wybiegających z zamku w wielu kierunkach. Kilka ich znajdować się miało pod zamkowym dziedzińcem i w rejonie budynków bramnych nad Łyną. Jeden przekraczać miał rzekę, jeszcze inny wychodził z północnego skrzydła zamku, wiódł do podziemnej komory po zewnętrznej stronie jego murów, a następnie rozdwajał się. Korytarze wiodły dalej do baszty północno – zachodniej oraz do większej komory na terenie fosy zamkowej, z której odchodzić miały trzy kolejne tunele. Trzy korytarze prowadziły również z zamku w kierunku miasta. Ponieważ jeden z nich przecinał teren dawnej fosy zaledwie dwa metry pod powierzchnią gruntu postanowiono go odkopać.
Podobno dokładnie na przewidzianej głębokości natrafiono na ceglane sklepienie o grubości około 30 centymetrów, po którego przebiciu oczom odkrywców ukazała się czeluść chodnika. Mierzył on ok. 2 metry wysokości i 1, 40 szerokości. Wnętrze prawie w całości wypełniał półpłynny szlam i muł.
Zupełnie nie do wiary?
Ten ostatni chodnik prowadzić miał wedle historyka H. Trunza, na którego przekazie się opieram, z zamku w stronę piwnic stojącego niegdyś na Rynku miejskiego browaru. Kierunku takiego nie potwierdza jednak plan sporządzony w roku 1934 na podstawie badań różdżkarza. Trunz twierdzi, że prace poszukiwawcze znane były w owym czasie w Olsztynie, na bieżąco opisywała je gazeta „Allensteiner Zeitung”, ich postępy relacjonowano też członkom stowarzyszenia „Copernicus-Gesellschaft”. Do zamierzonej publikacji naukowej, podsumowującej rezultaty badań, nie doszło w następstwie wybuchu wojny.
W relacji Trunza, który wracał do wydarzeń wiele lat po pamiętnych poszukiwaniach, znaleźć się mogły pewne nieścisłości. Nawet przymykając na nie oko skłonni jesteśmy dziś wkładać wszystko między bajki. Czy jednak powinniśmy odrzucać w całości wyniki badań różdżkarskich z lat 30. tylko dlatego, że ich wyniki wydają się nam tak nieprawdopodobne? Współcześni inaczej oceniali odkrycia Schulzego. Odnalezienie podziemnych chodników potwierdził w owym czasie nawet sam dr Richard Dethlefsen.
Dethlefsen potwierdza
Prowincjonalny konserwator zabytków, który w r. 1904 skwapliwie dementował nieprawdziwe pogłoski prasowe, w 30 lat później nie miał w sprawie odkrycia podziemi w Olsztynie żadnych wątpliwości. Do przedsięwzięcia odniósł się z entuzjazmem. W raporcie z r. 1935 znalazł się plan sporządzony na podstawie badań inż. Schulzego (który publikujemy obok) oraz notatka o przebiegu poszukiwań. Dethlefsen pisał w niej m.in.: „Wynik jest nadzwyczaj obiecujący. Odnaleziono cały system takich chodników. W poszczególnych miejscach do owych podziemnych dróg odsłonięto nawet wejścia. Możliwie dokładne badania oraz odkrywki powinny wkrótce ruszyć”
„Bericht des Konservators des Kunstdenkmäler der Provinz Ostpreußen über seine tätigkeit im Jahre 1934“, Königsberg i. Pr. 1935.
Nie wiemy czy to w istocie kiedykolwiek nastąpiło. Po wojnie o pracach Schulzego zapomniano. Na żadne ślady podziemnych przejść nie udało się ponownie natrafić, co utwierdziło tylko archeologów i historyków w ich sceptycyzmie. Bo czemuż właściwie służyć by miały podziemne tunele, kto zadałby sobie olbrzymi trud ich budowy, przekopywania ich pod dnem fosy lub korytem rzeki?
Zasypane nadzieje
Wydawało się, że nieco światła na dręczące nas kwestie rzucą prace wykopaliskowe przeprowadzone w ubiegłych latach na terenach fosy. Na południe od grobli zamkowej nie przyniosły one spektakularnych rezultatów. Archeolodzy musieli się spieszyć, zewsząd bowiem podnosiły się głosy, że blokują prestiżową dla miasta inwestycję. Nigdy nie dowiemy się już czy rację miał inż. Schulze, lokując basztę w miejscu, w pobliżu którego znajduje się dziś estrada nowego amfiteatru. Wykopy zaledwie się o nie otarły i ekipa opuścić musiała plac budowy.
Na północ od zamku archeolog, Adam Mackiewicz, miał więcej szczęścia. Latem 2006 r. odkrył tu mocarne fundamenty Bramy Młyńskiej i flankujących ją, nieznanych dotąd, fortyfikacji. Wykopaliska schodzące na teren pod zamkiem zapowiadały się bardzo obiecująco, wkrótce jednak musiały zostać przerwane. Nie tylko z powodu wysokiego poziomu wód gruntowych. Po wygranych wyborach prezydenckich zainteresowanie „ojca miasta” dla badań rozwiało się jak mgła. Mury zostały zasypane. Na swego powtórnego odkrywcę czekają więc teraz nie tylko podziemne chodniki. Nieprędko je zapewne ujrzymy. Pozostawieni w podziemiach naszej wyobraźni z nadzieją wypatrujemy światełka.
Rafał Bętkowski
Opis ilustracji.
Il 1.
Drewniany most zamkowy – widok z końca XIX w. (fragment pocztówki ze zbioru autora). Istniejący dziś most betonowy otwarty został oficjalnie 27. września 1904 r. Przyczółek nowego mostu wzniesiono obok miejsca, w którym wspierała się stara konstrukcja. Przy okazji robót budowlanych odkryto zapewne piwnice stojącego tu niegdyś budynku bramnego.
Il. 2.
Plan różdżkarski wg rysunku inż. Schulzego z publikacji „Bericht des Konservators des Kunstdenkmäler der Provinz Ostpreußen über seine tätigkeit im Jahre 1934“ wydanej w Królewcu w r. 1935 (tu nieznacznie pomniejszony). Zaznaczono na nim:
Linią przerywaną z wypełnieniem – „odnalezione mury podziemne”
Linią przerywaną – „odnalezione chodniki podziemne”
Linią przerywaną punktowo – „przypuszczalne chodniki”
Il. 3
Amfiteatr im. Czesława Niemena ukończony w czerwcu 2008 roku. Czy obok miejsca, w którym dziś znajduje się scena tkwią w ziemi fundamentu baszty odkrytej przez Schulzego? Mimo, że prace budowlane przeciągały się ponad miarę, archeolodzy dostali zbyt mało czasu, by kwestię tą definitywnie rozstrzygnąć (fotografia autora)
Układ ilustracji:
1 – str. tytułowa po prawej u góry.
2 – okładka u góry po lewej lub prawej (szerokość dwóch szpalt)
3 – okładka u dołu po lewej (miniaturka)
Skomentuj
Komentuj jako gość