Rozmowa „Deb@ty" z płk. Piotrem Wypijem, byłym funkcjonariuszem służb specjalnych UOP, ABW i SWW o ataku na rektora UWM Ryszarda Góreckiego.
Adam Socha: - Dziennikarz śledczy wrzuca do Internetu wyrok sądowy sprzed 36 lat, który ma skompromitować bardzo ważną osobę publiczną o dużym autorytecie, senatora RP, rektora UWM, członka PAN. Jawi się pytanie, kto był w posiadaniu tego wyroku sądowego lub fałszywki, skoro nie zachowały się żadne akta spraw sądowych z tamtych lat oraz w jakim celu przekazał go dziennikarzowi?
Płk. Piotr Wypij: - Zacznijmy od tego, że dziennikarz śledczy ma za zadanie ujawniać nieprawidłowości w funkcjonowaniu władzy, biznesu, które występują tu i teraz. Ujawnia je po to, aby zajęły się tym prokuratura, służby specjalne, sądy. Natomiast red. Mariusz Kowalewski wyciągając dokument – wyrok w sprawie obyczajowej sprzed 36 lat – tak naprawdę dał pracę ABW. Dlatego, że my nie wiemy, czy to jest dokument prawdziwy czy fałszywy. Ktoś kto posiadał ten dokument (nie ważne: prawdziwy czy fałszywy) chciał go wykorzystać do osiągnięcia korzyści: uzyskania jakiegoś stanowiska, pieniędzy. Ten dokument musiał zostać wyniesiony z esbeckich dokumentów, nawet jeśli był podrobiony, a esbecja potrafiła dobrze podrabiać dokumenty. Ktoś, kto był w posiadaniu tego dokumentu miał obowiązek, zgodnie z ustawą o IPN, przekazać go do IPN wraz z innymi dokumentami. Nie przekazanie takich dokumentów jest przestępstwem, chociaż ciężko je udowodnić. Teraz ABW musi spróbować ustalić np. w zbiorze zastrzeżonym, czy jest jakakolwiek wzmianka na temat tego wyroku oraz miejsce, w którym ten dokument powinien się znajdować i kto według właściwości był odpowiedzialny za jego zabezpieczenie i przekazanie do IPN. Nie jest to bowiem pierwszy dokument, który służy grupom przestępczym, albo i nawet obcym służbom do szantażowania polityków odpowiedzialnych za tworzenie ustaw i ich wdrażanie. W tym przypadku uzyskanie dokumentu przez dziennikarza śledczego jest istotne, gdyż pokazuje, że na Warmii i Mazurach jest jakaś osoba (grupa osób), która posiadała lub posiada dostęp do tych materiałów. Ta osoba czy grupa osób chciała zasygnalizować, wykorzystując w tym celu dziennikarza, że posiada większe zasoby dokumentów dotyczące osób będących na eksponowanych stanowiskach. Wiadomym jest, że SB w ramach współpracy z KGB miała wspólną bazę informacyjną dotyczącą obywateli Polski. Informacja o tym dokumencie może więc też być w KGB. Natomiast zadaniem naszej służby jest ustalenie osób odpowiedzialnych za posiadanie i wyniesienie tych dokumentów celem użycia do szantażu osoby publicznej sprawującej ważne funkcje państwowe.
AS: - Cui bono, kto na tym skorzystał lub komu prof. Górecki stanął na drodze? Jeden trop, to dramatyczna walka o powrót na stanowisko rektora w 2012 roku. W ekipie walczącej o reelekcję prof. Józefa Górniewicza był prorektor, wobec którego toczy się proces lustracyjny Władysław K. Prof. Ryszard Górecki wygrał symboliczną przewagą głosów. Drugi trop to „sprawa Obarka". Piotr Obarek, były dziekan Wydziału Sztuki UWM domagał się na swoim blogu ustąpienia rektora Góreckiego ze stanowiska. Rektor bowiem ukarał Obarka upomnieniem za „rażący przypadek nepotyzmu" stwierdzony orzeczeniem Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Piotr Obarek zaskarżył tę karę i została ona uchylona, gdyż rektor przekroczył półroczny termin na jej wymierzenie. W tym momencie Obarek przystąpił na swoim blogu do ataku. Napisał: „Teraz z perspektywy czasu brzmi to niemal jak groteska szczególnie wtedy, gdy jak wieść niesie po całym Uniwersytecie, znany dziennikarz zadaje JM Rektorowi pytania: „Jakie funkcje i na jakich Wydziałach i jednostkach UWM pracują członkowie rodziny Rektora Ryszarda Góreckiego: Janina Górecka i Monika Górecka? oraz dlaczego Przemysław Górecki, syn Rektora Ryszarda Góreckiego, jest zatrudniony na stanowisku adiunkta w katedrze Metod Matematycznych Informatyki, mimo że podczas ostatniej akredytacji Państwowa Komisja Akredytacyjna zakwestionowała jego uprawnienia?"
Obarek powołuje się na „znanego dziennikarza". Wiemy, że chodzi właśnie o Mariusza Kowalewskiego, który wziął w obronę Piotra Obarka publikując w „Uważam Rze" tekst pt. „Zniszczyć naukowca", oskarżył w „Rz" red. Marka Wrońskiego o plagiat, wcześniej red. Wroński pisał w „Forum Akademickim" o podejrzeniu popełnienia plagiatu przez P. Obarka (red. M. Wroński wytoczył proces M. Kowalewskiemu za tę publikację), następnie M. Kowalewski staje jako świadek Obarka w sprawie przeciwko prof. Małgorzacie Chomicz, by na końcu odpalić bloga z tekstami atakującymi rektora Ryszarda Góreckiego.
Wreszcie trzeci trop, to zawiadomienie przez rektora Góreckiego prokuratury o wynikach kontroli, z których wynika, iż 50 pracowników UWM na czele z prof. prof. dr hab. Dariuszem K. z Katedry Rybactwa Jeziorowego i Rzecznego jest podejrzanych o wyłudzenie kwoty ok. 2,5 mln zł wynagrodzeń podczas realizacji projektu badawczego.
Płk. Piotr Wypij: - Mim zdaniem Obarek nie był w posiadaniu tego wyroku. Natomiast grupa osób, która przekazała wyrok Kowalewskiemu wybrała go celowo, bo wiedziała, że szuka haków na Góreckiego i że Kowalewskiego nic nie powstrzyma, by ten dokument ujawnić. O teczce na rektora Góreckiego mówiło się „na mieście", a zwłaszcza w pewnej knajpie na Dąbrowszczaków od ponad roku. Pewien funkcjonariusz SB szukał kupca na pewne materiały, bo bardzo potrzebował pieniędzy. Zainteresowane kupnem miały być osoby, którym Górecki swoją dociekliwością miał zepsuć jakiś dochodowy interes i w związku z tym te osoby dążyły do skompromitowania i usunięcia niewygodnego rektora. Moim zdaniem tej grupie osób chodzi o kasę.
- Rodzi się zatem najważniejsze pytanie w tej historii. Ile osób sprawujących władzę w różnych instytucjach podejmuje decyzje pod wpływem takich kwitów wyniesionych przez esbeków?
Płk. Piotr Wypij: - W tym przypadku dowiedzieliśmy się jakim dokumentem dysponuje „trzecia władza" i na kogo, ale nie wiemy w ilu przypadkach społeczeństwo nie ma bladego pojęcia, że za ważnymi decyzjami stały takie „teczki". Dlatego tak ważne jest, żeby tę sprawę z wyrokiem na rektora do końca wyjaśniła ABW. Ta grupa ujawniając ten dokument, chce powiedzieć ludziom na stanowiskach: „mamy na was różne materiały, więc jeśli nie chcecie, by spotkało was to co prof. Góreckiego, to lepiej z nami współpracujcie". ABW musi doprowadzić do wykrycia tej grupy.
Skomentuj
Komentuj jako gość