Różnica między preparatorem zwierząt a poborcą podatkowym? Preparator zdziera tylko skórę” – ironizował Mark Twain. Czy przymus płacenia wygórowanych podatków zawsze jest moralnie uzasadniony? Czy mamy etyczną słuszność, jeżeli sprzeciwiamy się oddawaniu naszych ciężko zarobionych pieniędzy w ręce nierzetelnych i przed nikim nieodpowiedzialnych urzędników? Co o podatkach mówią Biblia i dokumenty Kościoła?
Dziś doświadczamy właśnie fiskalnego ucisku, który przejawia się np. w progresywnym podatku dochodowym. Taki podatek polega przecież na karaniu zaradnych obywateli za ich talent i wysiłek, skoro muszą wpłacać do wspólnego budżetu większy procent swoich uczciwie zarobionych pieniędzy niż pozostali. Księga Kapłańska krytykuje to roziwązanie: „Nie będziesz stronniczy na korzyść ubogiego, ani nie będziesz miał względów dla bogatego” (19, 15). To brzmi niczym cytat żywcem wyjęty z nauk Miltona Friedmana. Gdyby współczesne rządy stosowały ową prostą, a zarazem sprawiedliwą zasadę, nie dochodziłoby do asurdalnych sytuacji, gdy po doprowadzeniu wysokimi podatkami firmy do ruiny, państwo obdarza dotychczasowego właściciela (obecnie bankruta) pieniędzmi (zasiłkiem) zebranymi od innych przedsiębiorczych obywateli. Ta oto władza sama produkuje ubóstwo po to, by potem... ubóstwo zwalczać. Jak zauważył Ronald Reagan: „Poglądy rządu na gospodarkę można podsumować krótko: jeśli coś żyje, opodatkuj to. Jeśli nadal ma się dobrze, ureguluj to. Jeśli przestanie funkcjonować, wprowadź subsydia”.
Wróćmy jednak do autorytetów religijnych. Jan Paweł II ostrzegał w encyklice „Centesimus annus”: „Interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, państwo opiekuńcze powoduje utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur, w których – przy ogromnych kosztach – raczej dominuje logika biurokratyczna”. Papieski pogląd odzwierciedla zasadę pomocniczości, która wcale nie polega, jak przekonują politycy Prawa i Sprawiedliwości, na opiece nad obywatelem od kołyski aż po grób. Tu chodzi o – by posłużyć się językiem teologii – umiłowanie człowieka przez traktowanie jak osobę odpowiedzialną, a nie bezbronne dziecię. Już Leon XIII w encyklice „Rerum Novarum” z 1893 r. głosił, że wysokie podatki to zamach na święte prawo własności. Dobitną przestrogę przed niesprawiedliwym opodatkowaniem znaleźć można też w Pierwszej Księdze Samuela: „Oto jest prawo króla mającego nad wami panować: Synów waszych będzie on brał do swego rydwanu i swych koni, aby biegali przed jego rydwanem. (...) Córki wasze zabierze do przyrządzania wonności oraz na kucharki i piekarki. Zabierze również najlepsze wasze ziemie uprawne, winnice i sady oliwkowe, a podaruje je swoim sługom. Zasiewy wasze i winnice obciąży dziesięciną i odda ją swoim dworzanom i sługom. (…) Nałoży dziesięcinę na trzodę waszą, wy zaś będziecie jego sługami. Będziecie sami narzekali na króla, którego sobie wybierzecie, ale Pan was wtedy nie wysłucha” (8, 11-18). Ten obraz, interpretowany z perspektywy człowieka XXI wieku, jawi się jako prorocze ostrzeżenie przed komunizmem. Ciekawe jednak, że nawet w tak apokaliptycznej wizji autor nie wyobrażał sobie podatku wyższego niż... dziesięcina.
Inne dzisiejsze rozwiązania fiskalne też kłócą się zarówno z biblijnym porządkiem, jak i zdrowym roządkiem. Przykład: Księga Rodzaju uczy, że człowiek dostał w posiadanie ziemię, która winna być bez przeszkód przekazywana z pokolenia na pokolenie. Tymczasem współcześni socjaliści domagają się podatku spadkowego. To nie tylko pogwałcenie prawa własności, ale następna absurdalna szykana wymierzona w pracowitych: nie dość, że twoi przedsiębiorczy rodzice płacili przez całe życie wyższy niż inni podatek, to państwo po ich śmierci z ciebie zedrze haracz za ich kilkudziesięcioletnią oszczędność.
Jasne, że Biblia nie jest przeciw podatkom jako takim. Na kartach Nowego Testamentu znajdziemy klarowne pouczenie, że podatki trzeba płacić. Każdy chrześcijanin zna słowa Jezusa, żeby oddać cesarzowi, co cesarskie. A św. Paweł stwierdza w Liście do Rzymian, że każda władza pochodzi od Boga i rządzącym należy uiszczać daninę. Posługując się tymi cytatami i przypominając, że na dodatek ówczesna Judea była pod okupacją rzymską, zwolennicy państwa-niańki dowodzą, że kategorycznie należy się podporządkować każdemu wyzyskowi podatkowemu. Mało kto jednak zwraca uwagę, że podatki w czasach Jezusa oscylowały w granicach 10 proc. (wspomniana dziesięcina), czyli na poziomie niższym niż wyszydzany przez wielu polskich polityków podatek liniowy.
Także stwierdzenie św. Pawła, że wszelka władza pochodzi od Boga, wymaga doprecyzowania. Profesor teologii Michał Wojciechowski tłumaczy: „Użyte tu słowo greckie władza, exousia, oznacza władzę legalną, prawowity autorytet (władza państwowa czerpie autorytet z Boga, a nie z siebie samej; jest namiestnictwem). Św. Paweł zaraz potem mówi o tym, że władza złych karze, a dobrych nagradza – istotnie, bez tej cechy nie zasługiwałaby na uznanie”.
Patrząc zatem na Biblię w szerszym kontekście nie można twierdzić, że Pismo nakazuje bezwarunkowo dzielić się majątkiem z każdą władzą. Jezus wzywał do dobroczynności, ale ta polega na dobrowolności, ma płynąć z serca, a pomoc powinna trafiać bezpośrednio do potrzebujących. Najbliższy temu ideałowi wydaje się w czasach współczesnych prywatny wolontariat, gdzie bez marnotrawstwa urzędników ludzie niosą wsparcie bliźnim.
W 1819 r. prezes Sądu Najwyższego USA John Marshall powiedział: „Władza podatkowania – to władza niszczenia”. Pismo Święte uczy, że władzę tę powinni sprawować wyłącznie sprawiedliwi, a nie armia rządowych czy urzędowych utracjuszy.
Łukasz Adamski. "Polska The Times"
Skomentuj
Komentuj jako gość