25 maja będziemy w Polsce wybierać posłów do Parlamentu Europejskiego. Zainteresowanie tymi wyborami, jak pokazuje frekwencja, jest wciąż nikłe. Do wyborów idzie tylko ponad 20% uprawnionych do głosowania. Być może dlatego, że kompetencje tego organu są dla społeczeństwa nie do końca znane i czytelne.
Tymczasem jednak Parlament Europejski ma wpływ na wiele ustaleń prawnych podejmowanych w krajach członkowskich, czyli de facto decyduje o kształcie stanowionego prawa tych państw. Zresztą rola Parlamentu Europejskiego w strukturach Unii Europejskiej wzrasta, o czym świadczą kompetencje przy uchwalaniu budżetu oraz, rozszerzany o nowe obszary, zakres zwykłej procedury ustawodawczej. Członkowie Parlamentu Europejskiego mają też wpływ na to, co Benedykt XVI nazywał „moralną fizjonomią Europy".
Ważne jest zatem kto współtworzy unijne dyrektywy, kto stoi za rozmaitymi wskazówkami dotyczącymi naszych lokalnych podwórek, a więc państw członkowskich Unii Europejskiej, kto decyduje o przyszłości Europy.
Od pewnego czasu zwraca moją uwagę jeden z posłów do Parlamentu Europejskiego – Gianni Vattimo, który jest znanym włoskim filozofem i znaczącym, jak mówimy w Polsce, europarlamentarzystą, zasiadającym w PE już drugą kadencję. Vattimo, który od lat sześćdziesiątych zajmuje się filozofią jest profesorem uniwersytetu w Turynie, doktorem honoris causa wielu uniwersytetów w Europie i w USA, cenionym w kręgach lewicowych publicystą, a także politykiem znanym na europejskich salonach.
Nie tak dawno ukazała się jego książka „Nie być Bogiem. Autobiografie na cztery ręce". Jest to nietypowa autobiografia napisana w formie dialogów z Piergiorgiem Paterlinim – pisarzem i przyjacielem filozofa, w której autor opowiada o trzech pasjach swojego życia: o filozofii, o politycznym zaangażowaniu i o miłości, zwłaszcza homoseksualnej, gdyż Vattimo jest praktykującym, aktywnym homoseksualistą, a równocześnie działaczem środowisk LGTBQ. Homoseksualizm jest dla Vattima ważnym problemem nie tylko indywidualnym, gdyż (cytuję) „specjalizacja seksualna czyni człowieka uboższym", dlatego należy ją rozszerzać, ale jest też „problemem socjo-ekonomiczno-politycznym". W tym znaczeniu, że Vattimo poszukuje takich rozwiązań etycznych, które (jak rozumiem) byłyby w stanie usprawiedliwić jego życiowe wybory jako katolika, a także uczynić zagadnienie „specjalizacji seksualnej" tematem dyskutowanym na forach polityczno-prawnych. Należy podkreślić, że Vattimo uważa się za katolika, choć, jak zaznacza całkiem słusznie, „papież na pewno miałby inne zdanie".
Jako filozof Vattimo zachęca do wyeliminowania tradycyjnego, czyli tzw. mocnego chrześcijaństwa z przestrzeni życia publicznego, zwłaszcza katolicyzmu, który jest według niego fundamentalistyczny – porównywalny z fundamentalizmem protestanckim w Stanach, z fundamentalizmem ultraortodoksyjnych Żydów w Izraelu czy talibów w Afganistanie. Katolicyzm jest również antyintelektualistyczny, zamknięty, zasklepiony, ksenofobiczny, nieekumeniczny, niedialogiczny. „Kiedy chrześcijanie stają się obrońcami twardych metafizycznych pryncypiów, dialog z ateistami staje się niemożliwy" – zaznacza Vattimo. I to „chrześcijaństwo siły", tę „fundamentalistyczną sektę", należałoby zwalczać poprzez odejście od instytucji Kościoła, poprzez obnażanie go i porzucenie tego, znów cytuję, „przeklętego porządku naturalnego", który Kościół wciąż głosi. Vattimo pisze, iż nie może zaakceptować idei niezmiennego porządku naturalnego, ponieważ on sam musiałby być z niego wyłączony.
Gianni Vattimo twierdzi zupełnie serio, że trzeba „cisnąć w twarz papieżowi i kardynałom myśleniem nowoczesno-liberalno-socjalistyczno-demokratycznym". Prawdziwi chrześcijanie to nihiliści, a prawdziwe chrześcijaństwo powinno stać się: „samoznoszącą się religią podważającą własne dogmaty". Chrześcijaństwo – postuluje ów włoski filozof – winno stać się „religią niereligijną". Trzeba więc głosić chrześcijaństwo „słabe", które będzie antykościelne i antyklerykalne.
Poseł Vattimo dostrzega jednak w chrześcijaństwie pewną siłę. Jest nią etyka miłosierdzia. Filozof podkreśla nawet, że „esencją chrześcijańskiego nauczania jest według mnie miłosierdzie i wynikająca z niego etyka miłosierdzia". Owa koncepcja „słabego chrześcijaństwa" i etyka miłosierdzia implikuje praktyczne konsekwencje. Jakie one są? Są to tzw. słabe rozwiązania, które po prostu oznaczają akceptację wszystkich przejawów tak zwanych „słabych zachowań". Vattimo zatem aprobuje wiele rozwiązań dylematów etycznych, które przez etykę chrześcijańską są odrzucane, jak choćby aborcja, macierzyństwo zastępcze, eutanazja, in vitro, związki jednopłciowe, adoptowanie dzieci przez te pary, ideologia gender, oczywiście propagując je, gdzie tylko to możliwe.
I w tym miejscu chciałabym podkreślić, że Vattimo jest popularny nie tylko jako filozof, którego poglądy pozostają znane garstce jego wyznawców, zwolenników, studentów czy czytelników. Vattimo, głosi te poglądy również jako czynny polityk, czyniąc je propozycjami, które, jak okazuje się, stają się stopniowo wprowadzane w życie w UE poprzez akty prawne. I tak na przykład Vattimo jako wyraziciel i apologeta środowisk homoseksualnych, a zarazem jako europoseł aktywnie zabiega, aby ich roszczenia znalazły pozytywny oddźwięk w stanowionym przez PE prawie. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko tzw. miękkie prawo międzynarodowe, którego kraje Unii nie muszą przyjmować. I to jest błąd, ponieważ istnieje duża presja ze strony władz Unii, aby akty te akceptować lub wprowadzać je bocznymi drzwiami. Wystarczy przenalizować programy Europejskiego Funduszu Społecznego, który jest adresowany między innymi do organizacji pozarządowych, które realizują cele społeczne. Środki dla tych podmiotów znajdą się, jeśli w projektach będzie standardowy zapis o tolerancji, równouprawnieniu i niedyskryminacji – oczywiście w rozumieniu UE, co w praktyce oznacza wyjęcie spod prawa krytyki środowisk LGTBQ i tym samym kneblowanie ust tym, którzy nie zgadzają się na homoseksualne roszczenia, uznając je za nieuprawnione i szkodliwe. Jednym słowem jeśli nie zechciałabym zatrudnić w swym przedszkolu homoseksualnej nauczycielki lub nie wpuściła do placówki edukatorów spod szyldu gender, nie dostanę żadnych środków i moje przedszkole nie będzie konkurencyjne.
Śmiem zatem twierdzić, że za takim stanem stoi także prof. Vattimo i wielu innych intelektualistów zasiadających w Parlamencie Europejskim. A zatem Vattimo nie tylko pozostaje filozofem, którego filozofia nie ma wpływu na codzienność. Jako czynny polityk, publicysta, dziennikarz, nauczyciel, wielokrotny doktor honoris causa, członek redakcji pism naukowych ma wszelkie możliwości instytucjonalno-prawno-ekonomiczne, aby realizować swoje wizje, szukać dlań wyznawców i upowszechniać je w postaci zapisów prawnych. A to w jakimś sensie, mówiąc językiem Baumanna, jest rozcieńczaniem prawdy, jej relatywizowaniem, jest również rozmontowywaniem tradycji, a nawet (w niektórych przypadkach) szydzeniem ze zdrowego rozsądku. Warto zatem poznać jego filozofię, aby umieć z nią dyskutować, polemizować, i tam gdzie trzeba przeciwstawiać się, zwłaszcza, gdy jej postulaty zaczynają nabierać instytucjonalnego i politycznego charakteru.
Stąd moja konkluzja, aby przed pójściem do urn wyborczych w miarę wnikliwie przyjrzeć się kandydatom do Parlamentu Europejskiego, aby nie zagłosować na jakiegoś „polskiego Vattima", którego działalność przyniesie więcej szkody niż pożytku. Bo pół biedy, jeśli do Parlamentu dostanie się przypadkowy celebryta znany z tego, że jest znany, gorzej, gdy pojawi się opiniotwórczy intelektualista, który swoje szkodliwe poglądy będzie legitymizował profesorskimi tytułami. Nie dajmy się więc zwieść ani tytułom naukowym, ani znanym nazwiskom, ani „magicznym" pozycjom na listach wyborczych typu: „jedynka" czy „dziesiątka", ani kosztownym banerom i wyborczym reklamom w centrum miast, użyjmy raczej własnych zdolności poznawczych, aby dowiedzieć się „who is who". Kolejny Vattimo o lewackich poglądach nie jest w Parlamencie Europejskim potrzebny. Europa bowiem potrzebuje zmian!
dr hab. Zdzisława Kobylińska
(tekst ukazał się w kwietniowym wydaniu miesięcznika "Debata")
Skomentuj
Komentuj jako gość