Dziś Rogalski odżegnuje się od tych wypowiedzi, broniąc raportu komisji Jerzego Millera („przyczyny katastrofy, co do zasady, są trafnie pokazane") i dezawuując ustalenia ekspertów Antoniego Macierewicza. Wychodzi mu to jednak równie nieporadnie, jak opowiadanie o bombie helowej.
Nie stwierdzono? Dr inż. Wacław Berczyński, były konstruktor działu wojskowo-kosmicznego Boeinga, przeprowadził analizę naprężeń w elementach Tu-154M po jego rozpadzie. – Struktura samolotu, części jego powłoki podlegały ciśnieniom, które nie były przewidziane w konstrukcji. Musiała być jakaś duża siła, a raczej – nazywajmy rzecz po imieniu – eksplozja, która spowodowała wyrwanie nitów, a następnie rozerwanie poszycia – powiedział.
Prawnik nie wspomniał też, że w ciągu kilku pierwszych dni po katastrofie kawałki metalu pojawiały się w „pancernej brzozie" i z niej znikały, co utrwalili różni fotografowie (zdjęcia te były publikowane m.in. przez „Rzeczpospolitą" oraz organizatorów konferencji smoleńskiej). Jakby tego było mało, próbki z drzewa pobrano dopiero w październiku 2012 r., czyli 30 miesięcy po katastrofie, co prof. Chris Cieszewski z Warnell School of Forestry and Natural Resources, University of Georgia w USA, skomentował w rozmowie z „Gazetą Polską" następująco: „Przez ten cały okres drzewo narażone było na działanie rozmaitych czynników meteorologicznych: słońca, opadów deszczu i śniegu, wilgoci oraz patogenów. Drewno wystawione na takie warunki poddaje się szybkim zmianom [...].
Zejście poniżej 100 metrów
Procedury zostały zatem dochowane, a samolot zszedł poniżej 100 m nie w wyniku celowego działania załogi, lecz z innych powodów. Po drugie, załoga Tu-154M wiedziała, co robi, próbując odejść na tzw. drugi krąg przy użyciu autopilota, chociaż lotnisko w Smoleńsku było pozbawione systemu lądowania ILS. Możliwość tzw. odejścia w automacie na lotnisku pozbawionym ILS potwierdził eksperyment, jaki przeprowadzono w 2011 r. na bliźniaczym tupolewie (nr 102). Piloci wiedzieli też, jak to się robi. Sam Maciej Lasek, odpowiadając na jedno z pytań na konferencji ekspertów w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą (28 maja 2012 r.), stwierdził wprost, że kpt. Protasiuk kilkakrotnie wykonywał odchodzenie z autopilotem bez systemu ILS.
Skomentuj
Komentuj jako gość