Ks._blaszczyk2O identyfikacji ciał, działaniach minister Kopacz w Smoleńsku i konflikcie części rodzin smoleńskich z rządem opowiada ks. Henryk Błaszczyk, który był obecny przy zamykaniu trumien ze zwłokami ofiar katastrofy w Smoleńsku. Wywiad pochodzi z portalu fronda.pl. Rozmawia Łukasz Adamski.

 

fot: Jacek Strużyński


Był Ksiądz obecny przy zamykaniu trumien ze zwłokami tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej. Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” opublikowała wstrząsający opis obrażeń zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Redaktorzy "GW" przekonują, że zrobili to w odpowiedzi na zarzuty, iż w trumnie z parą prezydencką leżą jeszcze niezidentyfikowane zwłoki. Jak Ksiądz ocenia takie postępowanie mediów? Czy to już przekroczenie pewnej bariery?

Bariery są zawsze nakreślane przez naszą wrażliwość, naszą wyobraźnię i empatię, o tym co odczuwają szczególnie bliscy tych, którzy zginęli w Smoleńsku. Niekiedy odnoszę wrażenie, że brakuje owej empatii z wielu stron. Jest to siłą rozlicznych publikacji, zwłaszcza tych, które są wynikiem świadomie stosowanych manipulacji, niepopartych w faktach sugestii, oskarżeń lub też przekłamań. Również ze strony mediów, ale czy tylko? Doświadczenia historyczne wzajemnych stosunków między Polską a Rosją sprzyjają budowaniu teorii zamachu. Ale czy jest to właściwy sposób poszukiwania odpowiedzi na pytanie o przyczynę wypadku? Ja osobiście jestem wolny od bezkrytycznego posługiwania się motywem historycznym. Dostrzegam też z wielkim niepokojem, że brak pełnych informacji powoduje proces dorysowywania obrazów nierealnych, zmotywowanych z góry nakreślonymi twierdzeniami. Wszyscy jesteśmy wolni w stawianiu pytań i poszukiwaniu odpowiedzi. Ale musimy być też wolni od pokusy łatwych i szybkich odpowiedzi. Niekiedy prawdę wydobywa się powoli. Krok po kroku, czynność po czynności, odpowiedź po odpowiedzi. Natomiast gdy chodzi o sprawę identyfikacji ciał, to jest to rzecz tak fundamentalna, iż nie wyobrażam sobie, że można byłoby pozwolić sobie tutaj na nieodpowiedzialność, czy nierzetelność. Noszę w sobie przekonanie, że w trumnach na Wawelu spoczywają ciała naszego Prezydenta, Pana Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Oczywiście ciała dotknięte były skutkami katastrofy i jestem też przekonany, że złożono w trumnach wszystko to, co było na ten czas możliwe.

Nie obawia się Ksiądz, że jakiś tabloid - by przebić "GW" - opublikuje zdjęcia ofiar?

Wiem, że za każdą publikacją stoi człowiek, dziennikarz, publicysta. Zatem osoba zdolna do wyobrażenia sobie skutków każdej publikacji, zwłaszcza tak drastycznej jak zdjęcia ofiar. Ja cały czas mam w sobie jeszcze przekonanie, że profesjonalny dziennikarz to osoba odpowiedzialna, która wie, że czytelnicy bądź słuchacze są zaangażowani w odbiór otrzymanych informacji, obrazów, angażują swoje zaufanie i wiarę w to, że mają do czynienia z prawdziwym przekazem. Dziennikarstwo, choć brzmi to może patetycznie, jednak jest służbą temu, co nazywamy w potocznym rozumieniu – prawdą o świecie oraz uczciwym przekazem informacji.

W jaki sposób wyglądała procedura umieszczania zwłok w trumnach?

Dość szczegółowo przekazałem opis tej procedury w wywiadzie, jaki udzieliłem na prośbę m. in. niektórych rodzin w tygodniku „Polityka”. Mogę tylko dodać, że wśród ofiar było wielu tych, których znałem osobiście. Ponad to rozpoznawaniem ciał zajmowali się biegli specjaliści oraz bliscy ofiar katastrofy. Moim zadaniem nie było identyfikowania ciał. Byłem tam po to, aby wykonać wobec zmarłych posługę religijną oraz służyć wsparciem dla rodzin tych, którzy zginęli. Będąc przy zamknięciu trumien siłą rzeczy byłem świadkiem porównywania danych umieszczonych na ciele z informacją o osobie umieszczoną na trumnie. I w tym zakresie mogę zaświadczyć, że była zgodność. Odniosłem też wrażenie, że sposób obchodzenia się z ciałami zmarłych, choć bardzo bolesny dla bliskich ale także i biegłych specjalistów uczestniczących w procesie identyfikacji, był niezwykle spokojny, godny i delikatny. To moje odczucie wydaje mi się ważne, zwłaszcza gdy słyszę wielokrotnie troskę rodzin ofiar o los ciał swoich bliskich po śmierci.

 

Powiedział Ksiądz w wywiadzie dla „Polityki”: „dużo ciał było zespolonych, chociaż oczywiście bardzo poranionych. To nie była destrukcja zupełna. Te, które były rozczłonkowane, w każdej części objęte były badaniem DNA, nie było ciała, które nie zostałoby potwierdzone badaniem DNA.” Jednak część rodzin ofiar katastrofy ma wątpliwości, czy naprawdę pochowała swoich bliskich. Żona Przemysława Gosiewskiego chce ekshumacji zwłok swojego męża. Podobny wniosek złożyła córka Zbigniewa Wassermana. Czy rodziny mają podstawę do takiego działania i czy ich prośba o sekcję zwłok jest uzasadniona?

Pytania rodzin zmarłych o sposób przeprowadzania sekcji zwłok, czy też o rzetelność procedury identyfikacyjnej, jak i wiele innych, jest przynależnym rodzinom prawem. Jednakże w wielokrotnym słuchaniu sposobu zadawania tych pytań i odczuwania kontekstu ich artykułowania, mam wrażenie, że skrywana jest niejedna intencja, która nie wpisuje się w zakres odpowiedzi typu „tak, w tej trumnie znajduje się ciało tej osoby”. Dlatego też proszę, aby nikt nigdy nie ulegał pokusie zadysponowania osobistej tragedii - ale także i narodowej - dla celów innych niż poznanie prawdy, w każdym jej zakresie. Tak to już zostanie, że do dzisiaj i do końca życia będę nosił w sobie obrazy zmarłych, co do których tożsamości nie mam najmniejszej wątpliwości. Choć potwierdzeniem ich identyfikacji zajmowali się ich bliscy i specjaliści. Takimi postaciami są panowie Płażyński, Szczygło, Gosiewski, Wasserman, Kaczorowski, Krupski, Kochanowski. Panie Adamska, Doraczyńska, Natali-Świat i wielu, wielu innych. Ale też wiem, że moje przeświadczenie nie jest argumentem rozstrzygającym i takim też być nie powinno. O identyfikacji rozstrzyga procedura poświadczona co do przekonania o jej wyniku przez bliskich ofiar i specjalistów w zakresie identyfikacji ciał.

Rodziny przekonują, że w aktach zgonów nie ma wpisanej przyczyny śmierci ich bliskich i w dokumentacji panuje bałagan.

Ja nie mam wglądu do dokumentacji śledztwa przechowywanej w prokuraturze. Natomiast w procesie terapeutycznym rodziny opowiadają o swoich wrażeniach, wyniesionych po studium tej dokumentacji. I tak jak się można spodziewać wrażenia te są bardzo różne, dlatego ja nie odważyłbym się na jednoznaczne stwierdzenia w tym zakresie.

W ostatnich tygodniach Księdza nazwisko często pojawia się w mediach. Część rodzin osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, ma do Księdza duże pretensje za słowa wypowiedziane podczas spotkania premiera Tuska z rodzinami. Podobno nazwał Ksiądz jedną z osób charakteropatą. Skąd tak mocne słowa?

Dziękuję, że mam możliwość udzielenia odpowiedzi na tak postawione pytanie. W jednej z gazet ukazał się zarzut niektórych rodzin o zasiadaniu na spotkaniu z Premierem po stronie rządu. Wyprowadzanie wniosków co do mojej postawy w sprawie tragedii smoleńskiej z pozycji i miejsca ustawienia krzesła, które mi wskazano, żebym zajął, jest ubliżające inteligencji tych, którzy dokonują tak radykalnego uproszczenia. Jestem też przekonany, że Premier i jego ministrowie dla swoich starań w wyjaśnieniu wszelkich spraw związanych z katastrofą smoleńską nie potrzebują podpierać się obecnością osoby duchownej posadzonej po tej, czy innej stronie stołu. Natomiast w wypowiedzi do uczestników tego spotkania zaznaczyłem, że w sprawie katastrofy smoleńskiej nie ma strony waszej i naszej. Nie ma podziału na rodziny, rząd czy prokuraturę. Katastrofa smoleńska jest naszą ogólnonarodową sprawą. A miejsce, w którym mnie posadzono, jest - jak sam powiedziałem - pochodną tego spojrzenia na katastrofę, które jest wolne od podziału na "my" i "oni". Natomiast na zakończenie dość burzliwego spotkania prosiłem uczestników o spokojny sposób wyrażania swoich wątpliwości i takie wspólne poszukiwanie odpowiedzi, które pozwoli te odpowiedzi usłyszeć. Jeżeli Pan doktor Fedorowicz z kilkoma osobami, których gwałtowne emocje staram się zrozumieć, w stawianiu pytań nie pozostawia czasu innym rodzinom na wyrażenie własnych wątpliwości i postawienie ważnych dla nich pytań, oraz łamie elementarne zasady kultury wzajemnie prowadzonej rozmowy, to mając na uwadze przekazanie Panu Fedorowiczowi komunikatu o jego zachowaniu, które dla wielu rodzin było bolesne, nazwałem te zachowania m. in. charakteropatycznymi. Jest to coś zupełnie innego niż zdiagnozowanie kogoś jako charakteropaty. Ale w swoich uniesionych emocjach Pan doktor Fedorowicz już tego nie słyszał. Daleki jestem od obrażania kogokolwiek. Dlatego też podszedłem do Pana doktora Fedorowicza i za ewentualną przykrość, jaką mógł odczuć, grzecznie przeprosiłem. W odpowiedzi usłyszałem wiele inwektyw, a także dezaprobatę mojego stanu duchownego. Na taką postać rozmowy ja się nie zgadzam. Nieprawdziwą jest również teza, że próbowałem go zdezawuować wobec rodzin.

Jednak został Ksiądz wepchnięty już w szufladkę z nazwą jednej partii politycznej. Wiele osób zarzucało Księdzu, że udzielił wywiadu Monice Olejnik i „Polityce”.

Jeśli niektórym osobom wystarcza tak pobieżna i powierzchowna klasyfikacja to szkoda, bo rzeczywistość jest daleko dalej. Ale aby ją zrozumieć należy dokonać większego wysiłku intelektualnego i wykazać się większą wrażliwością w odczuwaniu stanowiska innych. Natomiast ja nie odczuwam najmniejszego dyskomfortu w kreśleniu mojego świadectwa dla tygodnika „Polityka” czy też w programie „Kropka nad i” prowadzonego przez Panią redaktor Monikę Olejnik. Na prośbę rodzin wielokrotnie i na różnych łamach przesyłałem jasne i czytelne komunikaty. Posłużę się każdym medium, które zagwarantuje mi uczciwy przekaz, wpisany w wolę dawania świadectwa prawdzie. I wolny w zakresie mojego przekazu od manipulowania prawdą. Dowodem mojej postawy niech będzie wywiad udzielony także i waszej redakcji. Nigdy nie pozwalam sobie na bycie w dyspozycji jakiejkolwiek optyki politycznej czy partyjnej. Jedyne, czego pragnę, to być ewangeliczny wobec każdej optyki społecznej czy politycznej. Jestem też przekonany, że odpowiedzialni liderzy polityczni nie oczekują dyspozycyjności osób duchownych do proklamowania swoich postulatów politycznych, gdyż doskonale rozumieją, że uprawianie polityki wpisanej w koncepcję państwa nie jest tożsame z ewangelicznym trudem zabiegania Kościoła o zbawienie dusz. Choć oba te wysiłki spełniają się niejako obok siebie, to różne mają sposoby obierania dróg prowadzących do różnych celów. Kościół i Państwo nie wykluczają się wzajemnie. Wielokrotnie się wspierają w zabieganiu o dobro publiczne. Ale jednocześnie świadomie sankcjonują czytelny rozdział Państwa i Kościoła, który ze swojej natury jest służebny zarówno wobec Państwa, jak i Kościoła.

 

A może przy katastrofie, która odbyła się w takim miejscu i czasie, wykorzystywanie tragedii tych ludzi jest nieuniknione? Może nie da się oddzielić tego od bieżących sporów politycznych?

No właśnie. A w takim miejscu i w takim czasie musimy być wobec tej katastrofy w najwyższym stopniu odpowiedzialni w myśleniu i mówieniu o niej. A także uczciwi i niezwykle rzetelni w dochodzeniu prawdy co do jej przyczyn, przebiegu i skutków. Katyńpodczas zniewolenia komunistycznego jako postulat prawdy historycznej jednoczył nasz naród w pragnieniu wolności od wszelkiej postaci fałszu, a także tej wolności, której wyrazem jest pragnienie suwerennej i niepodległej państwowości. Słowo „Katyń” to bezmiar pojęć i uczuć. I właśnie dlatego proszę w temacie tragedii smoleńskiej, ktokolwiek i z którejkolwiek strony zabiera głos, niech czyni to odpowiedzialnie. Niech zachowuje się godnie i mądrze. A nade wszystko gdy pada posądzenie o serwilizm tej czy innej strony wobec tych czy innych stron, to niech to będzie serwilizm wobec prawdy.

 

Jak Ksiądz ocenia działanie minister Ewy Kopacz podczas identyfikacji zwłok?

Wdowa po profesorze Kochanowskim, Rzeczniku Praw Obywatelskich, zdobyła się w czasie spotkania rodzin z Premierem na wyrazy wdzięczności wobec pani Ewy Kopacz za jej postawę w czasie procesu identyfikacji zmarłych dokonywanej przez bliskich w Moskwie. Wielokrotnie byłem też świadkiem podobnych wyrazów wdzięczności ze strony rodzin osób, które zginęły w tej katastrofie, za osobiste zaangażowanie Pani Minister w tym najtrudniejszym dla nich momencie poddania się procedurze identyfikacji i spełnieniu pragnienia jak najrychlejszego sprowadzenia swoich bliskich zmarłych do kraju. Po tym, co widziałem w niezwykle pokomplikowanym procesie identyfikacji ciał w Moskwie, nie znajduję powodów, dla których nie mógłbym się wpisać w tę wdzięczność wielu rodzin adresowaną do Pani Minister Ewy Kopacz.

 

Część mediów zarzuca Pani minister kłamstwo w sprawie obecności polskich patologów przy identyfikacji zwłok. Jak Ksiądz się odniesie do tej kontrowersji?

O ile dobrze pamiętam z telewizyjnej transmisji z wystąpienia Pani Minister Ewy Kopacz w Sejmie to padło tam stwierdzenie, że polscy patolodzy ramię w ramię ze specjalistami rosyjskimi stawali przy stołach sekcyjnych i dokonywali identyfikacji ciał. Potwierdzam, że tak było, bo to widziałem. A jednocześnie trzeba to wyjaśnić, że ciała dostarczone do identyfikacji były już po sekcji zwłok, gdyż na ciałach tych znajdowały się rany posekcyjne. Jednakże identyfikacja dokonywała się m. in. na stołach sekcyjnych i była przeprowadzana wspólnie. Zatem, nie ma kłamstwa w stwierdzeniu, że polscy patolodzy stawali przy stołach sekcyjnych przy identyfikacji ciał. Natomiast nie pamiętam, by padło stwierdzenie, że polscy patolodzy wykonywali sekcję zwłok. Zresztą nasze wątpliwości możemy skonfrontować ze stenogramem wystąpienia Pani Minister. Ja w tym wystąpieniu nie znalazłem woli fałszowania rzeczywistości.

 

Jest Ksiądz również terapeutą i psychotraumatologiem. Jak więc Ksiądz ocenia opiekę psychologiczną nad rodzinami ofiar? Czy rodziny miały ze strony Rosjan odpowiednią opiekę? W tej kwestii również są rozbieżne stanowiska.

W mojej praktyce zajmuję się terapią osób dotkniętych wypadkami lub katastrofami oraz wczesną interwencją kryzysową. Jestem też kapelanem w ośrodku zajmującym się opieką nad ofiarami urazów mózgowo–czaszkowych w Olsztynie. Z ulgą i poczuciem należnej konieczności stwierdziłem zaangażowaną obecność polskich, a także rosyjskich psychologów. Oczywiście w towarzyszeniu psychologa osobie dotkniętej rozpaczą z powodu śmierci osoby bliskiej bardzo ważna jest komunikacja bezpośrednia. Dlatego też polscy psycholodzy mieli łatwiejszy i pełniejszy dostęp do rodzin. Jednakże każda osoba z grona bliskich ofiar katastrofy w różnym stopniu odczuwa potrzebę takiej obecności i wsparcia. Różne też są postawy psychologów. Nie zawsze też psycholog zdolny jest do wolności od osobistego komunikowania swoich odczuć wyniesionych z przeżywanej katastrofy i towarzyszącym jej obrazom. Nie wszyscy psycholodzy podołali też trudnościom nałożonych na nich zadań. Jednakże ci, którzy pozostali przy rodzinach, do końca byli niezwykłym wsparciem i przyczyną zrozumienia, że każda z osób bliskich ma prawo do przeżywania bólu z powodu śmierci osoby, którą kocha i przeżywania po niej żałoby.

 

Widzieliśmy cięte piłami mechanicznymi szczątki wraku Tupolewa i kable samolotu, rozbieżność w zeznaniach kontrolerów lotów, przetrzymywanie czarnych skrzynek etc. Czy rodziny ofiar nie mają prawa pytać się o wyniki śledztwa, skoro Rosjanie w taki a nie inny sposób je prowadzą? Szczególnie, że jeszcze do niedawna znajdowano na miejscu upadku samolotu części ciał ofiar.

Odpowiedź na pytanie „czy rodziny nie mają prawa pytać o wyniki śledztwa” jest jedna. Rodziny osób, które poległy w katastrofie smoleńskiej, mają prawo pytać o wyniki prowadzonego śledztwa i nikt tego prawa nie może ich pozbawić. Jak sądzę nie ma takiej woli z czyjejkolwiek strony. Kto mógłby odważyć się pozbawić rodziny przynależnego im prawa do uczciwej odpowiedzi o przyczynę i sposób śmierci ich bliskich? Wiele też z udzielonych nam odpowiedzi w raporcie uzyskanym od MAK-u jest nie do przyjęcia. Wiele też zachowań ze strony Rosjan, które kłóci się z naszym elementarnym poczuciem profesjonalnego traktowania materiału dowodowego w badanej katastrofie. Jak rozumiem śledztwo jednak trwa, wnoszę, że po jego zakończeniu uzyskamy dostęp do wszystkich źródeł informacji co do przyczyny tej katastrofy i jej przebiegu. Żywię też przekonanie, że wola poznania prawdy towarzyszy wszystkim i jest traktowana poważnie przez wszystkich. Chcę też powiedzieć, że wszystkim tym, którzy w sposób uczciwy angażują się w wyjaśnienie przyczyn tej katastrofy należy się wdzięczność i szacunek. Bowiem często spotykają się z pochopnymi osądami ich pracy wydawanymi przedwcześnie. Pomóżmy im wykonać swą pracę uczciwie, gdyż w tej sprawie - jak w żadnej innej - rozliczy ich historia.

Rozmawiał Łukasz Adamski

Ks. Henryk Błaszczyk - duszpasterz służb ratownictwa medycznego, dyrektor Delegatury Warmińskiej Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Był obecny przy zamykaniu trumien ze zwłokami tragicznie zmarłych w katastrofie w Smoleńsku.

 

Wywiad przeprowadzony dla portalu www.fronda.pl