Z wielkim zachwytem przyjąłem informację o tym, że mój były wykładowca zdobył zaszczytny tytuł Komucha Roku w plebiscycie portalu Niezalezna.pl. Wielce szanowny pan profesor swoim słowem i czynem już dawno zasłużył sobie na ten tytuł, dlatego jedyna wątpliwość, jaka nasuwa się przy postaci tegorocznego zwycięzcy, to pytanie - „dlaczego tak późno?”.
Łza kręci mi się w oku, kiedy przypomnę sobie, jak jeszcze kilka lat temu, jako student politologii, czekałem na zajęcia z profesorem. Z uwagi na jego liczne obowiązki nie były to częste spotkania. Jedynie raz w miesiącu mogliśmy czerpać ze skarbnicy wiedzy, jaką był i nadal jest Tadeusz Iwiński. Mało tego - to, co inni wykładowcy przekazywali żmudnie co tydzień przez półtorej godziny, on potrafił w wersji skumulowanej przedstawić na kilkugodzinnym maratonie podczas comiesięcznych spotkań. Informacji, jakie zdobyliśmy dzięki tym zajęciom, trudno byłoby szukać w książkach z zakresu stosunków międzynarodowych. Do dziś wspominam dowcipy opowiadane przez ulubionego wykładowcę: Żydzi, radio Erewań czy jeszcze bardziej wyszukany humor; wszystkie te dziedziny, odnosiłem wrażenie, były głęboko zgłębione przez profesora.
Na jego zajęciach nie brakowało również wzruszeń. Prof. Iwiński pokazywał nam mapy zakupione podczas jego licznych wojaży po świecie i wtrącał anegdoty o urodzie kobiet z różnych stron świata. Najwidoczniej piękne kobiety i języki obce to dwie wielkie pasje profesora. Nie może więc nikogo dziwi jego słabość do tłumaczki (sic!).
Myli się jednak ten, kto myśli, że na zajęciach z profesorem Iwińskim nie było mowy na temat konfliktów międzynarodowych, które miały być meritum jego wykładów. Były i to jakże użyteczne. Otóż dzięki profesorowi wcale nie byłem zdziwiony, kiedy we wrześniu 2009 r. różne osoby poddawały w wątpliwość określenie zbrodni katyńskiej jako ludobójstwa. To, co dla wielu było szokiem, ja już przerobiłem kilka lat wcześniej.
Profesor nie tylko dzieli się swoją wiedzą ze studentami. Dzięki mediom stara się on dokształcać całe społeczeństwo. Potrafi nawet - jak to było w programie Jana Pospieszalskiego - pouczać uciekinierkę z komunistycznego Wietnamu o zasługach, jakie dla jej kraju posiada tamtejszy czerwony reżim. Profesor nie boi się również mówić prawdy (czerwonej) prosto w oczy. Któż inny potrafiłby Kubańczykowi powiedzieć, że jest za mało oczytany w kwestii Che Guevary oraz kubańskiego reżimu i w związku z tym nie ma w dyskusji racji?
Kończąc ten artykuł, muszę jednak wyrazić wielki żal z powodu niewielkiej liczby osób, które otrzymały zaszczyt napisania pracy magisterskiej u tego jakże zasłużonego dla olsztyńskiej uczelni profesora. Z tego co pamiętam, w moim roczniku nikt nie dostąpił tego zaszczytu. Tym bardziej należy się obawiać, czy pan profesor będzie miał swojego następcę, który w przyszłości godnie zastąpi swojego promotora, zdobywając kolejne tytuły komucha roku i rozsławiając olsztyńską politologię nie tylko w kraju, ale i świecie. Mało powiedzieć w świecie: wśród największych tego świata. Bowiem w swej skromności Tadeusz Iwiński nie raz wspominał o swojej znajomości z premierem Hiszpanii – Zapatero. Nie zdziwmy się zatem, gdy tak światowy człowiek wkrótce będzie mógł się poszczycić tytułem eurokomucha roku.
Łukasz Bardziński, politolog, publicysta.
Skomentuj
Komentuj jako gość