Likwidacja dzieci i starców, budowa setek tysięcy sztucznych drzew, ograniczenie spożywania przez ludzi mięsa, walka z pomidorami – to tylko niektóre pomysły ekologów na redukcję emisji dwutlenku węgla do atmosfery.
Zabijanie ludzi poprawia klimat
„Najlepszym sposobem na zwalczanie globalnego ocieplenia jest zredukowanie nadmiernej liczby populacji ludzkiej poprzez stosowanie antykoncepcji i aborcji” – głosi raport naukowców z instytutu „Optimum Population Trust”, działającego przy prestiżowej London School of Economics and Political Science (jej absolwentem i pracownikiem był m.in. Jacek Rostowski, obecny minister finansów).
Dokument zatytułowany „Mniej emitujących, mniej emisji, niższe koszty” próbuje dowieść, że priorytetami w walce z globalnym ociepleniem powinny stać się aborcja, antykoncepcja i sterylizacja. Ludzie bowiem oddychając, emitują duże ilości szkodliwego dla środowiska dwutlenku węgla. Zastosowanie tego rodzaju „środków zaradczych” doprowadziłoby – jak twierdzą autorzy ogłoszonego we wrześniu 2009 r. raportu – do zmniejszenia emisji CO2 o 34 mld ton.
Kilka miesięcy wcześniej w podobnym duchu wypowiedział się Jonathon Porritt, szef brytyjskiej Komisji Zrównoważonego Rozwoju (ekologicznej instytucji rządowej). Zdaniem Porritta najprostszym sposobem walki z globalnym ociepleniem jest zmniejszenie globalnej populacji. Jak tego dokonać? Ekolog stwierdził, że należałoby zaprzestać refundowania drogich leków ciężko chorym pacjentom, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć na dotowanie aborcji oraz antykoncepcji. Porritt zaznaczył również, że priorytetem rządów całego świata powinno stać się znacznie bardziej restrykcyjne planowanie rodzin obywateli. Chodzi o to, by pary decydujące się na potomstwo ograniczyły się w najbliższym czasie do dwójki dzieci. Ludzi, którzy nie zastosowaliby się do proponowanych przepisów, ekolog określił mianem „nieodpowiedzialnych”.
Należy tu dodać, że Jonathon Porritt to nie żaden ekscentryk, który przypadkowo stanął na czele rządowej instytucji, lecz jeden z najbardziej popularnych ekologów w Wielkiej Brytanii i długoletni działacz angielskiej Partii Zielonych. Jest asystentem wielu instytucji związanych z ochroną środowiska, doradza także tak wysoko postawionym osobom jak książę Karol czy Stuart Rose, szef koncernu Marks&Spencer. Porritt – od 2008 r. honorowy absolwent uniwersytetu w Exeter – współpracuje również z magazynem „BBC Wildlife”.
„Nie” dla pomidorów
Inny skuteczny sposób na uratowanie Ziemi przed „zagładą” znalazł Rajendra Pachauri, hinduski przewodniczący Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC). Organizacja, na której czele stoi Pachauri, została w 2007 r. uhonorowana – wraz z byłym wiceprezydentem USA Alem Gore – pokojową Nagrodą Nobla.
Zdaniem szefa IPCC zmianom klimatu można zapobiec, jedząc mniej mięsa. Po analizie raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa Pachauri uznał, że hodowla zwierząt bardziej szkodzi atmosferze niż transport lotniczy i samochodowy. W rozmowie z BBC Hindus stwierdził: „Bezpośrednia emisja związana z produkcją mięsa to około 18 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych. Dlatego chciałbym podkreślić fakt, że wśród metod ograniczających zmiany klimatyczne, zmiana sposobu odżywiania jest czymś, co należy rozważyć”. W jaki sposób produkcja mięsa wpływa na ilość CO2 w atmosferze? Poprzez energię wykorzystywaną przy transporcie i wyrabianiu nawozów (dzięki którym zwierzęta rzeźne mają co jeść) oraz poprzez wydzielanie metanu przez zwierzęce odchody i związaną z tworzeniem pastwisk wycinkę lasów (pochłaniających dwutlenek węgla).
Dokładniejsze rachunki przedstawił w maju 2009 r. David Kennedy, dyrektor naczelny brytyjskiej Komisji ds. Zmian Klimatu (instytucja rządowa). Jego zdaniem produkcja
Nie może zatem dziwić fakt, iż niektóre rządy zaczęły już wpływać (choć na razie jeszcze bez stosowania przymusu) na menu obywateli. Miesiąc temu strona Europae.pl (Portal Aktywnych Europejczyków) z radością ogłosiła, że w Szwecji na artykułach spożywczych pojawią się wkrótce informacje o ich „współczynniku ekologicznym”.
Sztuczne drzewa i sztuczny wulkan
Do jeszcze radykalniejszych kroków namawiają eksperci związani z Barackiem Obamą. John Holdren, doradca prezydenta USA ds. nauki i technologii, zaproponował w kwietniu 2009 r., by schłodzić powietrze na Ziemi za pomocą najnowszych rozwiązań z zakresu geoinżynierii. Naukowiec dodał, że koncepcja ta spotkała się już z oficjalną aprobatą amerykańskiej administracji. Na czym dokładnie miałoby polegać „schłodzenie powietrza”?
Pierwszym elementem planu Holdrena jest budowa tysięcy sztucznych drzew, które wchłaniałaby i magazynowały dwutlenek węgla. Pomysł ten pojawił się wcześniej w opracowaniu brytyjskiego stowarzyszenia Institution of Mechanical Engineers. Zdaniem autorów tego raportu skuteczna walka z globalnym ociepleniem wymagać będzie budowy od 100 do 200 tys. takich drzewek. Holdren bardzo przejął się tą inicjatywą i opowiedział o niej Obamie, na szczęście w tym akurat przypadku przeszkodą nie do pokonania mogą okazać się pieniądze. Koszt produkcji jednego sztucznego drzewa wynosi bowiem aż 20 tys. dolarów – co przy budowie 100 tys. pochłaniaczy CO2 oznaczałoby wydatek rzędu 2 mld „zielonych”.
Drugi pomysł Holdrena – nieco tańszy – to stworzenie „sztucznego wulkanu”, a dokładniej: wystrzelenie skażonych cząstek do wyższych obszarów atmosfery. Koncepcję tę – jak poinformowała agencja Associated Press – rozważa m.in. amerykańska Narodowa Akademia Nauk i brytyjski parlament, choć nawet sam Holdren uznał, że rozwiązanie to „może mieć różne efekty”. Jak dotąd jedyne przedsięwzięcia w zakresie globalnej geoinżynierii podejmował bowiem – z tragicznym skutkiem – Związek Sowiecki. Najlepszym przykładem może być tu niemal całkowita likwidacja Jeziora Aralskiego (niegdyś czwartego jeziora świata pod względem wielkości), które wyschło, bo Sowieci skierowali wodę z zasilających je rzek na pustynie Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu.
Czy rządy państw zachodnich pójdą drogą wytyczoną przez ZSRR? „Jeśli nie uda nam się w znacznym stopniu zredukować emisji CO2, czekają nas ogromne trudności i wyzwania związane z klimatem. Geoinżynieria stanie się wówczas jedynym sposobem ograniczenia dalszego wzrostu temperatur” – przyznał dwa miesiące temu prof. John Shepherd z brytyjskiego Towarzystwa Królewskiego.
Grzegorz Wierzchołowski, Magdalena Żuraw
Nowe Państwo
Skomentuj
Komentuj jako gość