Selim Chazbijewicz
Dzisiaj mało kto wie kim był Wincenty Lutosławski - a była to postać nietuzinkowa - w różnych okresach swojego długiego życia aktywna na wielu polach nauki i społecznej działalności.
Nie był też wolny od różnego rodzaju przywar i słabości, które stały się przedmiotem anegdot w polskim środowisku artystycznym i intelektualnym na początku XX wieku.
Tadeusz Miciński uczynił Lutosławskiego bohaterem książki pt. „Nietota. Księga tajemna Tatr”, wydanej w roku 1910, gdzie występuje pod imieniem barona de Mangro. Obaj panowie, tj. Miciński i Lutosławski, przyjaźnili się. Do tej dwójki dołączył Stanisław Przybyszewski, czołowy pisarz okresu modernizmu w Polsce, piszący po polsku i po niemiecku, skandalista, przywódca artystycznej cyganerii krakowskiej w okresie jej „burzy i naporu” w latach 1890 - 1905. Ten okres w historii polskiej literatury zwany Młodą Polską wniósł istotne zmiany, zarówno jeśli chodzi o otwartość na kulturę europejską, jak i rozumienie twórczości literackiej oraz statusu twórcy. Pewna w tym i zasługa Wincentego Lutosławskiego, chociaż literatem ani poetą nie był. Był przede wszystkim filozofem. Zarówno historykiem filozofii, jak i twórcą oryginalnego systemu zwanego przezeń polską filozofią narodową, nawiązującego do tradycji romantycznego mesjanizmu. Lutosławski uważał się za ideowego, filozoficznego spadkobiercę Mickiewicza i Słowackiego, a także po części Józefa Marii Hoene Wrońskiego, genialnego matematyka, filozofa, twórcę doktryny mesjanizmu polskiego i jego nazwy. O pierwszeństwo w jej wynalezieniu i użyciu Mickiewicz i Hoene Wroński prowadzili spór. Lutosławski wydał i opracował według swoich filozoficznych poglądów „ Genezis z ducha” filozoficzno- religijny poemat Juliusza Słowackiego z póżnego, ostatniego okresu życia i twórczości.
Wincenty Lutosławski urodził się w szlacheckim majątku Drozdowo koło Łomży w roku 1863, w roku wybuchu powstania styczniowego. Dworek rodziców filozofa, Franciszka i Marii Lutosławskich, zachował się, a dziś znajduje się tam Drozdowskie Muzeum Przyrody. Była to rodzina o tradycjach intelektualnych, dbająca bardzo o wykształcenie swoich synów. Wybitny kompozytor Witold Lutosławski był bratankiem Wincentego.
Po ukończeniu szkół rozpoczął młody syn łomżyńskich ziemian studia chemiczne na Uniwersytecie Dorpackim w Dorpacie, dzisiejszym Tartu w Estonii. Uniwersytet ten, jedna z najstarszych placówek akademickich w Europie Północno-Wschodniej, założony został przez króla szwedzkiego Gustawa Adolfa w roku 1632 na miejscu jezuickiego gimnazjum ufundowanego przez Stefana Batorego. Zwany był Universitas Gustaviana i miał swoją siedzibę w Parnawie. W roku 1802 uczelnia została przez cara Aleksandra I przeniesiona na powrót do Dorpatu jako Cesarski Uniwersytet Dorpacki. W wieku XIX językiem wykładowym w tym uniwersytecie był język niemiecki. Należy też zaznaczyć, że po roku 1831, po likwidacji przez zaborców uniwersytetów: Wileńskiego i Warszawskiego, Uniwersytet Dorpacki był głównym miejscem studiów dla Polaków z rosyjskiego zaboru. Tym bardziej, że wykładowy język dawał przepustkę do Europy. Wielu absolwentów Dorpatu kontynuowało studia na zachodzie Europy. To samo uczynił i Wincenty Lutosławski. W Dorpacie studiował najpierw chemię, a później, prawie równolegle filozofię. Dwa fakultety ukończył w trzy lata.
W swojej autobiografii pt. „ Jeden łatwy żywot” pisze filozof, że metoda psychofizyczna umożliwiająca mu przyswojenie materiału, polegała m.in. na wstawaniu o czwartej rano, później brał młody badacz lodowaty prysznic i nacierał się szorstkim ręcznikiem, po czym uczył się intensywnie do południa mocząc nogi w lodowatej wodzie, co sprzyjało skupieniu. Podobno rewelacyjna metoda, którą polecam współczesnym studentom. Uzyskał stopień kandydata z zakresu chemii i filozofii, czyli według współczesnych naszych pojęć – dwa doktoraty w 1885 i 1886 roku. Doktorat z filozofii dotyczył w zasadzie dziedziny, którą dziś byśmy zwali politologią, która wtedy jeszcze nie wszędzie zaistniała jako przedmiot uniwersyteckich studiów. Jego praca doktorska dotyczyła politycznych doktryn Platona, Arystotelesa i Machiavellego. Pisał ją pod kierunkiem Gustava Teichmullera, historyka filozofii, specjalisty od jońskiej filozofii przyrody, który zaczął pracę na katedrze filozofii w Dorpacie w roku 1871 przenosząc się z Bazylei, gdzie był kolegą Fryderyka Nietzschego, wówczas profesora filologii klasycznej Uniwersytetu Bazylejskiego. Miał więc Lutosławski już u zarania kariery naukowej dobrą szkołę i przygotowanie.
Potem odbył podróże kształcące do Paryża i Londynu. W roku 1898 zdołał też uzyskać doktorat na Uniwersytecie w Helsinkach. Finlandia i Helsinki, zwane wtedy Helsingfors, należały ówcześnie do Rosji jako autonomiczne Wielkie Księstwo Finlandii. Doktorat w Helsinkach równy był naszej tak opluwanej przez niedouczonych „wiecznych doktorów” habilitacji. W latach 1890-1893 wykładał Lutosławski logikę, psychologię i historię filozofii na Uniwersytecie Kazańskim w Kazaniu. Wiąże się z tym pewna anegdota, niezbyt zresztą pochlebne dająca mniemanie o naszym filozofie. Otóż ogłosił był Lutosławski na początku semestru temat swoich wykładów, a w tych czasach to profesor decydował co będzie wykładał w danym semestrze. Na wykłady zapisało się wielu studentów, wszyscy wnieśli stosowne opłaty. Mija tydzień, dwa, trzy, a wykładów nie ma i profesora nie widać. W końcu sprawa doszła do dziekana, który wezwał Lutosławskiego i zażądał wyjaśnień. Ten na to: „panie dziekanie, naprawdę starałem się bardzo, ale jak wszedłem na salę i zobaczyłem te kałmuckie gęby - nie mogłem się przemóc…” Pomiędzy 1893 a 1899 rokiem Lutosławski znów podróżował po Europie, wówczas to ożenił się z Zofią Casanovą, hiszpańską poetką i pisarką, z którą rozstał się około 1907 roku. Rozstał się z nią, żeniąc się powtórnie bez otrzymania rozwodu kościelnego. Miał z nią dwie córki.
W roku 1899 podjął wykłady na Uniwersytecie Jagiellońskim jako docent prywatny, czyli privat docent. W dobie różnorakich dyskusji o reformie nauki w Polsce nikt nie wpadł na to, aby wznowić instytucję prywatnego docenta. Na czym ona polegała? Na tym, że privat docent nie otrzymywał pensji i nie był na etacie. Jego zarobki zależały od liczby studentów na jego kursach i wykładach, które prowadził i za które studenci płacili wybierając je. Była to chyba najlepsza metoda weryfikacji kadry naukowo-dydaktycznej. Jeśli nie miał studentów, jeśli wykłady jego były nudne i na niskim poziomie lub jeśli się zwyczajnie nie starał, to nie zarabiał. Z pobytem Lutosławskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim wiąże się kolejna anegdota. Do władz uczelni doszły słuchy o dziwnym zachowaniu i poglądach wygłaszanych przez profesora. Decyzją senatu uczelni wysłano komisję złożoną z trzech profesorów, którzy mieli zbadać problem. Ich interwencja najpewniej ograniczyłaby się do przyjacielskiej pogawędki z kolegą profesorem, ale Lutosławski przywitał ich w swoim gabinecie całkiem nagi, po czym wybiegł z gmachu uczelni na Planty krakowskie krzycząc głośno: „badajcie mnie!” Po tym zdarzeniu musiał zawiesić swoje wykłady.
Znana też była głośna sprawa „leczenia” z alkoholizmu Stanisława Przybyszewskiego. Otóż goszcząc w Hiszpanii, w majątku swojej żony Tadeusza Micińskiego i Stanisława Przybyszewskiego z żonami, postanowił przy okazji wyleczyć Przybyszewskiego z nałogu. Korzystając ze swego statusu gospodarza nie podawał żadnych alkoholi gościom, zaś sąsiednim chłopom hiszpańskim wmówił, że Przybyszewski po alkoholu dostaje szału i rzuca się na ludzi z brzytwą. Przybyszewski z radością wyjeżdżał od przyjaciela po miesięcznej kuracji odwykowej. Lutosławski w ogóle próbował eksperymentować na innych swoje idee. Oskarża go o to m.in. Tadeusz Miciński, tworząc wspomnianą już demoniczną postać barona de Mangro w swojej powieści z kluczem o Tatarach i o towarzystwie artystycznym Zakopanego na przełomie XIX i XX wieku. O Lutosławskim pisał też Andrzej Strug i Witkacy. Była to więc jak widzimy postać barwna i niecodzienna.
W nauce zapewnił sobie Lutosławski bezsprzecznie ważne miejsce w historii filozofii światowej ustalając chronologię pism Platona na podstawie własnej metody nazwanej „stylometrią”, która polegała na szczegółowym badaniu stylu. Z tego znany był i jest w nauce światowej. Wiele też podróżował po Europie i po USA głosząc podczas wykładów i odczytów swoje poglądy. Dlatego bardziej niż w Polsce znany był i jest za granicą.
W roku 1900 przeżył konwersję religijną - coś w rodzaju wewnętrznego oświecenia, od tej pory łączył działalność filozoficzną z poczuciem społeczno - religijnej misji naprawy świata, a zwłaszcza Polski i Polaków. W swojej narodowej filozofii nawiązywał do Platona, twierdząc że naród jest substancjalną wspólnotą ducha, to znaczy iż naród to suma nieśmiertelnych, indywidualnych dusz ludzkich mających obiektywne, rzeczywiste istnienie, wcielających się w kolejnych przedstawicieli danego narodu. Innymi słowy: według Lutosławskiego dusze mają swoją narodowość. W tym poglądzie nawiązywał do Słowackiego, którego słynny poemat „Król Duch” mówi właśnie o wędrówce duszy władczej Polski. W książce pt. „Praca narodowa” Lutosławski pisał: „(…) Plemienne i rasowe różnice zacierają się, podczas gdy odrębność narodów się rozwija (…). Tak na przykład naród polski powstał wśród Polan, ale duch narodowy polski ogarnął ludzi nie tylko różnych aryjskich plemion, lecz także wielu Semitów i Turków. Odrębność narodowa jest odrębnością duchową, która nie zależy od różnic rasowych lub plemiennych”. Na tej to właśnie zasadzie piszący te słowa, Tatar, uważa się za Polaka i jest z dziada pradziada Polakiem, duchem polskim przeniknionym.
Uważał się Lutosławski za ortodoksyjnego katolika, aczkolwiek Kościół nie uznawał jego nauki o wędrówce dusz, uważając jego poglądy za heretyckie. Przypisywał też Lutosławski polskiemu narodowemu duchowi szczególną rolę w przyszłej przemianie świata. Wierzył we własną misję szerzenia idei pracy duchowej, polegającej na doskonaleniu się poszczególnych dusz polskich. To duchowe samodoskonalenie się jako przygotowanie do przyszłej misji przypominało doktrynę Andrzeja Towiańskiego, którego Adam Mickiewicz uznawał za proroka. To doskonalenie pojmował Lutosławski jako życie we wstrzemięźliwości i poświęconym studiom intelektualnym. W roku 1902 założył organizację Elsów, z której powstała organizacja „Eleusis”. Organizacja ta wzorowana była na organizacji skautów. Lutosławski dodawał jeszcze regułę poczwórnej wstrzemięźliwości ( picia alkoholu, palenia tytoniu, wstrzemięźliwości seksualnej i nieużywania przekleństw.) Polskie harcerstwo wzięło się z organizacji założonej przez Lutosławskiego i on był jego prekursorem. W celu propagowania swoich poglądów zakładał „kuźnice”, czyli struktury organizacyjne wśród Polaków w Polsce i na emigracji, w Algierii, we Francji. Swoje poglądy wyłożył w niezliczonych książkach, broszurach, wykładach, odczytach, pogadankach. Zjeździł prawie cały świat. Na początku XX wieku wydał nawet broszurkę pt. „Jak tanio podróżować po Europie”, gdzie okazał się być prekursorem dzisiejszych tego typu wydawnictw. Lutosławski był też pierwszym, który propagował w Polsce filozofię i praktykę jogi indyjskiej. Wydał był książkę pt.” Rozwój potęgi woli”, w której podawał czytelnikom praktykę ćwiczeń jogi dostosowanej do mentalności i możliwości Europejczyka. Praca ta jest do dzisiaj warta czytania i poznania, a ćwiczenia w niej opisane warte praktykowania.
Po drugiej wojnie światowej Lutosławski był całkowicie odsunięty na margines, przede wszystkim z powodu swojej deklarowanej nienawiści do bolszewizmu. Wydał on w roku 1920 książkę pt. „Bolszewizm a Polska”, w której dowodził, że system bolszewicki jest całkowicie obcy z natury swojej Polakom. Również środowiska katolickie, np. na KUL-u nie zajmowały się Lutosławskim z powodu jego nieortodoksyjnych poglądów religijnych. Tak naprawdę do dnia dzisiejszego jego naukowa, publicystyczna i polityczna twórczość oraz społeczna działalność nie doczekały się ani naukowej monografii, ani żadnych w zasadzie głębszych i szerszych opracowań. A przecież była to wielka postać w historii polskiej kultury, filozofii, postać która oddziaływała na współczesnych sobie z dużą siłą. Niewątpliwie wart jest Wincenty Lutosławski tego, by przywrócić jego dorobek współczesnym Polakom, których on uważał za naród wybrany przez Boga i historię do naprawy świata.
Selim Chazbijewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość