Gdyby wybory odbyły się dziś, na partię Zbigniewa Ziobry - gdyby taka powstała - zagłosowałoby 9 proc. Polaków - wynika z sondażu MillwardBrown SMG/KRC dla "Faktów TVN". Sondaż TNS OBOP dla "Wiadomości” daje „ziobrystom” 8 proc. poparcia. Należy oczywiście pamiętać, że po powstaniu PJN pierwsze sondaże również dawały partii tej wysokie poparcie. Jednak ziobrystów jedno różni od PJN-u. Otóż widać wyraźnie, że zabierają oni poparcie Kaczyńskiemu. Dziś powołali również do życia nowy klub parlamentarny "Polska Solidarna".
W sondażu dla „Faktów” PiS dostałby 21 proc. poparcia. PO 37 proc, Ruch Palikota zaś 10 proc. Sondaż dla „Wiadomości” pokazuje zaś, że PiS ma jedynie 15 proc. poparcia i depcze mu po piętach Palikot z 13 procentowym poparciem. Nie wydaję mi się by te wyniki były reprezentatywne. Nie wierzę, że PiS szybko zrówna się z Ruchem Palikota. Bardziej realistycznie wygląda pierwsze badanie, który dawałoby PiS-owi z Ziobrą poparcie na poziomie 30 procent czyli tyle ile dostała ta partia w ostatnich wyborach. Sondaż MillwardBrown SMG/KRC powinien więc niepokoić prezesa Kaczyńskiego.
Oczywiście, jak już podkreślałem na początku, wyniki badań mogą być odzwierciedleniem efektu nowej siły na scenie politycznej. Jednak nie można zapominać, że rosnące poparcie dla PJN nie łączyło się z drastycznym spadkiem poparcia dla PiS. A w przypadku pierwszych badań potencjalnej partii Ziobry tak się dzieje. PJN celował w elektorat zwany „sierotami po POPiS-e”. Okazało się, że nie jest on zbyt liczny, a katastrofa smoleńska spolaryzowała ich wyborców. Okazuje się, że wyborcy konserwatywno-liberalni nie chcą innej siły niż dwie główne polskie partie. PJN miał w moim przekonaniu najrozsądniejszy program gospodarczy ze wszystkich partii, które stanęły do wyborów i jego przedstawiciele znakomicie wypadali w debatach. Jednak Polacy nie chcą słuchać o , jak mówią Amerykanie, „issues”. Niewielu obchodzą podatki, polityka rodzinna, budżet unijny, deficyt (a co to takiego? - zapytała mnie niedawno koleżanka z mgr przy nazwisku) czy polityka energetyczna. Ludzie chcą krwi „zdrajcy Tuska” albo Trybunał Stanu dla „Kaczora i jego faszystów”. I w tym może być siła Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego, którzy byli zawsze medialnymi bulterierami PiS-u i IV RP.
Politycy PJN byli trochę ciałami obcymi w PiS-ie. Poncyliusz ze swoimi liberalizmem gospodarczym nie pasował specjalnie do socjalnego otoczenia Kaczyńskiego. Jakubiak i Kowal byli zaś związani ze śp. Lechem Kaczyńskim. Lewicowa Kluzik Rostowska bardziej pasowała od zawsze do lewego skrzydła PO czy nawet do umiarkowanego SLD. Pozbycie się z partii Ziobry, Kurskiego i Cymańskiego to wyrzucenie jądra partii, które symbolizowało IV RP. Łatwo było wytworzyć propagandę wokół „spinek” Michała Kamińskiego czy Adama Bielana, którzy odeszli wraz z „Kluzikami”. Kamiński nie należał do zakonu PC i nie jest znany z przywiązania do konkretnych idei. Nawet da się sprzedać wyborcom usunięcie z partii Jacka Kurskiego, który już kiedyś odszedł od Kaczyńskich do Romana Giertycha by ponownie pojawić się koło prezesa. Jak jednak wytłumaczyć wyborcom wyrzucenie Zbigniewa Ziobry, człowieka, który (jak sam przyznaje) przelał za PiS więcej krwi niż inni. Nie jest tajemnicą, że zarówno Lech Kaczyński jak i prezes PiS nie lubili ministra sprawiedliwości. Do tego braku sympatii mógł jeszcze dojść strach Kaczyńskiego przed każdym popularnym politykiem PiS. Jednak to Ziobro przybrał wizerunek szeryfa walczącego bezkompromisowo z korupcją i stał się wizytówką rewolucji moralnej.
Kilka dni temu media informowały, że za działaniem Ziobry może stać o. Tadeusz Rydzyk. Dziś zresztą Nasz Dziennik skrytykował PiS a nie Ziobrę. Jeżeli okaże się , że o. Rydzyk stoi za Ziobrą to znaczy, że Kaczyński jest okrążany z prawej strony. Próbował już to zrobić Marek Jurek, jednak nie ma on takiej siły medialnej jak Ziobro z Kurskim i nie dostał poparcia Radia Maryja. Czy jednak o. Rydzyk zdecyduje się na porzucenie jeszcze silnej opozycji by zaryzykować budowanie ugrupowania, które silne może być dopiero za 4-6 lat? Należy zauważyć, że w pierwszych wypowiedziach po wyrzuceniu z partii trójka posłów nie krytykowała PiS jak robił to Ludwik Dorn czy politycy PJN-u. „Ziobryści” zamierzają więc budować swój wizerunek na tym samym co Jarosław Kaczyński. Tak naprawdę więc wszystko rozegra się w ludzkich emocjach. Czy lepszym szeryfem okaże się Kaczyński czy „ojcobójca” Ziobro. Obaj są skutecznymi populistami i potrafią porwać pewną część społeczeństwa. Z sondażu "Faktów" wynika również, że 70 proc. Polaków uważa, że po szóstych z kolei przegranych przez PiS wyborach Jarosław Kaczyński powinien zrezygnować z kierowania partią. Za jego pozostaniem jest 21 proc. Polaków. Według 41 proc. respondentów lepszym przewodniczącym partii byłby właśnie Zbigniew Ziobro. Inaczej sądzi 38 proc. Nie można jednak zapominać, że Jarosław Kaczyński jest jednym z najbardziej zdemonizowanych polityków na naszej scenie politycznej i te wyniki nie mogą dziwić.
Trudno dziś przesądzać czy partia Ziobry (której nawet jeszcze nie ma) ma szansę rzucić rękawice Kaczyńskiemu. Nie wiemy kto wyjdzie z PiS za Ziobrą i czy będą to znane twarze. Nie wiadomo jaki może być program partii i czy zamierza ona współpracować z takimi potrzebnymi polskiej polityce ludźmi jak Paweł Poncyliusz i Paweł Kowal. Nasuwa się w końcu pytanie czy wystarczy medialnym fighterom energii by budować lokalne struktury. I jak robić to z Brukseli? Jedno jest jednak pewne. Rozłamy w PiS wzmacniają Platformę Obywatelską, która może rządzić Polską następną dekadę w różnych konfiguracjach. Skoro PiS z Kurskim, Ziobrą, Kowalem, Poncyliuszem, Migalskim, Cymańskim nie potrafił wygrać wyborów nawet po patriotycznym uniesieniu po 10 kwietnia, to czy uda mu się wygrać z takimi medialnymi „orłami” jak Błaszczak, Kuchciński, Brudziński czy Jurgiel? To oczywiście retoryczne pytanie.
Łukasz Adamski
Skomentuj
Komentuj jako gość