Bycie ‘znawcą’ (zwłaszcza telewizyjnym) to ciężki kawałek chleba. Bo znawca, żeby dać światu dowód swego znawstwa, narobić się musi od diabła i ciut ciut. Roboty ma jak ta baba z melonem: a to melona zebrać, a to melona umyć, a to melona pokroić. Do studia przecież trzeba wejść, w studiu trzeba posiedzieć, a potem z niego jeszcze wyjść. Reszta, niestety, nie jest milczeniem: na własne oczy widziałem ‘specjalistę’ zaproszonego do bardzo tematycznego programu, który co drugie zdanie rozpoczynał od głębokiej sentencji „ja się wprawdzie na tym nie znam, ale...”.
Niewiedza bywa wstydliwa, jak mawiają mądrzy ludzie: jeśli nie masz o czym mówić, mów o pogodzie. W tamtym przypadku plus za samowiedzę i uczciwość, ale mnie i tak gnębią wątpliwości - człowieku ! jeśli się nie znasz, to po cholerę łazisz po tych telewizjach, po co psujesz powietrze w studio, po co w ogóle buzię otwierasz ?
Pamiętnej, pełnej trójek (13.03.2013) środzie, klasyczna i dogłębna niekompetencja towarzystwa ‘specjalistów’, ‘autorytetów, ‘dziennikarzy’ ukazała się w pełnej krasie.
Pojawieniu się Człowieka w Bieli towarzyszyła histeryczna, pełna konsternacji cisza. Tak przed chwilą rozgaworzone towarzystwo zamilkło. Kilka minut ciszy. Piszę o telewizyjnym studio, nie o pl. św. Piotra. W tle – tylko echo stukotu klawiszy. Trwało rozpaczliwe googlowanie ‘Bergoglio’.
Diabli wzięli tygodnie arogancją podszytych dywagacji, listy kandydatów, rozważania o ‘młodszym’ papieżu, papieżu z Afryki albo o papieżu ‘ze starego kontynentu’. Chłopaki (i dziewczęta) ze studia po prostu zbaranieli, a mnie, człowieka nie stojącego blisko Kościoła, rozpierała duma z postawy tegoż Kościoła.
Że oto jest instytucja pozbawiona lęku przed medialnym walcem, nie bojąca się gromów ciskanych przez gwiazdy ekranu, potrafiąca kierować się własną, nie pożyczoną od ‘udzisiejszonych’ autorytetów, mądrością.
Duma i ładunek optymizmu: bo oto ważki dowód, że autonomia jest możliwa, że nie wszystko jeszcze przesądzone, że warto postępować po swojemu, nie godząc się na dyktaty, ‘powszechnie oczywiste’ prawdy głoszone przez przewodników stada o głosie tubalnym i podejrzanych intencjach. Że, wreszcie, można nie być stadem – bezmyślnym uczestnikiem pochodu tłumnego, grożącego zadeptaniem każdego, kto wybierze własny kierunek.
Każde stado hodowlane prędzej, czy później, zawędruje do rzeźni.
A więc nie mamy papieża czarnoskórego, złotoskórego, sinoskórego, papieża homoseksualisty ani transwestyty, nie mamy papieża Żyda ani papieża kobiety – samotnej matki czwórki dzieci (koniecznie każde z innego ojca). Ani chybi, Kościół jest w tarapatach (a kiedy nie był ?). Leczenie: małżeństwa duchownych, święcenia kobiet, święcenia gejów, zamiana kościołów na dyskoteki i centra handlowe, poparcie dla eutanazji, aborcji, antykoncepcji, demokratyczne wybory proboszczów, wikarych oraz dzwonników. Bo Kościół się musi dostosować, pójść za światem, zbliżyć do ludzi. Zupełnie jak odłamy heretyckie, które jak wiadomo, zastosowawszy wszystkie albo tylko niektóre z ww. środków, cieszą się masowym udziałem wiernych, pogłębioną religijnością i powszechnym szacunkiem. Można też wybrać model wschodni, gdzie Kościół jest wydziałem rządowym – wspaniała spuścizna intelektualna, materialna i cywilizacyjna Cerkwi – kuszą jako wzór do naśladownictwa.
A w ogóle to Kościół powinien być bardziej liberalny, bo przecież liberalizacja instytucji szkoły, kultury, prawa (itp.) przyniosła wyłącznie pozytywne skutki. Dzieci wcale nie leją nauczycieli, nie biorą prochów; artyści tworzą wyłącznie wysublimowane, mądre dzieła a bandytyzm jest w zaniku. Skoro ‘luz’ sprawdził się w edukacji (w szkole już dawno nie chodzi o naukę, lecz o niedenerwowanie dzieci), sądownictwie (prawo pochyla się nad bandytą) i gdzie się tylko da, to wiernym należy się on tym bardziej.
A w ogóle, to co w tych kościołach tak smutno i poważnie ? Ksiądz ma być wesoły i fajny. Wszyscy jesteśmy ludźmi, więc co ma za znaczenie, czy się wierzy w Jezusa, Buddę, feminizm, czy następną imprezę ? Trzeba reformy, panie, reformy. Oto co radzę ja, specjalista telewizyjny.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość