Trzyletnie dziecko umarło dlatego, że pewnemu facetowi się nie chciało. Tym razem nie zawinili rodzice, którzy zrobili dokładnie to, co zrobić powinni. Nie zawiniła medycyna, bo ta nie tylko odegnałaby zagrożenie, ale i je pewnie zlikwidowała przy pomocy procedur banalnych, bo powszechnych, gdyby tylko dano jej szansę zadziałać. Nie zawiniła też technika: numer alarmowy łączył, i to po parokroć.
Po prostu pewnemu facetowi się nie chciało.
Kiedy potrzebuję wody, odkręcam kurek kranu. Kiedy jestem chory, idę do lekarza. Niezorientowanym wyjaśniam: lekarz to taki człowiek, który leczy choroby. W zasadzie to leczy ludzi. W tym wypadku trzyletnie dziecko trafiło na lekarza, który leczy tylko niektórych ludzi i tylko czasami. Kiedy mu się akurat chce. Zakładam jednak, że pensję pobiera w każdym przypadku, kiedy tylko jest ona dostępna. Nawet jak mu się nie chce.
Temat nie nadaje się do żartów, i ja nie jestem rozbawiony. Ja się czuję bezradny, pokonany, wbity w glebę.
Również z powodu reakcji na całe zdarzenie: to system winien; nie, to człowiek winien; nie to człowiek w systemie winien. Ile systemu w systemie być musi, aby lekarz leczył ? Dlaczego odwołanie ministra od zdrowia w takim przypadku jest przesadą ? I, czy ponownie okaże się, że jedyną konkluzją jest brak pieniędzy w systemie, a jedyną rekacją przegląd obowiązujących procedur ? No, może jeszcze Arłukowicz wygłosi kolejne gromkie orędzie (o stanie opozycji), może nawet spotka się z poszkodowanymi rodzicami, no może Rzecznik Praw Dziecka sporządzi jeszcze jeden ważki raport. Przybędzie nieco wierszówek w gazetach, wpisów na blogach i zakurzonego papieru w archiwach.
Teraz ja:
- służba zdrowia nigdy nie będzie działać dobrze. Przenigdy. Nawet jeśli wrzucimy w nią potrójne PKB, dołożymy wszystkie pieniądze Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Bill’a Gates’a i Zygmunta Solorza – Żaka oraz zastawimy cały gaz łupkowy świata. Nie ma szans. Czas to zrozumieć i położyć uszy po sobie. Żaden kran nie da wody, jeśli nie podłączy się go do zbiornika z wodą. I żaden lekarz, urzędnik, kolejarz, nauczyciel nie będzie pracował lepiej niż przyzwoicie. A jeśli będzie – to krótko, póki nie zrozumie, czyli: zgorzknieje, nie nauczy się cynizmu. A jeśli nawet długo – to pozostanie wyjątkiem, jedynym spośród wielu. Wariat zawsze się znajdzie.
Bo człowiek jest istotą dosiębierną i racjonalną. Jedyny racjonalny system to taki, w którym istnieje bezpośredni, namacalny związek pomiędzy usługą a wynagrodzeniem. Jedna z podstawowych zasad fizyki mówi o zasadzie zachowania energii: akcja równa się reakcji. Nasze głuptaki parlamentarne posługują się jednak fizyką piątego wymiaru, na pewno pozanewtonowską. Odkrycie być może zasługuje na Nobla, w oczekiwaniu jednak na nagrodę, przyjdzie nam jeszcze nie raz zbierać krwawe żniwo;
2. samo (głośne) zastanawianie się nad ewentualnością kary dla sprawców zaniechania jest zbrodnią. Moje ego domaga się krwi, egzekucji publicznej, wycięcia w pień do piątego pokolenia wstecz. Ale moje ego nie jest prawem i ja to rozumiem, tak jak rozumiem, że nie należy opluwać każdej nielubianej osoby. Prawo działa poza emocjami, co nie znaczy, że poza uczuciami ludzkimi. I chociaż burzy się we mnie na to krew, to przyznaję, że prawo nie powinno się również kierować chęcią pomsty. Przywołam ponownie moją ulubioną autorkę, jeden z wybitniejszych umysłów epoki, Hannah Arendt: mordercę ściga się nie dlatego, że pozbawił on dzieci ojca, a żonę męża, a dlatego, że „pogwałcił on ład świata ludzkiego”. To nienazwane coś (bo żeby to określić, potrzeba całej biblioteki), co sprawia, że ludzie w ogóle ze sobą mogą funkcjonować. Ów ‘ład’, to ‘prawo’ ulega zerwaniu ilekroć wyrządzane jest zło. Potępienie występku jest przymusem, bez którego zapanuje chaos, a świat przestanie być możliwy. Nieukaranie występku potęguje prawdopodobieństwo recydywy. W tym sensie jedno zaniechanie jest motorem dla następnych, a jedno martwe dziecko tylko zapowiedzią kolejnych śmierci.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość