Zawsze to samo: wróg Stalina jest przyjacielem Hitlera; wielbiciel pulchnych blondynek musi mieć obrzydzenie dla chudych czarnulek. Kiedy pewnej młodocianej wyborczyni punktowałem ‘zbrodnie’ Tuskowych rządów (było łatwo: samotna matka), w odpowiedzi usłyszałem histeryczny pisk: ‘gdyby rządził Kaczyński byłoby jeszcze gorzej!’- pisze Mariusz Korejwo
Zawsze to samo. Siedzę sobie spokojnie na naradzie produkcyjnej i nikomu nie wadzę. Monotonię referatu zabijam dłubaniem w zębach (nie ładnie) i marzeniami o treści nieprzyzwoitej (ale ładnymi). Jednak, jako służbista, słucham: o zamrożeniu płac na kolejnych lat cztery; o tym co się nie uda, pomimo, że powinno; o kolejnych powinnościach nakładanych bez uzasadnienia; o następnych strategiach odgórnych, z których nikt nic nie rozumie; o obowiązkowych tabelkach do wypełnienia, których sensu nie da się pojąć. Wszyscy wyłapujemy wątek główny, ale zasadniczy: kasy będzie tyle samo, czyli mniej, obowiązków za to znacznie więcej, choć nie wiadomo dlaczego i po co. Typowy biurokretynizm
Programowa ‘dyskusja’ omija łukiem szerokim wszelkie meritum, skupia się - jak zawsze – na nędzy ogólnej i znanych od zawsze niemożnościach. Siedzę pośrodku nurtu gęstego od wyrzekań, i w pewnej chwili wyrywa mi się sarkazm: no, dalej głosujcie na Platformę. ‘Aaa, kolega PiS-owiec !’.
Zawsze to samo: wróg Stalina jest przyjacielem Hitlera; wielbiciel pulchnych blondynek musi mieć obrzydzenie dla chudych czarnulek. Kiedy pewnej młodocianej wyborczyni punktowałem ‘zbrodnie’ Tuskowych rządów (było łatwo: samotna matka), w odpowiedzi usłyszałem histeryczny pisk: ‘gdyby rządził Kaczyński byłoby jeszcze gorzej!’.
Otóż nie wiem, jak byłoby, gdyby władał Kaczyński, tak jak nie wiem, co będzie kiedy na Ziemi wylądują Marsjanie. Nie jestem wróżką. Ja po prostu nie życzę sobie robienia ze mnie przyjaciela ludu pisowskiego, tylko dlatego, że krytykuję Platformę. Ja w ogóle nie życzę sobie wpisywania mnie w podobne równanie, bo uwłacza to mojej godności. Podobnie jak uwłacza mojej godności wciskanie mi, że mam pragnienie posiadania konta w tym, a nie innym banku, że mam ochotę na to, a nie inne piwo, albo sugerowanie, że jestem skończonym burakiem, skoro nie ‘przechodzę’ do Heyah. Bo ja nie chcę być jakimś odmóżdżonym aparatem odbiorczym dla schematów konstruowanych przez copywrite’rów, opłacanych od godziny ‘produckt manager’ów’ i podobnej, bezproduktywnej hałastry.
Socjologia, psychologia, nauki niewątpliwie szlachetne, włożyły w ręce cynicznych, zawsze ‘wąsko wyspecjalizowanych’ (czyli niedouków) broń atomową. Odmóżdżenie nie musi już się odbywać na wsiowych masówkach, zakładowych spędach, czy pochodach pierwszomajowych. Łykamy cykutę przemierzając zaśmiecone bannerami miasto, oglądając telewizor, przeglądając gazety, włączając pocztę elektroniczną. Mamy to badziewie w telefonach komórkowych, w skrzynkach pocztowych, na wózkach sklepowych, obwolutach mądrych nawet książek. Od reklam nie wolna jest ani szkoła, ani urząd, żaden z zakątków znanego mi świata – nawet w głębokich Bieszczadach znalazłem tabliczkę, żeby koniecznie wstąpić do tego tutaj baru, bo ‘następne zimne piwo za 5 godz.’. no, to było przynajmniej zabawne.
Domorosłym demiurgom od siedmiu boleści ciągle udaje się ta najprostsza ze sztuczek: dzielenie świata na biały i czarny. Kto nie z nami, ten przeciwko nam. Faszysta albo demokrata. Biedniak albo kułak. Homofob vs. Europejczyk. Żydzi do gazu.
I od razu z grubej rury, koniecznie. A ja nadal nie rozumiem, jak to jest możliwe, żeby po czterech latach fatalnych rządów, nadal wygrywać wybory.
Kosmogeniczny konflikt na linii Jarosław – Donald pędzony jest medialnymi sterydami, realne podłoże to może 10-15% zagadnienia. Jeśli moje rachuby się nie są adekwatne, sag mir, meine Liebchen, dlaczego POPiS w ogóle brany był pod uwagę ? I nie, nie mam odpowiedzi, jakie jest wyjście z sytuacji. Wiem jednak na pewno, że nie jest nim kolejna runda wygrana przez Donka.
Ani tym bardziej lewackiej lewicy, która w następnych wyborach niechybnie zwycięży. Kalkulacja prosta: lud wyborczy umęczony jest wojenką pomiędzy dzisiejszymi gigantami partyjnymi, a odświeżony Kwaśniewski i pyskaty Palikot jako jedyni są w stanie zaprezentować ‘coś nowego’. Żądne świeżej krwi mędia dorobią im darmowy pijar, że mucha nie siada, i szybciutko stanie się jasne (klir), że premier Tusk zaprzestał bycia kul.
Matryca do wdrukowania gotowa, wystarczy włączyć telewizor.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość